Postać Jerzego Pawłowskiego przywoływana jest za każdym razem, gdy wymieniani są szpiedzy CIA. Jednocześnie podkreśla się jego talent i zawrotną karierę, a zapomina, że jako agent pracował nie tylko dla Amerykanów, ale także dla służb komunistycznych Polski Ludowej.
Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6: TEORIA I PRAKTYKA SPORTU
KARIERA SPORTOWA
Jerzy Władysław Pawłowski – rocznik 1932 – był warszawiakiem z urodzenia. Pochodził z rodziny robotniczej. Jeszcze przed zdaniem dużej matury został powołany do odbycia wojskowej służby zasadniczej. Już wtedy należał do kadry narodowej. W swojej karierze został czternastokrotnym mistrzem Polski we florecie i szabli, siedmiokrotnym wicemistrzem kraju we florecie i szabli oraz trzykrotnym brązowym medalistą Mistrzostw Polski w szpadzie i szabli, a także dwudziestojednokrotnym drużynowym mistrzem Polski we florecie i szabli. W mistrzostwach świata w kategorii szabla indywidualna Pawłowski zdobył dwukrotnie złote medale w Paryżu i w Moskwie, srebrne medale w Buenos Aires, w Gdańsku, Montrealu, Wiedniu oraz brązowy medal w Budapeszcie. W mistrzostwach świata w szabli drużynowej Pawłowski zdobył złote medale w Budapeszcie, Turynie, Buenos Aires, Gdańsku, srebrne medale w Luksemburgu, Hawanie, a brązowe medale w Brukseli, Paryżu, Filadelfii i Ankarze. Zdobył dwa srebrne medale, indywidualny i drużynowy, na olimpiadzie w Australii, srebrny medal drużynowy w Rzymie, brązowy medal drużynowy w Japonii, złoty medal indywidualny w Meksyku. Został zdobywcą tytułu najlepszego szablisty wszechczasów oraz zajął drugie miejsce w klasyfikacji światowej wszystkich broni. Wyliczenia te pokazują, jak wybitnym sportowcem był Pawłowski. To spowodowało, że został ogłoszony najlepszym sportowcem dwudziestopięciolecia i trzydziestolecia PRL. Ponieważ w Polsce Ludowej sport nie był traktowany jako zawód, część kadry narodowej było zatrudnionych na wolnych etatach w MSW i MON. Pawłowski, będąc oficerem ludowego Wojska Polskiego (służył m.in. w Centralnym Wojskowym Klubie Sportowym „Legia”, Inspektoracie Szkolenia MON, 1. Korpusie Obrony Powietrznej Kraju, Wojskowej Akademii Politycznej), w trakcie swojej kariery zawodowej i z powodu odniesionych sukcesów awansował do stopnia majora włącznie. Wojsko w trakcie służby pozwoliło Pawłowskiemu zdobyć wyższe wykształcenie, podszkolić się z języków obcych, a w ramach zawodów sportowych – także wyjeżdżać do licznych krajów Zachodnich. Co ciekawe, Pawłowski jako żołnierz zawodowy nigdy nie przeszedł żadnego szkolenia wojskowego.
KARIERA POLITYCZNA?
Dość zagadkowa jest przynależność Pawłowskiego do partii komunistycznej. W zeszycie ewidencyjnym, który znajduje się w Teczce Akt Personalnych żołnierza Sił Zbrojnych PRL, w rubryce dotyczącej partii politycznych jest wpisane: „kandydat na członka PZPR” – przełom „1953/1956 r.”
, a następnie „członek od grudnia 1969 r.” We wspomnieniowej książce pt. Najdłuższy pojedynek Pawłowski stwierdził, że to on zaproponował CIA, że wstąpi do partii, co miało uwiarygadniać go jako oficera i odsunąć od niego jakiekolwiek podejrzenia. Gdzie indziej Pawłowski podał jednak inną wersję: „Ja do Partii wstąpiłem, bo jestem na tej uczelni politycznej (WAP) i nie wypadało”. Chociaż kandydatem miał być w 1968 r., a więc przed pracą na WAP. Chwalił się zresztą później, że legitymację kandydacką wręczył mu osobiście I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR, Władysław Gomułka, 1 sierpnia 1968 r. Według dokumentów partyjnych Pawłowski rzeczywiście został kandydatem w tym dniu, a członkiem partii ostatecznie 10 grudnia 1969 r. Formalnie jednak nigdy wcześniej do partii nie należał, chociaż twierdził, że w 1956 r. złożył wniosek na kandydata Podstawowej Organizacji Partyjnej przy Wojskowym Klubie Sportowym „Legia”.
WSPÓŁPRACOWNIK SŁUŻB KOMUNISTYCZNYCH
Przed wojskiem, pracując jeszcze w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej, podjął współpracę z Departamentem II MBP (kontrwywiad) i jako kontakt poufny obrał sobie pseudonim „Papuga”. Wykorzystywany był wtedy do rozpracowywania środowiska sportowego. Pawłowski tłumaczył tę współpracę swoim młodym wiekiem i naiwnością. W swoich wspomnieniach napisze tajemniczo: „Wyjścia rzeczywiście nie miałem”.
Pawłowski, będąc już w stopniu podporucznika, został tajnym informatorem Głównego Zarządu Informacji 19 sierpnia 1955 r. Obrał sobie pseudonim „Szczery”. Werbunek miał podobne podłoże jak wcześniejsza rejestracja przez służby cywilne. Jako zawodnik CWKS i szablista Pawłowski wyjeżdżał często za granicę na zawody – wobec tego zwerbowano go na uczuciach patriotycznych do „ochrony” kadry narodowej. W grudniu 1955 r. nastąpiło przekwalifikowanie Pawłowskiego do wyższej rangi współpracownika, czyli agenta – widać, że organa GZI, były zadowolone ze współpracy Pawłowskiego – dobrze zabezpieczał kadrę wyjeżdżającą na Zachód. W listopadzie 1956 r. organa Informacji WP postanowiły jednak wykluczyć Pawłowskiego ze swojej sieci agenturalnej. Szablista miał złożyć wniosek o członkostwo w PZPR i zostać zaliczonym w poczet kandydatów.
Jednak do Pawłowskiego ponownie zgłosiły się, dokładnie 22 maja 1957 r., organa kontrwywiadu wojskowego przekształcone teraz w Wojskową Służbę Wewnętrzną. Pawłowski został zarejestrowany, tym razem przez pion zajmujący się tzw. kontrwywiadem ofensywnym. Praca ta polegała na rozpoznaniu ośrodków wywiadowczych państw Zachodnich. W tym celu prowadzono gry kontrwywiadowcze, podstawiano swoich agentów, by byli werbowani przez wywiady obcych państw. Według raportu oficera WSW, Pawłowski „Propozycję dalszej współpracy przyjął chętnie, uważał, że decyzja przerwania z nim kontaktu, biorąc pod uwagę jego możliwości, była niesłuszna”. Pawłowski m.in. uczestniczył w grze kontrwywiadowczej, utrzymywał kontakt z agenturą skierowaną na RFN, ps. „Ryszard”, „Żbik” i „Adam” oraz wykonywał dodatkowo zadania dla Zarządu II Sztabu Generalnego WP (wywiad wojskowy). Szablista przekazywał listy i paczki agentom oraz informacje od oficerów WSW odnośnie do miejsc spotkań z nimi. Kontrwywiad wojskowy ograniczał w ten sposób spotkania ze swoją agenturą do koniecznego minimum, wysyłając na spotkanie innych agentów łącznikowych. Agenci łącznikowi nie odbierali od agentów pracujących za granicą paczek z materiałami. Materiały wywiadowcze przekazywano z reguły poprzez system martwych skrzynek.
„GRACZ”
WSW dobrze była zorientowana, że głównym zajęciem Pawłowskiego oprócz szermierki, jest handel sprzętem szermierczym, aparatami fotograficznymi i samochodami. Handlem takim parała się zresztą cała ekipa sportowa. Była to forma dorobku do niskich pensji. Oficerowie WSW byli bardzo zadowoleni z realizacji zadań, jakie na Pawłowskiego nakładali, stąd na pewne rzeczy przymykali oczy. Ostatecznie w 1961 r. zawiesili z nim współpracę. Spowodowane to było ucieczką ppłk. Michała Goleniewskiego, który sprawując funkcję zastępcy szefa GZI, spotkał się z Pawłowskim w 1956 r. w lokalu konspiracyjnym krypt. „Piotr” w celach kontrolnych. Ponieważ Pawłowski z racji swoich zadań kontrwywiadowczych utrzymywał kontakty z licznymi osobami w RFN, w tym z przyszłym agentem ps. „Wisła”, którego na polecenie ppłk Goleniewskiego opracowywał wtedy do werbunku, organa WSW obawiały się dekonspiracji i aresztowania. Ostatecznie w styczniu 1962 r. zrezygnowano z agenta ps. „Szczery” zupełnie, a wynikiem tego były liczne nadużycia finansowe oraz donos jego ówczesnej żony, która była dość dobrze poinformowana, ku zaskoczeniu oficerów WSW, o działalności swojego męża.
W czasie wycofywania Pawłowskiego z sieci agenturalnej wyszło na jaw, że powołuje się on na kontakty z wojskowym wywiadem i kontrwywiadem. Sam zresztą przedstawiał się także jako oficer kontrwywiadu. Szablista rozgadywał, że jego mieszkanie jest wykorzystywane przez WSW i zainstalowany jest tam podsłuch. Nie mijał się zresztą wtedy tak do końca z prawdą. Rzeczywiście organa kontrwywiadu wojskowego użyczały mieszkania Pawłowskiego jako punkt odbioru przy rozpracowywaniu jednego z figurantów sprawy operacyjnej, jaką wtedy prowadziły. Mieszkanie było także wykorzystywane do zgłaszania przez Pawłowskiego wykonania zadania za granicą. Dzwonił on do swojego mieszkania i w sposób zaszyfrowany przekazywał informację oficerowi, który występował w roli szwagra.
Dodatkowo Pawłowski oszukiwał swoich kontrahentów i straszył ich, iż jest oficerem kontrwywiadu, twierdząc, że jest nietykalny i nic mu nikt nie zrobi. Dopiero jednak w 1970 r. organa WSW zaczęły znów interesować się Pawłowskim, a to ze względu na jego podejrzane kontakty z osobami z tzw. krajów kapitalistycznych, o których nie informował kontrwywiad wojskowy. Przełom przyniósł rok 1972, kiedy założono mu Sprawę Operacyjnego Wyjaśnienia krypt. „Gracz”, przemianowaną później na Sprawę Operacyjnego Rozpracowania. Głównym zarzutem wobec Pawłowskiego był kontakt z osobami podejrzanymi o kontakty z obcymi wywiadami (niemieckim, amerykańskim, francuskim). Duże podejrzenie budziło posiadanie przez szablistę konta dewizowego w „Drezden Bank” w Köln.
Organa WSW założyły wobec tego podsłuchy w mieszkaniach Pawłowskiego, zamówiły na jego adresy perlustrację korespondencji i śledziły zarówno szablistę, jak i jego rodzinę. Oficerowie WSW biorący udział w rozpracowaniu Pawłowskiego spotykali się z nim, próbując skłonić go do wyjaśnień, nawet pozorowali z nim specjalnie współpracę. Podczas jego wylotów za granicę organa WSW angażowały Wojska Ochrony Pogranicza do przeszukiwań bagaży. Dwukrotnie też organa kontrwywiadu dokonały tajnych przeszukań w jego mieszkaniach.
Zebrane przez organa WSW materiały na Pawłowskiego nie pozwoliły jednak na postawienie mu zarzutów szpiegowskich a jedynie kryminalne. Nieregularne zajęcia i nienormowany czas pracy mocno utrudniały organom WSW na zorganizowanie wobec szablisty jakichkolwiek przedsięwzięć specjalnych. Kontrwywiad wojskowy postanowił wobec tego na zaostrzenie działań w postaci zastrzeżenia Pawłowskiemu wyjazdów poza granicę kraju. Ponieważ szablista szybko zorientował się, że to WSW stosuje wobec niego represyjne środki, postanowiono go aresztować. W okresie postępowania przygotowawczego i zatrzymaniu go w areszcie kierownictwo WSW powołało grupę operacyjną składająca się z siedmiu oficerów operacyjnych i sześciu śledczych. Do sprawy zaangażowany był także aparat tajny (oficerowie techniki i tajnej obserwacji) do śledzenia i zakładania podsłuchów rodzinie. W areszcie Pawłowski zaczynał się pomału do wszystkiego przyznawać. Prawdopodobnie uznał, że organa WSW będą chciały podjąć z CIA grę kontrwywiadowczą z nim w roli głównej.
WSPÓŁPRACA Z AMERYKAŃSKIMI SŁUŻBAMI

Do pierwszej rozmowy Pawłowskiego z agentami CIA miało dojść na przełomie lutego/marca 1964 r. w Nowym Jorku. Amerykanie zaproponowali Pawłowskiemu współpracę, na którą on przystał, stwierdzając: „Może się wam przydam”. Ostatecznie Pawłowski potwierdził swoją zgodę na współpracę z wywiadem USA na turnieju w Padwie, który odbył się w maju 1964 r. Obrał też ps. „Paweł”, który Amerykanie uznali za mało poważny i możliwy do szybkiej identyfikacji, ponieważ tak na szablistę wołali koledzy z ekipy sportowej. Szkolenie wywiadowcze miał Pawłowski przejść po Mistrzostwach Świata we Francji. By nie wzbudzać podejrzeń, zabrał on na te zawody swoją żonę, a następnie wystarał się o kilkudniowy wypoczynek w Juan les Pins, gdzie tak naprawdę zafundowali mu „wakacje” pracownicy wywiadu amerykańskiego.
Według organów kontrwywiadu wojskowego głównym motywem współpracy była „chęć osiągnięcia korzyści materialnych”. Pawłowski przy przesłuchaniach, na rozprawie sądowej i w swojej wspomnieniowej książce zaprzeczał jednak temu. Stanowczo podawał przy tym, że służby amerykańskie użyły wobec niego szantażu bądź odpowiednich metod przekonywania. Zmieniał jednak wielokrotnie zdanie, tłumacząc wyrażenie swojej zgody na współpracę chęcią rozpracowania wywiadu amerykańskiego od środka.
Oficerowie CIA przedstawili się Pawłowskiemu jako Kowalski i Lunqvist. Później Lunqvista zmienił Stanley Jankowski. Ostatnim pracownikiem wywiadu amerykańskiego, z którym spotykał się Pawłowski, był Robert. Spotkania z Pawłowskim odbywały się tylko poza granicami kraju, głównie w hotelach na terenie Europy Zachodniej a w Stanach Zjednoczonych w zorganizowanych w tym celu lokalach kontaktowych. Pawłowski, by poinformować CIA o swoim wyjeździe za granicę, posługiwał się znakami umownymi w korespondencji wysyłanej na wskazany adres (tzw. adresówki) lub telefonicznie dzwoniąc jednak z RFN. Spotkania odbywały się zawsze po turniejach, w godzinach rannych, wtedy najłatwiej udawało się Pawłowskiemu wyjść bez podejrzeń na miasto.
Ile tak naprawdę szablista przekazał i jaką sumę od CIA za to dostał, dowiemy się, dopiero kiedy Amerykanie otworzą swoje archiwa. Wszelkie informacje, jakie tak naprawdę posiadała WSW, były bezpośrednio przekazane przez Pawłowskiego, który część zeznań odwoływał lub po prostu je zmieniał. Kontrwywiad wojskowy opierał więc swoją wiedzę o szpiegostwie Pawłowskiego na pewnych spekulacjach i na podstawie doświadczenia pracy służb amerykańskich.
Szablista miał przekazywać wszelkie informacje o wojsku i lokalizacji jednostek w Polsce Ludowej oraz charakteryzować poszczególnych wojskowych i polityków. Sam Pawłowski w swojej książce bagatelizował informacje, jakie przekazał Amerykanom. Pytanie, na ile jako wojskowy bez jakiegokolwiek przeszkolenia mógł rzeczywiście przekazywać meldunki o Siłach Zbrojnych PRL? Jednak jako sportowiec obyty w świecie, znający najwyższą nomenklaturę komunistyczną rządzącą Polską i generalicję oraz oficerów Sił Zbrojnych PRL mógł sporządzić wiele charakterystyk. Wiadome jest, że w czasie współpracy z CIA Pawłowski przekazał adresy i dane agentów i oficerów WSW, z którymi się spotykał.
WSW A KONTRWYWIAD
W późniejszym czasie organa WSW przyznały, że nie dostrzegały zagrożenia ze strony Pawłowskiego, a był przecież, ze względu na liczne wyjazdy, idealnym kandydatem do werbunku przez zachodnie służby. Oficerowie WSW dopatrzyli się, że nikt z przełożonych od 1966 r. nie opiniował Pawłowskiego. Wszyscy zwracali uwagę jedynie na jego sukcesy, przymykając oczy na resztę. Same organa GZI i WSW przez wszystkie lata jego pracy agenturalnej akceptowały działalność nielegalną Pawłowskiego. Co więcej, oficerowie kontrwywiadu wojskowego zlecali mu np. wymianę złotówek na dolary na czarnym rynku, czy kupno samochodu za granicą, by mógł ten fakt wykorzystać do spotkań z agenturą. W okresie 1962–1969 Pawłowski właściwie był poza tzw. ochroną kontrwywiadu wojskowego. Jak pisał później oficer WSW: „Po rozwiązaniu współpracy nie zorganizowano jednak skutecznej kontroli operacyjnej nad Pawłowskim, ograniczając się jedynie do prowadzenia z nim rozmów profilaktycznych przed lub po jego przyjeździe z zagranicy. Istniały jednak już w tym okresie pełne podstawy do tego, aby taką kontrolę zastosować”.
Wyrokiem Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego z 8 kwietnia 1976 r. Pawłowski został skazany na karę 25 lat więzienia, pozbawienia praw publicznych przez 10 lat, konfiskatę mienia w całości oraz grzywnę w wysokości 20.000 zł. Wcześniej został zdegradowany do stopnia szeregowca i wyrzucony z PZPR.
WYMIANA SZPIEGÓW
11 czerwca 1985 r. podczas słynnej wymiany agentów na tzw. moście szpiegów Glienicke między Poczdamem a Berlinem Jerzy Pawłowski wraz z Leszkiem Chróstem, Jackiem Jurzakiem, Norbertem Adamaschkiem i Bogdanem Walewskim znalazł się w grupie dwudziestu pięciu osób, które miały przejść na zachodnią stronę w zamian za czterech agentów z Bloku Wschodniego (m.in. Mariana Zacharskiego).
Generałowie Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski podobno nie chcieli początkowo zgodzić się na wymianę Pawłowskiego. Obawiali się zapewne zbyt dużego nagłośnienia sprawy, a ewentualne ukazanie przez Amerykanów Pawłowskiego jako bohatera walki z systemem mogłoby wypaść bardzo niekorzystnie dla władz komunistycznych. Ostatecznie jednak Pawłowski postanowił pozostać w kraju, co wzbudziło zdziwienie u Amerykanów, a co wykorzystały propagandowo władze Polski Ludowej. Po wyjściu z więzienia w drodze łaski Pawłowski zajął się malarstwem i bioenergoterapią. Zmarł 11 stycznia 2005 r. w Warszawie.
* * *
W swojej książce wspomnieniowej pt. Najdłuższy pojedynek Pawłowski kreuje się na patriotę i antykomunistę, walczącego u boku Amerykanów, jak płk Ryszard Kukliński, przeciwko systemowi panującemu w Polsce Ludowej. Z dokumentów wyłania się jednak postać kombinatora, kobieciarza i osoby łasej na pieniądze. Szablista uwikłany w tę najdłuższą grę nie tylko z CIA, ale także ze służbami PRL to przede wszystkim postać tragiczna. Jego przypadek, podobnie jak wielu wyższych rangą oficerów, którzy poszli na współpracę ze służbami specjalnymi krajów Zachodnich, pokazuje, że WSW nie radziła sobie z zabezpieczeniem kontrwywiadowczym, uważając wyższą kadrę Sił Zbrojnych PRL za ludzi pewnych politycznie i oddanych komunistycznej ojczyźnie.
Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6: TEORIA I PRAKTYKA SPORTU
Bartosz Kapuściak
OBBH IPN Katowice