Polska bomba atomowa? Brzmi jak żart? Tania prowokacja?… może jednak nie. Jak pokazują badania, z listopada 2022 r. aż 54,1% naszych rodaków uważa, że Polska powinna uczestniczyć w programie NATO „Nuclear Sharing”, co pozwoliłoby na udostępnienie nam broni jądrowej, podobnie jak ma to miejsce w przypadku innych państw sojuszu nieposiadających tego rodzaju uzbrojenia (Belgia, Niemcy, Holandia, Włochy, Turcja).
Fot. United States Department of Energy, Public domain, via Wikimedia Commons
Dziś status mocarstw dysponujących bronią atomową ma 12 państw, z czego trzy znajdują się w pakcie północnoatlantyckim (USA, Francja Wlk. Brytania). Ale czy broń atomową możemy uzyskać tylko dzięki użyczeniu jej nam przez sojuszników ściśle kontrolujących warunki jej wykorzystania? Na taką zależność nie pozwoliły sobie państwa, które uzyskały broń atomową na własnych zasadach. Mowa tu m.in. o Francji i trochę odleglejszego od nas geograficznie i politycznie Izraela.
Te dwa kraje stosunkowo późno dołączyły do atomowego klubu i dokonały tego za pomocą fortelu, jakim był „program pokojowego rozwijania technologii energetyki jądrowej”, który po latach okazywał się tak naprawdę pracą nad arsenałem nuklearnym.
Francja, która rzutem na taśmę dołączyła do grup państw zwycięskich, po II wojnie światowej decyzją generała Charlesa De Gaulla, utworzyła Komisję Energii Atomowej, która przez lata nie osiągała jednak znaczących sukcesów. W końcu jednak po ponad dekadzie, w grudniu 1956 r. przedstawiono program budowy strategicznej bomby nuklearnej, a powrót de Gaulle’a do władzy, jako pierwszego prezydenta V Republiki, w maju 1958 roku zapewnił jego realizację. Generał wkrótce ogłosił przeprowadzenie pierwszego testu nuklearnego i przyśpieszenie prac nad programem, odrzucając przy tym wszelkie propozycje współpracy z Amerykanami. Francja rozpoczęła intensywny program badawczy w zakresie energii jądrowej, który obejmował budowę reaktorów, produkcję materiałów jądrowych, co w konsekwencji pozwoliło na dalszy rozwój broni jądrowej. Pierwszy francuski test jądrowy, o nazwie kodowej Gerboise Bleue, został przeprowadzony 13 lutego 1960 w Reggane w Algierii.
Ogłoszenie przez Francuzów faktu osiągnięcia gotowości bojowej ładunków atomowych stało się nieformalnie zarzewiem konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi, który zakończył się odejściem Francji ze struktur wojskowych NATO w 1966 r. Zadecydował o tym generał de Gaulle, a w następnym roku Francuzi zmusili sojusz do przeniesienia głównej siedziby z Paryża i Fontainebleau do Brukseli. Od 1960 a do roku 1992 Francja przeprowadziła 192 testy nuklearne. Co ciekawe pierwszą elektrownię atomową Francja uruchomiła dopiero w 1978 roku.
Według licznych źródeł Izrael rozpoczął program rozwoju broni jądrowej w latach 50., w czasie, gdy premierem był David Ben-Gurion. Państwo to miało uzyskać technologię nuklearną właśnie za pośrednictwem francuskich naukowców, którzy pomogli w budowie reaktorów jądrowych w Izraelu. W 1956 roku Francja podpisała umowę z Izraelem na budowę reaktora jądrowego w pobliżu miasta Dimona. W 1960 roku, gdy reaktor był już w pełni funkcjonalny, izraelski rząd skłonił Francję do udostępnienia materiałów nuklearnych, które zostały wykorzystane do produkcji pierwszej izraelskiej bomby atomowej.
Izrael kontynuował rozwijanie swojego programu jądrowego, w tym poprzez przeprowadzanie testów nuklearnych w pustyni Negew w latach 60. i 70. Do dziś nie ma oficjalnych danych na temat rozmiaru izraelskiego arsenału jądrowego, jednakże szacuje się, że Żydzi posiadają około 80-90 głowic jądrowych. Izrael nie podpisał Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej ani nie ujawnił swojej polityki nuklearnej, nigdy nie przyznał się także do posiadania broni jądrowej.
***
Ale co z Polską? Na terytorium naszego kraju broń atomowa była już obecna za sprawą Sowietów. Świadczy o tym istnienie trzech dużych obiektów powstałych w 1969 roku w Templewie, Brzeźnicy-Kolonii oraz w Podborsku. Silosy zostały opróżnione jeszcze w latach 80.
Poprzedniego roku została podjęta decyzja o budowie elektrowni atomowej. Jej wykonawcą będzie amerykańska firma Westinghouse Electric Company, a pierwszy blok w elektrowni na Pomorzu miałby ruszyć już w 2033 roku. Elektrownia ta w teorii będzie mogła produkować materiał rozszczepialny, który może, ale oczywiście nie musi być wykorzystany w produkcji broni atomowej. Oczywiście przedsięwzięcie takie byłoby szalenie ryzykowne i musiałoby być prowadzone z zachowaniem największej tajemnicy, którą jak wiemy, w polskich warunkach szalenie trudno byłoby utrzymać.
Nie trzeba dziś tłumaczyć, że w dobie konfliktu za naszą wschodnią granicą uzyskanie broni atomowej bezsprzecznie zwiększyłoby bezpieczeństwo Polski i stanowiłoby najbardziej skuteczny odstraszający środek przed zakusami rosyjskiego agresora. Posiadanie broni jądrowej zwiększyłoby niezaprzeczalnie wpływ Polski na arenie międzynarodowej, chociażby poprzez udział w negocjacjach dotyczących kontroli zbrojeń. W ten sposób Polska uzyskałaby większy wpływ na kształtowanie polityki międzynarodowej. Uzyskanie możliwości produkcji bomby atomowej byłoby długotrwałą perspektywą, ale nie można dziś twierdzić, że ta wizja jest dziś czysto abstrakcyjnej…