Taki tekst wypada zacząć ostrzeżeniem o spoilerach. Opowiem bowiem o sprawach wyłowionych przeze mnie z trzech sezonów serialu „Dark”, czasem tak oczywistych, że tylko ta oczywistość tłumaczy pomijanie ich przez autorów wielu internetowych analiz tego serialu. Tym, którzy „Dark” jeszcze nie widzieli, musi wystarczyć informacja, że z wielu powodów tytuł ten polecam jako niewątpliwie intrygujący, zmuszający do myślenia i bardzo uważnego oglądania, odwołujący się do wielu nurtów filozofii, wreszcie pełen chrześcijańskich – nie tak oczywistych na zlaicyzowanym Zachodzie, a już zwłaszcza w Niemczech, gdzie powstał – odniesień. Jeśli więc się skusicie, dalsza lektura może odebrać Wam sporo satysfakcji z samodzielnego odkrywania tropów i znajdowania odpowiedzi. Wróćcie po wszystkim. Dodam tylko, że może to trochę potrwać. Sam serial obejrzałem już trzykrotnie, z czego ostatni raz pod pretekstem robienia notatek do tego artykułu. Zresztą oglądanie tych 26 odcinków w kółko jest bardzo zgodne z duchem wykreowanych przez autorów światów…
NAJNOWSZY NUMER DO KUPIENIA TUTAJ
„Dark” początkowo uważany był za europejską, dokładniej zaś niemiecką, wersję „Stranger Things”, innego wielkiego przeboju Netfliksa. Amerykański serial o wiele mocniej odwoływał się jednak do sentymentów do lat 80., mieszając przygody dzieciaków wyjętych z „Goonies” z niepokojącą tajemniczością „Twin Peaks”. Nie odmawiając temu tytułowi pewnego uroku, któremu ulegli też zadowoleni z tego porównania niemieccy twórcy, Baran bo Odar i Jantje Friese, trzeba przyznać, że „Dark” już po kilku odcinkach okazał się dziełem całkowicie samodzielnym. Lata 80-te, oddane zresztą bardzo wiernie, były zaledwie jednym z planów czasowych, w których umieszczono akcję, niemal równolegle rozgrywającą się również w latach 50. i w 2019 roku. Sam koniec pierwszego sezonu zdradził nam, że na tym się nie skończy, w puli pojawiła się postapokaliptyczna przyszłość, której drugi sezon dodał też przeszłość, zatopiona w rzeczywistości tuż po I wojnie światowej, w której wylądował Jonas, by przekonać się, że już tam na niego czekają.
W pierwszej, płytkiej percepcji „Dark” opisać można jako opowieść o małym mieście rozwiniętym wokół kończącej właśnie działalność elektrowni jądrowej, w czym znajdujemy echa niemieckich lęków drugiej połowy naszej dekady. Młodzi mieszkańcy odkrywają stopniowo, że poprzez otaczające zakład jaskinie można przenosić się w czasie, choć, jak się początkowo zdaje, tylko o 33 lata do tyłu i z powrotem. Okazuje się też, że niektórzy starsi wiedzieli o tym wcześniej. Kolejne podróże w czasie zakłócają (a raczej zdają się zakłócać) bieg zdarzeń, naturalne powstawanie relacji i drzew genealogicznych i wielu innych rzeczy, jednak w tym tekście nie chodzi przecież o opowiadanie serialu. O ile jednak można wydostać się ze swojego czasu, trudniej wyrwać się z samego Winden. Niektórzy dorabiają do tego interpretacje czyśćcowe, które są jednak trochę na wyrost. Istnieje przecież jakiś świat poza miasteczkiem, choć jest on sygnalizowany bardzo oszczędnie. Z jednej strony, nikt z Winden nie wyjeżdża, lecz czasem pojawia się w nim ktoś nowy (Boris Niewald, Peter Doppler, policjant Klause), słyszymy też o wyjazdach bohaterów (Inez Kannwald wyjechała na pół roku z małym Michaelem). Docierają tu zarówno wiadomości i lęki z zewnątrz, co naturalne, najczęściej związane z atomem, Czarnobylem (lata 80.) i Fukushimą 33 lata później. Mamy radio, mamy też muzykę, czasem również, jak w przypadku Egona Tiedemanna i Ulricha Nielsena, determinującą ich losy. Symbolem ich splątania stały się przecież powtarzane niczym przekleństwo słowa z piosenki Kreatora „Pleasure to kill”. Interpretacje czyśćcowe możemy więc odłożyć na bok. Tym bardziej że w czyściec nie wierzą protestanci, a cały „Dark”, co umyka często wspomnianym interpretatorom, w protestantyzmie umocowany jest dość mocno. Widać to choćby po tym, jak ważna jest w całej opowieści predestynacja, tu doprowadzona do skrajności. Bohaterowie nie mają wpływu na swoje losy, a poszczególne działania, które mają prowadzić do odwrócenia biegu historii, ostatecznie okazują się właśnie motorem już znanego jej przebiegu. Najbardziej poruszającym tego przykładem jest wyprawa Jonasa do jego ojca, Michaela, która ma odwieść go od samobójstwa, a staje się jego przyczyną.W analizach „Dark” (polecam szczególnie odszukać te, za które odpowiadają autorzy kanałów „Drugi Seans”, „Biały Teuf3l” i „jakbyniepatrzeć” na Youtube oraz „filmawka” na Spotify) wyśledzone i rozłożone na czynniki pierwsze zostały tropy takie jak Kybalion, teoria wiecznego powrotu, utożsamiana przede wszystkim z Nietschem, mająca jednak o wiele szersze i starsze umocowania, obecne nawet w księdze Koheleta. W wielkim skrócie chodzi w niej o powtarzalność czasu, w miejsce znanej nam jako jedna z podstaw naszego świata, liniowości. Przeżywane przez nas zdarzenia rozgrywają się w nieskończoność, w powtarzających się cyklach lub wręcz równocześnie. Warto dodać, że taka koncepcja bardzo często pojawia się w kulturach azjatyckich jako wyobrażenie piekła, będącego nieustannym przeżywaniem od nowa całego życia lub tylko określonej sekwencji wydarzeń. Motyw ten bardzo często znajdziemy w dalekowschodnich horrorach, czego przykładami mogą być wydana w swoim czasie na DVD w Polsce koreańska „Wiolonczela” z 2005 roku (reż. Woo-cheol Lee), czy, bardzo w tym kontekście ciekawe, bo wywodzące się z kraju i kultury islamskiej, indonezyjskie ‘Mati suri” (reż. Rizal Mantovani, 2009 r.). Trzeba zauważyć, że przez najmocniejsze nasycenie tą filozofią trzeciego sezonu „Dark”, może się on luźno kojarzyć też z chętnie – może nawet zbyt chętnie – sięgającym po ten motyw „Czarnym lustrem”, w którym bardzo często oglądaliśmy bohaterów przeżywających w nieskończoność swoje bezlitosne kary. Tyle że w tym serialu odpowiadał za nie czynnik ludzki i nowoczesna technika, zaś ludzki sąd stawał się sądem ostatecznym.
W „Dark” mocne są też odniesienia wiccańskie, które widać zwłaszcza w postaci Marty-Ewy. W większości wierzeń wiccan boskość rozdzielona jest między boga i boginię, przy czym bóg, zwany Rogatym Bogiem, choć nie jest tożsamy z diabłem z klasycznych religii monoteistycznych, ma pewne jego cechy, a przecież sam Adam w „Dark” przedstawiany jest o wiele bardziej demonicznie od Ewy. Z kolei wiccańska bogini występuje na ogół w trzech postaciach – dziewicy, matki i staruchy. I tu nie ma już pola do namysłu, tak przedstawioną alt-Martę-Ewę widzimy na ekranie przez praktycznie cały trzeci sezon. Wreszcie wszechobecna triquetra, choć obecna jako symbol również w chrześcijaństwie, jest również wiccańskim symbolem nieuchronności odpowiedzialności za swoje czyny.