Po wybuchu pandemii w Internecie zaczął kursować pewien mem. Przedstawiał on w postaci kalendarza różne nieszczęścia, które przewidziano na rok 2020 – po jednym na miesiąc. Co prawda Yellowstone jeszcze nie walnął, ale plagę pożary, szarańczy, pandemię i zamieszki już mieliśmy. Gdy Zachód trzeszczał pod naporem kolejnych kataklizmów, co działo się na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce? Jak Arabowie zapamiętali ten wiekopomny rok? Jak go przeżyli? Nie będę w stanie wyliczyć tu najnowszych ramadanowych oper mydlanych, albowiem ich nie śledziłem.[1] Skupię się raczej na wydarzeniach o wymiarze międzynarodowym i, jeśli były wystarczająco ważkie, krajowym.
Zabicie Ghasema Solejmaniego
Rok 2020 dla Arabów rozpoczął się wieścią o zabiciu Generała Ghasema Solejmaniego (Qasem Soleimani) – drugiego najpotężniejszego człowieka w Islamskiej Republice Iranu. Przebywający w Iraku z zadaniem przekazania irackiemu premierowi Adilowi Abdul-Mahdiemu odpowiedzi Iranu na wcześniejszą aktywność Saudów, Soleimani, główny dowódca Sił Ghods Korpusu Strażników Rewolucji, zginął w ataku amerykańskiego drona, do którego doszło nieopodal Portu Lotniczego w Bagdadzie. W ataku zginął również Abu Mahdi al-Muhandis – wiceprezes wspieranych przez Iran irackich Sił Mobilizacji Ludowej, a zarazem dowódca Kata’ib Hezbollah.
Waszyngton tłumaczył przeprowadzenie ataku jako „odpowiedź na serię eskalujących ataków”, mający na celu „chronić personel USA i zniechęcić Iran do podejmowania i wspierania dalszych ataków… a także położyć kres irańskiej strategii eskalacyjnej”. Istotnie zabójstwo Solejmaniego było odwetem za atak szyickich bojówek na ambasadę USA w Zielonej Strefie w Bagdadzie, który z kolei był odpowiedzią na zabicie 25 członków Kata’ib Hezbollah. Ta amerykańska operacja była natomiast rewanżem za uderzenie na bazę lotniczą K-1 27 grudnia 2019 r., gdzie przebywał amerykański i iracki personel.
Strata lubianego w Iranie Solejmaniego spotkała się z gniewem i smutkiem irańskiego społeczeństwa. Teheran poprzysiągł zemstę, a Waszyngton zapewnił, że dokona ataku prewencyjnego na dowolną wspieraną przez Iran grupę paramilitarną w Iraku. Do większych eskalacji nie doszło, ale jasny komunikat został wysłany: „dosięgniemy Was wszędzie, nawet tam, gdzie czujecie się najbezpieczniej”.
Izraelski gaz płynie do Egiptu
Rok 2020 nie w każdym aspekcie był zły dla mieszkańców Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki, a w każdym razie nie dla wszystkich. W połowie stycznia izraelski gaz popłynął do Egiptu zgodnie z postanowieniami umowy zawartej w lutym 2018 roku. Import gazu ma trwać 15 lat, począwszy od stycznia 2020. Zarówno premier Netanjahu jak i izraelski minister energii Yuval Steinitz nie posiadają się z radości. Czy była to wiadomość równie radosna dla Kairu co dla Tel-Awiwu?
I tak, i nie, bo wszak w ten sposób Egipt uzyska nadwyżkę gazu w pierwszych latach realizacji umowy. Wówczas Kair będzie sprzedawać izraelski gaz w Europie, później zaś zacznie nim łatać rosnące zapotrzebowanie krajowe. Zapotrzebowanie to powstanie w obliczu wyczerpania się złóż pola naftowego Zohr.
Izrael sprzedaje swój gaz. Izrael się cieszy z zysków. Izrael raduje się faktem, że to Egipt kupuje od niego gaz – Egipt, który historycznie pretendował do protektora spraw Arabów i głównego rywala Izraela w walce o hegemonię w regionie. To jednak już tylko dawna historia. Można stwierdzić, że podpisanie umowy gazowej z Egiptem ociepliło wizerunek Izraela w oczach niektórych państw arabskich, a być może było jednym z czynników urzeczywistniających umowy o normalizacji stosunków, jakie Izrael podpisał w końcówce roku ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem oraz Sudanem.
Mam dla Was deal – oficjalna niesuwerenność
Ogłoszony 28 stycznia 2020 roku Plan Donalda Trumpa dla Bliskiego Wschodu, koślawo tłumaczony jako „Pokój do dobrobytu: wizja polepszenia życia narodu palestyńskiego i izraelskiego”, z pewnością zasługuje na inną nazwę mu nadawaną – „Deal Stulecia”, choć nazwa ta jest zasadna tylko z perspektywy jednej ze stron, których ów plan dotyczy. Nie, nie jest nią Palestyna, a jeśli nie ona, to beneficjentem zaproponowanego „rozwiązania” jest Izrael.
Jared Kushner, zięć i starszy doradca Prezydenta USA Donalda Trumpa, a przede wszystkim autor planu mającego zakończyć trwający od ponad siedmiu dekad konflikt izraelsko-palestyński, tak przedstawił podstawę logiczną dla swojej propozycji pokojowej:
„Palestyńskie przywództwo musi zadać sobie pytanie: czy chcą mieć państwo? Czy chcą lepszego życia? Jeśli tak, to stworzyliśmy dla nich podstawę, na której będą mogli takie państwo mieć, my zaś będziemy traktować ich z szacunkiem. Jeśli nie chcą (mieć własnego państwa i lepszego życia), to spieprzą kolejną szansę tak, jak już spieprzyli wszystkie wcześniejsze okazje, które kiedykolwiek się przed nimi otwarły.”
Czy Palestyńczycy rzeczywiście „spieprzyli” Deal Stulecia napisany przez człowieka, który popularnemu podcasterowi i komentatorowi UFC Joe Roganowi wyglądem przypomina Damiana z serii filmów Omen? Tak, „spieprzyli”, ale trudno się dziwić, albowiem zaproponowane warunki nie pozostawiły żadnej innej możliwości. Plan Trumpa de facto i de jure legitymizował wrogie działania Izraela wobec Palestyny, czyniąc z niej nie suwerenne państwo a namiastkę tworu państwowego. Wystarczy przyjrzeć się kilku postanowieniom planu.
Zgodnie z Dealem, Izrael ma sprawować kontrolę nad granicami, elektromagnetycznym spektrum, przestrzenią powietrzną, polityką zagraniczną i bezpieczeństwem Palestyny – „państwa” ze stolicą na obrzeżach Jerozolimy, nie zaś w Jerozolimie, do czego prawo roszczą sobie Palestyńczycy. Warto dodać, że ta przedmiejska stolica miałaby powstać dopiero cztery lata od wdrożenia planu. Trudno tu mówić o pełni suwerenności, co zauważył sam Premier Benjamin Netanyahu, stwierdzając, że Palestyńczycy otrzymali możliwość uzyskania „warunkowej i ograniczonej suwerenności”. Trudno byłoby nazwać to inaczej, zważając na oczekiwania strony izraelskiej, że Strefa Gazy rozbroi Hamas i Palestyński Islamski Dżihad – jedyne organizacje zbrojne będące w stanie stawić opór izraelskim służbom wojskowym i policyjnym. Z jednej strony trudno się dziwić takiemu żądaniu, bo wszak Kanada, Unia Europejska, Japonia i USA uznają Hamas za organizację terrorystyczną. Lista państw mających Palestyński Islamski Dżihad za grupę radykalnych i niebezpiecznych terrorystów jest nieco dłuższa. Obie organizacje mają na koncie zamachy samobójcze, w których ginęli niewinni cywile. Z drugiej strony ile organizacji było uznawanych za terrorystyczne, po czym to na ich ofierze wyrosły wolne narody i państwa. Wreszcie Palestyna musiałaby skończyć z wypłacaniem odszkodowania rodzinom jeńców i męczenników, co miałoby ukrócić zamachy.
Niekorzystnych warunków uzyskania przez Palestynę quasi-suwerenności jest w Planie Trumpa więcej. Propozycja Kushnera nie została więc zaakceptowana, co najlepiej podsumowuje wypowiedź Ambasador Palestyny w Polsce Mahmouda Khalify dla Radia Wnet z początku lutego br.: „Ten plan nie jest dobry ani dla Izraelczyków, ani Palestyńczyków… Jeżeli mediator (USA) jest niewiarygodny, nie znajdzie żadnego lekarstwa… Plan pokojowy Trumpa to trucizna. Na razie nie mamy o czym rozmawiać”.
Pandemia pandemią, a polityka polityką
Na pandemię koronawirusa ogłoszoną przez WHO 11 marca br. państwa arabskie odpowiedziały bardzo podobnie do krajów Europy. Oczywiście trudno było przeprowadzać rzetelne testy covidowe w miejscach tak chaotycznych jak Kair, gdzie na jeden kilometr kwadratowy przypada 19 376 osób, czy w krajach tak dotkniętych wojną jak Syria lub Jemen.
Pierwotnie w Egipcie wprowadzono godzinę policyjną i lockdown. Wykorzystując nadzwyczajną sytuację, Prezydent Egiptu Abdel Fattah As-Sisi zatwierdził zmiany dotyczące stanu wyjątkowego. Zmiany te nadały mu i agencjom bezpieczeństwa dodatkowe kompetencje, według rządu niezbędne do walki z koronawirusem. Dzięki nowym uprawnieniom prezydent może zakazywać publicznych i prywatnych zgromadzeń, protestów, obchodów oraz innych form zgromadzeń. Ponadto, As-Sisi może poddawać kwarantannie wszystkie osoby powracające z zagranicy.
W Sudanie rząd przejściowy postanowił zamknąć duże targowiska, a także galerie. Ponadto obowiązywał ścisły zakaz opuszczania domów. W kwietniu zamknięto także stacje benzynowe, pozostawiając do dyspozycji obywateli posiadających przepustki jedynie dziewięć z nich.
Podczas gdy w Syrii przekształcano hotele na covidowe izolatki dla osób powracających do kraju, Saudowie zawiesili 100-miliardowy projekt poszerzenia terenu Świętego Meczetu w Mekce z powodu zakażenia dwóch pracowników korporacji konstruktorskiej Saudi Binladin Group (SBG) odpowiedzialnej za realizację niniejszej inwestycji. Również w Zjednoczonych Emiratach Arabskich było nieciekawie pod względem gospodarczym.
Największy emiracki deweloper Emaar zdecydował się obniżyć wynagrodzenie wszystkim pracownikom w wyniku pandemii oraz kryzysu gospodarczego trawiącego rynek budowlany i handlowy w Emiracie Dubaju. Prezes Zarządu firmy Emaar Muhammad Al-’Abbar obniżył stawki pracowników na wszystkich szczeblach hierarchii korporacyjnej. Co więcej, redukcja wynagrodzenia dotyczyła także jego samego. Al-’Abbar zmniejszył swoją pensję o 100 procent.
Ponadto, ciężar restrykcji w Emiratach być może najmocniej odczuli Filipińczycy, a zwłaszcza filipińskie zespoły muzyczne. Dziś, jeżeli jakiś filipiński muzyk dalej wiąże nadzieje zawodowe ze sztuką, stara się grać w takich miejscach, które zaoferują mu ciepły posiłek i szklankę wody. Część z muzyków sprzedaje swoje ubrania, aby mieć na przeżycie. Inni czekają na deportację do ojczyzny.
Ale nie tylko niepewnościami gospodarczymi żyły Zjednoczone Emiraty Arabskie podczas trwającej jeszcze dziś pandemii. To małe państewko stało się pierwszym arabskim krajem, jaki wystrzelił orbiter marsjański. Tym samym w poniedziałek 20 lipca Zjednoczone Emiraty Arabskie przypieczętowały swoje zwycięstwo w wewnątrzarabskim wyścigu technologicznym, a także w rywalizacji o pozycję cywilizacyjnego leadera. Być może orbiter „Hope” stanowi nadzieję na świetlaną, kosmiczną przyszłość Emiratów, które kilka miesięcy później podpisały umowę normalizacyjną z Izraelem. Taką umowę podpisały jeszcze Bahrajn i Sudan, co stanowiło wydarzenie przełomowe.
W międzyczasie Turcja Erdogana zaczęła bardzo mocno ingerować w sprawy libijskie, co umożliwiło rządowi w Trypolisie wyparcie sił Izby Reprezentantów z siedzibą w Tobruku z bazy Al-Watiya, a także odzyskanie znaczących terytoriów. Tu oczywiście stawką jest ropa, a także interesy francuskiej firmy Total…
Interesy, o które zatroskany jest Prezydent Francji Emmanuel Macron. Tak, to ten polityk, który powiedział, że islam przeżywa światowy kryzys i że Francuzi „nie zrezygnują z karykatur”, że „nie oddadzą przyszłości barbarzyńcom” i że radykalny islam chce zniszczyć Republikę Francuską. Wypowiedzi Macrona doprowadziły do zamachu na strażnika francuskiego konsulatu w Rijadzie. Należy wspomnieć też o wcześniejszym zabójstwie francuskiego nauczyciela licealnego Samuela Patiego, który użył karykatur Muhammada z dziennika Charlie Hebdo podczas swej lekcji o wolności słowa.
Nim jednak Macron przeprowadził swój tour po Bliskim Wschodzie i powiedział, co sądzi o radykalnym islamie, 4 sierpnia doszło do potężnego wybuchu saletry amonowej składowanej w Bejruckim porcie. W wyniku eksplozji zginęły 204 osoby, a wartość wyrządzonych strat wynosi ponad 15 miliardów dolarów.
Do
końca roku brakuje nam jeszcze niecały miesiąc, ale listopad też nie minął bez
wysokiego napięcia. Siły Zbrojne Maroka, po 30 latach obowiązywania zawieszenia
broni w Saharze Zachodniej, wkroczyły na teren przygraniczny z Mauretanią w
celu zapewnienia bezpieczeństwa podróży drogą międzynarodową z przejściem w El
Guerguerat. Czy Front Polisario odpowie na tak śmiałe posunięcie? Może uda nam
się tego dowiedzieć jeszcze przed końcem 2020 roku – roku, który dla
geopolitycznego Zachodu był czasem apokaliptycznej niepewności, zaś dla
Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej urodzajem tragedii i katastrof. Pozostaje
tylko pytanie, czy wcześniejsze lata na Bliskim Wschodzie tak bardzo różne były
pod względem okrucieństwa, intryg i niepokoju od kończącego się właśnie roku?
Zdecydowanie nie. Pandemia dała się odczuć Arabom, ale podejrzewam, że będąc
zahartowanymi nieprzychylnością ducha dziejów, być może znoszą to lepiej niż
my, złaknione komfortu dzieci Zachodu.
[1] W kwestii seriali ramadanowych, polecam skontaktować się z Panią Doktor Edytą Wolny-Abouelwafą.