Bartosz Kapuściak: Działalność wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w Indochinach w okresie Polski Ludowej

„Polscy towarzysze, od pierwszych dni działalności w Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru, uczestniczyli w jej pracach aż do zakończenia w 1975 r. i jako jej członkowie zawsze byli po stronie narodu wietnamskiego, aktywnie popierając naszą słuszna sprawę”

(słowa zastępcy szefa Głównego Zarządu Politycznego Wietnamskiej Armii Ludowej).

W lipcu 1954 roku Polska Rzeczpospolita Ludowa została członkiem Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Indochinach (International Commission for Supervision and Control Indochina – ICSC). Był to wynik porozumień genewskich. W ramach uczestnictwa w MKNiK delegacje wojskowe wyjeżdżały na zasadzie cyklicznych rotacji do Indochin (Laos, Kambodża oraz Wietnam Północny i Południowy). Centrala MKNiK znajdowała się w Hanoi, a następnie w Sajgonie. Oprócz niej działały także tzw. stałe grupy terenowe (inspekcyjne) oraz  ruchome grupy kontrolne rozsiane po całych Indochinach. Głównymi zadaniami MKNiK były kontrola przegrupowań wojsk, obserwacja linii demarkacyjnej i stref zdemilitaryzowanych, nadzorowanie zwalniania jeńców wojennych oraz osób internowanych, monitorowanie portów i lotnisk oraz linii granicznych.

I tak MKNiK w Laosie działała do 1958 r., kiedy został utworzony rząd tego państwa. Jednak w lipcu 1962 r. Konferencja Genewska reaktywowała działalność Komisji, która działała do grudnia 1975 r. Przez cały czas działania MKNiK w Laosie uczestniczyło tam ogólnie 182 żołnierzy „ludowego” Wojska Polskiego, w tym 47 bezpośrednio służących w Zarządzie II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (wywiad wojskowy).

W wyniku interwencji Stanów Zjednoczonych w sierpniu 1964 r. w Wietnamie Południowym, przerzucenia oddziałów liniowych oraz zorganizowania w 1965 r. systematycznych bombardowań oznaczonych kryptonimem „Rolling Thunder” na Wietnam Północny, działalność MKNiK została sparaliżowana. Ostatecznie dopiero w styczniu 1973 r. Komisja została rozwiązana w wyniku uchwał Konferencji Paryskiej. W okresie 1954–1973 w MKNiK w Wietnamie przebywało łącznie 630 żołnierzy WP, z czego 121 pochodziło bezpośrednio z wywiadu wojskowego. Konferencja Paryska powołała w styczniu 1973 r. nową Międzynarodową Komisję Kontroli i Nadzoru w Wietnamie Południowym złożoną z przedstawicieli Polski, Węgier, Kanady (ta wycofała się w lipcu 1973 r. i zastąpił ją wtedy Iran) i Indonezji, która przetrwała do maja 1975 r., czyli do uderzenia partyzantów z Wietkongu w Wietnamie Południowym. W tym czasie przebywało tam ogółem 682 żołnierzy WP, w tym 110 bezpośrednio z Zarządu II SG WP.

MKNiK w Kambodży działała do grudnia 1969 r., tj. do powołania rządu tego państwa, który rozwiązał Komisję. W latach 1954–1969 w MKNiK w Kambodży brało udział 105 żołnierzy WP, w tym 10 oficerów z wywiadu wojskowego.

Od 1966 r. z Wietnamem Północnym rząd komunistyczny PRL podpisał umowę o współpracy. Przede wszystkim dotyczyła ona szkolenia żołnierzy Ludowej Armii Wietnamu. Od końca 1967 r. zaczęły napływać do Polski grupy żołnierzy wietnamskich. Żołnierze i oficerowie Ludowej Armii podejmowali studia na uczelniach wojskowych oraz brali udział w specjalnie przygotowanych przez Siły Zbrojne Polski Ludowej szkoleniach.

W Hanoi utworzony został też oficjalny polski attachat wojskowy, który działał od 1966 r. Na czele tej placówki powołany został oficer, wywodzący się z Zarządu II SG WP.

 Zmiany poszczególnych kontyngentów w Indochinach regulował Sztab Generalny Wojska Polskiego. Mechanizm w uproszczeniu wyglądał następująco: przy powoływaniu kolejnego składu delegacji Departament Kadr MON zapytywał poszczególnych dowódców Okręgów Wojskowych i Rodzajów Sił Zbrojnych o wyłonienie chętnych na taki wyjazd. Nie trzeba było spełniać warunków językowych. Trzeba pamiętać, że w tych czasach mało kto z kadry zawodowej „ludowego” WP znał język angielski, nie mówiąc już o żołnierzach służby zasadniczej. Stąd nie był to wymóg brany pod uwagę, bo wychodzono z założenia, że kadra jest w stanie szybko nauczyć się angielskiego w stopniu podstawowym. Oczywiście brano pod uwagę przede wszystkim wysokie „wartości moralno-polityczne”, wzorowe wywiązywanie się z obowiązków służbowych, co najmniej średnie wykształcenie, nieukończony jeszcze czterdziesty rok życia, dobry stan zdrowia, a także przeszkolenie, gdyż potrzebowano odpowiednią ilość, chociażby żołnierzy wojsk chemicznych czy… politycznych. Konkretną liczbę oficerów z poszczególnych korpusów osobowych typował Zarząd II Sztabu Generalnego WP. Dowódcy okręgów wojskowych podawali swoich kandydatów, których miał za zadanie zweryfikować Główny Zarząd Informacji, a od 1957 r. Wojskowa Służba Wewnętrzna, czyli kontrwywiad i żandarmeria polityczna w jednym. Zresztą sama WSW oddelegowywała na każdy wyjazd co najmniej dwóch swoich oficerów.

WSW nie zawsze akceptowała pełną listę kandydatów. Po pierwsze dobrze, jeśli osoby wyjeżdżające do Indochin nie miały rodziny albo znajomych w tzw. krajach kapitalistycznych. Po drugie wyjazd taki trzeba było „zabezpieczyć” odpowiednią liczbą agentury. Jeśli wśród kandydatów oddelegowanych do rotacji nie było tajnych współpracowników bądź osoby takie nie rokowały pewnej współpracy z organami kontrwywiadu, służby dokooptowywały pod byle pretekstem żołnierzy, którzy od dawna byli związani współpracą z WSW.

Wobec tego wszystkie osoby wyłonione przez specjalnie do tego powołaną przez szefa Zarządu II SG WP Komisję trzeba było dokładnie sprawdzić i uzgodnić ostatecznie z organami WSW, które kwalifikowały osoby się do wyjazdu. Następnie żołnierze ci byli kierowani do Jednostki Wojskowej 2000, która podlegała wywiadowi wojskowemu (dowódca był podporządkowany bezpośrednio szefowi Oddziału Attachatów Wojskowych Zarządu II SG WP), a której zadaniem było przygotować żołnierzy do misji poza granicami kraju. Pozostawali oni jednak ewidencyjnie na stanowiskach służbowych w macierzystych jednostkach wojskowych.

JW 2000 formalnie została zorganizowana w maju 1952 r. w celu przygotowania członków do mającej powstać Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych w Korei. Formalnie została powołana rok później. Ze względu na porozumienia genewskie, które włączyły Polskę obok Kanady i Indii do działań w MKNiK w Indochinach, JW 2000 zostały narzucone kolejne zadania, a jej skład osobowy powiększony. Tym bardziej że żołnierze Sił Zbrojnych PRL uczestniczyli także, chociażby w ramach Polskiej Wojskowej Jednostce Specjalnej w Doraźnych Siłach Zbrojnych ONZ na Bliskim Wschodzie (w Syrii, a następnie na Półwyspie Synajskim), w Międzynarodowej Grupie Obserwatorów w Nigerii, czy w Misji Dobrej Woli ONZ w Afganistanie i Pakistanie. JW 2000 współpracowała ściśle z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Zresztą na potrzeby wyjazdów np. na misję do Korei szkolono także funkcjonariuszy MSW. JW. 2000 organizowała także wspólnie z Centrum Szkolenia Wojskowej Służby Zagranicznej krótkotrwałe kursy dla kadry zawodowej WP oraz ich żon, wyjeżdżających do pracy za granicę.

Zarówno w Wietnamie, Laosie, jak i Kambodży stacjonowali starsi doradcy wojskowi, którzy zawsze byli wyłaniani z kadry oficerskiej Zarządu II SG WP. W Kambodży starszy doradca wojskowy był w randze ministra pełnomocnego do MKNiK. W Wietnamie przedstawicielem polskiej delegacji był ambasador, a w Laosie minister pełnomocny, a więc cywile niezwiązani bezpośrednio z wywiadem wojskowym.

Na misji cały skład osobowy „osłaniali” kontrwywiadowczo oficerowie WSW. Obserwowali w jakim stopniu żołnierze polskiej rotacji, mają kontakt z obywatelami innych krajów. Czy nie dochodzi tutaj do prób werbunków przez obce służby. Główne zagrożenie stanowili Amerykanie i Europejczycy z zachodniej części kontynentu, czyli osoby z tzw. krajów kapitalistycznych. Ale nie tylko. Część Wietnamek, które kręciły się w pobliżu jednostek wojskowych, pełniąc rolę dam do towarzystwa na wieczór albo zwyczajnie prostytutek, było podejrzanych o kontakt z amerykańskimi służbami lub z policją południowowietnamską. WSW nie miała jednak większego wpływu na częstotliwość kontaktów żołnierzy „ludowego” Wojska Polskiego z takim towarzystwem. Na tego typu rozrywki pozwalało tu każde wojsko. Podobnie jak na picie po godzinach służby. Zresztą specjalnie do tego celu były tworzone kasyna oficerskie na jednostkach i knajpy w okolicy stacjonowania wojska. Te drugie prowadzone były zresztą przez tubylców. Ze wspomnień żołnierzy Sił Zbrojnych PRL, którzy zostali oddelegowani do Wietnamu wynika, że prostytutki wietnamskie łatwo zarażały chorobami wenerycznymi, dlatego większość żołnierzy szukała pocieszenia w ramionach jednej kobiety. Z reguły były to romanse na czas rotacji. Kobiety wietnamskie liczyły, że będą w ten sposób mogły wyjechać ze swojego, od lat pogrążonego w konfliktach, kraju. A żołnierz „ludowego” Wojska Polskiego zaznawał w tym okresie egzotyki, której nie miał w szarej rzeczywistości Polski Ludowej. Kodeks honorowy oficera Sił Zbrojnych PRL nie zakazywał romansów i zdrad swoich żon. Było to tak powszechne w wojsku jak picie alkoholu. W późniejszym czasie organa WSW dowiedziały się, że Wietnamki były często wykorzystywane przez CIA w roli „naganiaczek”, które wstępnie rozpracowywały żołnierzy delegacji i wskazywały służbom amerykańskim osoby do werbunku.

Miejscami, gdzie stykali się obywatele różnych krajów, były szpitale. Wskazane było jak pisał w swej książce Zenon Celegrat, „Kruszenie odmieńca” (Konin 2014), aby chodzić na dyżury do „swoich”, czyli do  personelu medycznego z krajów Bloku Wschodniego. Nie przestrzegano jednak tej zasady. Chętniej poddawało się pod opiekę pielęgniarek z RFN niż z NRD. Nie dziwi zatem fakt, że kontrwywiad wojskowy w pewnym momencie wprowadził na etacie zastępcy dowódcy szpitala swojego oficera. Od teraz WSW miała lepszy podgląd na to, co działo się w placówkach medycznych, kiedy zastępcą dowódcy był oficer kontrwywiadu wojskowego.

Wbrew temu, co pisze Krzysztof M. Kaźmierczak na łamach „Głosu Wielkopolski” w artykule pt. „Polscy ochotnicy do Wietnamu” z 19 kwietnia 2013 r. (https://gloswielkopolski.pl/polscy-ochotnicy-do-wietnamu/ar/872479), WSW nie zajmowała się werbunkiem obywateli polskich gotowych do udziału w wojnie w Wietnamie. Kontrwywiad wojskowy miał za zadanie takich ochotników sprawdzić operacyjnie i ewidencyjnie, z czym często występował o pomoc do Służby Bezpieczeństwa. SB robiła na potrzeby WSW wywiady środowiskowe, gdyż w ekipie wyjeżdżającej znajdowali się też specjaliści cywilni oraz personel medyczny. Do Wietnamu mieli być wysyłani ludzie ideowi, niemający kontaktów z państwami kapitalistycznymi. WSW nie mogła sobie pozwolić na puszczenie osób, które potencjalnie mogły zostać zwerbowane przez CIA. Ale mylne jest przekonanie Kaźmierczka, że kontrwywiad wojskowy miał cokolwiek wspólnego z werbowaniem ochotników. On tych ochotników mógł zawerbować na tajnych współpracowników, by już na miejscu, w Wietnamie „zabezpieczyć” w ten sposób dopływ informacji o działalności całej grupy Polaków i ich podejrzanych kontaktów.

ZENON CELEGRAT

Po przyjeździe do kraju żołnierzy z rotacji w ramach MKNiK kontrwywiad wojskowy dalej starał się, przynajmniej przez jakiś czas, kontrolować operacyjnie. Głównie prowadził na nich karty operacyjne, czyli kwestionariusze, w których wypisywano wszelkie dane osobowe, znajomych i rodzinę oraz bieżące informacje zaczerpnięte drogą służbową lub przez osobowe źródła informacji. Co może wydawać się dość dziwne, dla WSW podmiotami „ciekawymi operacyjnie” byli żołnierze „nadużywający alkoholu i wszczynając awantury na terenie Laosu”. Nie tylko kadra zawodowa była pod lupą WSW, ale także oficerowie, którzy przeszli do rezerwy. Wszelkie informacje, które dotarły do WSW, np. o wychodzeniu samemu z jednostki wojskowej w czasie służby w Wietnamie czy kontaktowanie się z prostytutkami było po powrocie do kraju analizowane i sprawdzane przez organa kontrwywiadu wojskowego. W związku z kontrolą takich osób WSW zakładała perlustracje korespondencji, tajne przeszukania, podsłuchy telefoniczne i tajną obserwację. Zabezpieczenie tych osób w sposób tak intensywny rozpoczął się właściwie dopiero od końca lat siedemdziesiątych i był spowodowany złapaniem szpiega amerykańskiego, sierżanta sztabowego Zenona Celegrata. Oczywiście sukces leżał nie po stronie WSW, a przede wszystkim SB. Bo to cywilne organy bezpieczeństwa państwa, a dokładnie Departament II MSW złapał w kwietniu 1978 r. Celegrata, śledząc pracownika kadrowego CIA, który złożył dla niego pojemnik z wyposażeniem szpiegowskim. W momencie przejęcia przez Celegrata z martwej skrzynki pojemnika, został on zatrzymany. Szefostwo WSW skrytykowały poczynania Oddziału WSW w Poznaniu twierdząc, że doszło do „nieprawidłowości i ewidentnego zaniedbania w pracy kontrwywiadowczej” w stosunku do Z. Celegrata.

Trzeba tu wyraźnie podkreślić, że działania poszczególnych terenowych organów WSW były także mocno krytykowane (przez wyżej nad nimi stojące zarządy WSW poszczególnych okręgów wojskowych) za opieszałość i niezdarność w kontroli osób powracających z misji wojskowych poza granicami kraju. Ta ambicja kadry oficerskiej pełniącej kierownicze funkcje w kontrwywiadzie wojskowym wynikała z braku spektakularnych sukcesów w łapaniu szpiegów. Okazywało się bowiem, że WSW nadawała się tylko do pilnowania żołnierzy służby zasadniczej oraz propagandowej ideologii komunistycznej w wojsku, a nie do wyłapywania prawdziwych szpiegów. Zresztą takie zadania dla organów WSW stawiał w pierwszej kolejności gen. Wojciech Jaruzelski jako minister obrony narodowej, dla którego liczył się porządek i ideologia w wojsku. Może wobec tego nieudolność służb wojskowych była jednak komuś na rękę?

Wspomniany wyżej Zenon Celegrat z zawodu ślusarz, powołany do wojska w 1957 r., ukończył Szkołę Podoficerską przy Ośrodku Szkolenia Artylerii Przeciwlotniczej (Art. Plot.), następnie rozpoczął służbę nadterminową i zawodową w 80. Pułku Art. Plot., później w 69. Pułku Art. Plot. Stamtąd został w latach 1974–1975 w ramach wyróżnienia skierowany do MKKiN w Wietnamie (przydział służbowy w JW 2000) na stanowisko dowódcy radiostacji. Miał już wtedy średnie wykształcenie i od dawna był członkiem PZPR. Jak głosiła jedna opinii w jego Teczce Akt Personalnych: „W pełni akceptuje i wciela w życie ideologię socjalistyczną, traktując ją jako wytyczną do codziennego działania”, a dalej: „Popiera walkę narodowowyzwoleńczą państw rozwijających się. Wierny sojuszowi z armiami Układu Warszawskiego”. Celegrat nie znał żadnego obcego języka, egzamin I stopnia z języka angielskiego zdał dopiero po przyjeździe z Wietnamu, za co dostał pochwałę. Dodatkowo w latach 1955–1956 był współpracownikiem cywilnych organów bezpieczeństwa państwa ps. „Sikorska”, a w latach 1960–1961 pełnił funkcję informatora organów WSW. Był więc idealnym kandydatem do wyjazdu na rotację do MKKiN w Wietnamie Południowym. I to właśnie w tam został w marcu 1975 r. zwerbowany przez CIA, poprzez podstawioną w Sajgonie Wietnamkę (rzekomą agentkę CIA i kontrwywiadu sajgońskiego), Nguen Thi Toui oraz jej siostrę i szwagra. Amerykanie na terenie Wietnamu mieli się z Celegratem spotkać 6 razy. Zdobyli wtedy przede wszystkim informację o nim, o jego macierzystej jednostce wojskowej oraz całej polskiej delegacji w MKKiN w Wietnamie wraz ze zdjęciami. Służby amerykańskie przeszkoliły go w zakresie jednostronnej łączności radiowej, tajnopisowej i użytkowania martwych skrzynek w celu przekazywania materiałów wywiadowczych. Przed powrotem do Polski Amerykanie przekazali mu odbiornik radiowy produkcji japońskiej firmy „Nivico”. Dostał także (już w kraju) miniaturowy aparat szpiegowski firmy „Minox”. Przez dwa lata współpracy Celegrat przekazał CIA 48 tajnopisów, w których opisał swoją jednostkę wojskową 3477 w Lesznie Wielkopolskim, dane na temat innych, znanych mu jednostek WP oraz nakreślał sytuację społeczno-polityczną PRL. Ze służby Celegrat został skreślony w grudniu 1979 r., po uprawomocnieniu się wyroku Sądu Wojsk Lotniczych. Co ciekawe zdegradowany do stopnia szeregowego został dopiero w 1980 r.

            Szkoda, że do dziś dnia żaden z badaczy rzetelnie nie opisał działań wywiadu i kontrwywiadu w Indochinach, a nawet szerzej, na terenie Azji. Nikt też nie pokusił się o obiektywną biografię Zenona Celegrata, bo nie można książki o nim, napisanej przez dwóch dziennikarzy pt. „Szpieg, który wiedział za mało. Tajemnice kontrwywiadu PRL” (Poznań 2015) traktować jako poważnej monografii. Autorzy na samym początku wyszli bowiem z założenia, że „informacje wojskowe zdobywane w Polsce nie miały żadnej wartości dla państw zachodnich”, czemu przeczą znane nam misje znaczących oficerów: kpt. Jerzego Sumińskiego, mjr Jerzego Pawłowskiego czy w końcu płk Ryszarda Kuklińskiego…


Zdjęcia:

Zenon Celegrat (Archiwum Wojskowe w Oleśnicy)

pozostałe zdjęcia: tancerki wietnamskie na zabawie z okazji trzydziestolecia PRL zakwestionowane przez organa Wojskowej Służby Wewnętrznej (Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej)

Bartosz Kapuściak – historyk, archiwista, pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach. Swoje pole badawcze koncentruje na wojskowym aparacie represji Polski Ludowej. Autor tomów źródeł Instrukcje o pracy kontrwywiadowczej Wojskowej Służby Wewnętrznej wraz z instrukcjami o prowadzeniu dokumentacji i ewidencji (1957-1990), Kraków 2010 oraz Normatywy Wojskowej Służby Wewnętrznej (1957–1990), Katowice-Kraków 2019 oraz kilku artykułów o w/w tematyce.