DIABEŁ TASMAŃSKI – ISTOTA POSŁANNICTWA

We współczesnym, polskim pisarstwie historycznym na przestrzeni ostatnich lat pojawia się coraz więcej pozycji poświęconej ludowej perspektywie historii Polski. Prace takie jak „Ludowa historia Polski” czy „Baśń o wężowym sercu” pozwalają nam uzupełnić wrażliwość na sytuację chłopstwa w okresie I Rzeczpospolitej, a także kontrowersyjne perspektywy życia narodu w okowach zaborczej niewoli.

Malująca się w tych obrazach perspektywa nie unika powielania schematu klasowej walki pomiędzy określonymi przez godny pożałowania byt chłopów, dokonujących wątpliwych moralnie wyborów, mających dać im przetrwanie z kontrastującymi postawami sfer wyższych oddanych ideałowi wiecznej Polski.W takiej narracji nie ma oczywiście niczego złego, aż do chwili, w której nie przeradza się ona w próbę ahistorycznego oceniania realiów społecznych ustrojów opartych o zależności feudalne. W końcu – co część czytelników może uznać za paradoksalne – wyborami podlegającymi ocenie naznaczona jest także historia polskiej arystokracji, począwszy od sienkiewiczowskiego obrazu Janusza Radziwiłła, konfederatów targowickich czy postaci margrabiego Wielopolskiego. W ujęciu materialistycznym ten paradoks przypisuje się specyficznemu charakterowi stosunków własnościowych, którego konsekwencje dotykają obie klasy w podobny sposób. Zgromadzony przez lata majątek i wpływy stracić można było w efekcie tych samych wyborów, przez które płonęły chłopskie chaty. Jednak zasadnicza różnica i ułomność tego spojrzenia wyraża się w braku uwzględnienia etyki obowiązku dotyczącej tych różniących się warstw społecznych. Zamiast przeprowadzania racjonalizacji lub dekonstrukcji sensu poszczególnych losów polskiej arystokracji proponuję przyjrzeć się jej pod kątem mechanizmu, który wynosił grupy wysoko w stosunku proporcjonalnym do obarczenia odpowiedzialnością za wspólnotę, napędzającą tryby ustroju społecznego, w którym miała ona prawo funkcjonować. W mojej ocenie warunkiem tego testu jest pojmowanie życia narodu, z określoną dozą utylitaryzmu we własnym spojrzeniu. 

W najbardziej ogólnym rozumieniu arystokracja stanowiła krąg najlepszych synów ojczyzny mogących cieszyć się szczególnymi przywilejami z racji swojego pochodzenia od przodków, którzy dowiedli wartości rodu znamienitymi uczynkami. W perspektywie starożytnej wyróżnić można arystokrację będącą niezależną od ludu warstwą, mogącą zrobić z nim wszystko, oraz grupą odpowiedzialną za jej pomyślność w ręce, której składa się władzę, licząc na siłę konsensusu najlepszych spośród najlepszych. Podział ten zasadniczo przekształca promieniująca na dawne więzi społeczne kultura chrześcijańska, niosąca ze sobą nie tylko przykazanie miłości bliźniego, ale także etykę obowiązku sformułowaną wokół pojęcia władzy, mającej być jednocześnie – czy przede wszystkim – służbą wobec „najmniejszych” spośród obywateli.

To właśnie ta perspektywa pozwala nam odnieść się do poruszonego problemu bardziej bezpośrednio. Możemy w pewnym sensie dostrzec jej wymiar historyczny oraz praktyczny. Arystokracja jako zbiór potomków konkretnych rodów oraz arystokracja jako zbiór osób realizujących duchowe aspiracje służby wspólnocie, z której wyrasta, połączonej z pielęgnowaniem cnót publicznych. Ta różnica w pojmowaniu tego samego zjawiska wydaje się zasadnicza. Trzymając się prymatu etyki obowiązku nad siłą okoliczności, możemy myśleć o arystokracji, jako grupie Polaków gotowych na poświęcenie całości swoich zasobów osobistych, intelektualnych i materialnych Polsce, lub często próbie ratowania jej najbardziej charakterystycznych elementów składowych. Wydaje się, że przykłady życiorysów takich osób są bardzo często marginalizowane w mainstreamowej narracji historycznej.

Biografie politycznych wizjonerów dokonujących na przestrzeni swojego życia politycznych wolt, zachowując wierność możliwie szerokiemu pojmowaniu dobrostanu Polski, stanowią margines naszego myślenia o zbiorowości. Wielopolski, Mackiewicz, Studnicki czy Piasecki to nazwiska wyłączone z zakresu wspólnotowego rozważania o przyszłości. Jednocześnie to przykład tych kilku osób uosabia praktyczne porzucenie swojej osobowości w celu ocalenia zrębów sprawczości politycznej wspólnoty i jej kulturowego charakteru. We wspólnotowej refleksji poza historycznej nie znajduję innego uzasadnienia dla funkcjonowania pojęcia arystokracji w przywileju, niż służbę aż do zapomnienia o samym sobie…