MARCIN HANUSZKIEWICZ: O KONSPIRACJI, ALBO COŚ TU ŚMIERDZI, POODDYCHAJMY WIĘC RAZEM

metalog – (określenie Gregory’ego Batesona na) objaśniający jakieś zagadnienie dialog, który poprzez swą formę, strukturę lub styl przekazuje coś na temat omawianego problemu. Stąd: każda rozmowa wykazująca tę cechę.

Oxford English Dictionary

Gdy czujemy inspirację, jesteśmy natchnieni. Respiracja to suma naszych codziennych, nieodzownych tchnień, zaś perspiracja to oddech naszej skóry – tchnienie przenikające pory. Opowieści o wdmuchnięciu życia w glinianą formę człowieczą odbijają się echem w słowie, które etymologicznie łączy inspirację, respirację oraz perspirację. Słowo owo to oczywiście „spiritus”, wyraz, którego grecki odpowiednik – „pneuma” (dzięki, któremu o ptasich kościach powiemy, że są pneumatyczne) – również charakteryzuje się oscylowaniem między tchem a duchem (duszą, której symbolami bywały drzewiej ptaki).

Wymienione wyżej „-spiracje” w relatywnie jasny sposób odnoszą się do swego rdzenia nawet w dzisiejszym użyciu, w którym asocjacje powietrzne zdają się milej słyszane niż konotacje metafizyczne. Tego samego nie można powiedzieć o słowie „konspiracja”. Konspiracja opleciona jest zgoła innym łańcuchem skojarzeń: spisek, teoria spiskowa, chemiczne smugi, foliowe czapeczki itd… Można by powiedzieć, że pojęcie „spiskowości” pokryło niczym patyna fizyczne doświadczenie wyrażane przez wyraz „konspiracja”, czyli doświadczenie oddychania razem – współoddychania (mechanizm zawłaszczania doświadczeń przez pojęcia jest dobrze rozpoznany w semiotyce). Nie pozwólmy jednak, by z racji wymuszonego przez język sformułowania umknęło nam doświadczenie „spiskowania”, które wydaje się doświadczeniem swoiście piśmienniczym, zakorzenionym niemniej w zmowie, może nawet zmowę mocą słowa pisanego pieczętującym.

Rezonują ze sobą konspirowanie i spiskowanie, pozwalając wczuć się w okoliczności sprzysiężenia się intrygantów: jesteśmy w dusznym, podziemnym pomieszczeniu, światło jest żółtawe i nikłe, słychać ciężkie oddechy współtowarzyszy, „współoddychaczy”, którzy podpisują się pod planem działania, wprawiając w ruch tryby spisku.

W rezonansie tych dwóch doświadczeń wybrzmiewa jednakże coś znacznie istotniejszego niż subiektywnie wyobrażony obraz. Oddech i spisek/zmowa (pismo/mowa) to interakcje z bytami, w których jesteśmy (przynajmniej domyślnie) zanurzeni jak w dwóch oceanach jednocześnie: powietrze i język. Przez „język” rozumiana jest tu, na modłę semiotyczną, nieskończona sieć znaków, w którą schwytana jest Ziemia. Byłoby zatem słuszniej powiedzieć, że zanurzeni jesteśmy w powietrzu i znaczeniu; współoddychamy powietrzem, współkomunikujemy się znaczeniem. Pojedynczy znak jest niczym umożliwiający wymianę gazową otwór w ciele lądowego organizmu, którego polska nazwa to „przetchlinka”, a łacińska – „spiraculum”.

Jorge Borges w krótkim opowiadaniu „Sekta Feniksa” opowiada o „Ludziach Tajemnicy”, którzy od niepamiętnych czasów prowadzą diasporyczną egzystencję rozproszoną po całym globie. Ich jedynym spoiwem jest Tajemnica celebrowana w enigmatycznym rytuale. Z pracy René de Costy poświęconej humorowi w literaturze Borgesa dowiedzieć się można, że Tajemnica „Sekty Feniksa” to prokreacja, co przyznał w kuluarowej rozmowie sam pisarz. Nie uniemożliwia to jednak rozważań nad odmienną interpretacją tego tekstu, taką, która traktuje go nie jako przedmiot egzegezy, czyli ostatecznego objaśnienia, a raczej opiera się na współczesnym uznawaniu równowartości różnych omówień (o-mówień), czyli interpretacyjnego wielogłosu à la Michaił Bachtin tudzież Roland Barthes et al. Konkretyzując: chodzi tu o interpretację, która w rzeczonym tekście widzi możliwość doświadczenia szeptu tak cichego, że nie jest się pewnym, czy ktoś coś powiedział, sylwetki tak ulotnej, iż nie wierzy się własnym oczom; krótko mówiąc, możliwość otarcia się o nieznane – spotkania, po którym zastanawiamy się, czy czasem się nam nie przyśniło, by następnie zapomnieć o nim jak o śnie, którego świadomość nie jest w stanie utrzymać na powierzchni wiecznie płynącej pamięci.

Innymi słowy, opowiadanie to można rozumieć tak, że Tajemnicą, która na przekór wszystkiemu nie przestaje istnieć, jest właśnie sama tajemnica, greckie misterium lub łacińskie arkana. Etymologie tych słów o starożytnym pochodzeniu sugerują, że oznaczają one to, co zakryte, zamknięte, zatajone, zasłonięte. Jeśli wierzyć słownikowi etymologicznemu Aleksandra Brücknera, zrobienie czegoś „potajemnie” podobne jest do zrobienia czegoś po złodziejsku. Czy nie jest w istocie tak, że człowiek, który podnosi zasłonę, „podkrada” sacrum w fascynacji i trwodze (jak widział to Rudolf Otto), dostępując czegoś, co zabronione jest śmiertelnikom? Czy teoria spiskowa nie zasadza się na odniesionym raptownie wrażeniu, że dochodząc do jakiegoś wniosku, ułożyło się zakazaną układankę, która daje wgląd w wiedzę tajemną, pewnie nawet aktywnie zatajaną?

Patrząc na sprawę z innej perspektywy, można by powiedzieć, że tajemnica jest gatunkiem zagrożonym: cywilizacja pchana przez wieki (po)pędem do objaśniania, stawiania w nowych światłach i czynienia jasnym, ryzykuje prześwietlenie rzeczywistości, osiągnięcie objaśnienia pozornie ostatecznego, swą totalność uzasadniającego wykluczeniem zakamarków, których na światło dzienne wywlec się po prostu nie da.

Jeżeli zaś zgodzimy się z Georges’em Bataille’em, który w swoim „Doświadczeniu wewnętrznym” określa byt, a szczególnie byt zanurzony w języku, mianem labiryntu, to musimy brać pod uwagę istnienie niezliczonych zakamarków, ciemnych, bo ślepych, zaułków. Są to drogi sekretne (czyli, czytając etymologicznie, wydzielone dla wtajemniczonych, oddzielające niewtajemniczonych): przejdzie nimi Tejrezjasz, ale zagubią się w ich gąszczu złaknieni mapy idealnej kartografowie.

Co więcej, tajemnice są, jak twierdził Roger Caillois, zalążkami sił (różnego rodzaju wspólnot, „tajnych stowarzyszeń”) rewitalizujących kostniejące lub obumierające (tzn. tracące swoje spoiwo) społeczności poprzez tworzenie swego rodzaju punktów zapalnych zaraźliwej mocy, wokół których tworzą się nowe, odświeżone więzy. Wynurzenie się z internetowych głębin małych na początku, ale rosnących wciąż w siłę grup tzw. antyszczepionkowców czy płaskoziemców, które zaczęły mieć wymierny wpływ na rzeczywistość, niezaprzeczalnie pobudziło społeczeństwo i zainicjowało instynkty gromadne po obu stronach wynikłej z polaryzacji barykady.

Konspiracje jako spiski to fragmentacje labiryntu znaczenia. Przeciętna teoria spiskowa jest paranoiczna (a nie, dla kontrastu, pronoiczna – taka teoria zakładałaby tajnych, zakonspirowanych sprzymierzeńców); jej dyskurs rozgrywa się na napiętej jak struna relacji między epifanią a apofenią – między ułożeniem zakazanej układanki a halucynowaniem sensu, halucynowaniem, któremu Vladimir Nabokov poświęcił opowiadanie o wiele mówiącym tytule „Znaki i symbole”. Występująca w tym tekście postać doświadcza urojeń ksobnych – w bezustannym wydarzaniu się świata dostrzega on wszechogarniający system odnoszących się do niego szyfrów. Roi on sobie współoddychający jego znaczeniem, ale wrogi mu rój. Czy teoria o jaszczuroludziach (lub innych istotach niekoniecznie ziemskiej proweniencji) decydujących o losach człowieczych zza kulis – zza zasłony, nie jest podobnym rojeniem?

Postać ze „Znaków i symboli” i anty-reptiliański alarmista to swoiste ekstrema. Wszyscy przecież w większym lub mniejszym stopniu błądzimy po labiryncie znaczenia. Trafniej byłoby użyć zapomnianego niemal, choć bardziej rodzimego słowa, by powiedzieć, że błądzimy w błędokręcie znaczenia. Niektórzy wędrują przezeń z mapą w ręku, inni wyczytują w splotach słów i zdarzeń ukryte drogowskazy; konkludując, błędni rycerze błądzą.

Doświadczenie, które w wersji skrystalizowanej stanowi sedno myślenia konspiracyjnego, jest momentem tezeuszowym: to przeświadczenie, że labirynt zamieszkuje potworna, obca obecność. Tak jak misją Tezeusza było zgładzić Minotaura, tak zadaniem demaskatorów spisku jest zniweczyć spisek poprzez ujawnienie go: współoddychacze kontra konspiratorzy, czyli minotauromachia hierofantów, tj. szafarzy tajemnic. 

Autor tekstu jest doktorantem w Instytucie Kultur i Literatur Anglojęzycznych UŚ