MACIEJ BAZELA: BIZNES JAKO DOBRO MORALNE I FILAR ŁADU SPOŁECZNEGO

Inne teksty z miesięcznika Lux 3/4: NA KREDYT

Dziedziną, która może stracić najwięcej na upadku rodziny, jest biznes. Zdrowe rodziny są dla firm najlepszym klientem, ale i jedynym źródłem wartościowego kapitału ludzkiego. Kwitnące przedsiębiorstwa, małe i duże, stanowią podstawę społecznego dobra moralnego, lecz nie mogą spełniać swojej funkcji bez odpowiedniego zaplecza.

W październikowym wydaniu pisma „First Things” z 2008 roku ukazał się bardzo ciekawy artykuł o etycznych podstawach ładu społecznego (Making business moral) napisany przez wybitnego profesora prawodawstwa oraz filozofii prawa Roberta P. George’a. W tym krótkim, ale jakże głębokim tekście autor w przejrzysty sposób przedstawia etyczną receptę na dynamiczne i zasobne społeczeństwo. Kładzie on szczególny nacisk na istnienie prężnej przedsiębiorczości, która jest sama w sobie dobrem moralnym, a zarazem kluczowym filarem silnego społeczeństwa. To materiał, który powinien dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców, szczególnie do obecnych oraz przyszłych liderów politycznych i gospodarczych.

CZTERY FILARY ŻYCIA SPOŁECZNEGO

Główną tezą, której broni George, jest twierdzenie, że każde prężne i pełne sił witalnych społeczeństwo powinno być zbudowane na czterech filarach. Możemy to porównać do konstrukcji domu. Aby nasz „dom”, czyli ład społeczny, służył nam przez długie lata, musi posiadać solidny fundament. Jeśli konstrukcja nośna okaże się słaba, chwiejna albo krzywa, zawalenie się całego budynku będzie jedynie kwestią czasu. Tymi czterema filarami nośnymi są według George’a: po pierwsze – wartości moralne, a w szczególności godność osoby ludzkiej, po drugie – instytucja rodziny, po trzecie – prawo i rząd, wreszcie po czwarte – biznes. Każdy element ma swoją wyjątkową rolę, jest tak samo ważny i jednakowo potrzebny. Co więcej, między filarami istnieje również wzajemna zależność. Jeśli któryś z nich jest źle skonstruowany lub nie spełnia swojej funkcji, odbija się to natychmiast negatywnie na kondycji pozostałych. Silne i sprawnie działające społeczeństwo zależy więc od poprawnej konstrukcji wszystkich czterech podpór.

WARTOŚCI MORALNE

Trudno sobie wyobrazić istnienie jakiegokolwiek społeczeństwa, które nie wypracowałoby kodeksu zasad i wartości pozwalającego na wspólne życie. Wystarczy zauważyć, że zarówno kapitalizm, socjalizm, jak i demokracja czy teokracja zawierają w sobie pewne prawdy pierwsze dotyczące natury człowieka oraz jego szczęścia, w świetle których organizuje się życie polityczne, ekonomiczne i prywatne. Jedną z takich podstawowych wartości w ustroju demokracji wolnorynkowej jest poszanowanie godności każdej osoby. Oznacza to, że każdy człowiek powinien być traktowany z szacunkiem, ponieważ jest on autonomicznym podmiotem. W filozofii greckiej „osobą”nazywamy niepowtarzalną, niezależną, racjonalną i twórczą jednostkę, która może działać w sposób wolny. Z punktu widzenia filozofii katolickiej wartość ta ma jeszcze głębsze podłoże, gdyż osadzona jest w wierze, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwa Boga, który jest Osobą w najpełniejszym tego słowa znaczeniu. Tylko Bóg jest autonomicznym podmiotem w sensie absolutnym, nie posiada racji istnienia w żadnym innym bycie. Otaczać godnością każdego człowieka jest kategorycznym nakazem moralnym, co w praktyce oznacza traktowanie siebie nawzajem w sposób podmiotowy, a nie przedmiotowy. Człowiek nie może być jedynie środkiem do celu, ale powinien stanowić celem sam w sobie. Poszanowanie ludzkiej wartości znajduje wyraz w takich prawach człowieka jak samorządność, własność prywatna, inicjatywa gospodarcza, wolność wyznania czy swobody obywatelskie. Z godności osoby ludzkiej wywodzi się również zasada domniemania niewinności (innocent until proven guilty), kultura konsumencka, czyli poszanowanie klienta i partnerów biznesowych, oraz służebny charakter instytucji państwowych i biznesowych (the logic of stewardship), które mają działać dla dobra obywateli. Brak przekonania o wartości jednostki sprawia z kolei, że poszczególnych obywateli zaczyna się traktować jak trybiki w maszynie społecznej. Takie podejście było typowe dla systemu komunistycznego, wywodzącego się z materialistycznej wizji ludzkości i heglowskiej filozofii historii.

W komunizmie człowiek zostaje sprowadzony do roli pracującego zwierzęcia i pionka na szachownicy dziejów, której najważniejszy element stanowi Państwo. Prowadzi to w praktyce do zanegowania swobód obywatelskich, prawa własności, przedsiębiorczości oraz wolności religijnej. Człowiek traci prawo do samostanowienia, podlega kolektywizacji i staje się środkiem do realizacji centralnie tworzonych planów społeczno-gospodarczych. Owocem negacji godności osoby jest homo sovieticus – bierny, zrezygnowany, pozbawiony prywatności i moralnej odpowiedzialności, wyzuty z przekonania o własnej wartości obywatel, który podporządkowuje się nakazom autorytarnej władzy. W systemie komunistycznym zasadę domniemania niewinności zastępuje się zasadą domniemanej winy (guilty until proven innocent) stosowaną przez wszystkie instytucje. Szczerość i otwartość nie są mile widziane, pytania budzą agresję, a obrona swoich racji prowadzi do otwartego konfliktu. Przychylność i zaufanie zostają zastąpione przez paraliżującą życie publiczne podejrzliwość. Coraz większa liczba agencji kontroli i nakładających się na siebie nakazów prawnych uniemożliwia szybki rozwój ekonomiczny i społeczny. Obostrzenia, zasady, dyrektywy i procedury, zamiast sprzyjać obywatelowi, zdają się mieć na celu jedynie jego upodlenie, stłamszenie, zabicie inicjatywy i niezależności. Pokutujący model homo sovieticus sprawia, że o racjach i decyzjach w życiu publicznym nie stanowią argumenty, rzetelna ocena sytuacji, szczera chęć pomocy, zrozumienie drugiej osoby, logika służby, zdrowy rozsądek czy, mówiąc po katolicku, caritas, lecz logika władzy, siły i dominacji. Ta smutna spuścizna komunizmu daje się wciąż zbyt często odczuć w kontaktach obywateli z organami państwa lub w relacjach instytucjonalnych na linii przedsiębiorca-urząd podatkowy, student-uczelnia, uczeń-nauczyciel, podwładny-przełożony.

Trzeba powiedzieć jasno, że o realizacji ideału demokratycznego społeczeństwa nie świadczy liczba galerii handlowych, autostrad czy tanich linii lotniczych, lecz kultura życia politycznego i mentalność obywateli, które powinny cechować się dążeniem do wspólnego dobra opartego na zaufaniu, otwartości, wzajemnym szacunku i współpracy. Akceptacja godności osoby jest również kluczowa w sferze biznesu. Tam, gdzie brakuje takiego przekonania, istnieje tendencja do wykorzystywania pracowników, proponowania niekorzystnych warunków zatrudnienia oraz tworzenia wrogiej atmosfery. A przecież nie od dziś wiadomo, że to nie technologie, ani nawet kapitał finansowy, lecz kapitał ludzki jest najcenniejszym składnikiem sukcesu firmy. Nie jest zatem prawdą twierdzenie, że system wolnorynkowy, czyli kapitalistyczny, jest ze swej natury skierowany przeciwko człowiekowi. Drapieżny i nieludzki kapitalizm, który czasami wydaje się normą, jest jedynie wypaczeniem, w dodatku rzadkim w krajach wysokorozwiniętych, w których świadomość godności osoby i praw obywatelskich jest bardzo silna. Dość powszechny pozostaje za to w krajach postkomunistycznych oraz tak zwanym Trzecim Świecie. To, jak działa biznes, jest odzwierciedleniem kultury moralnej lokalnych społeczności. Korporacja, wchodząc w pewne środowisko, absorbuje i nasiąka kulturą miejscowych pracowników. W pierwszym odruchu łatwo jest obwiniać o nieludzkie traktowanie, niegodne warunki pracy i brak skrupułów zagranicznych właścicieli firmy, jednak może się okazać, że za taki stan rzeczy odpowiadają lokalni menedżerowie średniego i niskiego szczebla, którzy wymuszają standardy pracy, jakie nie znalazłyby uznania w oczach rady nadzorczej. Oczywiście zdarza się również, że udając się do krajów mniej rozwiniętych, przedsiębiorstwa wykorzystują brak moralnej samoświadomości pracowników oraz ogromną konkurencję na rynku pracy, pozwalając na zaistnienie warunków zatrudnienia, które nie miałyby racji bytu w krajach wysokorozwiniętych. Dowodem na to, że kapitalizm może mieć ludzką twarz, zwłaszcza gdy jest zakorzeniony w wartościach moralnych, jest jednak społeczna odpowiedzialność firm. Stało się dziś niemal standardem, że międzynarodowe korporacje oferują pakiety świadczeń socjalnych, które mają wprowadzić więcej harmonii między życiem prywatnym a zawodowym (work-life balance benefits). W ramach takiego pakietu pracownicy mogą na przykład pracować w domu, wykorzystując Internet i telekonferencje z biurem. Innym rozwiązaniem jest tak zwany ruchomy czas pracy (flexible work time), który pozwala na załatwienie w ciągu dnia różnych spraw domowych czy obowiązków rodzicielskich. Pracownicy mogą również liczyć na rodzinne fundusze inwestycyjne, pomoc psychologa, bonusy finansowe na poczet dzieci czy kursy i warsztaty na temat zarządzania budżetem domowym i rozwiązywania

konfliktów rodzinnych. Troska pracodawcy o pracownika wykracza rzecz jasna poza sprawy rodzinne. Firmy oferują ustawiczne kursy dokształcające, inwestują w zdrowie fizyczne, tworzą przyzakładowe centra sportowe, stołówki, a nawet kompleksowe ośrodki zdrowia.

RODZINA

Drugim podstawowym elementem prężnego i stabilnego społeczeństwa jest rodzina, będąca kolebką zdrowych, inteligentnych i odpowiedzialnych obywateli. Żadna inna instytucja nie może w pełni przejąć odpowiedzialności rodziny za przekazanie wartości moralnych kolejnym pokoleniom i wykształcenie cech charakteru, od których zależy sukces całej wspólnoty. To, jak działa rząd, parlament, sądownictwo, uczelnie, firmy, jak funkcjonują wszelkie relacje międzyludzkie – jest w dużym stopniu odzwierciedleniem tego, co wyniosło się z domu. Jeśli rodziny są słabe, patologiczne lub po prostu nie wywiązują się ze swej edukacyjnej roli, wykształcenie takich cnót moralnych jak uczciwość, rzetelność, samokontrola, odpowiedzialność, współczucie czy solidarność staje się niezwykle trudne. Nie uaktywniają się również przymioty intelektualne takie jak roztropność, sprawiedliwość czy kreatywność. Brak tych cech osłabia z kolei pierwszy filar ładu społecznego, czyli godność osoby. Nasze sprawności moralne (moral excellencies) sprawiają, że szacunek do innych nie jest jedynie szlachetnym hasłem, lecz rzeczywistością mającą wyraz w tym, jak się do siebie odnosimy. Nawet najbardziej szlachetne instytucje publiczne nie są w stanie podtrzymać pierwszego filaru ładu społecznego, jeśli brakuje cnotliwych obywateli.

PRAWO I RZĄD

Trzecim filarem ładu społecznego jest sprawnie działająca władza ustawodawcza, egzekucyjna i sądownicza. Zadaniem organów państwa jest koordynacja życia społecznego obywateli dla dobra wspólnego i osobistego. Z jednej strony prawo jest nam potrzebne, ponieważ rzeczywistość pokazuje, że nie wszyscy ludzie chcą zawsze postępować w sposób zgodny z zasadami moralnymi, a niektórzy są skłonni robić to jedynie pod groźbą kary. W tym sensie prawo stanowione ma funkcję policyjną i prewencyjną. Wyznacza minimalne standardy poprawnego zachowania w sferze publicznej, co ma zapewnić bezpieczeństwo i chronić przed nadużyciami ze strony osób trzecich. Z drugiej strony system prawny byłby potrzebny nawet wtedy, gdyby wszyscy zachowywali się moralnie poprawnie. Nadal potrzebowalibyśmy zbioru zasad, które pozwalałyby nam realizować prywatne zamierzenia w sposób niekolidujący z zamierzeniami innych ludzi. W tym sensie instytucje państwa mają charakter rozjemcy, arbitra i organizatora życia społecznego. Państwo pełni również funkcję kuratora i zarządcy, który wykorzystując składki obywateli (podatki), ma za zadanie dbać o dobra wspólne (infrastruktura, bezpieczeństwo, urzędy, kultura, edukacja, ochrona zdrowia). To właśnie tutaj mamy do czynienia ze służebną rolą państwa, które jest strukturą powołaną dobrowolnie do życia na podstawie umowy społecznej. W tradycji demokratycznej, a tym bardziej republikańskiej, jego wpływy powinny być minimalne i obejmować jedynie te aspekty życia, w których wspólny wysiłek w postaci płacenia podatków może przynieść lepsze efekty niż działanie na własną rękę. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że państwo, jako ludzki twór, jest ze swej natury słabe, podatne na pokusę korupcji, skłonne do marnotrawienia prywatnych pieniędzy, nakładania niepotrzebnych więzów na obywateli oraz zastępowania logiki służby logiką wyzysku – nie dziwi rosnąca tendencja do prywatyzacji życia publicznego.

Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że zasobność i poziom życia w danym kraju są ściśle związane ze stabilnością sceny politycznej, przejrzystością prawa i wydolnością systemu sądowego. Słabe rządy, zawiłe i sprzeczne wewnętrznie kodeksy praw oraz mało efektywne sądownictwo odstraszają zagranicznych inwestorów i studzą zapał obywateli do prowadzenia działalności gospodarczej. Aby się rozwijać, przedsiębiorstwa potrzebują pewności co do długofalowej polityki ekonomicznej, fiskalnej i socjalnej rządu, co do uregulowań prawnych i  realnej możliwości dochodzenia swoich racji na drodze sądowej. Nikt nie lubi budować na ruchomych piaskach, zwłaszcza gdy w grę wchodzą duże sumy pieniędzy, interesy wielu inwestorów, setki miejsc pracy i przyszłość całych regionów. Najważniejszym elementem współzależności między państwem a biznesem są w tym przypadku podatki. Nie da się ukryć, że rządzący mogą realizować powierzone im zadania dzięki bezpośrednim i pośrednim składkom płaconym przez firmy oraz obywateli. Częste sięganie do kieszeni podatników, a następnie redystrybucja przychodów, jest jednak ekonomicznie szkodliwe i moralnie niesprawiedliwe. Jedyną drogą do dobrobytu jest kreatywne pomnażanie kapitału poprzez inwestycje, rozwój, innowacje i wzrost gospodarczy. To obustronne oddziaływanie polityki i biznemu może być pozytywne, gdy prowadzi do większego dobrobytu społecznego, lub negatywne, gdy prowadzi do obniżenia jakości życia. Z jednej strony firmy mają nie tylko prawny, ale i moralny obowiązek wywiązywania się ze swoich należności wobec państwa. Jeśli bowiem unikają płacenia podatków i świadczeń socjalnych oraz łamią prawo dotyczące ochrony środowiska, praw pracowniczych czy norm bezpieczeństwa, stają się „rakiem społecznym”, który żeruje na zdrowym organizmie. Niszcząc w ten sposób podstawy swojego powodzenia, firmy prowadzą politykę autodestrukcyjną. Z drugiej strony rządzący, którym naprawdę zależy na dobru ogółu, powinni prowadzić politykę, która przyciąga inwestorów, ułatwia rozwój i zachęca do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Najważniejszym krokiem w tym kierunku jest umiar w sferze nakładanych obciążeń podatkowych i świadczeń socjalnych.

Szlachetnie brzmiąca idea socjalistycznej równości to nie równość szans, ale równość w beznadziei i marazmie. Zamiast dławiącego uścisku należności podatkowych i gordyjskich węzłów nakładających się norm, państwo powinno raczej zadbać o rozwój nowoczesnej infrastruktury (drogi, koleje, lotniska, łącza internetowe, dostępność do informacji publicznych, bezpieczeństwo energetyczne), sprawnej administracji i sprawiedliwego prawa, które stoi po stronie własności prywatnej, przedsiębiorczości, kreatywności i innowacji. Jeśli rządzący skupiają się jedynie na ściąganiu i redystrybucji prywatnych dochodów, wysuszają źródło, z którego czerpią. Biorąc pod uwagę, że w każdym państwie o charakterze socjalnym, tudzież socjalistycznym, potrzeby budżetowe ciągle rosną, istnieje duże zagrożenie, że nieumiarkowana eksploatacja źródła przychodu doprowadzi do zatrzymania rozwoju gospodarczego. Przykładem tego mogą być choćby Włochy, które od dłuższego czasu mają roczny wzrost gospodarczy bliski zeru i przyciągają sporadycznych inwestorów. Powody stagnacji są zawsze takie same – wysoki próg podatkowy, za dużo świadczeń socjalnych, bałagan biurokratyczny, niejasne prawo, niestabilny rząd i przestarzała infrastruktura.

BIZNES

Czwartym filarem dynamicznego społeczeństwa jest działalność gospodarcza. Po pierwsze, to właśnie firmy w dużej mierze finansują budżet państwa poprzez podatki. Generują wartość ekonomiczną, która może następnie zasilić dobro ogółu. Po drugie, nawet jeśli nie brakuje oskarżeń o wykorzystywanie pracowników przez różne przedsiębiorstwa, prawdą jest, że firmy realizują najpełniej ideę godności jednostki, oferując zatrudnienie, zarobki, względną niezależność i perspektywy rozwoju. Pracodawcom zależy na tym, by pracownicy ustawicznie się kształcili, podnosili kwalifikacje i wykorzystywali swój kreatywny potencjał. Po trzecie, sektor biznesowy jest czołowym orędownikiem pokoju i stabilizacji. Rozwój handlu lokalnego i globalnego oraz współpracy gospodarczej to działanie prewencyjne zmierzające do utrwalenia pokoju na świecie. Kwitnąca gospodarka rozluźnia również potencjalne napięcia społeczne i niezadowolenie, daje pracę i zaspokaja materialne potrzeby obywateli. Historia już nie raz pokazała, że podłożem dla dyktatur, kultu jednostki, agresywnego nacjonalizmu, krwawych rewolucji czy masowej emigracji są bieda, bezrobocie i frustracja. Państwa, które znajdują się w zapaści czy stagnacji gospodarczej, starają się rozładować nagromadzoną energię społeczną poprzez militaryzację życia społecznego (masowy pobór do wojska i rozwój sektora zbrojeniowego), pretensje nacjonalistyczne i imperialne (przygotowanie do wojny), kanalizację negatywnych odczuć poprzez wykreowanie kozła ofiarnego (np. antysemityzm), wskazanie zewnętrznego zagrożenia dla bezpieczeństwa i suwerenności państwa. Innym sposobem na połowiczne rozwiązanie wewnętrznych problemów ekonomicznych jest „odkręcenie społecznego wentylu bezpieczeństwa” w postaci masowej emigracji, czego wyrazem może być choćby exodus Polaków z kraju po wejściu do Unii Europejskiej. Po czwarte, jak pokazuje historia wielu krajów o tradycji merkantylistycznej, działalność przedsiębiorcza, czy to indywidualna, czy korporacyjna, umożliwia mobilność społeczną. To w pracy i zarobkowaniu, a nie w koneksjach i układach, obywatele powinni upatrywać szans na poprawę swojego statusu. Jest to możliwe, o ile państwo stwarza do tego odpowiednie warunki. Po piąte, firmom szczególnie zależy na zwalczaniu korupcji i obronie przejrzystości w życiu społecznym (transparency). Na wolnym rynku, gdzie nie ma miejsca na monopole i oligarchie, przedsiębiorstwa nie upatrują swojego sukcesu w przekupstwie i politycznych konszachtach. Wręcz przeciwnie, żądają od państwa zapewnienia takich warunków gry, w której o zwycięstwie decydują konkurencyjność, jakość i kompetencja. W tym sensie stają się głównym sprzymierzeńcem rządu w podnoszeniu standardów życia publicznego. Wreszcie po szóste, dzięki swej zasobności firmy są w stanie nieść pomoc humanitarną, wspierać edukację, finansować naukę, pomagać służbie zdrowia oraz realizować wiele innych działań filantropijnych.

KONKLUZJE

Główne przesłanie artykułu Roberta P. George’a można zawrzeć w trzech punktach: primo – biznes jest jednym z filarów społeczeństwa, secundo – biznes powinien we własnym interesie wspierać pozostałe trzy filary, gdyż tertio – sukces przedsiębiorców jest uzależniony od poszanowania godności człowieka, silnych rodzin i sprawnego państwa. Firmy działają coraz gorzej tam, gdzie rząd jest skorumpowany, prawo niewydolne, rodziny dysfunkcyjne, a wartości moralne w zaniku. W sposób szczególny firmy powinny być zainteresowane wspieraniem instytucji rodziny, bowiem jej słabość stanowi pierwsze ogniwo w łańcuchu zdarzeń, który prowadzi do zapaści gospodarczej oraz politycznej dyktatury. Demokracja wolnorynkowa nie utrzyma się długo tam, gdzie istnieje wysoki procent rozwodów, rodziny się rozpadają i nie wywiązują z zadania moralnej formacji dzieci. W takiej sytuacji zadanie to zostaje przejęte przez państwo. Aby uporać się z narastającymi problemami społecznymi – wandalizmem, agresją, przestępczością, alkoholizmem, narkomanią, brakiem wykształcenia, nieodpowiedzialnością, niezdolnością do pracy, niezdrowym trybem życia, aspołecznością – rządzący rozbudowują biurokrację, agendy rządowe, programy socjalne, ośrodki wychowawcze oraz więzienia. Wszystko to wymaga coraz większych podatków oraz coraz silniejszego i scentralizowanego państwa, które kontroluje przestrzeń życiową słabych moralnie obywateli. Jak przestrzegają nas Alexis de Tocqueville i Russell Kirk – klasycy myśli republikańskiej – tam, gdzie moralna korupcja obywateli jest powszechna, uformowanie się demokratycznej tyranii jest tylko kwestią czasu.

Utrata moralnych zdolności samokontroli, dyscypliny i odpowiedzialności wśród obywateli zmusza państwo do zawieszenia swobód obywatelskich i wprowadzenia rządów totalitarnych. W dzisiejszym świecie nie będzie to zapewne klasyczny autorytaryzm siłowy i represyjny, o jakim myślimy – ten w wydaniu komunistycznym, nazistowskim czy faszystowskim. W demokracjach liberalnych istnieje raczej niebezpieczeństwo wykształcenia się „miękkich tyranii”, które będą zmierzać do niedostrzegalnej, acz silnej kontroli społecznej poprzez bezmyślny konsumpcjonizm, standaryzację wszystkich sfer życia, podsycanie permisywizmu moralnego i kompletną zależność od państwa. Amoralne lub na wskroś dekadenckie społeczeństwo to idealne podłoże do rozwoju utopijnych tyranii większości takich jak brave new world Huxleya czy konsumofaszyzm Ballarda, w których państwo stara się utrzymać obywateli w wiecznej dziecinności, odbierając im jakąkolwiek możliwość decydowania o sobie, a jednocześnie zapewniając spokój, ład i wysoki poziom życia poprzez mechaniczną i bezmyślną egzystencję opartą na materializmie, libertynizmie, pasywności oraz kontrolowanej agresji. Jeśli chcemy uniknąć tego okropnego scenariusza, musimy wspierać społeczeństwo obywatelskie, którego najważniejszym ogniwem jest tradycyjna rodzina spełniająca funkcje wychowawcze i edukacyjne. Kwitnący biznes, mały i duży, jest niewątpliwe podstawowym dobrem moralnym społeczeństwa, lecz nie może spełniać swojej funkcji bez zaplecza ludkiego. Tak jak rodzinom powinno zależeć na istnieniu rozwiniętej przedsiębiorczości, która zapewnia zatrudnienie i dobrobyt, tak firmom powinno zależeć na wspieraniu rodziny, która przynosi dochód i zapewnia siłę roboczą. Ta współzależność powinna przekonać biznesmenów do promowania i wspierania rodziny w ramach społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw. Nie możemy zapomnieć, że działalność biznesowa jest powołaniem, które ma służyć dobru społecznemu. W przypadku biznesu jest to w dużej mierze służba na rzecz rodzin.

Tekst pochodzi z kwartalnika „Fronda”, nr 52.

Inne teksty z miesięcznika Lux 3/4: NA KREDYT