Bartek Makowski: Nie jesteśmy sami we wszechświecie. O książce „Marsjanin” Andy’ego Weira

Marsjanin” Ridleya Scotta stoi w blokach startowych wyścigu po Oscary. Film z Mattem Damonem w roli głównej ma szansę zgarnąć 7 statuetek. Warto przy tej okazji sięgnąć do literackiego pierwowzoru. Tym bardziej, że ten, poza tym, że jest świetną rozrywką i najczystszą fantastyką naukową przez duże „N”, może sporo powiedzieć o człowieku XXI wieku.

Astronauta i członek zespołu badawczego misji załogowej na Marsa Mark Watney znalazł się w paskudnej sytuacji. Jego misja zostaje przerwana przez potężną burzę. W trakcie ewakuacji w bohatera uderza pędzona wiatrem antena komunikacyjna. Pozostali członkowie ekspedycji przekonani o śmierci kolegi wydostają się na orbitę. Mark jednak przeżywa, ale nie ma się z czego cieszyć. Jest sam. Na obcej planecie. Z ograniczonymi zapasami tlenu, wody i prowiantu. Jego załoga nie wie, że przeżył, a on nie ma jak skontaktować się z Ziemią. Astronauta musi szybko wziąć się do pracy, bo inaczej ma szansę stać się pierwszym człowiekiem, który zginął na Marsie.

Robinson XXI wieku

Marsjanin” korzysta ze sprawdzonego przez Daniela Defoe schematu. Po motyw Robinsona Crusoe na Marsie autorzy sięgali już pół wieku temu. Popularność opowieści o Czerwonej Planecie była wówczas napędzana przez dwa zupełnie przeciwstawne żywioły: euforię spowodowaną początkami podboju kosmosu i zimnowojenną histerię inwazji, w której zielone ludziki były odpowiednikiem czerwonych sołdatów. Nic dziwnego, że pośród dziesiątek powieści fantastyczno-naukowych powstałych w latach 50. I 60. XX w. znalazły się również takie, których tematem była walka o przetrwanie samotnego kosmicznego rozbitka. O ile jednak w dziełach takich, jak „No Man Friday” Rexa Gordona, bohater napotykał na marsjańskich odpowiedników Piętaszka, o tyle Mark – z wiadomych względów – jest na czerwonym globie sam.

Gdzie upatrywać przyczyn renesansu kosmicznej robinsonady? Bo sukcesy „Grawitacji” i „Marsjanina” zdają się o nim świadczyć. Znów powody zdają się znajdować na przeciwległych biegunach: z jednej strony technologia w końcu pozwala na realistyczne przedstawienie kosmosu, który w dobie niszczejącego środowiska jest coraz częściej postrzegany jako alternatywa ludzkości (patrz: „Interstellar” Nolana), z drugiej – brak zaufania do technologii, która zrosła się z życiem człowieka, a jednocześnie jest już na tyle skomplikowana, że niewielu tak naprawdę pojmuje jej działanie.

Dotychczas powracającym w opowieściach o rozbitkach motywem był lęk przed bezradnością człowieka wobec odcięcia od zdobyczy cywilizacji. Robinsonady XXI wieku przedstawiają zgoła odmienny problem: uzależnienia człowieka od wadliwej technologii. Mark otoczony jest przez wynalazki, które pozwalają przeżyć, ale nie są wolne od usterek (zgodnie ze złotą regułą fabuły, coś w końcu „musi pójść nie tak”). W dobie komputerów, których zasad działania nie potrafimy już ogarnąć umysłem, perspektywa tego, że technika zawiedzie w ekstremalnie niebezpiecznej sytuacji wydaje się bardzo nieprzyjemna. Nie bez przyczyny najprostsze technologie okazują się w „Marsjaninie” najbardziej niezawodne („Oczywiście taśma klejąca działa w warunkach bliskich próżni. Taśma klejąca działa wszędzie. Taśma klejąca to prawdziwa magia i powinniśmy ją bardzo cenić” stwierdza Mark).

Bardziej „naukowa” niż „fantastyczna”

W porównaniu do filmu Scotta, w jego literackim pierwowzorze o wiele większa uwaga przywiązana jest do metod przetrwania na Marsie. Ekranizacja skupia się na tym, jak sprowadzić Marka na Ziemię, w książce akcent przesunięty jest na rozwiązania, które pomagają Watney’owi przeżyć. Sprzyja temu narracja pierwszoosobowa zastosowana w książce – duża jej część jest stylizowana na transkrypcję dziennika prowadzonego przez marsjańskiego Robinsona.

Weir – prywatnie programista i amator wszystkiego, co związane z eksploracją kosmosu – przemyca dzięki temu do „Marsjanina” setki procedur, opisów sprzętów i przedmiotów oraz obliczeń, które o dziwo nie nudzą czytelnika. To czyni jego dzieło bardziej „naukowym”, niż „fantastycznym”. Książka nie jest wolna od nieścisłości. Mądrzejsi ode mnie wyliczają błędy i uproszczenia w obliczeniach. Sam dodaje do nich brak wzmianki o tym, że wyniesione przez Marka na otwartą przestrzeń ziemniaki musiały mieć paskudny smak – skrobia rozkłada się na cukry proste w temperaturze bodaj poniżej -2 stopni Celsjusza, więc kartofle przetrzymywane w marsjańskim chłodzie musiały być obrzydliwie słodkie.

Siła jednostki tkwi w grupie

Mimo to, nie sposób nie przyznać Weirowi dbałości o detale i scjentyzmu, dzięki którym jego praca przypomina skupione na aspekcie naukowym opowiadania Lema i Asimova (którego autor stawia sobie, obok Arthura C. Clarke’a, za wzór). Co jest chyba najlepszą z możliwych recenzji. Nie jest przy tym pozbawiony humoru. Wręcz przeciwnie, tego jest w książce pod dostatkiem. Pogoda ducha i dystans do siebie i sytuacji, w jakiej się znalazł, ratuje Marka nie rzadziej, niż kosmiczny kombinezon. Na początku lektury jego amerykański optymizm i praktyczność może razić przyzwyczajonego do narzekania polskiego odbiorcę.

Marsjaninowi” brakuje typowej dla dobrej fantastyki dwuznaczności i paraboliczności, a autor nie ma językowego polotu klasyków gatunku: buduje proste zdania i sztampowe dialogi. Po macoszemu traktuje postacie drugoplanowe. Dzieło jest na wskroś behawiorystyczne i na próżno szukać w nim głębszej analizy psychiki Marka i innych bohaterów. Zarówno o pracownikach NASA, jak i pozostałych członkach załogi nie wiemy wiele więcej ponad to, że za wszelką cenę starają się wyciągnąć Watney’a z bagna, w które wdepnął i poświęcają się temu zadaniu całkowicie.

W ostatecznym rozrachunku można bowiem tę zdecydowanie rozrywkową pozycję interpretować jako pean na cześć nie tylko ludzkiej woli przetrwania, ale także społecznej natury homo sapiens. Bo nawet niegościnny świat i zdradliwa technologia będą miały problem z zabiciem człowieka, póki ten wie, że nie jest sam we wszechświecie.

Marsjanin

Autor: Andy Weir

Wyd. Akurat, Warszawa 2015

Strony 382

Tekst pochodzi z miesięcznika „Lux”, nr 4.