Joanna Michalina Wal: Kazik uczy życia – recenzja autobiografii „Idę tam gdzie idę”

Kazik zawsze chodził gdzie chciał. I jak na tym wyszedł? Teraz pozwala podejść do siebie jeszcze bliżej. Jego autobiografia to z jednej strony rozrachunek z przeszłością, a z drugiej, szczera spowiedź przed czytelnikami. A przy okazji łamie zasady: „Zawsze sobie mówiłem, że pewne historie pozwolę opublikować dopiero po mojej śmierci, ale niekoniecznie muszę się tego trzymać”.

Rafał Księżyk dokonuje rzeczy niemożliwej – tak głęboko wchodzi w świat Staszewskiego, że po przeczytaniu książki można odnieźć wrażenie, jakby znało się muzyka jak najlepszego sąsiada. Kazik bez skrupułów obnaża swoje słabości, lęki, opowiada o młodzieńczych wybrykach, pierwszej fascynacji muzyką, ale także o urokach swojego zawodu i wsparciu rodziny. 

Opowiada, dlaczego nie został socjologiem oraz czemu musiał nagrać aż siedem albumów, żeby publiczność przekonała się do jego talentu. Ujawnia kulisy środowiska muzycznego, nie szczędzi legend o zabawach z używkami. We wspomnieniach znajdziemy także dużo prywaty – historie związane z domem rodzinnym, małżeństwem, poglądami politycznymi czy religijnymi dopełniają całkoształt  jego postaci.

Czego Kazik nauczył się od Świadków Jehowy? Gdzie byłby dziś, gdyby nie muzyka? Jaki wpływ na jego charakter i twórczość miał punk, a jaki rap? Dlaczego  nie chciał zostać prezydentem? Dlaczego nie przyjął orderu za walkę z komunizmem i wkład w kulturę od Bronisława Komorowskiego? Jak często zmienia fryzury? Dlaczego potrzebował aż dziewięciu lat studiów socjologii, aby przekonać się, że nigdy dyplom nie będzie mu potrzebny? Nie bez powodu śpiewa, że „mam wyższe wykształcenie, chociaż studiów nie skończyłem…”. 

Na te i mnóstwo innych pytań znajdziemy odpowiedź w wywiadzie rzece, który wydaje się kompletnym portretem jednej z najbardziej charakterystycznych osobowości muzycznej w Polsce. 

Frontman KULT-u dopuszcza do siebie rzesze fanów, przez co staje się im jeszcze bliższy, niż dotąd. Jest szczery, bezkompromisowy i co ważne, nie przejmuje się krytyką innych. Idzie prosto, a gdy trzeba, wali dosadnie, grzmiąc ze sceny na polityków i absurdy współczesnego świata. 

Zaczynał jako zbuntowany punkowiec z charakterystycznym irokezem, dziś jest odjechanym dziadkiem z blond dredami. Od 20 lat stoi na piedestale i chyba prędko ze sceny nie zejdzie, ponieważ ma jeszcze sporo do powiedzenia.

Jego piosenki weszły do popkultury jako hymny śpiewane w imię wolności, prawdy i miłości. Trzeba przyznać, że udała się mu rzecz niezwykła – stoi ponad podziałami, łączy pokolenia, jako jeden z niewielu polskich artystów na koncertach skupia wokół siebie publiczność w każdym wieku: starych i młodych, od skinów przez metali po jazzmanów. Jego przekaz do dziś przyciąga fanów i wywiera silny wpływ na ich postrzeganie świata. Dziadek Kazik uczy życia.

Tekst został pierwotnie opublikowany w portalu Rebelya.pl.