GENEZYP KAPEN – POLAK RUSIN DWA BRATANKI?

Jednym ze spełnionych snów polskich historyków i polityków jest Unia Trojga Narodów. Byt polityczny, który zaistniał na jedno mgnienie oka, ale zdaniem wielu miał szanse na wprowadzenie zupełnie innego układu sił w Europie i być może uniknięcie kilku politycznych katastrof

Relacje Polski ze wschodnimi sąsiadami są – delikatnie to ujmując – trudne. Szczególnie polsko ukraińskie, które naznaczone są wspólną, bratobójczą, niekiedy zupełnie bezlitosną, walką. Ukraińcy urządzili Polakom w wieku XX Wołyń, a w XVIII wieku Humań. Polacy nie byli dłużni, bezpardonowo wyżynając uczestników powstań kozackich, mordując całe wioski czy nabijając na pale. Dodać trzeba, że niekiedy skala była tak wielka, że w niektórych regionach po przejściu polskich wojsk gniła ziemia od wylanej w nią krwi. Pytanie czy historia polsko-rusińska, czy też węziej polsko-ukraińska, musiała być tak tragiczna. W dzisiejszym układzie geopolitycznym wszystkie nacje prawosławne znajdujące się na wschód od Polski pozostają pod większym lub mniejszym wpływem kulturowym Rosji. Nawet jeżeli tego nie chcą, nawet jeżeli ich geopolityczne idee są skierowane winnym kierunku, i tak punktem odniesienia będzie Moskwa. Czy tego chcą, czy nie. Nie jest to dziwne, ponieważ Rosja była najsilniejszym z państw regionu, dominującym kulturowo wszystkie pozostałe. I do tego prawosławnym centrum. Nie było tak jednak zawsze i przez pewien czas wyglądało na to, że sytuacja miałaby szansę rozwinąć się w innym kierunku. Moskwa wśród krajów Rusińskich była bytem o umiarkowanym znaczeniu, a większość prawosławnej ludności ciągnęła ku Rzeczypospolitej. Niestety wtoku działań, w dużej mierze podyktowanych własnym sobiepaństwem i butą polskiej szlachty, Rzeczpospolita straciła szanse na przyciągnięcie do siebie Rusinów. Tutaj odpowiedzią jest projekt, jaki zaistniał przez krótki czas, a mianowicie Rzeczpospolita Trojga Narodów. Pomysł spóźniony o co najmniej dwie dekady, a zakładający, że tak jak przedtem Rzeczpospolita składała się z Polski i Litwy, tak teraz dołączyć miał trzeci byt – Ruś, i że zyska on tyle samo praw co dwa pozostałe byty. Ale projekt powstał w1654 roku, Rzeczpospolita z trudem wygrzebała się z powstania chmielnickiego, które zadało jej olbrzymi cios. A wystąpienie Chmielnickiego było dla Rzeczypospolitej olbrzymią tragedią, która doprowadziła niemalże do jej upadku. Zarazem Bohdan Chmielnicki (skądinąd polski szlachcic) stworzył jeden z najtwardszych fundamentów pod przyszłą ukraińską państwowość, a fundamentem tymbyła bezpardonowa walka z Lachami. Po 1648 roku nadzieja na unię była tylko mrzonką. Pytanie czy nawet dużo wcześniej taka unia miała by realne podstawy.

Po pierwsze prace nad nią musiałyby zostać zawiązane na długo przed tym, zanim komukolwiek przyszło do głowy, że taki układ byłby potrzebny, to znaczy jeszcze w wieku XVI, wczasach Stefana Batorego, okrzykniętego przecież przez mniejszość rusińską, później przekształcającą się po części w mniejszość ukraińską. Musiałby to wszystko nastąpić, zanim Kozacy zaczęliby by po raz pierwszy buntować się przeciw Rzeczypospolitej. A zatem przed rokiem 1591, kiedy to Krzysztof Kosiński po raz pierwszy wystąpił z Kozakami. Problem w tym, że wystąpienie Kosińskiego, Nalewajki, Żmajły, Federowicza, Sulimy, Pawluka, Ostranicy, aż wreszcie Chmielnickiego, odgrywało istotna rolę wbudowaniu się politycznej tożsamości Rusinów, czy też Ukraińców, Kozaków. Bo kiedy mówimy o Rusinach, w tym kontekście będą to praktycznie zawsze przyszli Ukraińscy, nie zaś Białorusini. Tożsamość ukraińska rodziła się również w konflikcie z Rzeczypospolita, w odróżnianiu się od niej. A poziomów na których te dwa byty różniły się było zbyt dużo, aby w prosty sposób je pogodzić. Chmielnicki był tylko ostatnim akordem. Pierwszym był alfabet. Rzecz wydawałoby się nie aż tak istotna, ale ostatecznie bardzo znacząca. O ile katolickiej Litwie łatwej było po chrzcie i wspólnej, dwuwiekowej współpracy wejść w unię, przyjąć w pełni łacinę jako wspólny język, wreszcie na fali reformacji dosyć powszechnie opowiedzieć się po stronie kalwinizmu i luteranizmu, o tyle ziemie ruskiej zawsze ciążyły ku wschodowi. Kiedy Litwa przez wieki musiała konfrontować się z ultra zachodnim zakonem krzyżackim, który w równym stopniu był źródłem bolączek, co inspiracją, o tyle Kozacy walczyli albo z Moskwą, albo z Turcją. Do pierwszych mogli się w jakiś sposób porównywać i próbować z nimi porozumieć, drudzy stanowili zupełne antypody rozwoju. Ostatecznie więc było im, pomimo życia w tym samym państwie co Polacy, dalej od Rzeczpospolitej niż Litwinom.

Po drugie religia, od średniowiecza po wiek XVIII, była najważniejszym wymiarem formującym społeczności. W Polsce i na Litwie był to katolicyzm, a potem wyznania reformowane – pierwszy mający swoje centrum w samym środku Europy zachodniej, te drugie chociaż go kontestujące, będące jednak cały czas w orbicie pierwszego. Tymczasem Ukraina to prawosławie, którego centrum było poza Europą Zachodnią, poza tradycją rzymską. Za to ponownie blisko tradycji moskiewskiej. Sprawie z religią nie pomogły machinacje poczynione przez Zygmunta III Wazę, próbującego stworzyć hybrydę w postaci kościoła grekokatolickiego. Uzyskał tylko wzrost antagonizmu i zamiast budować Rzym na wschodzie, stworzył sobie nowego wroga. Te dwa czynniki wspierały dystans, jaki był obecny w relacjach między Polakami a Rusinami. Ale byłby on do przekroczenia, gdyby nie postawa polskiej (i litewskiej) szlachty, która nie chciała dopuścić do godności nowej grupy. Dla niech ziemie ruskie były przede wszystkim rezerwuarem dóbr, taniej siły roboczej i żyzna glebą. Można było wywyższyć co najwyżej jednostki, jak rodzinie Wiśniowieckich, ale nie dawać szlachectwa nieobytym Kozakom. Ci z Rusinów, którzy już dostali od Rzeczypospolitej godności, również przyłożyli się do pogrzebania szans na wspólną przyszłość w Rzeczpospolitej Trojga Narodów. Stając się szlachtą szybko zapominali o własnej przyszłości, w sposób karykaturalny sami zaczynali prześladować swoich pobratymców i okazywali się jeszcze krwawsi, niż zanim stali się „Polakami”. Nie ułatwiało to przekonywania do polskości. Możliwość zaistnienia Rzeczpospolitej Trojga Narodów była ze swojej natury rzeczą niezwykle skomplikowaną i bardzo trudną do realizacji. Podstawą zaistnienia unii była samoświadomość kozaczyzny, ta zaś wykuła się w konflikcie z Polakami. Tym co mogłoby uratować relacje, byłoby znacznie wcześniejsze świadome albo polonizowanie ziem ukraińskich, kiedy jeszcze tożsamość narodowa nie była w pełni rozwinięta, albo świadome wspieranie samoświadomości narodowej Rusinów, tak aby rozwijała się we współpracy z Rzeczpospolitą, a nie przeciwko niej. W obydwu wypadkach wymagałoby to nie lada poświęcenia i wyobraźni ze strony szlachty.