Ada i Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść

(1 Kor 6,12–13)

Jestem Ada i chcę zmienić świat choć trochę na lepsze.

Chcę potraktować poważnie temat i jego główną bohaterkę. Czuję coraz większy zamęt, kręcę się w kółko. Dzwonię do przyjaciół

Córka jednego z nich, bardzo inteligentna siedemnastolatka, docelowy odbiorca Dobrej Nowiny ADU, podsumowuje szybko i krótko: Troll. Typowy internetowy troll. Przychodzi ulga, która zawsze się pojawia, gdy choćby kawałeczek świata nazwany jest po imieniu.

Troll wciąga w dyskusję. Troll wie, co napiszę, i tylko czeka, że potwierdzę jego machinacje.

To obsceniczne, obraźliwe, dziecinne, nudne.

He, he… teraz stawianie pytań, dawanie odpowiedzi, uzasadnianie, że krowa to krowa, a nie pies… he, he.

Więc do dzieła. Piszę, że pies to nie krowa. Może z wieszczem zanucić: Czy to pies, czy to bies?. Powstrzymam się, może nie jest aż tak źle.

Duch wieje, kędy chce. Żaden troll mu niestraszny.

Czy ADU głosi Dobrą Nowinę?

Może ADU nie jest trollem? Niechcący tak wyszło? To wie ADU i troll, a przede wszystkim Duch Święty. Czy są jedną osobą, czy dwiema, czy może czasem flirtują, czy on na niej pasożytuje.

Zacznę od początku, tak jak wtedy, gdy postanowiłam zaufać ADU.

Gorące marzenia o nowej sztuce liturgicznej, która pociągać będzie do Boga, a nie odstraszać będzie, tropienie współczesnej sztuki chrześcijańskiej niezmiernie mnie zajmują, tym bardziej że sztuki tej prawie nie ma. Aż tu nagle… voilà! Mademoiselle Ada. O młodej, robiącej karierę artystce, która deklaruje nawrócenie i zaangażowanie w ewangelizację, dowiedziałam się niedawno. W te pędy włączyłam komputer, znajduję na jej temat informacje w internecie, kilka wywiadów i blog z klipami wideo. Ada Karczmarczyk oświadcza: Ewangelizuję w sposób entertainmentowy.

Gdy serce rozsadza przemożna radość z łaski nawrócenia, nic nie może powstrzymać człowieka przed dzieleniem się Dobrą Nowiną ze światem. Byłam więc skłonna wierzyć w dobre intencje artystki. Z tym nastawieniem przeczytałam wywiady, weszłam na blog, oglądałam kolejne filmy trzydziestoletniej kobiety. Duch wieje, kędy chce…Może i tu?

W pierwszym momencie zachwyciła mnie bezpośredniość deklaracji obwieszczona w jednym z wywiadów. Gdyby nie te wypowiedzi, nie zwróciłabym na wideoklipy uwagi, przeglądając internet. Nawrócenie zawsze mnie bardzo cieszy i wzrusza. Oglądam więc klipy. Przez kilka sekund nawet pozazdrościłam odwagi artystce, która wyśpiewuje Halleluja, bit z Serca Jezusa. Teraz Sensualna itd. Od razu rodzą się pytania, bo komunikat absurdalny, sprzeczny, podważa nieustannie sam siebie. (To jest kretyńskie – wyrywa mi się spod serca). Nie pociąga niczym do niczego.

Staram się traktować poważnie autorkę, chociaż nie pomagała mi w tym. Czy klipy ADU to pop-Ewangelia? (Biblia pauperum czy Biblia „perversum”). Czy ADU przepowiada Dobrą Nowinę? Prosty osąd ciśnie się sam: to nie jest Ewangelia. To infantylny, obsceniczny bełkocik, nawrócona czy pogubiona osoba? Może to wołanie o pomoc?

Tym ostatnim pytaniem i modlitwą powinnam skończyć ten tekst, całe zamieszanie.

Obiecałam napisać, to słowa trzeba dotrzymać. Tylko troll się przykleił, jucha, strząsnąć trudno. Fuj.

Tak zwane środki artystyczne

Stawiane jest często pytanie: czy ważniejsze jest „jak”, czy „co”? Nie jestem filozofem, nie będę roztrząsać, dlaczego podział na „co” i „jak” jest sztuczny, nielogiczny. Poprzestanę na tym, że w kontakcie z rzeczywistością znaków pomaga mi nierozbijanie świata na „co” i „jak”. Nawet sprzeczne komunikaty zawsze stworzą coś, co scali się w jeden znak proponowanej mi rzeczywistości. Sprzeczny komunikat może być celową albo nieświadomą manipulacją, może mówić o iluzji, być zakamuflowanym kłamstwem, może sygnalizować za pomocą paradoksu prawdę o złożoności świata, o jego pęknięciu po grzechu pierworodnym, może zwiastować tajemnicę. Za znakiem stoi rzeczywistość, której powiem tak, tak lub nie, nie. Przyglądam się więc, słucham.

Przekaz ADU, według mojej bardzo konserwatywnej wiedzy (kształconej bowiem m.in. na wydziale krakowskiej reżyserii teatralnej), należy do gatunku groteski. Można by ewentualnie powiedzieć uczenie, tajemniczo i modnie, że klipy ADU wymykają się gatunkom. Pozwolę sobie na wolny osąd. Nie, to zwyczajna grotecha. Nudna. Kiepski wokal. Kuriozalna lipa… Aha, aha, to pewnie tzw. zamierzone działania artystyczne. Potencjalnie groteska jest rodzajem entertainmentu. Tragedię miesza z komedią, piękno z brzydotą (tu mamy tandetę z kiczem, brzydotę z brzydotą); pojawia się w niej atmosfera karnawału, absurdu. Bawi. Może ADU bawi niektórych. Potencjalnie. Uczy? Naucza?

A może ADU to miała być ludyczna/popkulturowa, kampowa, naiwna (nie infantylna), odmiana sztuki chrześcijańskiej? Przecież sztuka ludowa często chwyta za serce szczerością, prostotą, gdy serdecznie chwali Boga. Najlepszym przykładem są pastorałki czy sprzedana w wielu milionach płyta A gu gu Arki Noego. (Wiem, że ich piosenki wzruszały Dobrą Nowiną do głębi dorosłych ludzi o wyrafinowanym smaku). Może i tędy wieje Duch Święty. Tylko on to wie.

Jaram się Marią – groteska, kicz, zamierzony oczywiście. Wydaje mi się, że ADU szczerze śpiewa dla Maryi. Czy pragnę poznać, dzięki tej rozrywce, pełną łaski Matkę Boga? Nie. Ośmieszona, zinfantylizowana, z narkotykiem pomieszana Maryja nie jest atrakcyjna dla mnie, skoro w tych kategoriach mam się poruszać. Ale może nawet z ośmieszenia świętości rodzi się wiara, jej wzmocnienie? Z uporem powtarzam: Duch wieje, kędy chce. Daję więc sobie kolejną szansę i oglądam: Co Ty wiesz o Marii?. Obrazek z twarzą Matki Boskiej Częstochowskiej. Kobieca dłoń, wykończona kolorowymi szponkami, nakłada naklejki w kształcie plasterka, czerwonych usteczek w miejscu cięcia na znanej ikonie. Dłoń opatruje ranę na obliczu Czarnej Madonny. Jestem przez moment z artystką, bliżej mi do Maryi, chociaż nigdy nie miałam tipsów. Wzruszam się, chcę się modlić. Przyciąga mnie czuły gest dłoni. To jest gest miłości, myślę sobie. Rana troszkę czarodziejsko, fotoszopowo na obliczu świętej znika. Tymczasem głos skanduje z rodzajem wyrzutu i poczucia wyższości: Co Ty wiesz o Marii?. Już tylko ten ton mnie odpycha. Po co autorka przyciąga, skoro potem odpycha? Język kojarzy Maryję z „maryśką” i innymi narkotykami. ADU śpiewa: …kiedy byłeś przedszkolakiem, ja z Maryją wciągałam papier, ze Świętego Pisma napęd. […] Kiedy dmuchałeś balona, z transcendencji ćpałam glona itd. Wiara jawi się jako rodzaj narkotyku. Metafora, która jakby na nią łaskawie nie spojrzeć, wskazuje na rzeczywistość zniewolenia, a ta nie ma nic wspólnego z Ewangelią.

Do Czystej pipy i Oblubienic staram się zastosować, z wielkim wysiłkiem (czuję jak robię właśnie „figurę serpentinatę”, skręcają mi się kiszki…), pewne szlachetne figury występujące w języku sztuki chrześcijańskiej i nie tylko.

Stosowana figury retoryczne oparte na coincidentia oppositorum, zbieżności przeciwieństw, paradoksach, które miały oddawać złożoność świata, niepoznawalność Boga, pobudzać intelekt zaskakującą konstrukcją myślową. Były to oksymorony, antytezy, koncepty, np. Bóg się rodzi, moc truchleje, ma granice nieskończony. Język paradoksów potrzebny jest ludziom zadziwionym tym, że Bóg urodził się jako syn cieśli.

Klipy ADU wydają się jakoby realizować te sprzeczne figury. Budowane z samych słów, a czasem ze słów kontrapunktowanych obrazem. Podważają się jednak do tego stopnia, że nie dochodzi do oczekiwanej zbieżności przeciwieństw.

Nie będę ich dosłownie cytować, bo się wstydzę. Oddam zasadę: świętość wyuzdana, szlachetność tandetna, autentyzm sztuczny. Na przykład tańczące postacie kobiety, które mają symbolizować Kościół Oblubienicę, można określić jako „wulgarną oblubienicę”, „zabiedzone bogactwo”.

Pieśń nad pieśniami daje odważne, natchnione wskazówki: Łono twe czasza okrągła […] Piersi twe jak dwoje koźląt, bliźniąt gazeli (PnP). Oblubienica jest bardzo zmysłowa, piękna, pociągająca, ale czy bezwstydna? Czy jej ciało jest życiem, czy śmiercią? Erotyczne piękno kobiety równa się bezwstydowi i wyuzdaniu? Nie i nie. Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy (PnP 4,7).

W wideoklipie widzę natomiast brak naturalnej zmysłowości, nadrabiany tandetną pstrokacizną, połączony z wulgarnym ruchem bioder, szczuplutkie, wręcz wychudzone ciało, wywołujące we mnie chęć nakarmienia go. (Przepraszam, nie chcę obrazić autorki, która użycza siebie swojej sztuce. Wypowiadam się tylko jako osoba, która ośmiela się trochę sobie ufać, bo narysowała w życiu setki ludzkich, męskich i żeńskich ciał w różnym wieku, jak przeciętny student po kursie malarstwa).

Efekt: zdziwienie, dezinformacja, niesmak, nuda, panie, nuda, żal. Chociaż… można popatrzeć na to i w inny sposób. Współczesne Kościoły to prawie pozbawiona ciała wspólnota, która potrzebuje pokarmu. To chowającą się za maskami z papieru, pogubiona, tandetna oblubienica, który dawno zapomniała, na czym polegają cnoty (np. ta umiarkowania). To wołanie o pomoc.

Trudno w tym momencie przywoływać starożytną zasadę decorum, która jak ulał pasuje do mówienia o wewnętrznej harmonii przywróconej człowiekowi przez Boga w dziele Zbawienia. W swoim dziele ADU nie korzysta z niej.

Można kłamstwem głosić prawdę? (Oblubienica nie jest zabiedzona fizycznie i wulgarna, a wiara nie jest jak narkotyk). Oczywiście – żaden język i żaden obraz nie jest wystarczający, żeby w pełni wyrazić Objawienie. Zawsze będzie toczyć się zaciekły spór. Skoro jesteśmy skazani na częściowe widzenie, jak w mętnym lustrze, to nigdy nie wyrazimy dość dobrze Objawienia. Możemy bełkotać, deformować, motać się, a gu gu kwilić. Tak. Czy tylko? Czy mamy szansę opowiedzieć cząstkę prawdy? Ewangelię wypowiedział sam Bóg, mamy kogo naśladować, za kim powtarzać słowa, starać się dać, na naszą miarę, adekwatny obraz. W niedoskonałej rzeczywistości zawsze będzie napięcie, między obrazem Tego, za którym tęsknimy, a rzeczywistością. Królestwo Boże nie jest z tego świata, oblubienicy bez skazy pewnie nie da się namalować, sfilmować w sposób absolutnie doskonały. Plastyczne wskazówki dostaliśmy w Pieśni nad Pieśniami. Metafory mienią się tajemniczo, pociągają pięknem zmysłowości i mistycyzmu zarazem. Natchniona księga nie ma problemu z konkretnym, wskakującym na sensy mistyczne, znakiem. Nie używa jednak ani jednego wulgarnego obrazu. Żydzi toczyli zażarte dyskusje, czy na pewno jest księgą natchnioną, i to wcale nie ze względu na jej zmysłowość, ale na to, że nie ma tam ani razu mowy o Bogu. Ze względu na niedoskonałą wyobraźnię ludzką, niedoskonałe widzenie prawdy, głęboką świadomość grzechu pierworodnego, starzy mądrzy Żydzi pozwalali ją czytać młodym Żydom dopiero po trzydziestce, po przestudiowaniu Księgi Rodzaju i Księgi Koheleta. Zakładali zapewne, że i ta, święta księga przecież, może większą szkodę niż pożytek przynieść.

Ada, czy to wypada… czyli Czysta pipa. A może pominąć to wideo milczeniem, bo troll już się cieszy.

Wstydzę się, zwyczajnie wstydzę się tego słuchać i to oglądać. Muszę to napisać: Panno Ado, wlała mi panienka do głowy dziwne, brudne ekskrementy. Czuję syf aż po kolce dendrytyczne mojej duszy. I ciała. Najpierw zapraszała mnie panienka na Ucztę, zachęcała do otwarcia na Boga, zaufałam, jak dziecko, naprawdę. A tu proszę. Może inni, może młodzi ludzie atakowani wyuzdanymi, wulgarnymi bodźcami, są znieczuleni. Ja nie jestem.

Wiem. Ten esej pisany jest przez osobę bardzo, bardzo konserwatywnie wychowaną. Nie tylko pod względem religijnym. (W moim domu nawet słowo „tyłek” było bardzo obraźliwe i wulgarne. Może to dlatego, że jestem drugim pokoleniem po wojnie, bo na Wołyniu mam też korzenie, a tam piękny, wielobarwny, soczysty, przebogaty język polski był na piedestale, ale był też naturalny jak powietrze). Duszę jednak mam kompletnie współczesną, bardzo, bardzo podatną na rozbicie w drobny pył. Właśnie z tego powodu nie chcę, żeby w mojej pamięci i wyobraźni zakorzeniły się słowa, które deprecjonują ciało ludzkie. I nie chcę być znieczulona na delikatne piękno. Do tego dążę świadomie. Czuję te słowa namacalnie. Ich zapach, kształt, treść. Dołączony do piosenki obrazek nie głosi sensu dziewictwa. Pedofile, osoby złaknione perwersyjnych bodźców, na pewno się ucieszą.

Da się pokazać obsceniczność, wulgarność, sam środek burdelu w ten sposób, że widz domyśli się, kto jest pod odrażająca powłoką – człowiek, który cierpi i łaknie miłości. Potrzebny jest kontekst, choćby minimalny, jak jedno spojrzenie. Tu ADU i jej majtki są dla siebie kontekstem. Początkiem i końcem. Dziw nad dziwy, wygląda na to, że ADU tego nie wie. Może wie. Nie mam zielonego pojęcia. Smutno mi.

Ośmielę się tylko wypowiedzieć za cały gatunek: każda kobieta, niemal od maleńkości, a nikt jej tego uczyć nie musi, rozpoznaje, kiedy używa ciała jako prowokacji, kiedy jest uprzedmiotowiona, a kiedy jest pociągająca przez swoje naturalne piękno. Jej piękno nigdy nie odbiera jej, samo z siebie, godności. I nie musi być wierząca.

Słowa i ciało to dla mnie przede wszystkim święte dary. To nie shit. (Każdy może z nimi zrobić, oczywiście, co chce). Słowa to już czyn, zwłaszcza w sztuce. Chrześcijaństwo nie deprecjonuje ciała, nie używa brudnych słów, choć nie boi się dosadności w mówieniu o prawdzie. Bóg objawił się w Ciele. Chce, żebyśmy byli Jego świątynią, i zapłacił za to swoją Świętą Krwią. To mnie wzrusza do cna, do każdej komórki ciała, po koniuszki dendrytów.

Dostałam znaki, więc reaguję, choć już mi się dawno nie chce. Zaciskam zęby, żeby skończyć ten esej. Zakładam, że mam do czynienia ze świadomą artystką. Jakiś cel sobie wyznaczyła.

Może Światło ma przejść przez shit? Może i przez shit. Śmieciowe środowisko, śmieciowa wrażliwość, internetowa i śmieciowa Ewangelia? Może kogoś poruszy, że w śmieciach i przez śmiecie, robiąc shit komuś na głowie, mówi „Bóg”? To mnie przerasta. To wie tylko Duch Święty, Jego Mądrość.

(Mdr 7,22–8,1)

Jest bowiem w Mądrości duch rozumny, święty, jedyny, wieloraki, subtelny, rączy, przenikliwy, nieskalany, jasny, niecierpiętliwy, miłujący dobro, bystry, niepowstrzymany, dobroczynny, ludzki, trwały, niezawodny, beztroski, wszechmogący i wszystkowidzący, przenikający wszelkie duchy rozumne, czyste i najsubtelniejsze. Mądrość bowiem jest ruchliwsza od wszelkiego ruchu i przez wszystko przechodzi, i przenika dzięki swej czystości. Jest bowiem tchnieniem mocy Bożej i przeczystym wypływem chwały Wszechmocnego, dlatego nic skażonego do niej nie przylgnie.

Zestawienie cytatów

Św. Paweł: Wszystko badajcie, a co szlachetne zachowujcie. Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. 1 Tes 5, 16-24

ADU: Postawmy odważnie na dobro, wybierając większe zło.

Koszyk z owocami

Msza święta (wideoklip, komentarze na YouTubie):

2 dni temu jak hymn w love parade now in poland… gratulacje

5 dni temu musiałem klęknąć przed ekranem w momencie uniesienia

9 miesięcy temu Kocham!

1 rok temu Msza po grzybach czy po kwasie? 😀

1 rok temu Kwas.

1 rok temu Prawdziwi katolicy jak nikt nie patrzy.

Dzisiaj (ja) Trucizna owinięta w sreberko dobrych intencji. Nadgryzłam. Żałuję. Trawię, krztuszę się.

ADU

Duch wieje, kędy chce. Dużo ADU. Autokreacja? Mieni się pozłociście shitem. ADU zakryła mi Go. Panna Ada schowana za ADU. Może panna Ada potrzebuje pomocy? Może nie. Może pomaga innym, tylko nie widać? Nie chwali się tym, bo jest skromna. Duch Święty wie. Ja nie. On wie, czy na ADU na pasożytuje troll, czy ADU flirtuje z trollem, czy troll ukazał pod postacią anioła, czy anioł pod postacią trolla.

Na pomoc

Potrzebuje pomocy. Muszę sobie przypominać.

…Miłość…nie dopuszcza się bezwstydu (1 Kor 13)

Dla Niego zachowuje człowiek nienaruszoną miłość (dzięki umiarkowaniu) (Św. Augustyn, De moribus ecclesiae catholicae)

Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza (Mt 18,6)

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść (1 Kor 6,12–13)

RATUNKU!

Brzydka jestem, smutna, zakompleksiona, mało umiem, nie mam warsztatu, trochę rzępolę na gitarze, nie znam się na teologii ani filozofii, na konstrukcjach artystycznych, nie mam tabletu… co tam, nie mam nawet co jeść, ledwo dycham…

Chcę być osiołkiem, na którym On wjeżdża do Jerozolimy, jechać z Nim wozem terenowym przez ciemną dolinę, chcę być najdroższymi perfumami na Jego stopach, przezroczystą tkaniną na ciele Oblubienicy, wozem transmisyjnym Jego światła. Chcę opowiadać za Nim historię Zbawienia, dać jej kształt i zapach, zatańczyć cnoty, znaleźć melodię Tajemnicy, grać ja na wszystkich instrumentach świata. Śpiewać a gu gu i alleluja! Brygady trolli gadają, gadają, gadają, komentują, błaznują, tupią, ściągają mnie w nicość… ratunku! Książęta Kościoła, teologowie, mecenasi! Pomocy! Zlitujcie się… To ja, sztuka chrześcijańska. Bracia, siostry, ledwo dycham, umieram…

Apel. (Do mnie samej przede wszystkim).

Mniej gadać, mniej komentować innych, więcej robić . Tworzyć sztukę, która nie robi sama do siebie przypisów, nie musi się tłumaczyć, że krowa to pies i co to znaczy.

Bogna Podbielska

Tekst pochodzi z kwartalnika „Fronda Lux”, nr 77.