Pytanie sformułowane jak zagadka aż się prosi, żeby odpowiedzieć na nie intuicyjnie: tak lub nie, i przejść dalej. Pytanie obarczone jest jednak historią, ponieważ w takiej czy innej formie było zadawane, zanim powstały komputery, tak aby mieć lepszy wgląd w duszę człowieka. Uzupełniając obraz o wiedzę technologiczną i naukową, postaram się na nie odpowiedzieć
Słowa „robot” używamy często w znaczeniu: bezwolna maszyna, mechaniczny niewolnik, który nie może się sprzeciwić poleceniom. Kiedy mówimy komuś, że zachowuje się jak robot, nie mamy na myśli życia pełnią życia, ale wręcz przeciwnie, zachowanie beznamiętne, automatyczne, bezduszne. Potocznie używa się sformułowań takich jak „toster się zepsuł”. Nie mamy jednak na myśli, że toster jako podmiot sam zrobił coś kierowany swoją decyzją. Trudno też spotkać kogoś, kto argumentowałby, że dźwig czy drukarka mogą mieć duszę w takim znaczeniu, w jakim powszechnie używamy tego słowa. W takim przypadku odpowiedź jest zawarta w samym pytaniu, przez co nie ma ono sensu. Na wstępie trzeba więc zaznaczyć, że słowo „robot” nie jest używane w tym samym znaczeniu co „robot kuchenny”, ale pewna całość, na którą składa się materialna powłoka, czyli ciało maszyny, i program, czyli, chciałoby się powiedzieć, dusza.
Pytania o to, kto może mieć duszę, a kto nie, i jak to rozpoznać, od dawna frapowały filozofów i teologów. Jednak ta akademicka dyskusja może wkrótce stać się bardzo realnym problemem inżynieryjnym, z którym przyjdzie się nam zmierzyć. Wszystko za sprawą technologicznej osobliwości, czyli eksplozji inteligencji spowodowanej wykładniczym rozwojem technologii informacyjnej. Żeby zobrazować różnicę pomiędzy postępem wykładniczym w kontraście do linearnego, wyobraźmy sobie taką sytuację. Kiedy idąc, wykonamy 30 kroków w postępie linearnym dodajemy: 1, 2, 3, 4… i tak dalej do 30. Kiedy stawiamy kroki w postępie wykładniczym, mamy: 2, 4, 16, 32… i przy 30. kroku dochodzimy do ponad miliarda, tyle kroków wystarczy, żeby obejść Ziemię 64 razy. Tym właśnie tempem charakteryzuje się rozwój technologii informatycznej.
W uproszczeniu można to zrozumieć w ten sposób, że śledząc wciąż przyspieszający postęp rozwoju technologicznego, według wielu badaczy tej dziedziny jeszcze w pierwszej połowie tego wieku nawet średniej klasy komputery przekroczą zdolności obliczeniowe ludzkiego mózgu, staną się mądrzejsze od nas, zaczną same się ulepszać i przejmą stery nad tym wszystkim, co człowiek okiełznał lub okiełznać może za pomocą swojego intelektu. Brzmi to dość fantastycznie, jednak nawet nie śledząc uważnie nowinek technologicznych, w szerszej perspektywie dostrzec można rzeczony proces przyspieszenia. Na przestrzeni dziejów następowały różne zmiany radykalnie wpływające na doświadczenie codziennego życia. Wystarczy spojrzeć na to, jak długo następowały po sobie takie wydarzenia w historii ludzkości, jak rewolucja paleolityczna, wynalezienie pisma, upowszechnienie się druku, odkrycia geograficzne, rewolucja naukowa, rewolucja przemysłowa, upowszechnienie elektryczności, loty międzykontynentalne, loty kosmiczne, stworzenie komputerów i globalnej sieci, upowszechnienie się smartfonów. Wiele rzeczy, bez których nie wyobrażamy sobie już życia, powstało stosunkowo niedawno. Coś, co dla naszych niedalekich przodków byłoby nie do pomyślenia, bierzemy na co dzień za zwykły fragment naszej rzeczywistości. Kolejne pokolenia przychodzą na świat, nie mając możliwości pamiętania, jak wyglądała rzeczywistość przed internetem. Temat wykładniczego rozwoju technologii zasługuje na odrębny artykuł i wiele już takich napisano, dlatego nie zbaczając z tematu, zasygnalizuję, że o ile setki generacji ludzkich rodziły się i umierały w mniej więcej podobnym, rozwijającym się lokalnie środowisku, nasz globalny, rozwijający się w pewnych aspektach wykładniczo świat, nie jest już takim miejscem.
Warto też wiedzieć, że programy także podlegają tej ewolucji, a ich możliwości często ograniczone są jedynie szybkością przetwarzania informacji. Wbrew przekonaniu niektórych często nie jest tak, że programista wie, co zrobi jego algorytm. Ciągle powstają programy, których zadaniem jest np. uczenie się zachowań człowieka, i odgrywają one w naszym życiu coraz większą rolę. Używamy ich, korzystając z wyszukiwarek internetowych, przeglądając portale społecznościowe, robiąc zakupy czy podróżując z nawigacją. Nasze ślady pozostawiane w sieci analizowane są przez liczne firmy po to, żeby badać zachowania konsumenckie i optymalizować korzystanie z różnorakich usług. Na taki stan rzeczy część osób reaguje stwierdzeniem, że komputery mają co prawda imponujące właściwości, lecz nigdy nie będą potrafiły… (i w tym miejscu należy wstawić coś, co świadczy o wyjątkowo ludzkiej cesze). To jest tzw. argument z ułomności. Pojawiały się takie propozycje, jak: komponowanie nowej muzyki, popełnianie błędów, rozpoznawanie emocji, samo odnoszenie, prowadzenie samochodu, pisanie wierszy, uczenie się na doświadczeniach, gra w szachy, postawienie diagnozy lekarskiej, przeprowadzanie nowych dowodów naukowych, celowe przeciwstawianie się rozkazom czy malowanie w stylu van Gogha. Wszystkie powyższe czynności i wiele innych zostało już dokonanych przez różnorakie programy, a lista osiągnięć wciąż się powiększa. Problem w tym, że proponenci rzekomo niemożliwych do przezwyciężenia barier wysuwają je zazwyczaj dość arbitralnie, bez podania dostatecznego uzasadnienia i stąd wraz z rozwojem dziedziny są one kolejno obalane. Oczywiście należy zauważyć, że to są zazwyczaj różne, niezintegrowane ze sobą programy, które reprezentują tzw. wąską sztuczną inteligencję. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby wiele takich programów wkomponować w repertuar umiejętności generalnej sztucznej inteligencji.
W tym kontekście eksplozja inteligencji z jednej strony może się okazać najlepszą rzeczą, jaka przydarzyła się ludzkości, ponieważ maszyny pomogą nam rozwiązać takie problemy, które wymagają ponadludzkiej wręcz inteligencji, jak wojny, głód, degradacja środowiska, niekompetencja rządzących, starzenie się i wiele innych. Z drugiej strony niektórzy, a szczególnie scenarzyści z Hollywood, obawiają się, że doprowadzi to do naszej zagłady. Takie dramatyczne historie dobrze się sprzedają, ponieważ uderzają w nasze lęki związane z nieznaną przyszłością i w pewnym sensie łatwiej je napisać. Mimo że obawy te często zniekształcają obraz sprawy, nie znaczy to, że nie są one uzasadnione. Filozof Nick Bostrom w książce Superinteligencja argumentuje, że nawet przy najlepszych intencjach zaprogramowanie sztucznej inteligencji, która służyłaby ludzkości albo posiadała podobne wartości jak my, może być wysoce problematyczne. Biorąc pod uwagę stawkę, z jaką mamy tu do czynienia, tytułowy dylemat nabiera nowego wymiaru.
Jeśli zatem chcemy jednak sensownie odpowiedzieć, czy robot może mieć duszę, powinniśmy wcześniej odpowiedzieć na inne: Czy człowiek może mieć duszę? Tylko czy gdyby ktoś takie pytanie zadał nam, to jest ono w ogóle sensowne? Spełnienie warunku posiadania duszy przez podmiot zależne jest oczywiście od definicji tego, czym jest dusza. Jeśli dusza to x, y, z i podmiot posiada przymioty x, y, z, to posiada on duszę. Co ma jednak świadczyć o tym, że dana definicja jest słuszna? Definicje etymologiczne, np. wywodzące słowo „dusza” od oddechu, prowadzić mogą do absurdalnych konkluzji, że wstrzymując oddech, wstrzymujemy istnienie naszej duszy. Wszelkiego rodzaju fizjologiczne objawy naszego istnienia są raczej wtórne do przekonania o istnieniu naszej duszy. To znaczy, najpierw na pytanie odpowiadamy twierdząco, dopiero później, choć niekoniecznie, szukamy odpowiedniej definicji. Prawdopodobnie pierwotna intuicja na temat duszy ma w sobie coś z przekonania Kartezjusza: Cogito ergo sum. Myślę, więc jestem, ja, podmiot, dusza. Przeżycie mentalne związane z wypowiedzeniem tego zdania jest samo dowodzące. Co jednak z duszami innych ludzi? Nie mamy wglądu do ich przeżyć wewnętrznych. Wypowiedź „myślę, więc jestem” można nagrać i odtworzyć na dyktafonie i nie powiemy przecież o dyktafonie, że posiada duszę. Raczej mało kto też wyznaje solipsyzm, czyli przekonanie o byciu jedyną prawdziwą duszą, i intuicyjnie ufamy naszym zmysłom w przeświadczeniu istnienia innych podmiotów na zasadzie podobieństwa z nami.
Przeczytałeś właśnie 30% treści artykułu. Chcij więcej! Całość jest dostępna w 78 nr kwartalnika „Fronda Lux”. Zobacz SPIS TREŚCI. Numer pisma można kupić TUTAJ.
Dla studentów mamy specjalną ofertę: “Fronda Lux” tylko za 10 zł! Wystarczy przesłać skan legitymacji studenckiej. Więcej informacji na ten temat znajdziecie TUTAJ.