Kawaleria w historii polskiego oręża była obecna od zawsze. Drużyny Pancernych pierwszego króla Polski – Bolesława Chrobrego pozwoliły mu na zjednoczenie większości ziem zamieszkiwanych przez Słowian zachodnich. Każdy zna historie o niesamowitych szarżach husarii. Jednak coś, co kiedyś było pewnikiem, elementem niezbędnym do wygrania wojen, obecnie jest uważane za coś całkowicie zbędnego. Nieco archaicznego, a przynajmniej niepasującego do dzisiejszego pola walki. Obecnie jazdę częściej widzimy jako jednostki reprezentacyjne, często uświetniające parady bądź wizyty obcych ministrów, premierów i głów państw. Warto wspomnieć tutaj o takich jednostkach jak Blues and Royals i Life Guards z Zjednoczonego Królestwa.
Jeżeli mielibyśmy, wskazać ostatnią wojnę w dziejach Polski gdzie ta formacja święciła swoje triumfy to każdy z najmniejszą dozą instynktu historycznego, wskazałby na wojnę polsko-bolszewicką, którą toczono w latach 1919-1921. Ciężko nie zgodzić się z taką sugestią. Jednak wnikliwość nakazuje nam zapytać się jak do takiego stanowiska, ma się szarża włoskiego regimentu kawalerii „Sabaudia” 24 sierpnia 1942 roku w pobliżu wioski Izbushensky na radzieckie pozycje? Oczywiście wieszczenie powrotu konia do armii wydaje się nieco przesadzone. Jednak nie możemy lekceważyć całkowicie roli konia.
Powróćmy jednak do roku 1920 do czasów, kiedy użycie jazdy w bitwach mogło przechylić szalę zwycięstwa. W tymże roku do walki stanął cały wysiłek narodu polskiego. Ludzie, którzy dopiero co odzyskali swoją utraconą ojczyznę, nie zamierzali poddać się bolszewickiej nawale tak łatwo. Do walki stanęli nie tylko żołnierze, którzy przeszli z zaborczych armii. Którzy przybyli z Błękitną Armią generała Hallera, czy też ci, którzy służyli w Polskiej Organizacji Wojskowej albo w Legionach Piłsudskiego. Byli tam również ochotnicy.
Decyzją ówczesnego ministra spraw wojskowych gen. por. Kazimierz Sosnkowskiego powołano pułki składające się z ochotników, zwykłych ludzi, których majętność pozwalała na zakup niezbędnego wyposażenia dla siebie. Pułki ochotnicze kawalerii, które wyróżniały się charakterystycznymi kitkami z końskiego włosia na furażerkach, pomimo wzroku pełnego politowania ze strony zawodowych żołnierzy okazały się jednymi z najbitniejszych i najdzielniejszych jednostek polskiej armii.
To właśnie poczucie obowiązku wobec ojczyzny przerodziło się w tak wybitny czyn zbrojny. Armia Ochotnicza okazała się jednym z filarów, na których oparto sukces nie tylko bitwy Warszawskiej, ale i całej wojny polsko-bolszewickiej. Daleko temu jednak było od zwyczajnego levée en masse (poboru powszechnego). Należy pamiętać, że państwa nie byłoby stać ówcześnie na wystawienie takich oddziałów, ich ekwipunek zwykłym prawem ekonomii musiał pochodzić z zasobów własnych ochotników. Jednak najistotniejsza była ich wola. Determinacja do działania.
Czasy kawalerii jednak wydawały mieć się ku końcowi. Jednak nie owej Armii Ochotniczej. Większość z ochotniczych pułków jazdy w dowód uznania została wcielona w szeregi regularnej armii. Natomiast sama konnica miała uchodzić za najbardziej elitarne oddziały w wojsku. W wyniku reorganizacji powstało czterdzieści pułków kawalerii. Trzy pułki szwoleżerów, dwadzieścia siedem pułków ułanów i dziesięć pułków strzelców konnych. Druga wojna światowa, która dopisała tylko kilka sukcesów w dotychczas dużym zbiorze triumfów konia na polu chwały, miała zamknąć ten rozdział w historii.
Czy jednak kawaleria w Polsce całkowicie odeszła w zapomnienie? Czyżby nic nie pozostało po ochotniczym duchu i chęci do działania? Oczywiście, że nie. Istnieje Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego, który od czasu do czasu występuje na państwowych uroczystościach. Zupełnie jak w 1920 roku istnieje też, wcale nie mniejszy, pion kawalerii ochotniczej. Spośród 40 pułków kawalerii z czasów Drugiej Rzeczpospolitej Polskiej wiele z nich obecnie znajduje kontynuatorów w osobie ludzi zainspirowanych historią jazdy oraz miłością do jeździectwa.
Oczywiście trzeba jasno zaznaczyć, że dzisiejszy kawalerzysta-ochotnik różni się od swojego kolegi z lat 20. Wówczas ludzie walczyli o byt dla swojego kraju, rodziny, przyjaciół. Dzisiaj służba kawalerzysty ochotnika, mimo iż dużo spokojniejsza wcale nie jest prostsza. Odpowiedzialność, która przychodzi w momencie, gdy weterani wojny obronnej 1939 roku udzielali swojego poparcia dla ruchu Kawalerii Ochotniczej, stało się najwyższym zaszczytem dla ludzi, którzy przywdziali mundury kawalerzystów. Dawne proporczyki pułkowe wyróżniające kawalerzystów spośród wszystkich formacji wojskowych dzisiaj z powrotem mają sposobność do istnienia w przestrzeni publicznej. Oddziały ochotnicze stały się swoistymi obrońcami oraz depozytariuszami tradycji kawalerii Drugiej RP.
Ruch kawaleryjski, który obecnie rozwija się, nie chce być jedynie biernymi rekonstruktorami tamtych ludzi i wydarzeń. Chce stanowić forpocztę wzniecania ognia pamięci o czynach bojowych kawalerzystów, wychowywać młodzież oraz pokazywać ludziom co oznacza służba. Sami na siebie zaciągnęli samodyscyplinę, która wymaga od nich godnego noszenia wszelkich odznaczeń i barw pułkowych.
Chcąc odciąć się od zwyczajnych rekonstruktorów, którzy odtwarzają sylwetki ludzi z różnych epok, środowisko kawalerii ochotniczej zebrało się pod egidą Federacji Kawalerii Ochotniczej. Która ta odtwarzając przedwojenne regulaminy kawaleryjskie i tworząc stosowne modyfikacje do nich, tworzy nowy rozdział w historii jazdy polskiej. Jednym z budzących podziw jest zorganizowanie całego systemu kursów w ramach Centrum Wyszkolenia Kawalerii Ochotniczej nawiązującej do odpowiadającej jej szkoły w czasach II RP, która mieściła się w Grudziądzu. Każdy kawalerzysta przechodzi wymagający trening wyszkolenia i wychowania kawaleryjskiego zdobywając kolejne stopnie oraz uznanie kolegów. Najlepszy kawalerzysta z danego kursu zostaje ogłoszony prymusem. Jest to kolejne historyczne nawiązanie, tym razem do czasów Szkoły Rycerskiej finansowanej przez ostatniego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego. Mnogość oddziałów zapewnia atmosferę zdrowej rywalizacji między ochotnikami w pragnieniu stania się jak najlepszym.
Jednym z takich oddziałów jest Szwadron Honorowy 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich imienia pułkownika Jana Leona Hipolita Kozietulskiego. Sama nazwa jest streszczeniem najświetniejszej historii jazdy. Zaczynając od końca, pułkownik Kozietulski znany ze słynnej szarży pod Somosierrą gdzie polscy lansjerzy dokonali niebywałego szturmu na umocnione pozycje hiszpańskich żołnierzy. Sama nazwa określająca rodzaj konnicy, z jaką mamy do czynienia, „szwoleżerowie” jest nawiązaniem do czasów napoleońskich oraz do jednostek szwoleżerów-gwardii najbardziej elitarnych i prestiżowych oddziałów, będących kwiatem armii Cesarza Francuzów Napoleona Bonaparte. „Mazowieckich”, ponieważ w czasie kiedy pułk powstał w roku 1920, był jednym z pułków ochotników. To określenie ma podkreślać, iż większość ówczesnych kawalerzystów pochodziła z ziemi Mazowieckiej, głównie warszawskiej i płockiej. Warty odnotowania jest również fakt, że nazwa wyróżniająca „szwoleżerowie” w czasach II RP przysługiwało jedynie trzem z czterdziestu pułków kawalerii. Powszechnie uważano to za znak, że każdy z tych pułków jest elitarnym pułkiem jazdy wojska Polskiego. Każde z tych słów dodaje dodatkowe kręgi odpowiedzialności, które spoczywają na dzisiejszych szwoleżerach-ochotnikach.
Pamiętajmy, że współczesne oddziały kawalerii ochotniczej biorąc na swoje barki barwy pułków z II RP, wzięły na siebie cały ciężar tradycji jazdy. Najbardziej widocznym odwołaniem do rycerskich ideałów jest symbolika poszczególnych elementów munduru kawalerzysty. Ciasny kołnierz będący symbolem narzuconej sobie dyscypliny. Pas nawiązujący do słów Jezusa Chrystusa „Miejcie swoje biodra przepasane” (Łk 12,35) jako symbol gotowości do drogi i w przypadku żołnierskiego żywota do walki. Rękawiczki, które były wykorzystywane symbolicznie w pojedynkach. Każdy z tych rycerskich elementów przetrwał do dziś dzięki kawalerzystom-ochotnikom. Tworzy to wielką odpowiedzialność, już nie tylko, przed weteranami, których niestety jest z nami coraz mniej. Również przed przyszłymi pokoleniami polaków, którzy to, jeśli będą mieli styczność z kawalerzystą to z większą dozą prawdopodobieństwa z ochotnikiem. Postawa takiego reprezentanta rzutuje zatem na opinii, jaką dana osoba wyrobi sobie o wszystkich jeźdźcach polskich od czasów pancernych Bolesława Chrobrego po obrońców ojczyzny z wojny obronnej 39 roku.
Kawaleria Ochotnicza ma zatem bardzo duży bagaż doświadczeń, obowiązków i zaszczytów, który to miks należy rozpowszechniać wśród młodych obywateli Polski. Przypominanie o bohaterskich czynach każdego z kawalerzystów z czasów przed zaborami, I i II wojny światowej, chęć budowania wspólnoty zbudowanej wokół służby w danym oddziale w braterskiej atmosferze, ale i chęci rywalizacji z innymi ochotnikami, duma, ale i szacunek do innych niż własne barwy pułkowe. Wszystkie te cechy, które budują społeczeństwo prawdziwie obywatelskie.
Odpowiedzialność ta wcale nie budzi przerażenia młodych kadetów. To coś wyjątkowego w czasach gdzie wydawałoby się jeździectwo i samodyscyplina odeszły w niepamięć. Właśnie ta unikatowa estyma dyscypliny jest magnesem, który przyciąga coraz to nowych ludzi do kawalerii. Chęć zostania kawalerzystą-ochotnikiem i spróbowania ułożenia swojego życia według wartości, które przyświecały patriotom w najtrudniejszych, ale i pełnych chwały chwilach minionej przeszłości. To wszystko buduje aurę Kawalerii Ochotniczej XXI wieku, odnoszącej się do przeszłości, ale i patrzącej w przyszłość, tej, która wychowuje i kształci. Wymaga poświęceń, ale też zapewnia wsparcie kompanii ludzi zaangażowanych w ruch. I tak też Szwadron Honorowy 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich im płk. Jana Kozietulskiego, który prowadzi swoją działalność od 2003 roku, obecnie w 2020 roku obchodząc stulecie założenia Pułku, który wówczas był jednym z ochotniczych pułków kawalerii, dzisiaj na powrót pełny ludzi z zapałem do służby wartościom, które nic nie straciły pomimo upływu czasu i zmieniającego się świata.