Rozmowa z Pawłem Piechnikiem, artystą, grafikiem, autorem komiksu pt. „Chleb wolnościowy”. To projekt o szeroko pojętych wartościach, zawierający opowieści o losach 11 byłych więźniów niemieckiego nazistowskiego obozu Konzentrationslager Lublin, potocznie nazywanego Majdankiem. Sformułowanie „chleb wolnościowy” było używane przez więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych i oznaczało chleb wypiekany na wolności. Tym, co łączyło współwięźniów i dawało siłę do codziennej walki o życie, była szeroko pojęta nadzieja wolności, do której każdy człowiek, zarówno wczoraj, jak i dziś, ma niezbywalne prawo.[1]
Fronda LUX: Dedykuje Pan swój komiks Pani Danucie Brzosko-Mędryk – jaki wpływ historia jej i jej podobnych miały wpływ na Pana jako artystę?
– Kiedy po raz pierwszy w 2012 roku zwiedzałem były niemiecki obóz koncentracyjny na Majdanku, nie przypuszczałem, że historia tego miejsca sprowokuje mnie do stworzenia komiksu, a album ukarze się nakładem Państwowego Muzeum na Majdanku. Osobą, która mnie oczarowała i sprowokowała do tego, była właśnie Pani Danuta Brzosko-Mędryk.
Dlaczego oczarowała? To człowiek rzadkiego pokroju, który był oddany bez reszty drugiemu i, co ważniejsze, nie krzyczał o tym na cały świat. Pani Danuta była osobą pokorną, bardzo inteligentną i mądrą. Miała w sobie klasę, która elektryzowała i udzielała się otoczeniu. Jednak kiedy trzeba było działać, nie bała się odważnie bronić swojego stanowiska. Jakiś czas temu rozmawiałem o niej z dziennikarką, która również miała okazję ją poznać i wspominając ją, powiedziała: ,,… ona była po prostu piękna…”. W tym zwrocie nie chodziło tylko o piękno zewnętrzne, ale również, a może przede wszystkim, o piękno duchowe. Pani Danuta napisała kilka książek, między innymi: Niebo bez ptaków, w której opisała swoje losy w KL Lublin, od stycznia 1943 do kwietnia 1944 roku. To w związku z tą publikacją została powołana przez rząd Stanów Zjednoczonych w latach 70. XX wieku jako świadek koronny w sprawie przeciwko zbrodniarce wojennej Hermine Braunsteiner-Ryan, byłej nadzorczyni na Majdanku. Przebieg tego procesu opisała w kolejnej książce pt.: Czy świadek szuka zemsty? Tytuł ten mówi o rzadkiej sytuacji, kiedy to ofiara ma okazję spotkać się w twarzą w twarz ze swoim oprawcą. A to dopiero trochę więcej niż połowa jej życia. „Chodzący żywy eksponat”, jak mawiali o niej żartobliwie jej przyjaciele.
Dlaczego sprowokowała? Kiedy dotknąłem obozowego tematu i zorientowałem się, że jest ona jednym z ostatnich żyjących świadków historii, poczułem, że to ważny czas i nie wolno mi go zmarnować. Podobno komiks to jeden z ostatnich projektów, w który Pani Danuta była zaangażowana przed śmiercią. Zmarła 1 września 2015 roku, w rocznicę wybuchu II wojny światowej.
Ponadto jako poznaniak nie miałem wcześniej kontaktu z warszawianką „z krwi i kości”. Bywałem w stolicy, poznawałem dużo przyjezdnych, ale ciężko było mi się odnaleźć w tym mieście. Miasto tworzą ludzie, ale póki tej prawdy się nie dotknie głębiej, to sformułowanie to jest jedynie pustym frazesem. Poznanie Pani Danuty otworzyło mi oczy na Warszawę i jej skomplikowaną historię. Dotknięcie żywego Ducha tego miasta poruszyło mnie do głębi.
Tworzenie komiksu o obozie koncentracyjnym jest, według Pana, kolejnym z wielu dzieł, czy może jakimś szczególnym jego rodzajem, które zostawia w artyście trwały ślad?
– Ten komiks to „moje pierwsze dziecko”. „Pierwsze” – ponieważ to mój pierwszy pełnometrażowy album, a „moje dziecko” – ponieważ to projekt autorski, który nie został mi zlecony, jak to się dzieje przy pracy komercyjnej. Tam staram się robić wszystko najlepiej, jak umiem oczywiście, ale przy własnym projekcie „wchodzenie” w materię działa trochę inaczej. Dzięki temu projektowi zmieniło się moje spojrzenie na historię. Jej logika, konsekwencje decyzji poszczególnych ludzi czy powtarzalności starych utartych schematów są bezcennym owocem zagłębienia się w ten świat. Temat obozów był tylko pretekstem do spojrzenia w szerszym aspekcie, który sięga czasów obecnych, a swoje korzenie ma wiele lat, a nawet stuleci wcześniej.
Do każdego poprzedniego projektu autorskiego podchodziłem podobnie. W taki sposób sam odkrywam świat i dzięki temu mogę go w sobie nazwać, żeby później starać się o nim opowiedzieć. Podobieństwo takiego sposobu tworzenia zauważyłem w twórczości nieżyjącego już reżysera Krzysztofa Kieślowskiego, którego bardzo szanuję i od którego wiele się nauczyłem oraz wciąż uczę.
Jeśli chodzi o samą tematykę obozową, to dla mnie osobiście był to szczególny czas mierzenia się i odkrywaniem historii mojej własnej rodziny. Wcześniej nie znałem jej dostatecznie głęboko. Brat mojego dziadka, ks. Wacław Jurga, przeżył obóz KL Dachau, a jego siostra Maria Jurga, która była siostrą zakonną, oddała życie za więźnia w KL Auschwitz. Był to mój osobisty wkład w upamiętnienie Bliskich oraz wszystkich ofiar tamtego okresu.
Jakby opisałby Pan swoje przeżycia w kontakcie z ocalałymi więźniami Majdanka?
– O wielu z tych poruszeń opowiedziałem już wcześniej. Oprócz Pani Danuty Brzosko-Mędryk miałem zaszczyt rozmawiać z Panem Zdzisławem Badio, który do dziś prowadzi spotkania z młodzieżą w Muzeum na Majdanku. Podobnie jak Pani Danuta – to przewspaniały, życzliwy i ciepły człowiek. Jego posługa i oddanie na rzecz innych również mocno mnie ujęły. Poruszającą rozmowę miałem również z Panią Jolantą Korzeniewską, obecnie mieszkającą w Poznaniu, której opowieść także została włączona do relacji znajdujących się w komiksie.
Czego możemy się od nich nauczyć?
– Myślę, że osobiście uczyłem się od nich człowieczeństwa. Przez świadectwo swojego życia dawali i dają mi odpowiedź, czym jest tak naprawdę miłość. Miłość to służba drugiemu człowiekowi. To nie jest tak, że jeden człowiek się z tym rodzi, inny nie, pracujemy na to całe życie. Oczywisty jest fakt, że to, w jakiej rodzinie się urodzimy, ma na to duży wpływ, ale nie jest to jedyny aspekt. Trudne doświadczenia mogą pobudzić człowieka do przewartościowania własnego życia i sprowokowania go do konsekwentnego wchodzenia na drogę służby. Niekiedy ktoś idzie tą drogą od wczesnych lat dzieciństwa, a nierzadko ktoś nie odkrywa tej drogi wcale. Osobiście chciałbym iść, jak moi rozmówcy, drogą służby i tego staram się trzymać, jakkolwiek nieporadnie mi to wychodzi.
Jak wyglądał proces przenoszenia tak trudnych i bolesnych wspomnień ocalałych więźniów na papier? Czy tworzenie komiksu opartego o tragiczne przeżycia ludzi nakłada na artystę jakiś dodatkowy rodzaj odpowiedzialności?
– Projekt miał tak długi okres „porodowy”, jeśli mogę się trzymać już biologicznej terminologii, że kiedy usiadłem do realizacji komiksu, praktycznie byłem emocjonalnie wyciszony i bardzo świadomie wiedziałem, co i jak chcę pokazać. Cała praca trwała około roku. Pracownicy Państwowego Muzeum na Majdanku bardzo mi pomogli, jeżeli chodzi o wsparcie merytoryczne: zdjęcia miejsc, mundury, oznaczenia więźniów itd. Nawiązały się również serdeczne więzi koleżeńskie.
Co do odpowiedzialności, to nie miałem z nią problemu, bo trzymałem się konkretnych relacji świadków oraz miałem wsparcie żyjącego byłego więźnia.
Kto jest adresatem Pańskiego komiksu?
– Komiks adresowałem do młodego czytelnika kończącego szkołę podstawową bez górnej granicy wiekowej. Dość szerokie spektrum adresatów.
Na temat niemieckich zbrodni wojennych w Polsce powstało wiele dzieł literackich, filmowych etc. Pan utrwalił przeżycia wojenne więźniów Majdanka na kartach komiksu – wobec tego sądzi Pan, że będą miały szansę trwale zapisać się w świadomości odbiorców – czy wg Pana są one trwałym nośnikiem wartości, czy może temat traumy wojennej został już wyczerpany?
– Każdy człowiek na ziemi w jakiś sposób dotyka cierpienia czy traumy, dlatego temat jest bardzo uniwersalny. Nie chcę porównywać cierpienia ludzi z obozów do sytuacji przeciętnego Polaka dziś, jedynie chciałem powiedzieć, że przez własne doświadczenia każdy na swój sposób może się w tych historiach bardziej lub mniej odnaleźć. Najważniejsze jest jednak to, co z tym cierpieniem później robię, jak sobie z tym radzę i to jest, moim zdaniem, klucz do wolności.
Komiks ilustruje wycinek drastycznego momentu naszych dziejów. Uniwersalność cierpienia, antidotum na nie i historia, łączą się ze sobą. Wydaje mi się, że potrzeba tego typu lektury jest wciąż aktualna. Świadomość historyczna, to czego doświadczyliśmy jako Polacy, mówi dużo na temat tego, z jakimi narodowymi chlubami i problemami spotykamy się dzisiaj. Wiedza ta powinna służyć mi do zrozumienia, jakie mam słabe, a jakie mocne strony. Kiedy jestem czegoś świadomy, mogę realnie zareagować, kiedy tej wiedzy nie mam, poruszam się po omacku.
Na Pańskiej stronie internetowej możemy przeczytać, że jest Pan również autorem komiksów o Powstaniu Warszawskim, można odnieść zatem wrażenie, że tematyka wojenna zajmuje w Pańskiej twórczości wyjątkowe miejsce?
– Razem z Tomaszem Kontnym stworzyliśmy niemą, dziewięciostronicową historię komiksową pt. ,,Pamięć walcząca” na konkurs Muzeum Powstania Warszawskiego w 2008 roku. Otrzymaliśmy wyróżnienie. Po raz pierwszy wtedy zetknąłem się z tematem historycznym w pracy nad komiksem. Mieszkałem wtedy w Hiszpanii, a za granicą już trzeci rok. Stąd komunikacja z Tomkiem i praca nad planszami odbywała się zdalnie. Nie sądziłem, że temat wywoła we mnie taką tęsknotę za Polską. Fotografie, relacje świadków, pieśni żołnierskie z tamtego okresu sprawiły, że rozpadłem się na tysiące kawałeczków. Płakałem jak bóbr. Pod koniec 2009 roku wróciłem do kraju.
Dla mnie temat historyczny sam w sobie nie jest tak ciekawy jak człowiek. Historia jest tylko pretekstem, żeby go poznać: to, kim jest, jaki jest, po co żyje itp. To jest moje główne źródło inspiracji. Stąd wziął się komiks Chleb wolnościowy, który jest w pewien sposób -. Czytelnik spotyka się w nim z jedenastoma byłymi więźniami KL Lublin, a o świadomości wiedzy historycznej mówiłem już wcześniej.
Czym jest tytułowy „chleb wolnościowy”?
– „Chleb wolnościowy” to dziś nieużywane sformułowanie, którym posługiwali się więźniowie obozów w czasie II wojny światowej na terenie Polski. Znaczyło to chleb wypiekany na wolności, poza drutami obozu.
To sformułowanie wydawało mi się na początku dość górnolotne, może zbyt pretensjonalne. Przez długi czasu bałem się go oficjalnie używać, aż w końcu jedna z uczennic X LO im. Królowej Jadwigi w Warszawie przekonała mnie, żebym do niego wrócił i tak się stało.
Więźniowie będący ofiarami niemieckich obozów zagłady przez wiele lat bezimiennie żyli pośród nas, w ostatnim czasie wielu z nich odchodzi – czy uważa Pan, że odpowiednio zabezpieczyliśmy depozyt człowieczeństwa, który w sobie przechowali?
– Nie wiem, bo nie jestem muzealnikiem, a z drugiej strony nie wiem, czy w ogóle jest to możliwe. Można nagrać wypowiedzi byłych więźniów, można uczyć się na historii o różnych strasznych rzeczach, można oglądać ekspozycje muzealne, ale jeśli nie będzie się kładło nacisku na to, jak budować wartości w sobie, jak walczyć o człowieczeństwo, to samo odwzorowanie faktów historycznych niewiele zmieni w świadomości odbiorcy.
Ciężko jest przekazać drugiej osobie coś, czego nie doświadczyła. Historia pokazuje nam, że każde kolejne pokolenie potrzebuje na nowo wstrząsu. Uwrażliwianie i mówienie o przeszłości, w celu skłaniania do refleksji i wyciągania wniosków na dziś, jest bardzo ważne. Jaki ma to realny wpływ na świadomość przeciętnego człowieka, tego nie jestem w stanie stwierdzić
Osobiście doświadczyłem spotkania ze wspaniałym człowiekiem – z Panią Danutą. Owocem tego spotkania jest komiks Chleb wolnościowy. Jeżeli poruszy, uwrażliwi choć jedną osobę, to razem z Panią Danutą będziemy się cieszyć. Ona tam z góry, ja jeszcze tutaj.
PRZEPIĘKNIE WYDANY ALBUM CHLEB WOLNOŚCIOWY MOŻNA ZAMÓWIĆ TUTAJ, DO CZEGO GORĄCO ZACHĘCAMY.
[1] Opis komiksu ze strony Autora, http://chlebwolnosciowy.pl