FRANCISZEK WITASZEK: KREDYT DLA ARYSTYPA

Odnoszę wrażenie, że rozważania o kredytach są mocno skupione po jednej stronie – kredytodawcy. Sporo przeczytać można o etyce kredytu, lichwie, darowaniu długów.

Inne teksty z miesięcznika Lux 3/4 NA KREDYT

To niezwykle ciekawe zagadnienia, szczególnie w perspektywie różnic zależnych od epoki historycznej i szerokości geograficznej. Nie da się jednak uniknąć wrażenia, że podejmowaniu wskazanych tematów w sposób dominujący towarzyszy ocena moralna kredytodawcy. Jeśli cokolwiek dotyczy kredytobiorcy, to wyłącznie w kontekście jego zniewolenia.

Stawiam zatem konkretne pytanie – czy któraś z powszechnie znanych koncepcji filozoficznych rodzi potrzebę wzięcia kredytu konsumpcyjnego i jeśli tak, to czy twórca takiej koncepcji z niego korzystał? Kredyty o charakterze innym niż konsumpcyjne chciałbym zostawić na inną okazję, głównie ze względu na troskę o przejrzystość tego tekstu.

Zacznijmy zatem od ludzkich skłonności związanych z wyborem międzyokresowym. Jak przypomina szybko rozwijającą się obecnie dziedzina analizy ekonomicznej, ekonomia behawioralna, mamy tutaj do czynienia z prostym, choć nie tak łatwym w uzasadnieniu mechanizmem – wypłata (ale też koszt) w danym momencie jest warta więcej niż ta sama wypłata (lub koszt) później. Zjedzenie murzynka (ciasta) dzisiaj jest warte więcej niż zjedzenie go jutro. Warto na marginesie wspomnieć, że wskazane dyskontowanie użyteczności jest co do zasady hiperboliczne, co oznacza mniej więcej tyle, że murzynek dzisiaj jest warty dużo więcej niż jutro, ale murzynek za rok wcale nie jest warty dużo więcej niż za rok + 1 dzień. Zwracał na to uwagę w roku 1871 William Stanley Jevons, a w 2017 roku Richard H. Thaler otrzymał nagrodę Nobla między innymi za obserwację tego zjawiska w szerszym zakresie. Najciekawszym skutkiem takiego dyskontowania jest niekonsekwencja wyboru w czasie. 

Trzeba pamiętać, że cały czas mówimy o skonsumowaniu, a nie zainwestowaniu naszego murzynka (jak można byłoby to zrobić – zależy od wyobraźni). W paradygmacie homo oeconomicus murzynek powinien być warty tyle samo dzisiaj i jutro, ponieważ człowiek racjonalny brałby pod uwagę wyłącznie niezmienną w tym przypadku wartość ekonomiczną murzynka. Tym, co różni homo oeconomicusa od homo sapiens w kontekście powyższego zagadnienia, jest głównie zdolność samokontroli. Już ekonomista Adam Smith twierdził, że do walki z krótkowzrocznością potrzebna jest silna wola. Z całkiem popularnych badań psychologa Waltera Mischela przeprowadzonych pod koniec lat 60. i na początku 70. wiemy z kolei, że dzieci w wieku 4-5 lat mają dużą trudność z odroczeniem gratyfikacji. Eksperyment polegał na pozostawieniu dziecka z możliwością wyboru zjedzenia ciastka/pianki natychmiast lub poczekania na powrót eksperymentatora i otrzymania trzech ciastek/pianek. Średni czas oczekiwania wynosił minutę, w trakcie której słodycze leżały widoczne przed dzieckiem. Badanie było powtarzane w bardzo wielu wariantach i skutkowało wieloma wnioskami, natomiast najciekawszy jest wynik wywiadu przeprowadzonego z częścią uczestników eksperymentu po 10 i 20 latach. Okazało się, że nieumiejętność odroczenia gratyfikacji w młodym wieku wiązała się z gorszymi wynikami egzaminów, mniejszym powodzeniem w karierze zawodowej, czy też większą skłonnością do zażywania narkotyków. Brak pełnej zdolności odroczenia gratyfikacji nie cechuje wyłącznie dzieci, lecz ludzi w każdym wieku.

Czy można w takim razie potraktować kredyt konsumpcyjny jako odpowiedź na opisane wyżej tendencje  – obserwowane częściej u ludzi słabszej woli, sprzeczne z paradygmatem homo oeconomicus, ale w jakimś zakresie obecne u każdego z nas? Wydawałoby się, że tak, z zastrzeżeniem, że odejdziemy nieco od definicji stosowanej przez banki, która kredytem konsumpcyjnym nazywa również taki zaciągany na remont mieszkania, co w wielu przypadkach można traktować jako inwestycję. Remont może mieć skutki długoterminowe, zapobiegając kumulacji kosztów związanych z eksploatacją gorszych urządzeń, co wiąże się z ogólną korzyścią finansową lub przedłużeniem okresu korzystania z nowego parkietu. Dlatego też powinniśmy skupić się wyłącznie na kredytach zaciąganych na konsumpcję, która dzisiaj generuje dokładnie takie same bodźce, jakie generowałaby w przyszłości.

Odejście od definicji stosowanej przez instytucje finansowe ma jedną wadę – nie możemy zajrzeć w liczby, ponieważ dane dotyczące kredytów konsumpcyjnych obejmują zakres dużo większy od tego, na którym chciałbym się skupić. Liczby byłyby ciekawe, ale na szczęście nie są tutaj niezbędne.

            Wróćmy zatem do początkowego pytania: czy taki kredyt można zaciągnąć nie ze względu na własne wady i brak silnej woli, lecz w imię świadomie przyjętego poglądu filozoficznego? Do głowy przychodzi mi jedna taka postawa – hedonizm cyrenejski założony przez greckiego filozofa Arystypa z Cyreny.

Zgodnie z opisem Diogenesa Laertiosa dla Arystypa szczęściem miała być przyjemność teraźniejsza, a ubieganie się o przyjemność, która nastąpi dopiero w przyszłości, było rzeczą niewartą trudu. Z tego powodu Diogenes z Synopy miał go nazywać psem nadwornym. Być może nie zdarzyłoby się to, gdyby miał on okazję poznać dorobek naukowy George`a Ainsliea, zgodnie z którym zwierzęta nie różnią się od ludzi pod względem zdolności odraczania gratyfikacji.

Tatarkiewicz idzie jeszcze dalej – jego zdaniem cyrenaik w ogóle nie powinien patrzeć na konsekwencje, jakie niosą ze sobą przyjemności, i zabiegać o każdą, nawet jeśli ma w przyszłości przysporzyć więcej przykrości. Nie ma również wątpliwości, że co najmniej niektóre ze źródeł przyjemności uznawanych przez Arystypa można było zdobyć za pieniądze – chociażby te dostarczane przez kurtyzanę.

Wydawałoby się zatem, że Arystyp powinien zaciągać możliwie duże kredyty na potrzeby teraźniejszych przyjemności, nie dbając o przyszłe konsekwencje. W ramach mojej wiedzy i wyobraźni powstrzymać mogłyby go dwie rzeczy, z czego pierwszą jest brak instytucji kredytu lub jej ograniczony zakres, a drugą pogarda dla wszystkiego, co jest ponad miarę, której nauczał swoją córkę Arete. Z tą pogardą sprawa jest jednak o tyle trudna, że nie do końca wiadomo, na czym miała polegać.

Instytucja kredytu w czasach Arystypa była rozbudowana bardziej, niż można się spodziewać. To duże szczęście, że sława Sokratesa przyciągnęła go w młodym wieku z Cyreny do Aten, gdzie żył do roku około 350 p.n.e., ponieważ akurat realia ateńskich pożyczek finansowych w IV wieku p.n.e. są znane najlepiej z całej starożytnej Grecji.

Okazuje się, że kredytu w dzisiejszym jego znaczeniu Arystyp wziąć nie mógł, ponieważ pożyczki były udzielane raczej pomiędzy obywatelami, a nie przez instytucje finansowe – nie były zatem kredytami. Wykonajmy jednak semantyczny unik i skupmy się w takim razie po prostu na pożyczkach. Można było je podzielić na dwie kategorie. Pierwsze były udzielane na pokrycie nieprzewidzianych kosztów, takich jak pogrzeby czy grzywny, i mogli je otrzymać obywatele ze wszystkich warstw społecznych od każdego, kto znajdował się akurat w lepszej sytuacji. W tym przypadku oprocentowanie nie zawsze było dobrze widziane. Inaczej było z pożyczkami na wydatki „prestiżowe”, czyli z jednej strony elementy wystawnego życia, a z drugiej polityczne wpływy i sławę. Były one dostępne jedynie dla reprezentantów wyższych warstw społecznych, przede wszystkim tych aktywnie działających w polityce lub z takimi spokrewnionych.

Hedonizm cyrenejski wydaje się zatem koncepcją filozoficzną, która powinna bezpośrednio skłaniać swoich wyznawców do zaciągania kredytów konsumpcyjnych. Głębszej analizy wymagałoby jednak stwierdzenie, czy jej twórca miał możliwość skorzystania z tego narzędzia. Jeśli z niej nie skorzystał, za przyczynę można uznać wspomnianą „pogardę dla wszystkiego, co ponad miarę”. Alternatywą byłoby uznanie, że niewiele wiemy o Arystypie, a tym samym o początkach hedonizmu. To jedna z możliwych odpowiedzi na stawianą tu kwestię, lecz niewątpliwie nie jedyna. Ze względu na to, ale również na wysoki kaliber wniosków z niej płynących, zapraszam do podjęcia tematu.

Inne teksty z miesięcznika Lux 3/4 NA KREDYT