Z Robertem Spencerem rozmawia Monika Bartoszewicz.
FRONDA: Jest pan dyrektorem Jihad Watch (www.jihadwatch.org), ale także, co ważniejsze, osobą, dzięki której ta organizacja powstała, i jej ikoną. Czy może pan powiedzieć, jakie były początki Jihad Watch? Co jest jego misją i głównym celem? Dlaczego taka organizacja jest potrzebna?
ROBERT SPENCER: Wydaje mi się, że to amerykański pisarz J.D. Salinger powiedział, że książki, które powinno się pisać, to takie, które chciałoby się przeczytać, a które nie istnieją. Właśnie dlatego zapoczątkowałem działalność Jihad Watch – ponieważ chciałem, aby istniało miejsce, w którym pojawiałyby się wiadomości i komentarze dotyczące islamskiego dżihadu prowadzonego na całym świecie, wyjaśniające te wydarzenia w świetle islamskiej teologii i sytuacji globalnej. Ponieważ takie miejsce nie istniało, założyłem Jihad Watch.
Celem tej organizacji jest zwrócenie uwagi opinii publicznej na rolę, jaką teologia i ideologia dżihadu odgrywa we współczesnym świecie, a jednocześnie korygowanie rozpowszechnionych błędnych przekonań dotyczących roli dżihadu i religii we współczesnych konfliktach. Mamy nadzieję, że dzięki naświetlaniu i eksponowaniu tych kwestii uda nam się zwrócić uwagę wszystkich ludzi dobrej woli na prawdziwą naturę obecnego globalnego konfliktu.
Wydaje mi się, że istnienie Jihad Watch jest niezwykle ważne, ponieważ dżihad jest zjawiskiem, które nie zanika, a które, z różnych względów, nie jest poprawnie diagnozowane i śledzone, zarówno przez administracje rządowe, jak i służby bezpieczeństwa w wielu krajach niemuzułmańskich.
Jest pan autorem nie tylko artykułów publikowanych w czasopismach, takich jak „PJMedia” czy „FrontPage Magazine”, lecz także 13 książek. Paradoksalnie, podczas gdy są one obiektem skomasowanej krytyki ze strony niektórych ekspertów i naukowców, cieszą się one jednocześnie niezwykłą popularnością wśród szerokich rzesz czytelników. Niektóre, takie jak The Truth About Muhammad (Prawda o Mahomecie) czy The Politically Incorrect Guide to Islam (and the Crusades) (Politycznie niepoprawny przewodnik po islamie i krucjatach) figurują na liście bestsellerów „New York Timesa”. Skąd ta rozbieżność zdań pomiędzy „etatowymi specjalistami” i zwykłymi ludźmi?
– Ludzie mają świadomość, że „etatowi specjaliści” są kupowani i że się im płaci, a tym samym ich poglądy odzwierciedlają konkretny punkt widzenia, ponieważ ich przychód uzależniony jest właśnie od prezentowania tej, a nie innej perspektywy. Czasem jest to kwestia mentalności stadnej, która sprawia, że nie chcą wychodzić przed szereg. Kluczowym przykładem takiego postępowania jest finansowany przez Saudyjczyków profesor John Esposito z Georgetown University, który konsekwentnie umniejsza zagrożenie stwarzane przez dżihad i popularyzuje mit islamofobii. Ludzie dostrzegają, że to, co mówią i piszą eksperci pokroju Johna Esposito, nie bardzo pokrywa się z rzeczywistością. Kiedy natomiast czytają moje książki, widzą, że znajduje się w nich prawda czy prawdy, których koncesjonowani naukowcy i specjaliści im nie powiedzą.
Pana działania nie ograniczają się do pisania, to także wykłady, uczestnictwo w debatach, polemiki z duchownymi muzułmańskimi, uczestnictwo w programach telewizyjnych. Pomimo dużego popytu często zdarza się, że nie jest pan wpuszczany na teren uczelni lub też jest pan poddany cenzurze. Dlaczego tak się dzieje?
– Lewica i muzułmanie, których nazywam islamskimi suprematystami, nie chcą debat i dyskusji dotyczących idei. Jedyne, czego chcą, to zamknąć usta swoim oponentom, dyskredytując ich za pomocą pomówień. Starają się powstrzymać mnie i innych ludzi związanych ze środowiskiem krytycznym wobec dżihadu od mówienia na ten temat i nigdy nie dyskutują o naszych poglądach w pełni i szczerze. Wypływa to częściowo z tego, że wiedzą, iż gdyby to uczynili, przegraliby, ponieważ to, co ja mówię, jest prawdą, a oni czynią wszystko, żeby ludzie tej prawdy nie usłyszeli.
Czy mógłby się pan podzielić z czytelnikami „Frondy” swoimi refleksjami na temat wolności? Ostatnio jesteśmy świadkami niepokojących przykładów ograniczania swobody wypowiedzi za pomocą różnych środków. Dotyczy to zarówno przekazu, jaki wychodzi z mediów głównego nurtu, jak i tego, co dzieje się w środowisku uniwersyteckim – mówimy tu na przykład o swobodzie badań naukowych czy tego, co wykłada się na uniwersytetach. Wydaje się, że poprawność polityczna jest głównym powodem tego, że pan i Pamela Geller otrzymaliście zakaz wstępu do Wielkiej Brytanii. Co jest powodem takiego stanu rzeczy i ku czemu to prowadzi?
– Swoboda wypowiedzi jest głównym szańcem broniącym każdego społeczeństwa przed tyranią. Jeżeli tyran jest w stanie doprowadzić do tego, że posiadanie odmiennego zdania jest przestępstwem, swobodnie może gwałcić wszystkie prawa obywateli. Jednak dzisiaj Organizacja Współpracy Islamskiej przy chętnej współpracy ze strony lewicy podejmuje wszelkie starania mające na celu wymuszenie na krajach Zachodu wprowadzenia praw, dzięki którym wszelkie krytyczne uwagi pod adresem islamu staną się przestępstwem poprzez zakwalifikowanie ich jako mowy nienawiści. Zwolennicy supremacji islamu oraz lewicowe grupy lobbystyczne są zdeterminowani, by za wszelką cenę uniemożliwić ludziom usłyszenie prawdy na temat islamu i dżihadu. To sprawiło, że zabroniono nam wjazdu do Wielkiej Brytanii. Cele ostateczne to autorytarna kontrola nad wolnością słowa oraz usunięcie przeszkód stojących na drodze dżihadu.
Jest pan współautorem książki Inside Islam: A Guide for Catholics (Wewnątrz islamu: Przewodnik dla katolików). Czy mógłby pan wymienić pięć najważniejszych rzeczy, które każdy katolik powinien wiedzieć o islamie?
– Po pierwsze, Koran uczy, że ci, którzy wierzą, iż Jezus jest Bogiem, są niewiernymi (5:17 i 5:72), oraz że Żydzi i chrześcijanie, którzy nie akceptują Mahometa jako proroka, są najgorszymi ze stworzeń (98:6). W wyniku tych i innych nauk koranicznych muzułmanie nie uznają chrześcijan za równych sobie, nawet za równych partnerów do dialogu.
Po drugie, Koran uczy, że muzułmanie muszą walczyć z Żydami i chrześcijanami oraz poddać ich swojemu panowaniu, które odmawia niemuzułmanom podstawowych praw (9:29).
Po trzecie, islamska tradycja twierdzi, że na końcu świata Jezus powróci, by połamać wszystkie krzyże (według Koranu Jezus nie został ukrzyżowany), zabić wszystkie świnie (co symbolizuje nieprzestrzeganie przez chrześcijan islamskich przepisów żywnościowych) oraz znieść dżizję (czyli pogłówne, podatek nakładany na chrześcijan przez prawo koraniczne). Zniesienie pogłównego oznacza, że już nie będzie ludzi poddanych (dhimmi) – każdy będzie musiał albo przyjąć islam, albo zginąć. Zatem islam przedstawia obraz Jezusa zwalczającego chrześcijaństwo i zabijającego chrześcijan.
Po czwarte, nigdzie we współczesnym świecie islamskim chrześcijanie nie cieszą się tymi samymi prawami co muzułmanie. Nawet w najbardziej postępowych krajach, jak Turcja, chrześcijanie są w jakiś sposób uciskani i prześladowani (np. istnieją przeszkody uniemożliwiające budowanie kościołów itp.). Jest to bezpośredni rezultat wersetów koranicznych, o których wspominałem wcześniej, i innych im podobnych ustępów Koranu.
Po piąte i ostatnie, wszelkie wysiłki podjęcia dialogu międzyreligijnego są ze strony muzułmańskiej wyłącznie próbami przekonwertowania drugiej strony na islam. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości – proszę na przykład wziąć pod uwagę tytuł pojednawczego dokumentu wysłanego kilka lat temu do papieża i innych przywódców chrześcijańskich. Brzmi on Wspólne słowo. Tytuł ten jest wzięty z Koranu, a konkretnie pochodzi z sury 3, wersetu 64, który nawołuje „ludzi Księgi” (czyli chrześcijan i żydów) do czczenia jedynie Allacha, czyli do zaprzestania wyznawania Jezusa jako Syna Bożego.
Ma pan bardzo zdecydowane poglądy na dialog międzyreligijny, szczególnie między islamem i chrześcijaństwem. Czy może pan opisać, co ukształtowało pana zdanie w tym względzie?
– Na ten temat napisałem całą książkę. Nosi ona tytuł Not Peace But a Sword (Nie pokój, lecz miecz) i osoby, które są bardziej zainteresowane tą tematyką, mogą po nią sięgnąć, żeby dowiedzieć się więcej. Ogólnie rzecz biorąc, moje wątpliwości co do dialogu religijnego, które podałem wcześniej, należy połączyć z faktem, że podczas gdy wielu katolików uważa muzułmanów za swoich sprzymierzeńców w moralnych zmaganiach ze świeckim materializmem, w rzeczywistości moralność islamska dopuszcza antykoncepcję, aborcję, rozwody, poligamię, niewolnictwo seksualne i wiele innych rzeczy, które są sprzeczne z moralnością katolicką. Naiwni katolicy angażują się w dialog albo w walkę z ateistami i materialistami, nie mając tej świadomości, a potem nie rozumieją, skąd biorą się niemi- łe zaskoczenia sytuacjami takimi jak wtedy, kiedy państwa muzułmańskie odmówiły udzielenia wsparcia Watykanowi na konferencji ONZ w Pekinie.
Czy myśli pan, że islam stwarza zagrożenie? Jeśli tak, to jakiego rodzaju jest to zagrożenie: polityczne, społeczne, duchowe?
– Wszystkie szkoły prawa koranicznego nauczają, że muzułmańska wspólnota wiernych musi prowadzić wojnę z niewiernymi i musi ich sobie podporządkować. Nie wszyscy muzułmanie biorą to sobie do serca, nie wszyscy postępują zgodnie z wykładnią prawa – niektórzy jednak tak robią. Czy nie jest to zagrożenie? To jest zagrożenie, zagrożenie polityczne, społeczne i duchowe. Polityczne, ponieważ ustrój republikański chroniący równość wszystkich ludzi wobec prawa jest sprzeczny z islamskim prawem, które nakazuje podporządkowanie sobie niewiernych. Społecznie, ponieważ prawo islamskie poniża także kobiety. Duchowo, ponieważ chrześcijanie jako obywatele drugiej kategorii raczej nie będą stanowili awangardy rosnącego i kwitnącego Kościoła.
Na Zachodzie regularnie wzrasta liczba konwertytów na islam. Ta popularność jest widoczna szczególnie po atakach z 11 września 2001 roku. Konwertyci często należą do najbardziej radykalnych grup, angażują się w dżihad i agresywny prozelityzm oraz działalność propagandową. Czy można powiedzieć, że islam jest nową rewolucją, a Koran nowym Kapitałem?
– Z pewnością tak właśnie myśli wielu młodych muzułmanów. Szczególnie jest to widoczne w przypadku konwertytów, którzy zbyt często biorą sobie do serca koraniczne nauki na temat wojny i uważają, że ich konwersja oznacza jednocześnie odrzucenie obywatelstwa i przyłączenie się do walki z wrogiem.
Czy ma pan jakieś rady dla krajów takich jak Polska, gdzie wpływ islamu jest stosunkowo słaby, ale stale wzrasta w wyniku emigracji i radykalizacji rdzennych muzułmanów? Przykładowo Tatarzy polscy zaprzestali swoich tradycyjnych modłów w intencji Polski, bo nagle okazały się one nieislamskie.
– Rada jest prosta – egzekwujcie równość wszystkich wobec prawa. Nie przyznawajcie żadnych szczególnych przywilejów i nie czyńcie żadnych ustępstw wobec żadnych grup. Brońcie swojej kultury.
Pytanie na koniec – dlaczego w ogóle powinniśmy się przejmować islamem? Czy inne problemy, jak globalne ocieplenie albo kryzys ekonomiczny, nie są ważniejsze?
– Opinie na temat tego, czy te zagrożenia są ważniejsze, są podzielone. Ale pomijając globalne wysiłki podejmowane w celu obalenia niemuzułmańskich rządów i podporządkowania islamowi wszystkich niemuzułmanów, czynimy to na własne ryzyko. Ω
Tekst pochodzi z kwartalnika “Fronda Lux”, nr 71.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ROBERT SPENCER: amerykański katolik; islamską teologię, prawo i historię zgłębia od końca lat 80. XX wieku i jako niekwestionowany ekspert światowej sławy w dziedzinie dżihadu jest dyrektorem Jihad Watch, jednego z programów Centrum Wolności Davida Horowitza. Jest publicystą (jego cotygodniowe felietony ukazują się w „PJ Media” i czasopiśmie „FrontPage Magazine”), aktywistą (pełni obowiązki dyrektora American Freedom Defense Initiative – Amerykańskiej Inicjatywy Obrony Wolności), autorem 13 książek, 11 monografii i ponad 300 artykułów na temat dżihadu i islamskiego terroryzmu. Jego książki przetłumaczono na wiele języków.
Robert Spencer prowadził seminaria na temat islamu i dżihadu dla Centralnego Dowództwa Stanów Zjednoczonych, uczelni wojskowych, amerykańskiej Grupy Asymetrycznych Działań Wojennych, FBI, Joint Terrorism Task Force oraz różnych agencji wywiadu. Brał udział w dyskusjach, debatach i konferencjach organizowanych między innymi pod auspicjami amerykańskiego Departamentu Stanu i niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jest także częstym gościem w mediach, m.in. w BBC, ABC News, CNN, MSNBC, CNBC i wielu innych. Na wykłady gościnne zapraszały go uczelnie, takie jak Penn State University, The University of California – Los Angeles, Stanford University, New York University czy Washington University of St. Louis. W wywiadzie udzielonym „Frondzie” po raz pierwszy wypowiada się dla polskich czytelników.