Ada Karczmarczyk: Idź do światła i nie pier…

Nie jest moją intencją żeby kogoś gorszyć czy obrażać. Ja chcę po prostu skłonić widza do zadawania sobie pytań. Szukanie nowych i czasami kontrowersyjnych sposobów przedstawiania ważnych spraw jest powołaniem artysty. To jest nieodłączny element sztuki, która jest żywa i która działa – mówi „Frondzie LUX” artystka i performerka Ada Karczmarczyk.

Zdobyłaś drugie miejsce w konkursie „Spojrzenia” w warszawskiej Zachęcie za pracę Oblubienice, w której pokazujesz starą prawdę teologiczną, że być może Bóg jest mężczyzną, za to Kościół jest kobietą. Jaki czas po twojej duchowej przemianie powstała ta praca?

– Myślę, że jakieś trzy lata. Ta przemiana miała wiele etapów. Nawrócenie trwa zawsze jakiś czas i przybiera różne fazy. Od takiego punktu, w którym zwróciłam się ku chrześcijaństwu, minęło dwa i pół roku.

Jaki był początek twoich działań artystycznych?

– Nie pamiętam, kiedy był początek, bo od dziecka – na początku nieświadomie – zajmowałam się sztuką. Miałam taki moment, że kiedy studiowałam na ASP w Poznaniu, dopadł mnie kryzys twórczy i zaczęłam sobie zadawać pewne pytania. Po co jest sztuka? Czemu ma służyć? Byłam bardziej związana z innymi środowiskami niż środowisko artystyczne, a jednak wpadłam w nie i postanowiłam, że nie będę robić tylko tego, czego wymaga ode mnie uczelnia, ale że będę robić filmy o sobie, filmować swoje sytuacje życiowe, pytania, które sobie zadawałam, i perypetie, w jakich się znajdowałam. To była forma wideopamiętnika.

Miałaś wtedy jeszcze czarne, krótsze włosy. Narysowałaś na materacu sylwetkę mężczyzny, podpisałaś go „Radek” i dość brutalnie potraktowałaś ten materac. W różowych rajstopach rozkładałaś domek dla lalek i wchodziłaś do środka, żeby się tam zamknąć. O co ci chodziło?

– Do końca nie miałam takich klarownych odpowiedzi. Były to intuicyjne poszukiwania i były to sposoby odreagowania rzeczywistości, w jakiej się znalazłam, i sytuacji, które zaczęły mnie dotykać. Tych tematów wcześniej nie było. Pierwsze konfrontacje z chłopakami okazywały się dosyć trudne. Praca Radek jest efektem tego. Domek dla lalek był taką próba ucieczki przed dorastaniem. Rzeczywistość chciała mnie wpisać w schemat, że trzeba dorosnąć, że trzeba już być odpowiedzialnym. A ja byłam ciągle w momencie zadawania sobie pytań.

Byłaś ciągle zamknięta w takim domku dla lalek czy może była to forma protestu przeciwko zamykaniu się w jakimś zbyt małym świecie?

– Sztuka była formą opowiedzenia o tym wszystkim. Motałam się wewnętrznie. Czy powinnam zostać w tym domku? I czy tworzenie swojego świata – dosyć takiego zamkniętego, odizolowanego od innych światów – jest dobre? To była dla mnie próba stworzenia swojego wymiaru, wymiaru, w którym mogłabym poczuć się dobrze, a nie do końca wymiaru, który tworzyła otaczająca rzeczywistość. Były zmagania się i szarpanie. Nagrywałam wideopamiętniki, później była seria Blog, czyli moja praca dyplomowa. Następna była American girl. Były to próby mojego konfrontowania się z rzeczywistością. Próby wcielania się w inne postacie, sprawdzenia swoich różnych twarzy i siebie w nowych sytuacjach.

A ile w tym było inspiracji feministycznych? Takich do pokazania nowej wściekłości, a z drugiej strony kobiety, która lubi uderzyć, pociągnąć pazurami po twarzy? Była wściekłość wynikająca z zamknięcia?

– Nie wiem do końca, czy wychodziła mi ta wściekłość. Chciałam pokazać swoje sposoby odreagowania i być taka hardkorowa. Później się okazywało, tak jak w przypadku Radka, że to walka z powietrzem. Wzbudzała więcej wesołych reakcji niż odbioru tego w sposób dosadny. To mi się podobało. Stwierdziłam, że jest w tym siła pewnego rodzaju, że ta siła nie musi zawsze być związana z drapieżnością, ale może polegać na wewnętrznej walce ze swoim z charakterem.

Kiedy dzisiaj próbujesz nazwać i ocenić siebie z tamtego okresu, to które z określeń byłoby ci bliższe? Błądziłaś? Miotałaś się? Przygotowywałaś się? Byłaś na drodze do zrozumienia czegoś?

– Ja myślę, że wszystkie.

To na czym polegał twój błąd?

– Nie wiem, czy to był błąd. Była to raczej pewna droga. To poszukiwanie było ważne, bo do czegoś doszłam, co było o wiele silniejsze i dzięki temu lepiej mogę zrozumieć, dlaczego inne tematy zaczęły mnie interesować. Poprzednie już zostały wyeksploatowane. Doszłam do ściany. To co robiłam wcześniej, nie dawało mi wewnętrznego wypełnienia.

Na ile czujesz więź pokoleniową z takimi ludźmi jak Oskar Dawicki czy z jedna ze studentek ASP Iwona Ogrodzka, która przeprosiła swoich najbliższych, wszystkich rodaków i cały wszechświat za to, że zajęła się bezużytecznymi i idiotycznym studiami na ASP? Chodzi o takie przesilenie, które było wśród młodych adeptów akademii. Czym dla ciebie jest sztuka? Bo to chyba bardziej filozoficzne pytanie.

– Byłam z nimi w pewnym dialogu. My reprezentujemy sztukę, ale mamy inne podejścia do tego, czym ona jest. Z Oskarem Dawickim łączyło mnie to, że to osoba, której sztuka zawsze mnie fascynowała. Podążałam nawet za nim przez pewien czas, tym bardziej że jest uznanym artystą starszej generacji a nawet kochałam się w nim – czy też raczej w bohaterze powieści W połowie puste napisanej przez Łukasza Gorczycę i Łukasza Rondudę. Doszłam do wniosku, że nie chcę powielać kierunku i klimatu jego sztuki. Mimo że wiele nas łączy, jak bardzo filozoficzne podejście do sztuki, to postawy, które reprezentujemy sobą i o których mówimy w swojej twórczości, są jednak trochę inne. W odpowiedzi na jego komunikat „Pomocy” zawarty w książce, chciałam mu pomóc wyjść z depresji, zachęcając do pozytywnego sposobu myślenia i podążania w kierunku światła.

Czy ty też miałaś ochotę przeprosić całą Polskę za to, że zamiast zostać prawnikiem albo inżynierem, poszłaś na ASP?

– Przepraszanie jest ważną formą, która wynika z uświadomienia sobie cierpienia czy zawodu, który sprawiliśmy komuś. Ten pierwszy performance Oskara Dawickiego z przepraszaniem miał sens w tamtych czasach. ASP otworzyła mi oczy na wiele spraw, zaczęłam widzieć więcej. Nie do końca wiedziałam, co chcę widzieć, ale nabyłam umiejętności poszukiwania czegoś pod spodem… pewnej głębi. Ja w ogóle wyszłam z założenia, że jak się taki dar dostaje od szkoły, to powinno się go wykorzystać najlepiej, jak się da.

Dochodzimy do tego momentu, w którym należy zadać kluczowe pytanie: co się z tobą zaczęło dziać? Uprawiasz sztukę totalną, bo ona reprezentuje to, co dzieje się w tobie, a to, co dzieje się w tobie, ma związek z tym wewnętrznym działaniem, które upubliczniasz.

– To był proces wieloetapowy. Zaczęło się od zadawania sobie pytań. Czy istnieje jakiś wymiar pozazmysłowy? Bo bez odpowiedzi na to pytanie nie można wejść na jakąś duchową ścieżkę. Zaczęło się to w pracy Blog. Chciałam stworzyć taką zabawną symulację, że wkładam głowę do dziupli, i najśmieszniejsze jest to, że moja głowa rzeczywiście tam utknęła. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy moje myśli nie mają wpływu na to, co się wydarza, czy one się nie materializują. Dla mnie to był proces filozoficzny. Przechodziłam przez takie ezoteryczne newage’owe poszukiwania, nowe ruchy religijne, medytacje… Dużo czytałam o tym wszystkim. To był okres poszukiwań duchowych, ale takich enigmatycznych. Później zaczęły się dziać w moim życiu dziwne rzeczy. Czasami ekstremalne. Po nich przemyślenia były intensywniejsze. Miałam taką sytuację, że bliska mi osoba znalazła się w sytuacji zagrożenia życia. Byłam blisko niej i nie mogłam nic zrobić. W takiej sytuacji jedyne, co pozostaje, to spróbować użyć innych metod. Tą metodą była modlitwa, której od wielu lat nie praktykowałam.

Czy otrzymałaś katolickie wychowanie?

– Tak. Tylko że ja na pewnym etapie życia się zbuntowałam, choć były we mnie jakieś takie pozostałości tego wszystkiego. Wtedy zaczęłam się modlić i sytuacja się odwróciła. Później zaczęły pojawiać się pytania, czy to był przypadek, czy nie przypadek…Wcześniej wierzyłam w przypadkowość wszystkiego. Teraz pojawiła się świadomość, że może istnieje jakaś siła inteligentna, z którą wchodzę w relację. Być może to właśnie Bóg, prawda? Ten Bóg jednak nadal był taki enigmatyczny, taki w zarysie. Zainteresowało mnie chrześcijaństwo, ale dopiero jak zaczęła mnie interesować postać Jezusa, to wtedy skonkretyzował mi się Bóg, zaczęłam odczuwać spokój. On jest twarzą tej religii. Poczułam, że siła, z którą się komunikowałam, nie była zła, tylko jakaś taka bardziej ogarnięta, inteligentna i jednocześnie ciepła. Zaczęło się moje wchodzenie w ten rejon, akceptowanie tego wszystkiego i odrzucanie wypierania. A że obiecałam sobie, iż przekażę innym ważne wskazówki, postanowiłam, że znajdę na to metodę. Stwierdziłam, że jest jedna droga: internet. Każdy ma internet i można spróbować go użyć. Okazało się, że to nie jest jednak takie łatwe. Żeby w internecie przekazać jakąś informację, trzeba się nieźle powyginać. YouTube jest takim narzędziem, które daje ogromne możliwości. Tylko trzeba pomyśleć nad dosyć chwytliwą formą przekazu. Tak zaczęła się rodzić cała seria piosenek. Robiłam je sama od początku do końca – od tekstu przez warstwę muzyczną i kompozycyjną. Są to takie dziewczyńskie i nie do końca profesjonalne produkcje.

Dlaczego właśnie katolicyzm? W swoich „Oblubienicach” poświęconych Kościołowi wychodzisz poza wąską definicję Kościoła i nie prezentujesz tylko katolicyzmu, ale oprócz niego jeszcze protestantyzm i prawosławie.

– Kiedy stwierdziłam, że wybieram katolicyzm, to stwierdziłam jednak, że nie jestem tego pewna do końca. I zaczął się kolejny etap moich poszukiwań. Wiele ludzi ma ciągoty do protestantyzmu. Niektórzy chcieliby sformatować nawet swój Kościół katolicki do takich bardziej „zachodnioeuropejskich standardów”. Sama w pewnym momencie stwierdziłam, że chcę poznać i prawosławie, i protestantyzm. Poszłam na nabożeństwa. Nie miałam z tym wcześniej do czynienia i to tez pozwoliło mi na nowo spojrzeć na Kościół katolicki, jego rytuał i na cechy charakteru. W ten sposób powstawały moje Oblubienice.

Rozmawiali Mateusz Matyszkowicz i Mateusz K. Dziób.
Dalszy ciąg wywiadu można znaleźć w kwartalniku “Fronda Lux”, nr 77.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

0036Ada Karczmarczyk (ur. 1985) – znana również jako Adu, artystka multimedialna, performerka, blogerka, kompozytorka i piosenkarka. W swojej twórczości stara się łączyć trzy niespajalne, walczące ze sobą światy: popkultury, sztuki i duchowości. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu na Wydziale Komunikacji Multimedialnej (Intermedia). Laureatka wielu konkursów: Doliny Kreatywnej, Kanonu Twórców, Spojrzeń 2015 Nagrody Fundacji Deutsche Bank. Uczestniczka wielu krajowych i międzynarodowych wystaw. W 2010 roku odbyła rezydencję artystyczną w Nowym Jorku. Mieszka i pracuje w Warszawie.