Wbrew dość powszechnemu przekonaniu, że ruch antyszczepionkowy powstał w epoce Internetu, a jego niejako aktem założycielskim miał być artykuł Andrew Wakefielda opublikowany na łamach Lancetu, w rzeczywistości historia tegoż ruchu sięga samych początków szczepień.
Nie ulega jednak wątpliwości, że obecnie nasilił on swoją aktywność polityczną, dopiero teraz dysponuje, bowiem medium, dzięki któremu mógł przeciwstawić się państwu ze służbą zdrowia, a także naukowcom, mediom i przemysłowi farmaceutycznemu. A uczynił to w sposób szczególny – tworząc alternatywy wobec swoich przeciwników. Obecnie osoby gotowe bronić tego światopoglądu piastują rozmaite funkcje polityczne, również w Polsce, są często doskonale rozpoznawalni nie tylko dzięki Internetowi, ale również mediom tradycyjnym, których stabloidyzowana forma karmi się treściami wzbudzającymi kontrowersje. Przeciwnicy szczepień bardzo często odrzucają również inne ustalenia zachodniej medycyny, tworzą bądź wykorzystują już istniejące alternatywne metody leczenia, mają własnych specjalistów, nawet z tytułami naukowymi, którzy spotykają się na swoich alternatywnych konferencjach.
To już coś więcej niż teoria spiskowa, więcej nawet niż cały mempleks złożony z nawarstwionych teorii – to już w zasadzie kontrkultura. Socjologowie i psychologowie społeczni zwracają uwagę na występowanie takich zjawisk jak monologiczny system przekonań czy ogólna orientacja spiskowa, kiedy to dana osoba daje wiarę jednej teorii spiskowej, zazwyczaj jest bardziej skłonna przyjąć za prawdziwe następne, niekoniecznie w jakikolwiek sposób powiązane tak między sobą, jak i z poprzednią.
Od czasu pierwszych antyszczepionkowców zmieniło się wiele. Ich motywacje były zrazu głównie religijne, a także opierały się na z dzisiejszej perspektywy wręcz groteskowo fałszywym przekonaniu, że szczepionki pochodzenia zwierzęcego doprowadzą do „zbydlęcenia” rodzaju ludzkiego. Następnie opierały się one na sprzeciwie wobec ograniczenia prawa jednostki do wolnego dysponowania swoim ciałem, wreszcie pojawiały się pojedyncze protesty o nieco bardziej lokalnym charakterze, wywołane przez wadliwe partie szczepionek, które skutkowały powikłaniami wśród przyjmujących je ludzi.
Obecnie sytuacja jest nieco inna. Internet wywołał efekt kuli śniegowej i wszystkie przypadki niepożądanych odczynów poszczepiennych są teraz nagłaśniane przez przeciwników szczepień, potęgując wrażenie symetrii dyskursów. Oto mamy do czynienia z sytuacją, która dla wielu ludzi wydaje się bulwersującą – szczepienia stanowią wyjątkowy rodzaj czynności medycznej, przeprowadza się je bowiem na zdrowych ludziach, dlatego też na swój sposób zrozumiały jest żal rodziców, którzy obserwując pogorszenie stanu swoich dzieci po ich zaszczepieniu, znajdują proste wytłumaczenie w postaci teorii głoszącej spisek lekarzy z koncernami farmaceutycznymi.
Jest to tym bardziej zrozumiałe, że świat medycyny nie jest tutaj bez winy. Finansowanie lekarzy i farmaceutów przez producentów leków i suplementów nie jest teorią spiskową, a dobrze opisanym i udokumentowanym faktem, który choć nosi znamiona korupcji, to rzadko bywa tak traktowany. Transparentność świata medycznego jest jednym z warunków koniecznych budowania zaufania do niego ze strony społeczeństwa. Atrofia tegoż zaufania jest zresztą przejawem szerszego zjawiska, mianowicie kryzysu zaufania do ekspertów, w szczególności do świata naukowego.
Przeciwnicy szczepień otrzymali ze strony naukowców cały wachlarz argumentów, który pozwala im w ich odczuciu ich zdyskredytować, przynajmniej w oczach swojej społeczności. Afera Sokala, Climategate, Glaciergate, udowodnione przypadki badań naukowych sponsorowanych przez koncerny naftowe, tytoniowe, farmaceutyczne, czy wreszcie chyba najważniejsze w kontekście przeciwników szczepień zamieszanie wokół pracy naukowej Wakefielda. Lista uchybień świata akademickiego jest niestety bardzo długa, działając jak paliwo dla wszelkich teorii spiskowych. Dochodzimy do sytuacji, w której wiara w Big Pharmę jest właściwie kwestią interpretacji faktów, niekiedy noszącą znamiona manipulacji, ale rzadko czczym fantazjowaniem.
Oczywiście nie oznacza to, że istnieje jakikolwiek rodzaj symetrii między tymi interpretacjami. Problemem świata medycznego i naukowego jest to, że wymagania względem niego są znacznie wyższe niż względem systemu roszczącego sobie prawa do bycia dla nich alternatywą. Przedstawicieli zawodów medycznych ograniczają bowiem kodeksy zawodowe, wyznaczające określone standardy, których lekarze, pielęgniarki czy farmaceuci muszą przestrzegać. Dość popularne są ostatnio blogi i profile prowadzone przez lekarzy – nie mogą oni wypisywać dowolnych treści w Internecie choćby ze względu na swój zawód. Podobnych ograniczeń nie ma po stronie przeciwników szczepień, w przypadku, których odpowiedzialność za słowo jest niestety dużo mniejsza.
Powyższe nie oznacza z kolei, że po drugiej stronie stoją sami szarlatani bez tytułów i bez jakiejkolwiek wiedzy eksperckiej. Część z nich to doświadczeni praktycy, często osoby przewlekle chore lub ich rodziny, których oczekiwaniom świat medycyny nie sprostał, a które w wyniku własnych poszukiwań i niejednokrotnie wieloletniego zdobywania wiedzy o charakterze eksperckim, dotarły do całkiem obiecujących sposobów leczenia. Specyfika medycyny jest jednak taka, że stosowane terapie muszą być gruntownie sprawdzone pod kątem skuteczności i bezpieczeństwa, co jest niezwykle czasochłonne, drogie i często wymaga również zmian prawnych. Zdesperowane osoby chore często nie mogą czekać, stąd m.in. popularność terapii opartej na użyciu tzw. medycznej marihuany i innych terapii alternatywnych, skądinąd zazwyczaj popieranych przez przeciwników szczepień. To, co łączy te z pozoru zupełnie inne światy to właśnie postulat wolnego wyboru.
Wracając do ekspertów, to choćby bezradność wyzierająca z maili klimatologów z Uniwersytetu Wschodniej Anglii, skłania przeciętnego internautę ku myśleniu, że wiedza ekspercka nie tyle jest zawodna (bo oczywiście taka bywa), co wręcz bezwartościowa. Skoro w kwietniu szaleją mrozy i pada śnieg to, o jakim globalnym ociepleniu może być mowa?
Problemem świata medycznego jest również, a może przede wszystkim, komunikacja. Do niedawna Internet zalewała propaganda antyszczepionkowa, a propaganda proszczepionkowa była w nim nieobecna, poza niezbyt atrakcyjnymi, upchanymi na stronach rządowych oficjalnymi komunikatami Ministerstwa Zdrowia. Brakowało również publikacji na temat szczepień, ponieważ nikomu nie przyszło do głowy, że przy wyszczepialności rzędu 99,8 procent może to w ogóle być potrzebne. W ostatnim czasie nieco to się zmieniło, pojawiły się programy zachęcające do szczepień i do zdobywania informacji na ich temat, w rodzaju Zaszczep w sobie chęć szczepienia czy Zaszczep się wiedzą. Brak kreatywności widać w nich już po samych nazwach. Pierwszy z nich przygotował Główny Inspektorat Sanitarny, zamieszczając mnóstwo informacji przygotowanych przez specjalistów wakcynologów. Oczywiście osoby autentycznie zainteresowane bezpieczeństwem szczepień (a tacy powinni być bez wyjątku wszyscy rodzice) znajdą na tej stronie wiele informacji. Wydaje się jednak, że jego forma nie zachęca do odwiedzin przez kogoś przygodnego, np. osobę, która widzi link u swojego znajomego na profilowej tablicy.
Drugi ze wspomnianych programów to przekaz w wersji soft opracowany przez… koncerny farmaceutyczne. Dość charakterystyczne jest to, że zastosowano w nim dokładne odwrócenie propagandy antyszczepionkowej – z jednej strony mamy więc zdjęcia roześmianych niezaszczepionych dzieci, z drugiej zdjęcia dzieci chorych na odrę czy ospę; z jednej strony płaczących, osaczonych strzykawkami osesków, z drugiej uśmiechniętych, jak gdyby z radością przyjmujących szczepienie dzieci. Obie strony czynią swój przekaz przerysowanym, co musi razić osoby niezaangażowane w spór, a chcące czegoś na ten temat się dowiedzieć.
Jest też wojna memetyczna w mediach społecznościowych i w blogosferze, gdzie obie strony również działają bardzo aktywnie. Wydaje się, że tutaj zwolennicy szczepień odrobili lekcję i zyskali przewagę, będąc o krok do przodu przed spóźnionym i nieprzygotowanym do tej walki państwem. Dużą robotę wykonują tutaj społeczności skupione wokół blogerów i vlogerów popularyzujących naukę, dostarczając gotowych zbiorów argumentów, tworząc memy i komentując we własnym imieniu również w miejscach im nieprzychylnych. Zatrzymanie fali odmów szczepień jest kluczowe właśnie wśród osób, które większość informacji czerpią z internetu, a więc najmłodszych grup wiekowych: 18-24 i 25-34, dlatego że to właśnie oni są rodzicami decydującymi o szczepieniach, bądź wkrótce nimi zostaną. Trzeba mówić do nich w sposób przekonujący, używając odpowiednich środków, a póki co potrafią to tylko organizujący się oddolnie aktywiści. Wreszcie zauważalna jest dysproporcja pomiędzy liczbą obszerniejszych publikacji popularnonaukowych na temat szczepionek po stronie ich zwolenników a publikacjami antyszczepionkowymi.
Wyzwaniem na przyszłość, choć właściwie jest to wyzwanie nawet nie tyle na teraz, co na wczoraj, są dla uczelni medycznych i szpitali zorganizowane warsztaty komunikacyjne dla lekarzy i pielęgniarek. Ponieważ, często umiejętności interpersonalne personelu odpowiedzialnego za szczepienia są niewystarczające, co dobitnie pokazał przykład rodziców z Białogardu, którzy we wrześniu 2017 roku wbrew wskazaniom lekarzy zabrali noworodka ze szpitala, przenosząc dyskusję na temat szczepień na poziom ogólnonarodowy.
Dwa najważniejsze wnioski, które płyną z tego odcinka wojny informacyjnej, są uniwersalne dla całości. Po pierwsze siewcy teorii spiskowych wykorzystują wszelkie naruszenia standardów społeczności, do której się odnoszą. Czy jest to świat nauki, medycyny, polityki, mediów, czy jakikolwiek inny, reguła jest ta sama – wszelkie ujawnione naruszenia etyki zawodowej nawet przez pojedyncze jednostki będą eksponowane i wykorzystywane. Z drugiej strony ta samą etyka w pewien sposób ogranicza personel medyczny oraz naukowców. W tym kontekście dla sukcesów wszelkich społeczności chcących bronić się przed niekorzystnym wpływem jakichkolwiek teorii spiskowych koniecznym wydaje się tworzenie społeczności zajmujących się popularyzacją wiedzy na podstawie aktualnych sposobów komunikacji oraz zasada, która mówi, że lepiej przecenić przeciwnika, aniżeli go nie docenić.