Max Cavalera. Anarchokonserwatysta w dredach

Czy można pogodzić pasję do najmocniejszych odmian metalu z wiarą w Boga? Max Cavalera pokazuje, że tak. Choć od czasu jego nawrócenia minęło już sporo czasu, to jednak nigdy nie stał się grzecznym chłopcem. Z alkoholizmu wyszedł niedawno, a w swoich megaciężkich utworach nie stroni od wulgaryzmów. W takim języku śpiewa o Bogu, rodzinie, cierpieniu i tym, co widzi dokoła.

Biografia Maxa Cavalery to standardowa opowieść o życiu rockmana. Buntownicza młodość, zdobywanie szczytów popularności, alkohol, dragi, stopniowe nawrócenie i skupienie się na życiu rodzinnym – to słyszeliśmy już wiele razy. Co więc odróżnia Maxa od jego – jakby to powiedzieć – kolegów po fachu? Mimo że przeszedł na jasną stronę mocy, nijak ma się do wizerunku „kościółkowego chłopaka”. Nie cechuje go w żaden sposób zapał neofity, nie zwolnił również muzycznego tempa i mimo że zbliża się już do pięćdziesiątki, to kolejne nagrywane przez niego albumy są coraz mocniejsze.

Pierdol wszystkich i… uwierz w Boga

Poczuj swą duszę i pozwól jej przemierzyć świat / to pielgrzymka, a nie cel, jak wydaje się nam – wydziera się Max Cavalera w utworze Living Sacrifice (ang. Żywa ofiara). Na tym samym albumie kilka utworów dalej, w kawałku I believe odkrywa kolejne karty: wierzę w Boga / tak być musi / wierzę w nieśmiertelność. Z kolei w pochodzącym z płyty 3~ numerze Enterfaith (ang. Utwierdź wiarę) zwraca się do słuchacza następująco: Utwierdź wiarę / głębiej i głębiej na każdym kroku / utwierdź wiarę / otwórz raz jeszcze swoje rany / utwierdź wiarę / głębiej i głębiej każdego dnia / (…) to nie jest to, co widzisz, to to, co czujesz / nie możesz tego wyjaśnić, ale to prawda / (…) podążaj za sercem, nigdy nie udawaj / ostatni będą pierwszymi, jak zostało powiedziane. Cavalera głęboko wierzy w aniołów stróżów – sięgnijmy do tekstu Wings (ang. Skrzydła): skrzydła są ponad nami / patrzą na nas z góry / chronią nas przed tym światem / (…) opatrują nas, gdy jesteśmy ranni / prowadzą nas, gdy jesteśmy zagubieni / nawet mimo wszelkich przeciwności / (…) kiedy umrę, przybądźcie i weźcie mnie ze sobą / zanieście mnie do mojego domu / bym mógł spotkać króla na jego tronie. Warto wspomnieć, że na płycie Dark Ages zespołu Soulfly Max umieścił utwór Salmo-91, który jest melorecytacją… Psalmu 91!

Cavalera nie wstydzi się swojej wiary i wszystkie albumy założonego przez niego zespołu Soulfly dedykuje Bogu. Wiele osób z jego (bądź co bądź antychrześcijańskiego) środowiska poczuło się tym zgorszonych, jednak Max nijak się tym nie przejmuje: Bóg pomógł mi przebrnąć przez trudny okres życia (…). To szczery wyraz wdzięczności wobec wyższych mocy, które otaczają mnie opieką. Negatywne opinie innych ludzi mam głęboko w dupie – pisze w swojej autobiografii Moje krwawe korzenie. Ta wypowiedź jest typowa dla Maxa. Nie stroni on od wulgaryzmów w zasadzie w ogóle. Dla mnie krótkie słowo „fuck” ma swój sens i swoją wymowę, to dla mnie naprawdę ważne słowo – powiedział w jednym z wywiadów. W chwili gdy je wypowiadam, czuję, że to coś normalnego, naturalnego. Nie bawię się w upiększanie, bo jeśli coś jest gównem, to śmierdzi i nic tego nie zmieni. Na albumie Primitive jeden z utworów zatytułowany jest Jumpdafuckup (and. Skacz do kurwy), a w tytułowym numerze z tej płyty śpiewa: powróć do pierwotności / pierdol wszystkich swoich polityków / mamy swoje życie, aby je przeżyć / na sposób, jaki chcemy / (…) a Bóg poprowadzi mnie (…) / powróć do pierwotności / pierdol całe swoje gówno / (…) pierdol swoje widzimisię (…). Co ciekawe, w teledysku do tego utworu pojawiają się postaci Jezusa, Matki Boskiej, Michała Archanioła i rozmaitych świętych. Z kolei w utworze Flyhigh (ang. Wzleć wysoko) modli się: proszę Boga, by przejął kontrolę, / prowadź mnie przez ten zjebany świat / (…) dziękujcie Bogu i chwalcie Go / po prostu pozwól mej duszy odlecieć wolno / i niech będę tym, kim Bóg chce, bym był.

Max w swoich utworach zachęca zawsze, by być sobą i nie bać się tego okazywać. Sam nosi dredy i jest wytatuowany na całym ciele. Wyryty wewnątrz / wyryty na zewnątrz / krzyczę do niebios, / wiecznie walcząc / (…) zatrać siebie, / by odnaleźć siebie – to Carved inside (ang. Wyryty wewnątrz) na płycie Dark Ages. W tym samym utworze śpiewa: moje życie jest moje / moje prawo jest moje. Max ma własny kodeks i nie przejmuje się tym, co inni mówią na jego temat. Max cały czas mocno identyfikuje się z metalową subkulturą, której członków uważa za obcych społeczeństwu. To dlatego tak dobrze dogadał się z wodzem egzotycznego plemienia Indian Xavante, Cipasse, kiedy jeszcze za czasów Sepultury nagrał z tym plemieniem jeden utwór: Cipasse powiedział mi, że pomiędzy jego plemieniem a nami nawiązała się więź, rodzaj pokrewieństwa, ponieważ byliśmy tacy jak oni: wyrzutkami odseparowanymi od reszty brazylijskiego społeczeństwa – wspomina w swojej autobiografii. Przesłanie Maxa jest na wskroś antysystemowe. Jeden z utworów nazywa się Born again anarchist (czyli odrodzony anarchista), a w tekstach często pojawia się postać Zumbiego z Palmares, czyli legendarnego przywódcy państwa zbiegłych brazylijskich niewolników (Quilombo).

Najważniejsze jest plemię

Co jest najwyższą po Bogu wartością dla tego buntownika? Co mnie uszczęśliwia? – pyta we wspomnianych już Moich krwawych korzeniach i odpowiada: rodzina. (…) Moim zadaniem było i nadal jest udowodnić, że można grać szybko, ciężki i brutalny thrash metal i być jednocześnie dobrym ojcem. (…) Niektórzy metalowi muzycy ukrywają fakt posiadania dzieci, ponieważ sądzą, że wypadają wtedy na mniejszych twardzieli. Zawsze uważałem, że to idiotyzm. Zawsze też opowiadam wszystkim o swoich dzieciach, bo jestem najszczęśliwszym tatą na świecie (…), w centrum plemienia jest rodzina, zaś plemię rozciąga się na wszystkich, którzy czują więź z Soulfly – tak to postrzegam. Wliczam w to fanów, muzyków, naszych przyjaciół. Do swojej ojczyzny (w której jednak już nie mieszka) również czuje się mocno przywiązany: pokazywanie światu Brazylii, co uważam za wielki zaszczyt, to dziś zadanie Soulfly – mówi w Moich krwawych korzeniach. Często na scenie występuje w żółto-zielonej koszulce reprezentacji Brazylii (mimo że od kilkunastu lat mieszka w USA), w swoich utworach posługuje się rodzimymi, brazylijskimi brzmieniami, śpiewając, używa portugalskich słów, a na jego gitarze wymalowana jest brazylijska flaga. Patriotyzm Maxa widoczny jest również w praktykowanej przez niego religii – mimo że został on ochrzczony przez katolickich hierarchów w watykańskich katakumbach, bliżej mu do synkretycznej i tradycyjnie brazylijskiej religii candomblé niż do katolicyzmu. Ta religia łączy w sobie animistyczny spirytualizm z dorobkiem chrześcijaństwa. W Brazylii krąży nawet dowcip, że 90% ludności tego kraju to katolicy, a 110% to candomblé.

Cavalera rodzinie poświęca dużo miejsca w swoich utworach. Szczególnie pisze o cierpieniu związanym z utratą swojego ukochanego pasierba, Dany „D-Low” Wellsa. Skurwysynu, nigdy nie zrozumiesz całego mojego bólu, całej nienawiści – zwraca się do jego domniemanych zabójców (Dana zginął w wypadku samochodowym, ale wszystko wskazuje na to, że nie była to przypadkowa tragedia) w wspomnianym już wcześniej Jumpdafuckup. Co czynisz, wróci do ciebie / nigdy więcej kłamstw / zabijasz życie, zabijasz życie / dlaczego, dlaczego / (…) skurwysynu – to z kolei Bleed, do którego nakręcono teledysk. Najbardziej jednak Cavalera odkrywa się przed słuchaczem w Tree of pain (ang. Drzewo krzyża): dotykam Twego grobu / całuję Twoją twarz / ten ból jest większy, niż mogę znieść / uderzam w Twój grób / wzywam Twego imienia / ten ból jest większy, niż mogę znieść / dla D-Low / każdego dnia modlę się / dlaczego oni odebrali mu życie / to cierpienie, tak bardzo mnie boli / te wszystkie dni, których nigdy nie zaznałem / wszystko, co mam, mój Boże / jest drzewem krzyża. Mimo cierpienia ufa wciąż Bogu, w Staystrong (ang. Trzymaj się mocno), który dedykuje również swojemu zmarłemu wnukowi, Mosesowi, śpiewa: nie zdobędą mnie rzeczy doczesne / doczesność nie znaczy nic dla mnie (…) te wszystkie bolesne lata / te wszystkie wylane łzy / nie wrócą mi Cię / wiem że pewnego dnia zobaczę Cię / wiem, że to nie będzie koniec / wiem, że czekasz tam na mnie. Jako ciekawostkę warto również wspomnieć, że Cavalera ma wytatuowane na ciele imiona swoich dzieci, a w 2000 r. nagrał wraz synem Johna Lennona, Seanem, piosenkę Son song (ang. Pieśń syna). Zadedykował ją swojemu ojcu, który zmarł w młodym wieku i którego bardzo mocno kochał.

Po wielu latach Max pogodził się ze swoim bratem Iggorem. Nie odzywali się do siebie ponad dziesięć lat. Wcześniej obaj założyli zespół Sepultura, który wniósł ich na szczyty popularności. To, co sprawiło nam tyle cierpienia, wreszcie odeszło – pisał w autobiografii. Bez brata nigdy nie czułem się do końca szczęśliwy, teraz z kolei moje życie nabrało pełnych kształtów. Pogodzeni Cavalerowie założyli kolejny wspólny zespół w swoim życiu – Cavalera Conspiracy. Bez ogródek stwierdzę, że od tego czasu wszystkie najlepsze pomysły muzyczne Max realizuje właśnie w tym zespole, po macoszemu traktując Soulfly, który z roku na rok wydaje coraz słabsze (i mniej już osobiste) płyty. W Cavalera Conspiracy nie brak również nawiązań do wiary, np. w Killing inside (ang. Zabicie wewnątrz) słyszymy wersety z psalmu 23.: gdybym nawet kroczył ciemną doliną śmierci / zła się nie ulęknę; a w tytułowym kawałku z ostatniej płyty Babylonian Pandemonium znajduje się obszerny ustęp z Księgi Jeremiasza (Jr 51, 58): To mówi Pan Zastępów / Obszerny mur Babilonu / zwali się doszczętnie / Wysokie jego bramy / spłoną w ogniu. / Na próżno więc trudzą się narody, / i z powodu ognia wysilają się ludy. Ale Iggor Cavalera to niejedyny perkusista z tego brazylijskiego rodu – od 2012 r. w Soulfly gra Zyon Cavalera, czyli urodzony w 1993 r. syn Maxa.

Zawsze być sobą

Max Cavalera jest postacią niestandardową. Mimo swojego nawrócenia na wiarę w Boga i tego, że przylgnęła w zasadzie do niego łatka „dyżurnego ewangelizatora metalu”, nie stracił szacunku swojej metalowej braci i cały czas cieszy się jej poważaniem. W udzielanych wywiadach mówi o wszystkim, a nie tylko o Jezusie, jak czynią to niektórzy (znani choćby z naszego polskiego podwórka) zapaleni neofici. Jest legendą metalu, mimo że podczas sesji zdjęciowych nie robi w ogóle groźnych min i nie kopie krzyży, a co więcej, do wzięcia tych krzyży zachęca swoich słuchaczy. Najbardziej osobiste płyty, te, na których śpiewa głównie o swojej wierze w Boga, nagrał, kiedy był mocno uzależniony od alkoholu. Szacunek, którym się cieszy, wynika z tego, że zawsze jest sobą i ma w głębokim poważaniu to, co myślą o nim inni (widać to choćby po tworzonej przez niego muzyce – kto inny łączy metal z muzyką ludową, rapem, reggae, popem i cygańskimi rytmami jednocześnie?). Cavalera nie wstydzi się mówić o swoich uczuciach. Czy jest przez to mniej męski? Wprost przeciwnie. Gdy moje życie dobiegnie końca, okaże się, że obranie przeze mnie trudniejszej drogi pełnej wybojów opłaciło się – bo to po prostu lepsze – kończy swoją autobiografię. Pozostałem uczciwy wobec siebie i za to chciałbym zostać zapamiętany.

Mateusz K. Dziób – redaktor „Frondy Lux”

Tekst pochodzi z kwartalnika „Fronda Lux”, nr 74.