Krzysztof Karnkowski: Koreański film (4) – Zamach, czyli Zdrajca z wąsami

Chciałem obejrzeć ten film, aby uczcić nasze własne święto niepodległości, sprawa się jednak opóźniła. „Assassination” warto obejrzeć w dobrych warunkach i w dobrej jakości. A czemu pasował mi na 11 listopada? Opowieść o walce wyzwoleńczej Koreańczyków pod japońską okupacją wydała mi się całkiem na miejscu.

Assassination” (koreański tytuł – „Am-sal”) to film przygodowy, awanturniczy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Dong-chun Choi wcześniej nakręcił choćby „Złodziei”, rasową i popularną komedię sensacyjną w gwiazdorskiej obsadzie. Barwny, szalenie atrakcyjny, pełen romantycznych strzelanin i atrakcyjnego prania się po mordach, a przy tym umocowany patriotycznie, z dobrymi i dobrze grającymi aktorami, z których główne role odgrywają Jung-Jae Lee i Ji-hyun Jun, grający również w „The Thieves”, Tu i tu pojawia się również charakterystyczny Dal-su Oh, dobrze znany fanom trylogii Chang-wook Parka. Jest w „Am-sal” trochę brawury, którą polski widz mógł zobaczyć w „Dobrym, złym i zakręconym”, koreańskim westernie umieszczonym mniej więcej w tym samym czasie, choć dziejącym się trochę bardziej na północ. Pamiętajmy, że historyczne koreańskie wpływy wykraczały poza dzisiejszą granicę komunistycznej Północy i obejmowały również Mandżurię, w której do dziś żyje wielu Koreańczyków. W arcydziele Ji-woon Kima wątek walki narodowo-wyzwoleńczej dodawał bohaterom romantyzmu, nie był jednak sprawą kluczową. Tutaj, pośród strzałów i fruwających uczestników kolejnych bijatyk dostajemy obraz ludzkich postaw wobec okupacji. Od walki, toczonej przez głównych bohaterów, zresztą ludzi z krwi i kości, mające swoje wady, rozterki i kilka cech karykaturalnych, poprzez konspirację, cwaniactwo i bierność, aż do zdrady i całkowitej uległości. Realia na swój sposób przypominają „Czas honoru” z Japończykami zamiast Niemców.

Zaczyna się to wszystko, gdy kolaborujący z Japończykami na całego pan In-gook Kang Kang każe swoim ludziom zabić żonę, z którą znajdują się jego dwie córki – bliźniaczki. Te mają wrócić do domu, jednak po jednej z nich ślad ginie w trakcie krwawego zamieszania.

Mijają lata. Niejaki Seok-jin Yeom, bohater podziemia z wąsem i zmysłem organizacji odnajduje dwóch partyzantów i piękną bojowniczkę (Jung-Jae), którzy mają podjąć się ważnego zadania. Trzeba przeprowadzić zamach na dwie ważne figury – znanego nam już Kanga i japońskiego gubernatora. Rzecz do zrobienia, tyle tylko że Yeom okazuje się być agentem. Intryga zaś dopiero się rozkręca. Twórcy dorzucą do niej legendarnego płatnego zabójcę, japońskiego żołnierza-psychopatę, policje tajne, jawne i dwupłciowe (może z tym ostatnim się zagalopowałem…) a i o bliźniaczce też nie powinniśmy zapominać. Zwłaszcza, że, jak sobie ostatnio uświadomiłem, motyw zagubionych i odnalezionych, lub w ogóle nieświadomych istnienia drugiego bliźniaków, koreańscy twórcy upodobali sobie wyjątkowo. Przede wszystkim w telenowelach, ale na tym przykładzie widać, że nie tylko.

Nie chcę opowiedzieć wszystkiego, ponieważ ten film naprawdę warto zobaczyć. Zarówno dla jego walorów wizualnych, bo, jak obecnie może przekonać się każdy telewidz, Koreańczycy bardzo dbają o swoje kino historyczne, jak i pytań, które zostają w filmie postawione, a które jakoś niepokojąco wybrzmiewają również w Polsce. Kto do końca prześledzi losy wąsatego sprzedawczyka doskonale zorientuje się, dlaczego. Chciałbym zobaczyć to kiedyś w polskiej telewizji.

Am-sal/Assassination, reż. Dong-chun Choi, Korea Południowa, 2015