Od kilku miesięcy Niemcy są głównym obiektem międzynarodowych zainteresowań Polaków. W sferze naszych stosunków zagranicznych Republika Federalna niezmiennie nie schodzi z podium, a świeżość nowych i aktualizujących się kontekstów sprawia, że Berlin jest dla nas szczególnie ważny.
Na naszych oczach szczęśliwie upadła wizja sankcji za niewywiązanie się z kwot imigrantów. Wprawdzie nikt się z nich nie wywiązał, na czele z Niemcami, a choćby Austria była w stanie przyjąć jedynie 50 przybyszów z Bliskiego Wschodu. Niemal w tym samym czasie klęskę wyborczą ponieśli socjaliści, wizja zwycięstwa których pozwoliła nam docenić umiarkowanie CDU. Angela Merkel weszła tym samym do podręczników historii politycznej Niemiec, po raz czwarty zostając kanclerzem. Jest ona kojarzona ze stabilizacją, spokojem (o tyle, o ile można dziś o tym mówić), dobrobytem i utrwalaniem niemieckiej hegemonii w Europie. Zamiast niej mogłyby rządzić w Rajchu postaci pokroju Martina Schulza lub radykałowie odmiennych wyznań z AfD czy Zielonych. Czasami by uzyskać względną sympatię, wystarczy nie być kimś innym.
Najciekawsza wydaje się jednak kwestia reparacji, którą Niemcy potraktowali zaskakująco poważnie i wielopłaszczyznowo. Z jednej strony boją się, że w kolejce po zadośćuczynienie ustawią się za Polską kolejne państwa. Z drugiej – niepokoi ich perspektywa rewizji usankcjonowanej już na arenie międzynarodowej polityki historycznej, która właśnie w Niemcach widzi pierwszą ofiarę nazizmu. Z trzeciej strony – i to chyba najdobitniej uprzytamnia nam, z kim mamy do czynienia – niemieccy dziennikarze podnoszą argument, że powrót do czasów wojny (ach, to nieznośne babranie się w historii) wiąże się z koniecznością przełknięcia przez Niemców po raz kolejny utraty terytorium na rzecz PRL-u.
Niemiecka refleksja utożsamia konieczność odpokutowania zbrodni wojennych nie ze sferą finansową czy symboliczną, lecz z tym, co dość bałamutnie nazywano u nas „ziemiami odzyskanymi”. Granica polsko-niemiecka była po wojnie modyfikowana kilkakrotnie, a ostatecznie została niechętnie uznana jesienią 1990 roku, w połowie doby niedawno zmarłego kanclerza Kohla. Dla Niemców ma to ogromne znaczenie. Dostrzeganie takich kontekstów jest ważne z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej. Czyż nie powinniśmy naszych przyjaciół dogłębnie rozumieć, byśmy mogli skuteczniej egzekwować należności wynikające z ich radosnego ludobójstwa?
Jerzy Kopański, redaktor naczelny
REDAKCJA:
Zarząd: Jerzy Kopański (redaktor naczelny), Tomasz Krok, Mateusz K. Dziób
Redakcja: Rafał Niewiadomski (sekretarz redakcji), Oliwia Kacprzak (korekta i redakcja), Joanna M. Wal, Maciej Kalbarczyk, Paweł Rzewuski, Jarosław J. Żejmo
Współpracownicy: Krzysztof Bielecki, Monika G. Bartoszewicz, Marcin Darmas, Marcin Herman, Łukasz Kucharczyk, Martyna Ochnik, Anna Stępniak, Maciej Woźniak