Od odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku minęło właśnie sto lat. Jednak w trakcie tego stulecia faktyczną niepodległością mogliśmy cieszyć się jedynie połowicznie. Tylko połowę (za wyjęciem lat 1939-1989) tego czasu – i to w dwóch ratach – Polska istniała w warunkach wolności państwowej. Świętujemy zatem nie stulecie polskiej niepodległości, tylko rocznicę odległych wypadków, które miały miejsce u kresu Wielkiej Wojny. To bardzo znaczące.
Można oczywiście postrzegać polskość jako nieuchwytną ideę wolności obywatelskiej, która w swojej naturze jest bardzo krucha i wymaga co jakiś czas daniny krwi. Możemy odwoływać się do libertas aurorum, wspólnoty uszlachconych chłopów, i karmić się podobnymi figurami, poprawiającymi naszą samoocenę i zwalniającymi nas od prowadzenia podmiotowej polityki. Nie jesteśmy jednak samotną wyspą, ani zieloną wyspą, ani nawet Kanadą . Nie jesteśmy wolni od innych polityk i czyhają na nas zagrożenia zewnętrzne. Do tej pory polski duch był wystarczająco silny, by przetrwać katastrofy XX stulecia, jednak cena, jaką przyszło za to zapłacić, jest ogromna. Nie mam pewności, czy znaleźlibyśmy w sobie dość determinacji, by trwać, gdyby znów trzeba było brać się z losem za bary. Potrzeba czasu, by polska suwerenność okrzepła, nabrała masy mięśniowej, odchorowała czas komunizmu. A potem przyjdzie pora, jak zauważył przytomnie Wawrzyniec Rymkiewicz, na przepracowanie zaborów. Polska potrzebuje refleksji nad samą sobą, a nawet nad własną historią, choć wydawać by się mogło, że nad Wisłą historia przeżywa właśnie renesans.
W zalewie bibelotów okolicznościowych na 11 listopada niektóre napawają zdumieniem – jak te dizajnerskie kubki, odświeżone gieesowskie czarki z dobry realnego socjalizmu. Nawiązanie do topornej estetyki głębokiego peerelu jako patent na uczczenie niepodległości brzmi jak ponury żart. Na tyle nas stać?
Skoro jesteśmy w drugiej transzy niepodległości na przestrzeni ostatnich stu lat, to może najwyższa pora przestać robić sobie z niej jaja i zacząć prowadzić politykę, która skutecznie wyeliminuje owo poczucie kruchości polskiego państwa? Piosnki o końcu historii okazują się wszak nieuprawnione i niemądre. W ostatnich latach raptem kilkaset kilometrów stąd okazało się, że warto inwestować w powagę państwa, bo kara za słabość może okazać się straszna.
Jerzy Kopański
redaktor naczelny
Okładka: Sebastian Krok, JUDAEA, 2016
REDAKCJA:
Zarząd: Jerzy Kopański (redaktor naczelny), Tomasz Krok.
Redakcja: Rafał Niewiadomski (sekretarz redakcji), Przemysław Mrówka (korekta i redakcja), Szymon Doliwa, Joanna M. Kalbarczyk, Maciej Kalbarczyk, Paweł Rzewuski, Jarosław J. Żejmo.
Współpracownicy: Krzysztof Bielecki, Monika G. Bartoszewicz, Marcin Darmas, Marcin Herman, Łukasz Kucharczyk, Martyna Ochnik, Anna Stępniak, Maciej Woźniak.
Miesięcznik LUX finansowany jest przez
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego