Marcin Darmas: Don Draper idzie spać

Feminizmowi nie udało się przeobrazić kobiety w mężczyzn, zatem podjął nową próbę – transmutacji mężczyzn w kobiety. Kryzys męskości staje się dziś faktem.

O serialowym Donaldzie Draperze wiemy niewiele. Stopniowo dostrzegamy jedynie coraz wyraźniej, jak wydarzenia z przeszłości bohatera plączą się z teraźniejszością Mad Mena. Draper nie psychologizuje. Jest przezornie ukryty za stalowym garniturem. Służył podczas wojny na Pacyfiku, jedak woli o tym nie rozmawiać. W ogóle Draper nie lubi kończyć zdań… Symplistyczny w swoich rozważaniach, mówi tylko tyle, ile trzeba, a czasami w połowie nudnej narady copywriterów wstaje, nalewa sobie szklankę whisky i wychodzi z sali, zostawiając współpracowników w konsternacji. Idzie do kochanki albo na homara, którego je w samotności. Don ma smykałkę do dobrych sloganów reklamowych i odpowiednich narracji. W toku serialowych perypetii dowiadujemy się, że skradł tożsamość innego żołnierza, aby uciec od koszmaru wojny.

W przeszłości mężczyzna stał „poza kamerami”, a zatem – „poza krytyką”. Niewzruszony niczym granitowy pomnik, uosabiał stabilność, racjonalność i bohaterstwo. Dziś mężczyzna – detalicznie śledzony przez lustra, kamery i media – jest coraz częściej postrzegany jako „słaba płeć” – pisze w Kryzysie męskości w kulturze współczesnej Zbyszko Melosik. Z kolei o Draperze wiemy niewiele nawet po kilku sezonach serialu, choć jest on nieustannie na ekranie. Wprost zastanawiające, do jakiego stopnia tworzy niedomówienia. Jego przemilczenia czynią zeń mężczyznę przeszłości. Don nie eksponuje się, dba o komfort rodziny, zarabia pieniądze, zapewnia stabilizację w teraźniejszości i bezpieczeństwo w przyszłości.

Mad Men rozgrywa się na przełomie lat 50. i 60., doskonale ujmując rys zmieniającej się epoki. W drugim sezonie żona Drapera zaczyna chodzić do specjalisty i w popłuczynach psychoanalizy konstruuje swoją tożsamość. Na kozetce uczy się egoizmu i zaspokajania własnych potrzeb. W mężu widzi źródło swoich strapień, a przede wszystkim – nudy. Przełożony Drapera łyka LSD i otwiera się na nowe doznania zmieniających się czasów. Prezydentura Kennedy’ego zapowiadała nową erę, zarówno w formie panowania, jak i formie współistnienia: zmieniają się hierarchie, gusta, relacje interpersonalne. W garniturze wyprasowanym w kant Draper nie pasuje do otoczenia i, co ciekawe, nadchodzącą rewolucję przeczuwa, ale nie dostrzega jej niebezpieczeństwa. Uważa ją za chwilowe zachłyśnięcie swobodą obyczajową.

W jednej ze scen kładzie na płycie adaptera ostatni przebój Beatlesów Tomorow Never Knows, nalewa sobie ulubionego trunku, siada na szezlongu i słucha: Wyłącz umysł, odpręż się i niech cię poniesie prąd strumienia / To nie jest umieranie, to nie jest umieranie / Złóż wszystkie myśli, poddaj się pustce / Ona świeci, ona świeci. Bohater, nie dosłuchawszy kawałka, wstaje, odciąga igłę od płyty i kieruje się w stronę sypialni. Jakby postanowił przespać czasy „wyłączania umysłu” i „poddawania się pustce”. Draper uważa, że ta ponura baśń sama siebie wykończy, i dlatego, jak to facet, wybiera ścieżkę abnegacji.

Fabryka identyczności

Należy zacząć od ideologicznej sprzeczności rodowodu studenckich rebelii ’68. Z jednej strony głoszono równość absolutną, ba!, identyczność płciową, a jednocześnie promowano myśl, że historia opierała się dotychczas na nieporozumieniu: zamiast promować kobiece atrybuty – delikatność, matczyną bliskość i rozwagę – na pierwszym planie umieszczono opłacane wojnami i krwią wartości samcze, czyli współzawodnictwo, dominację i brutalność. To nieporozumienie najlepiej ubrał w słowa Eric Zemmour w Pierwszej płci: Feminizm fabrykuje identyczność. Podczas gdy pożądanie bazuje na przyciąganiu sprzeczności. W swoim pastiszu francuski dziennikarz pokazuje, jak feminizm denaturalizuje różnice, twierdząc, że płeć nie jest rzeczywistością faktyczną, a konstrukcją kulturową – osławionym w polskich dyskusjach „genderem”. We współczesnym vocabularium nie ma już rogaczy ani femme fatale, są za to „problemy rodzinne” (immanentnie tymczasowe). Płynna semantyka idzie jeszcze dalej i ustanawia, że nie ma „mężczyzn” i „kobiet” – są jedynie „partnerzy”.

Mężczyźnie zabroniono zdobywać, podrywać, kokietować, więcej – uznano, że galanteria to kolejny relikt przeszłości obliczony na deprecjację kobiet. Unijna dyrektywa z 23 września 2002 roku tak mocno rozwodniła kategorię molestowania seksualnego, że mężczyźnie nie pozostało nic innego, jak tylko kochać. Art. 2.2 Molestowanie seksualne: sytuacja, w której ma miejsce niepożądane zachowanie werbalne, niewerbalne lub fizyczne o charakterze seksualnym, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności osoby, w szczególności przy stwarzaniu atmosfery zastraszenia, wrogości, poniżenia, upokorzenia lub obrazy. Prawo tak skonstruowane zmusza sędziego do archeologii myśli, jednocześnie nie oferując odwołania do odpowiedniej definicji tak delikatnej kwestii, jaką jest „godność”. Uprzejmy, płaski, encyklopedyczny mężczyzna może odbierać kobiecie godność, a wesołość i frywolność można uznać za „niepożądane zachowania” na równi z przepuszczeniem kobiety w drzwiach.

Pozyskać ciało młodego chłopca

Kryzys męskości staje się faktem. Jak stwierdził Anthony Clare: W wyniku rewolucji feministycznej męska władza została obalona – mężczyźni czują się jak koloniści, których imperium upada […], istnieje coraz większe przekonanie, że skończył się czas męskiej władzy, dominacji i kontroli.

Rewolucja końca lat 60. miała promować równość między przedstawicielami różnych płci poprzez zmniejszenie czynnika męskiego u mężczyzn przy jednoczesnym zwiększeniu czynnika męskiego u kobiet. Jak twierdzi Zemmour, feminizmowi nie udało się przeobrazić kobiety w mężczyzn, zatem podjął nową próbę – bardziej udaną – transmutacji mężczyzn w kobiety. Coraz częściej – pisze Melosik – mamy do czynienia z inwersją ról płciowych: zmysłowy mężczyzna z upodobaniem wciela się w rolę obiektu seksualnego po to, by zadowolić oko wyzwolonej kobiety; męskie ciało staje się podatne na zranienia i znaczenia. Poznański socjolog zwraca uwagę na to, jak zmienia się na przykład sposób reklamowania dżinsów dla mężczyzn: O ile w przeszłości w reklamach tego produktu eksponowano męską dominację (siłę fizyczną i silną osobowość), to współcześnie mamy do czynienia z coraz dalej idącą seksualizacją ciała męskiego, „wizualną erotycznością” – koncentracją na ciele i jego fragmentach.

Mężczyźni masowo poddają się zabiegom operacji nosa i odsysania tłuszczu, a także wstrzykiwania silikonu do klatki piersiowej i ramion. W Stanach Zjednoczony kolorowe periodyki zaczynają pisać o syndromie „Hollywoodzkiego Plastikowego Mężczyzny”. Coraz więcej mężczyzn zmierza w kierunku tożsamości kruchej, i to zarówno w kontekście cielesnym, jak i psychicznym.

Niegdyś Pani Bovary pragnęła romansu, aby zasmakować pikanterii stołecznego życia. Obecnie kobiety, często na skraju anoreksji, upodabniają się do młodego adolescenta, by przypodobać się mężczyznom odrzucającym „klasyczne” kryteria piękna kobiecego ciała.

Doczesność z przerażeniem wspomina „epokę gorsetów. Jednak dzisiejsze gorsety są po tysiąckroć okrutniejsze, zamykają ciała w chorobliwym bezkształcie. Zachodzące zmiany, na przykładzie androgenicznych piękności z Europy Wschodniej, definiuje projektant mody Karl Lagerfeld: Nie mają piersi. Są bez zarzutu, bez problemu mieszczą się w sukienkach. Trudno to dobrze wyjaśnić, to są odpowiednie sylwetki, odpowiedni modus ciała… Dzisiaj ciało na topie to sylwetka wysoce wystandaryzowana, niezwykle ciasna, z niekończącymi się rękami i nogami i małą głową […]. Współczesne modelki mają w sobie melancholiczny dystans, nie mają poczucia humoru, potrafią być nieznośne i nie mają nic do powiedzenia. Ma się wrażenie, że mają pretensję o to, że defilują na pokazach. A nienawidzą najbardziej tego, kiedy próbujemy jej przeobrażać w seksbomby. Lagerfeld zauważa, że kobiety o kształtnych ciałach – z obfitymi piersiami, dużymi pośladkami – stały się „plebejskie”, po prostu wulgarne. Kobiety renesansu Botticellego nie miałyby swojego miejsca na wybiegach Coco Chanel czy Christiana Diora. W tym samym wywiadzie projektant przyznaje: Czterdziestoletnie kobiety bez zarzutu – Claudia Schiffer, Naomi Cambpell, Linda Evangelista – wyglądają jak damy przy obecnych modelkach. To bardzo dziwna sprawa. Nie zaprosiłem „dawnej gwardii” na ostatniej prezentacji kolekcji Chanel. Bardzo je lubię i nie chciałem zrobić im „niedźwiedziej przysługi” zestawiając je z „nowymi”.

Zmarszczki a kapitalizm

Kryzys męskości wiążę się z kolejnym etapem rozwoju kapitalizmu. We Francji rynek kosmetyków dla mężczyzn szacuje się na 679 milionów euro. W ciągu dziesięciu lat zyski branży podwoiły się i rosną stale o 30% rocznie. W marketingowej percepcji męskie ciało pojmowane jest w kategoriach zmysłowości i próżności. Jak napisano w jednym z czasopism: Wytworne, wykwintne, piękne i zadbane, chcemy przyglądać się w oczach zakochanego mężczyzny. On ma te sama prawa. On również powinien mieć prawo do odrobiny próżności i luksusu. Estetycznej kanonizacji męskiego ciała przewodzą kobiety. Co podkreśla Melosik: One już zrozumiały, jak ważna jest kosmetyczna pielęgnacja ciała, to one już posiadły tajemne sekrety jego transformacji. Teraz nadszedł czas nakłonienia mężczyzn, by poszli w ich ślady. Rynek, pardon!, kobiety prowadzą mężczyzn za rękę, nakłaniają do zmiany przyzwyczajeń żywieniowych, wizerunkowych, stają się doradczyniami w alejach z kosmetykami. Mężczyźni boją się zmarszczek tak samo jak kobiety, ale tylko podstępnie można zmusić ich do pielęgnacji skóry – wyjaśniają magazyny. Następnie reklamuje się balsam po goleniu, którego skład nie różni się niczym od kremów ujędrniających dla pań. Komercjalizacja idzie w parze z odrzuceniem „faceta zdobywcy”: dbam o siebie dlatego, że chcę, a nie po to, by przypodobać się kobietom. Ta sama logika dekontekstualizacji obowiązywała w reklamach kobiecych tuszów do rzęs. Teraz mężczyzna nie chce żadnych luksusowych kobiet. Żadnych namiętnych uścisków. Żadnych głupich zachodów słońca. Tylko ten świetny zapach. Herkulesowy trud pogoni za własnym pięknem to dowód wolnego wyboru. Dodać do tego chirurgię plastyczną duszy, farmakologiczne szczęście, i oto mamy człowieka-produkt ponowoczesności.

Nowy totalitaryzm

Patriarchat to mnożenie tajemnic. Dziecko okłamuje własną matkę, aby oddzielić się od jej przytłaczającej bliskości. Ojca nie ma, wyszedł, przypomina wędrowca szukającego na pustyni „nieznanego”. Mężczyzna jest nomadem. Natomiast matriarchat to sytuacja doskonałej transparencji, konfrontacji z własnymi słabościami, uzależnieniami i wyskokami. Kobieta to oaza. Świat bez tajemnic, bez możliwości Draperowskiego przemilczania i pójścia spać, to jednak świat groźny, słowem – świat  totalny…

Marcin Darmas

Tekst ukazał się w najnowszym 84/85 numerze “Frondy Lux”

Do nabycia tutaj