Spiegelgrund, zakład opiekuńczo-wychowawczy został utworzony podczas II wojny światowej na terenie austriackiego szpitala. To właśnie tu rozegra się dramat najmłodszych wychowanków, o których przez lata nikt się nie dowie. Nazistowskie zbrodnie ujdą płazem i zostaną odkryte dopiero w 1997 roku. Mimo, że o akcji T4 zrobi się głośno, ręka sprawiedliwości nigdy nie dosięgnie sprawców morderstw. Ta historia uczy, że dobro nie zawsze zwycięża, a zło ponosi karę tylko w baśniach.
Jest rok 1938, Anschluss – rządy w Austrii przejmują naziści. W szpitalu Steinhof zostaje utworzony oddział Spiegelgrund. To specjalne miejsce przeznaczone dla umysłowo chorych „wybrańców”, dotkniętych ciężkim kalectwem. Nazistowska akcja T4 zakłada „eliminacje życia niewartego życia”. Ta idea przyświecać będzie lekarzom i pielęgniarkom (w tym siostrze Katschence), którzy „dla dobra narodu” zabierają chore dzieci do pawilonów 15 i 17. Problem polega na tym, że żadne z nich żywe stamtąd nie wychodzi.
W Spiegelgrund panują specyficzne metody „leczenia”. Znęcanie się nad chorymi, kary cielesne za błahe przewinienia, prace fizyczne są na porządku dziennym (jedną z nich było stanie w mokrym ręczniku na korytarzu przez czternaście godzin lub stanie przez osiem godzin naprzeciw portretu Führera, nie odrywając od niego wzroku). Dodatkowo odbywają się tu zajęcia z podziwu dla osiągnięć Führera i lekcja historii dotycząca pasma zwycięstw armii niemieckiej na frontach. Mali pacjenci żyją w nieustannym poczuciu strachu i obawy o swoje życie. Nigdy nie wiadomo, kogo i kiedy zabiorą do legendarnego pawilonu 17. Dzieci szybko orientują się jak działa nazistowska machina zbrodni w imię „czystości rasowej”. Mimo to, nie mogą nic zrobić. Ci, którzy próbują, szybko zostają unicestwieni.
W Spiegelgrund życie płynie dość spokojnie. „Nie toczono tu walki o życie, które należało ratować. Nie było tu <bieganiny>”. Nawet gdy zdarzały się ucieczki, pacjenci ponownie zostawali schwytani i osadzeni w ośrodku. To zmieniało ich bezpowrotnie. Szpital deformował na śmierć. „Chcieli nas unicestwić raz na zawsze, zetrzeć z powierzchni ziemi, tak więc jedyny realny sposób wydostania się stąd to dobrowolna zgoda na to, żeby przestać istnieć”.
Dopiero w 1997 roku w piwnicach dawnej kliniki zostają znalezione szczątki ośmiuset ofiar, przechowywane w formalinie. Słoje były starannie oznaczone i ponumerowane, uporządkowane według płci, wieku, wagi. Z dokumentów, które przetrwały wiemy, że wcałej Austrii planowano wymordować 15% społeczeństwa.
Doktor Gross, główny lekarz pracujący w ośrodku, zajmujący się eutanazją pacjentów nigdy nie zostaje skazany. Przed sądem zezna „Nigdy bezpośrednio czy pośrednio nie dopuściłem się żadnych czynów, które mogłyby doprowadzić do śmierci dorosłych czy dzieci. Nigdy. Właśnie tak: nigdy.”
O okrucieństwie nazistowskich zbrodni napisano już tomy lektur. Mimo to, problem ten nadal intryguje i przeraża – najbardziej niewyobrażalna jest bezwzględność wobec najmłodszych i bezbronnych dzieci. Przez lata prawdę o wydarzeniach ze Steinhofu przykryła wojenna propaganda, nieudolność wymiaru sprawiedliwości i przeciągające się procesy, na których i tak nigdy winnych sprawiedliwie nie osądzono. Pomimo upływu lat, pamięć o tej historii i jej ofiarach pozostanie – dzięki kolejnym odkryciom prawda sama zdoła się obronić, nawet jeśli zawiedzie przyziemny system sprawiedliwości.