Franciszek wbija szpilę w “sektę VI przykazania”, twierdząc, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Grzechy wobec ciała schodzą u papieża na dalszy plan i ustala on priorytety inaczej, niż chciałoby wielu współczesnych polskich katolików. Według niego katolicy powinni tak samo żarliwie walczyć z niesprawiedliwością społeczną, jak z ruchami aborcyjnymi.
W wielu konserwatywnych środowiskach papież Franciszek przedstawiany jest jako heretyk, lewak i antychryst. Swoimi rządami ma niszczyć Kościół, katolicką teologię moralną, a przede wszystkim rodzinę. Zaskakujące, że jest on rzadziej obrażany na forum tygodnika „NIE” niź w komentarzach na wpolityce.pl[1]. Kiedy jeden z prawicowych publicystów nazywa Franciszka idiotą[2], na odsiecz wyrusza Jaś Kapela z Krytyki Politycznej, który zakłada sprawę w sądzie, argumentując to obroną głowy państwa Watykan. Z kolei ultrakonserwatywny kwartalnik „Christianitas” wydaje manifest, w tytule którego krzyczy, że papież Franciszek nie jest antychrystem. Te przykłady można mnożyć w nieskończoność.
Drugorzędne aspekty
Można się z papieżem nie zgadzać i każdy ma do tego prawo. Jednak wydaje się, że niektórzy krytycy na pewne problemy patrzą przez swego rodzaju kalki i nie wnikają tak naprawdę w istotę rzeczy. Bo co jeśli Franciszek słusznie koryguje pewne kwestie, zwłaszcza te dotyczące VI przykazania i jego hierarchii w dekalogu? Pomińmy tutaj sferę papieskich gestów czy nowinek pijarowych i spójrzmy na wydaną w 2013 roku adhortację apostolską Evangelii Gaudium, będącą dokumentem programowym tego pontyfikatu. Papież pisze w niej, że klęski kościoła wynikają z niewłaściwej formy, w jakiej przepowiada się Ewangelię, a nie z samej jej treści. Głosi kres „psychologii grobu” i w jej miejsce proponuje „rewolucję radości”. Zamiast opowiadać w kółko o rzeczach negatywnych, krytykować i narzekać, proponuje przyjąć pozytywną retorykę[3]. Zauważa przy tym, że największy problem pojawia się wtedy, gdy głoszone przez nas orędzie zostaje utożsamione z takimi drugorzędnymi aspektami, które – chociaż są znaczące [podkreślenie – red.] – same z siebie nie ukazują rdzenia orędzia Jezusa Chrystusa[4].
Nieco dalej precyzuje: [W] głoszeniu Ewangelii konieczne jest zachowanie należytej proporcji. Można ją rozpoznać w częstotliwości, z jaką porusza się niektóre tematy, oraz w akcentach, jakie się kładzie w przepowiadaniu. Na przykład, jeśli jakiś proboszcz podczas roku liturgicznego mówi dziesięć razy o wstrzemięźliwości, a tylko dwa lub trzy razy o miłości czy sprawiedliwości, dochodzi do dysproporcji, przez co pozostawione są właśnie te cnoty, które powinny być bardziej obecne w przepowiadaniu i katechezie. To samo ma miejsce, gdy bardziej się mówi o prawie niż o łasce, bardziej o Kościele niż o Jezusie Chrystusie, bardziej o Papieżu niż o Słowie Bożym[5].
W swej postawie Franciszek jest konsekwentny. Spójrzmy na odpowiedź, której udzielił Dominique’owi Woltonowi w wywiadzie-rzece Otwieranie drzwi. Papież stwierdza bez ogródek, że w Kościele zbyt wiele uwagi poświęca się „moralności poniżej pasa”, czyli grzechom związanym z seksualnością. – O innych, najpoważniejszych grzechach – nienawiści, zazdrości, pysze, próżności, zabijaniu innych, odbieraniu życia – nie mówi się zbyt wiele – mówi papież i podkreśla, że grzechy ciała należą do najlżejszych, ponieważ jest ono z natury słabe. Najbardziej niebezpieczne są grzechy umysłu. Do takich należą również „kapitalizm, pieniądz, nierówności”. Ta triada nie powinna nikogo dziwić – wszakże Jorge Mario Bergoglio pochodzi z ogarniętej lewicową ideologią Ameryki Południowej.
Grzechy wobec ciała schodzą u papieża na dalszy plan. Patrzy on znacznie szerzej na ludzką naturę i związaną z nią grzeszność, ustala priorytety inaczej, niż chciałoby wielu współczesnych polskich katolików. Zwraca uwagę na inne, bardziej palące problemy, wynikające głównie z sytuacji materialnej czy codziennych relacji z bliźnimi w rodzinie i miejscu pracy – o wszystkim tym można usłyszeć w jego codziennych kazaniach w Domu Św. Marty. Obrona życia stoi u papieża na równi z walką ze społeczną niesprawiedliwością. W adhortacji apostolskiej o powołaniu do świętości w świecie współczesnym Gaudete et exsultate czytamy: Jasna, stanowcza i żarliwa musi być […] obrona istoty niewinnej, jeszcze nienarodzonej, ponieważ stawką jest w tym wypadku godność życia ludzkiego, zawsze świętego, czego wymaga miłość do każdej osoby, niezależnie od etapu jej rozwoju. Ale równie święte jest życie ubogich, którzy już się urodzili i zmagają się z biedą, opuszczeniem, wykluczeniem, handlem ludźmi, ukrytą eutanazją chorych oraz osób starszych, pozbawionych opieki, w nowych formach niewolnictwa oraz wszelkich postaciach odrzucania.[6]
Kim jestem, by osądzać?
Nie inaczej Franciszek spogląda na homoseksualizm. Odmienna orientacja jest w oczach papieża po prostu ludzką słabością, grzechem nieodbiegającym wagą od innych. Wszakże „grzech sodomski” jest jednym z czterech grzechów wołających o pomstę do nieba, a papież Franciszek – jako bodaj pierwszy Następca Św. Piotra – dostrzega również pozostałe. Mam tu na myśli zwłaszcza „uciskanie ubogich, wdów i sierot” oraz „zatrzymywanie zapłaty robotnikom”. Na te, można powiedzieć, aspekty socjalne i równościowe Franciszek zwraca szczególną uwagę. W końcu jest „papieżem ubogich” i najzwyczajniej ma do tego prawo.
Wypowiedzi papieża na temat homoseksualizmu gorszą wiernych, choć nie można oprzeć się wrażeniu, że oburzeni nie czytali Katechizmu Kościoła Katolickiego. Oficjalne stanowisko Kościoła chwali nawet lewicowy „Znak”: Gdy go [Katechizm Kościoła Katolickiego – red.] czytamy, uderza nas jego precyzja, jasność argumentacji oraz trafność rozłożenia akcentów. Katechizm nie podejmuje kontrowersyjnej dyskusji na temat przyczyn homoseksualizmu. Stwierdza zwięźle, że „psychiczna geneza homoseksualizmu pozostaje w dużej części niewyjaśniona”, przez co dopuszcza także ewentualne przyczyny genetyczne, które – dzisiaj – pozostają jedynie hipotezą[7]. Trzeba jednak dodać, że choć Katechizm nazywa skłonność homoseksualną „obiektywnie nieuporządkowaną” – notabene to samo pisze o masturbacji – to nie potępia osób nią obdarzonych. Czytamy: dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji.
Franciszek wypowiada się w takim samym tonie. W wywiadzie udzielonym Andrei Tornielliemu z okazji Roku Miłosierdzia zwierza się: Powiedziałem: jeśli ktoś jest gejem, szuka Pana i ma dobrą wolę, kim ja jestem, by go osądzać? Sparafrazowałem z pamięci Katechizm Kościoła Katolickiego, w którym wyjaśnia się, że osoby te należy traktować delikatnie i nie należy ich wykluczać. Przede wszystkim podoba mi się, że mówi się o „osobach homoseksualnych”: najpierw jest osoba, w swojej integralności i godności. A osoba nie jest definiowana tylko poprzez swoje skłonności seksualne [podkreślenie – red.]: nie zapominajmy, że wszyscy jesteśmy stworzeniami kochanymi przez Boga, odbiorcami Jego nieskończonej miłości. Podobnie Franciszek powiedział do Juana Carlosa – homoseksualisty i jednej z ofiar molestowania seksualnego przez duchownych w Chile: To nie ma znaczenia. Bóg Cię takim stworzył i takim Cię kocha. Papież takim Cię kocha i Ty też powinieneś siebie kochać oraz nie przejmować się tym, co mówią ludzie. Czy te wypowiedzi stoją w sprzeczności z Katechizmem?
Rozeznawać
Największe jednak kontrowersje budzi stosunek papieża Franciszka do związków niesakramentalnych. Wszystko rozchodzi się o przypis 351. (!), który znalazł się w adhortacji apostolskiej o miłości w rodzinie Amoris Laetitia. Objaśniał on numer 305. adhortacji: Ze względu na uwarunkowania i czynniki łagodzące możliwe jest, że pośród pewnej obiektywnej sytuacji grzechu osoba, która nie jest subiektywnie winna albo nie jest w pełni winna, może żyć w łasce Bożej, może kochać, a także może wzrastać w życiu łaski i miłości, otrzymując w tym celu pomoc Kościoła. We wspomnianym przypisie papież objaśnia swoje stwierdzenie słowami: W pewnych przypadkach mogłaby to być również pomoc sakramentów.
Rozpętało się prawdziwe piekło. Czterech kardynałów (Walter Brandmüller, Raymond Burke, Carlo Caffarra i Joachim Meisner) w dokumencie Dubia (łac. wątpliwości) poprosiło papieża o odpowiedzi na swoje pytania w formule „tak-tak, nie-nie”. Ojciec Święty polecił wówczas opublikować w Actae Apostolicae Sedis swój list do biskupów, co w praktyce oznacza, że stał się on częścią Magisterium Kościoła. Pisał w nim, że zgadza się z interpretacją duchownych. Duszpasterskie miłosierdzie wzywa nas do wyjścia na spotkanie oddalonych i do podjęcia drogi przyjęcia, towarzyszenia, rozeznawania i integracji we wspólnocie Kościoła. Wiemy, że jest to wymagające, chodzi bowiem o duszpasterstwo „ramię w ramię”, które nie zadowala się środkami programowymi, organizacyjnymi czy prawnymi, także koniecznymi – argumentował.
Biskupi pisali w liście głównie o rozeznawaniu, które nie jest tożsame z „pozwoleniem”, oraz o miłosierdziu i nawróceniu penitenta. Ta droga nie musi koniecznie prowadzić do sakramentów, lecz może skierować ku innym formom ściślejszej integracji z życiem Kościoła. Na pierwszym miejscu wymieniali wstrzemięźliwość seksualną, która zakłada jednak – zgodnie z nauczaniem Jana Pawła II (sic!) – możliwość „upadku”. Nieco bardziej zagadkowo brzmią dalsze ustępy listu: Jeśli dochodzi się do rozpoznania, że w konkretnym przypadku istnieją okoliczności łagodzące odpowiedzialność i winę (por. AL 301-302), szczególnie jeśli bierze się pod uwagę dobro dzieci z nowego związku, „Amoris Laetitia” otwiera możliwość przystąpienia do sakramentów: pojednania i Eucharystii (por. AL przypisy 336 i 351). Należy jednak unikać rozumienia tej możliwości jako nieograniczonego dostępu do sakramentów dla osób żyjących w sytuacjach nieregularnych albo uznania, że jakakolwiek sytuacja to usprawiedliwia. Proponuje się natomiast rozeznanie, które pozwoli ocenić odpowiednio każdy przypadek. Na przykład szczególnej ostrożności wymagają sytuacje „nowego związku zawartego po niedawnym rozwodzie” lub „kogoś, kto wielokrotnie nie wypełniał swoich zobowiązań rodzinnych” (AL 298).
Czytając komentarze na katolickich forach, mam czasem wrażenie, że nasi podwórkowi katolicy nijak nie umieją rozeznawać. Wszystko dla nich jest czarno-białe i nie ma żadnych odcieni szarości. Na rozwodników i osoby w związkach niesakramentalnych wylewane są pomyje. A tymczasem nawet Benedykt XVI, bardzo konserwatywny papież, pisał: Tym osobom musimy powiedzieć, że Kościół je kocha, i one muszą widzieć i czuć tę miłość. Wydaje mi się, że zadaniem każdej parafii czy wspólnoty katolickiej jest zrobić, co tylko jest możliwe, by takie osoby poczuły, że są kochane, akceptowane, że nie są poza Kościołem, nawet jeśli nie mogą otrzymać rozgrzeszenia i Komunii świętej. Muszą wiedzieć, że nadal należą do Kościoła […], że się im towarzyszy, że nie są pozbawieni opieki[8].
Wydaje się, że papieżowi Franciszkowi chodzi przede wszystkim o powrót zbłąkanych owiec do Kościoła, stąd nacisk na owo rozeznawanie. Trafnie podsumowuje to ks. Mirosław Tykfer na łamach „Kontaktu”: Sumienie kształtuje się nie tylko, a w wielu przypadkach nie przede wszystkim, pod wpływem intelektualnych argumentów (co oczywiście też jest ważne i co postulował wielokrotnie Jan Paweł II, sam zresztą przyczyniając się do ich solidnego opracowania). Sumienie kształtuje się również w kontekście oczyszczających relacji; pełnych wiary i miłości relacji międzyludzkich, które niejako spontanicznie, to znaczy bez specjalnego programu działania, odnoszą się do prawdy, do obiektywizującej siły spotkania, jeśli tworzą je ludzie szczerze pragnący we wszystkim naśladować Chrystusa[9].
Miłosierdzie to imię Boga
Już od pierwszych minut po Habemus papam! wiedzieliśmy, że pontyfikat Franciszka będzie inny niż poprzednie. Że papież będzie łamał kanony, że Kościół kierowany przez niego będzie wychodził do ludzi, że będzie nie tyle instytucją, co wspólnotą duchową. Papież w swoich gestach i nauczaniu powraca do Ewangelii, kierując się raczej Jej słowem niż powstałą w ciągu dwóch tysięcy lat nadbudową. Kładzie nacisk na pozytywne wartości chrześcijaństwa – w końcu tytuł jednej z jego książek brzmi Miłosierdzie to imię Boga – i nie pojmuje religii jako zbioru nakazów i zakazów. Wiara w jego ujęciu powinna być żywa i codzienna. Franciszek wbija szpilę w „sektę VI przykazania”, twierdząc, że są rzeczy ważne i ważniejsze – a najważniejszy dla niego jest wierny w swojej zwykłej egzystencji. Może on upadać, jeśli dąży przy tym ku Bogu. Katolicy z kolei powinni tak samo żarliwie walczyć z niesprawiedliwością społeczną, jak z ruchami aborcyjnymi. Nie powinni potępiać innych, nawet jeśli w danej materii ich życie jest zgodne z Ewangelią, bo przecież w innych sferach już niekoniecznie może takie być. Zachować właściwe proporcje – to chyba klucz do zrozumienia tego pontyfikatu.
[1] https://wiadomosci.wp.pl/polska-prawica-nie-ustepuje-w-atakach-na-papieza-franciszka-6184864136390785a [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[2] https://wiadomosci.wp.pl/ziemkiewicz-ma-powazne-klopoty-za-nazwanie-papieza-idiota-6027650212967041a [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[3] EG 159, zob. https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/adhortacje/evangelii-w2_24112013.html [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[4] EG 35, zob. https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/adhortacje/evangelii-w2_24112013.html [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[5] EG 38, zob. https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/adhortacje/evangelii-w2_24112013.html [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[6] GeE 101, zob. https://ekai.pl/adhortacja-apostolska-papieza-franciszka-gaudete-et-exsultate/ [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[7] http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6302007jozef-augustyn-sjhomoseksualizm-w-oczach-kosciola/ [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[8] http://magazynkontakt.pl/amoris-laetitia-rozeznawac-we-wspolnocie.html [dostęp: 25 czerwca 2018 r.]
[9] Tamże.