Za takie kulture walczyłem! Portret Leszka Sosnowskiego.

Jest taka część naszej prawicy, która najmniej robiąc, najbardziej teatralnie (a więc kulturalnie!) zrywa z piersi koszule, padająca w drzwiach, broniąca naszej umęczonej ojczyzny przed kolejnymi kataklizmami, średnio raz na miesiąc.

Niezależno-niepokorne, arcypolskie i katolickie dziennikarstwo opozycyjne szczególnie zainteresowało się mediami publicznymi, nie z potrzeby postawienia starych molochów na nogi, czy doprowadzenia niesprawnych instytucji do jako takiego ładu. A prawicę z nich, notabene, uczyniło nie czytanie Burke’a, czy Arystotelesa, tylko kontekst polityczny roku ’89 i to, że Magdalenka wysadziła ich na polityczny i społeczny margines, a kolejne lata scementowały ten stan. To co w mediach ma być? Odwet, przeczołganie co bardziej zasłużonych dla poprzedniej ekipy. A co do treści? Wypierdolić lewactwo, teraz będzie prawdziwa kultura, tylko prawda, żadnej propagandy. Bawiło mnie to, bo oto prawicowi rycerze prawdy, wygłodzeni ośmioma laty opozycji ostrzą sobie zęby i szykują się do akcji TKM. Propagandę niemiecką i rosyjską jednocześnie zastąpić należy naszą propagandą, emitować treści koszerne, bo skoro było po lewacku, to teraz będzie po bożemu. A po bożemu oznacza po naszemu.

Guru. Dał nam przykład pan Sosnowski

Leszek Sosnowski, namaszczany ostatnio na guru opinii kulturalnych, estetycznych i filozoficznych, zdaje się pasować do tej krzykliwej grupki. Wystarczy stać się hegemonem wśród wydawnictw dedykowanych Janowi Pawłowi II oraz prawicowym pisarzom i publicystom, by ferować mentorstwo i weryfikować, co jadalne, a co nie. A z ducha lewicowa powaga i brak dystansu sprawiają, że strasząc, śmieszy. Kultura bowiem ma być katolicka, narodowa, patriotyczna i tradycjonalistyczna. Naraz. I tak, gnojąc za lewackie odchylenie Matyszkowicza z TVP Kultura, z kanonu lektur wyrzuca niemal wszystko, a martyrologicznych i mesjanistycznych romantyków nawet na kopach. Zobaczmy: Mickiewicz – socjalista, heretyk spod znaku Towiańskiego (ruska agentura!), w dodatku nie okazujący respektu papieżowi (sławna scena szarpania szat papieża Piusa IX), a nawet, w chwili słabości, w III cz. Dziadów abstrahujący od samego Boga (pogańskie „Zemsta na wroga, z Bogiem lub choćby mimo Boga). Słowacki – kolejny metafizycznie uwikłany – w metempsychozę. Nawet maryjny Cyprian Kamil Norwid deprawował damy w Warszawie, a we Francji rozpił się tak strasznie i zdemoralizował, że wylądował w przytułku. Może uchowałby się w tej ekipie Zygmunt Krasiński, tylko trudno go propagować, bo antysemita (Nie-boska komedia), a Jan Paweł II mówił, że antysemityzm jest zły. Ale z całą pewnością przed nimi pisała polska Safona Elżbieta Drużbacka. Ona może by się jeszcze uchowała – poezja dewocyjna, jeśli nie ma tam biblijnej, a mimo to przesiąkniętej erotyzmem, pieśni nad pieśniami, jest ok. Sienkiewicz jest w porządku, ale drugorzędny, jak tu ujął, tfu, pedryl, Gombrowicz, a Bolesław Prus – obskurny liberał. Krakowscy konserwatyści, złoci chłopcy, ale, achtung, achtung! Stańczycy, nie lubili powstań, co to je się przegrywa, pewno ruscy i niemieccy agenci, ech, pech. Kraków…

Nie tylko ateusze, masoni też!

Ale ta krótka wyprawa do krainy historii literatury musi dobiec końca, pewnie pan Sosnowski ma to wszystko ogarnięte, więc nie muszę podrzucać mu podpowiedzi. Pewnie przegląda spisy treści, więc wie doskonale, że wszystko to diabeł i działania „dewiantów umysłowych i psychicznych dążących za wszelką cenę do sponiewierania wszystkiego, co chrześcijańskie”. Jeszcze się o tym przekonamy. Poza tym nie ma co polegać na historii, która uczy, że w przeszłości to było źle, więc trzeba poszukać wzorców nowoczesnych. Polskich, katolickich, tradycyjnych i nowoczesnych. Jak to ujął współczesny klasyk myśli politycznej, szkoda szczępić ryja, jaką zbrodnią dla polskiej kultury jest Jarosław Marek Rymkiewicz – agnostyk, nacjonalista, nawet w powstaniu warszawskim nie widział Boga, koszmar. I pisze wiersze takie o jeżach, kretach i ptakach, nie wiadomo o czym. Ahaś, jeszcze pominąłem fundamentalną sprawę, czekałem na nią i się nie zawiodłem. Masoni. Wreszcie. W wywiadzie, w którym pan Leszek udzielił swojemu własnemu pracownikowi zauważa, że „seks Jezusa z Marią Magdaleną to ulubiony motyw wszelkich masońskich wyobrażeń Ewangelii”. I znowu to samo, mason Mickiewicz, a do tego Kościuszko, Poniatowski (zdrajca, wiadomo!), Pułaski, Kołłątaj, Wybicki, autor hymnu narodowego, będącego przeca masońską przyśpiewką.

Nowa nadzieja

Za to mamy, jak delikatnie określił to Andrzej Horubała, epigona Rymkiewicza, bardzo prawilnego Wojtka Wencla, który odkąd przestał być „cienkim bolkiem”, dojrzał do roli drugoobiegowego wajdeloty i pisarza narodowego. To pocieszenie, ale jest tylko w drugim obiegu, bo jak wyznał jakiś czas temu, do pierwszego i tak się nie wybiera, a jak nie chce przychodzić, to chlipie, że go wobec tego nie zapraszają.

Zostają naszej kulturze zatem jasełka, rekonstrukcje historyczne (jeśli żołnierze nie piją, nie palą i zachowują powściągliwość seksualną) i wiersze Wojtka Wencla. Teatry należy rozwiązać. Dramaty romantyczne są bluźniercze, współczesne są lewackie. Koniec.

Henryk Sienkiewicz, Polak katolik
CWP!