Platon jasno przestrzegał, że słowo powierzone pismu przestaje być własnością mówiącego. W V wieku rzucisz mimochodem przykład ilustrujący tezę, której bronisz, a w XXI zrobią z ciebie zwolennika legalizacji prostytucji.
Przekład Augustyna:
Czy jest coś bardziej obrzydliwego niż kat? Czy jest coś bardziej dzikiego i potworniejszego niż taki duch? A przecież zajmuje konieczne miejsce między prawami i wpisany jest w porządek dobrze zorganizowanej społeczności: chociaż – jeśli bierzemy pod uwagę jego ducha – działa szkodliwie, to ze względu na innego rodzaju porządek jest karą dla działających szkodliwie. Czy możesz nazwać coś bardziej brudnym, bardziej pozbawionym piękna i pełniejszym szpetoty niż prostytutki, stręczyciele i pozostałe tego rodzaju plagi? Usuń jednak prostytutki spośród spraw ludzkich, a wszystko wprowadzisz w zamęt przez pożądliwości; powierz im miejsce matron, a pohańbisz wszystko niesławą i brzydotą. Tak więc ten rodzaj ludzi przez swoje obyczaje jest – jeśli bierzemy pod uwagę jego życie – najwyższego stopnia nieczystością, przez prawa porządku najbardziej lichym elementem umowy. Czy w ciałach istot żyjących nie ma pewnych elementów, na które nie możesz patrzeć, jeśli przyglądasz im się pojedynczo? A jednak porządek natury ani nie zechciał ich usunąć, bo są konieczne, ani nie pozwolił, żeby były na widoku, bo są szpetne. Te pozbawione pięknego kształtu elementy zajmują właściwe im miejsca, lepszym oddając lepsze miejsce.
Komentarz:
Ech, ten Augustyn. Albo nie czytał Platona, albo czytał mało uważnie. Przecież filozof jasno przestrzegał, że słowo powierzone pismu przestaje być własnością mówiącego i każdy kto weźmie do ręki myśl zamkniętą w litery może z nią zrobić co chce. Napiszesz „ama et quidvis fac”, a tysiąc sześćset lat później Poeta umieści cię w czyśćcu wymierzając karę za wszystkie zbrodnie ludzkości popełnione w dobrej intencji (zob. Z. Herbert, Contra Augustinum pontificem in terra nubica peccatorem in purgatorio). W V wieku rzucisz mimochodem jakiś przykład, żeby zilustrować tezę, której bronisz, a w XXI zrobią z ciebie zwolennika legalizacji prostytucji.
Skoro jednak Augustyn lekceważąc rozsądną radę Platona zdjął wędzidło z ust i napisał, co napisał, na temat prostytucji, trzeba pójść za radą Norwida i „myśl autora przytulić do duszy”, żeby mimo wszystko spróbować uradować się nią, a nie zabić jadem prostackiego zarzutu o hipokryzję lub zgodę na niecny proceder prostytuowania się kobiet dla zaspokojenia nieokiełznanej namiętności mężczyzn. Przeczytajmy zatem raz jeszcze słowa Augustyna uważnie, bo zwłaszcza kilka z nich zasługuje na skrupulatne prześwietlenie.
Z powodu trzech zdań idzie za Augustynem wątpliwa – zwłaszcza dla biskupa i doktora Kościoła – sława „obrońcy prostytucji”. Czy słusznie?
Czy możesz nazwać coś bardziej brudnym, bardziej pozbawionym piękna i pełniejszym szpetoty niż prostytutki, stręczyciele i pozostałe tego rodzaju plagi?
Cały proceder prostytucji jawi się Augustynowi jednoznacznie jako szpetny, brzydki i pozbawiony tego, co dla każdego Rzymianina było konieczne, żeby jakakolwiek ludzka sprawa zasłużyła na uznanie: decorum. Decorum oznacza zarówno piękno, jak i przyzwoitość, zaszczyt, wyróżnienie i to, co stosowne. Rzymianin doskonale wiedział, że powinien kierować swoje kroki ku decorum, a od spraw, które są go pozbawione, winien trzymać się jak najdalej. Możemy więc być spokojni o Adeodata, syna Augustyna: tatuś nie zaprowadzi go do prostytutki traktując taką wizytę jako element edukacji seksualnej potomka. Moralna ocena świadczenia usług seksualnych za pieniądze jest u Augustyna jednoznaczna: zjawisko jest haniebne, a osoby uczestniczące w procederze – zarówno kobiety sprzedające wdzięki jaki i pośredniczący w transakcji sutenerzy – to pestis, czyli „plaga”, „zagłada”, „upadek” i „klęska”.
Usuń jednak prostytutki spośród spraw ludzkich, a wszystko wprowadzisz w zamęt przez pożądliwości; powierz im miejsce matron, a pohańbisz wszystko niesławą i brzydotą.
W następnym zdaniu wraca decorum à rebours. Mówiąc o przewidywanych konsekwencjach usunięcia zjawiska prostytucji ze świata ludzi, Augustyn dostrzega niebezpieczeństwo wprowadzenia wszystkiego – chyba możemy przypuszczać, że chodzi mu o społeczny ład – w zamęt, a gdyby ktoś próbował przenieść prostytutki na miejsce żon i matek, pohańbi wszystko przez dedecorum. W tym zdaniu Augustyna pada imię winnego tej paradoksalnej sytuacji, w której przez rzecz haniebną unika się pohańbienia wszystkiego. Jest nim libido, którego z łaciny nikomu nie trzeba tłumaczyć, bo przyjęło się chyba we wszystkich językach europejskich. To słowo – i to w liczbie mnogiej – wyszło spod pióra Augustyna w tym miejscu zdania, gdzie czytelnik polskiego przekładu widzi „pożądliwości”. Najwidoczniej według Augustyna nie jest możliwe – skądinąd postulowane przez niego i innych nauczycieli moralności chrześcijańskiej – skanalizowanie pożądliwości seksualnej w relacji małżeńskiej. Jeśli libido nie znajdzie ujścia w przestrzeni prostytucji, może zagrozić relacjom małżeńskim i je pohańbić.
Tak więc ten rodzaj ludzi przez swoje obyczaje jest – jeśli bierzemy pod uwagę jego życie – najwyższego stopnia nieczystością, przez prawa porządku najbardziej lichym elementem umowy.
Trzecie i ostatnie zdanie wyraża podwójną ocenę prostytucji dokonaną przez Augustyna z dwóch perspektyw. Wraca zdecydowanie potępienia prostytucji jako największej nieczystości ze względu na sposób życia (w orginale vita), ale innego rodzaju okoliczność – w oryginalnym tekście pojawia się termin condicio – przyznaje zjawisku liche, bo liche, ale jednak należne mu miejsce w społecznym porządku. Czym jest condicio? Oznacza „umowę”, „układ”, ale także „możliwość”, „okoliczności”, „sytuację”, „stan spraw”, „naturę”, „właściwości”. Biorąc więc pod uwagę okoliczności Augustyn rozumie, że tolerowanie w społeczności rzeczy zupełnie pozbawionej decorum paradoksalnie ratuje je przed całkowitą ruiną.
Augustyn pouczony Ewangelią nie ulega pokusie wyrywania chwastów z pola pszenicy, bo wie, że dopiero ostateczna interwencja Boga może przeprowadzić ten proces umiejętnie i bez pomnażania szkody. Nie staje w szeregu tych, co pomagając człowiekowi tkwiącemu w bagnie po kolana, wypychają go po szyję. Z jednej strony potwierdza godność człowieka, którą niszczy zjawisko prostytucji, ale z drugiej cierpliwie czeka aż Bóg wykona dzieło odnowienia rodzaju ludzkiego. Póki co, condicio naszej natury każe jednak przymknąć oko nawet na tak wielkie bezeceństwo. Czy nie jest to przeniesieniem na inny grunt stwierdzenia Pana, że „ubogich zawsze będziecie mieli u siebie”? Byli tacy, co chcieli ubóstwo radykalnie usunąć, i wiemy, jak to się skończyło. Tolerowanie niemożliwego do usunięcia ze społeczeństwa zła w oczekiwaniu na eschatologiczną pełnię jest dojrzałą, chrześcijańską postawą. Oczywiście nie przeszkadza to w niczym, żeby samemu od tolerowanego zła stronić.
ks. dr Przemysław M. Szewczyk
Tekst pochodzi z 81 nr kwartalnika „Fronda Lux”. Zobacz SPIS TREŚCI. Numer pisma można kupić TUTAJ.
Dla studentów mamy specjalną ofertę: “Fronda Lux” tylko za 10 zł. Wystarczy przesłać skan legitymacji studenckiej. Więcej informacji na ten temat znajdziecie TUTAJ.