Recenzja książki Marka Beylina „Ferwor. Życie Aliny Szapocznikow”
Marek Beylin odkrywa przed czytelnikami życie niezwykłej polskiej rzeźbiarki – Aliny Szapocznikow. „Ferwor…” to rzetelna biografia awangardowej artystki, pełna anegdot zza kulis artystycznej śmietanki XX wieku. Po lekturze książki można odnieść wrażenie, jakby znało się Alinę od dawna.
Szapocznikow nie miała łatwego dzieciństwa. Urodzona w 1926 roku w Kaliszu, w zasymilowanej rodzinie żydowskiej, najmłodsze lata spędziła w obozach koncentracyjnych i cudem ocalała z Zagłady. Przeszła przez getto w Pabianicach i w Łodzi, była w obozie pracy w Niemczech i w Auschwitz-Birkenau. Z dostatniego domostwa rodziny lekarzy musiała przenieść się do getta, w którym śmierć i strach były jak chleb powszedni.
Alinie dzięki matce lekarce udało się wyjść z hitlerowskiego piekła bez szwanku. Obie Szapocznikow dotrwały w Warszawie do likwidacja getta w 1944 roku, przydzielono je do ostatnich transportów do gazu. Wkrótce potem wylądowały na tydzień w Auschwitz-Birkenau, aby następnie trafić do Bergen-Belsen. Smutna tułaczka zdaje się nie mieć końca, jednak nastaje rok 1945 – czas wyzwolenia i początek nowego życia.
Alina po wojnie trafia do Czech, tam zachwyca się normalnością i urokiem Pragi. Wkrótce rozpoczyna studia rzeźbiarskie na Wyższej Szkole Artystyczno-Przemysłowej. Podczas nauki wdaje się w romans z wykładowcą, nie przeszkadza jej to też aby równolegle spotykać się z kolegą z uczelni. Alina korzysta z życia, cieszy się wolnością, sztuką, swobodą po tylu latach niewoli. Utożsamia się też z ideą komunizmu, która w Czechach inaczej jest postrzegana niż w Polsce. „Dla niej komunizm to była pozytywna wiara w odwrócenie losu biednych i poniżonych, zaprowadzenie sprawiedliwości, likwidacja nędzy i skrajnych nierówności społecznych”. Zainspirowana Ottonem Gutfreundem, kubizmem, Jerzym Nowosielskim, tworzy pierwsze rzeźby, które będą zapowiedzią jej późniejszej twórczości.
Szapocznikow wyjeżdża do Paryża z nadzieją, że tamtejszy świat sztuki weźmie ją pod swe ramiona. Szybko jednak orientuje się, że paryska rzeczywistość nie wygląda tak jak myślała – ówczesny świat jest dość zamknięty na sztukę kobiecą. Alina nie może pogodzić się z tym faktem, dlatego po paru latach znowu powraca do Polski, z której tak bardzo po wojnie chciała uciec.
Zanim jednak wróci, w grudniu 1951 roku na II Ogólnopolskiej Wystawie Plastyki debiutuje paryskimi rzeźbami „Pokój” i „Portret chłopczyka”. „To był awans do czołówki, pokazywała prace obok Fangora, Aleksandra Kobzdeja, Wróblewskiego, Eibischa, Zbigniewa Pronaszki czy Barbary Zbrożyny i Jacka Pugeta”.
Już w 1949 roku zapada na groźną chorobę jajników, która doprowadzi do bezpłodności. Po ślubie z Ryszardem Stanisławskim, znanym krytykiem sztuki adoptuje syna Piotra. Alina i Ryszard tworzą artystyczny tandem, ona rzeźbi, on pisze o jej sztuce. Wspaniała sielanka nie trwa jednak wiecznie. Związek artystów rozpada się po paru latach, a Alina zakochuje się w Romanie Cieślewiczu, wybitnym grafiku i ponownie wychodzi za mąż.
Szapocznikow uznaje własne ciało za najlepsze tworzywo sztuki, analizuje kobiecość. W latach pięćdziesiątych zaczyna grę z ciałem i seksualnością, powstaje „Trudny wiek”, „Kobieta-róża”, „Pnąca”. „To prace abstrakcyjne, przekształcające postacie kobiet w organiczne roślinne formy” […] Chodzi więc o pulsującą intymną relację z samą sobą. Relacje, której tłem jest to, co widoczne, ba, narzucające się: kobieta zmuszona do podjęcia gry urodą, by z sukcesem uprawiać swój zawód; zarazem celebrująca swą urodę i czerpiąca z niej siłę”.
Słynie z wielu niekonwencjonalnych rzeźb – m.in. odlewów swojego brzucha i brzucha swoje syna, które tworzą serie prac „Ventres – Expansion”. Tworzy też projekt „Ekshumowany”, czyli okaleczone zwłoki w rozkładzie, inspirowane Laszlo Rajką, „Getto – walka”, a także odlewy twarzy, ust, nóg, piersi. Szapocznikow uważała swoje ciało za pośrednika pomiędzy tym co ma do powiedzenia odbiorcom swojej sztuki, a światem zewnętrznym. Lubiła eksperymenty twórcze. To napędzało ją do działania i nieustannego tworzenia kolejnych prac. Kochała pracę w biegu. Używając szybko twardniejących materiałów, takich jak żywice syntetyczne, poliuretan czy poliester, musiała pracować pod presją czasu i szybko formować swoje wizje. Sztukę rzeźby traktowała jak performace – akt spontaniczności, to fascynowało ją najbardziej.
Szapocznikow lubiła przebywać w towarzystwie wpływowych komunistów, a to dawało jej spore korzyści. Poza rzeźbami nacechowanymi seksualnością, w 1954 roku stworzyła pomnik Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, który stanął w głównym holu Pałacu Kultury. Wielokrotnie portretowała też Bieruta i Stalina.
W 1957 roku otwarto w warszawskiej Zachęcie wystawę jej rzeźb i malarstwa Jerzego Tchórzewskiego. Kolejne jej prace to „Piersi” i „Kroczące usta”, a po pobycie w USA tworzy miniaturowy model Rolls Royce, który symbolizuje upadek amerykańskiego snu.
Gdy dowiaduje się o nieuleczalnej chorobie, raku piersi, jej sztuka ewoluuje w kierunku melancholii i zadumy. Tworzy „Nowotwory”, które poddaje destrukcji, będące symbolem choroby i przemijania cielesności.
Marek Beylin ukazuje Szapocznikow jako artystkę awangardy, która otworzyła nowy rozdział w historii polskiej rzeźby. Jej upór w dążeniu do celu i chęć zaistnienia w świecie sztuki sprawiły, że choć początkowo ani we Francji, ani w Stanach Zjednoczonych nie doceniono jej prac, to dopiero z czasem po latach jej rzeźby zaczęły zyskiwać na wartości.
Mimo, że Szapocznikow była osobą żywiołową, pewną siebie i zawsze na niej koncentrowała się uwaga wszystkich w towarzystwie, nie do końca była szczęśliwa. Piętno wojny, jakie odcisnęła na niej tragedia Holocaustu sprawiło, że nigdy nie zapomniała o losie, który ją spotkał. Dobrze widać to także w jej pracy artystycznej, choć o doświadczeniach wojny nigdy wiele nie mówiła. Dramat Zagłady, ból spowodowany bezpłodnością, patriarchalizm społeczny XX wieku, aż w końcu nowotwór piersi – wszystkie te zdarzenia tłumaczą zainteresowanie artystki kobiecą cielesnością i obrazoburczy (jak na XX wiek) charakter jej prac.
Nie ulega wątpliwości, że swoim wysiłkiem i staraniami wypracowała sobie twardą pozycję w historii rzeźbiarstwa, jako pionierka w poszukiwaniu nowych rozwiązań i ujęć w sztuce. Jeżeli nawet za życie nie wszyscy doceniali jej twórczość, to z pewnością po jej śmierci większość ludzi przekonała się do jej prac.
Tekst został pierwotnie opublikowany w portalu Rebelya.pl.