Czesław Miłosz powiedział podczas jednego ze swoich gościnnych wykładów na KUL-u, że są ludzie, którzy dzielą czas na normalną przeszłość, nienormalną teraźniejszość i fatalną przyszłość. W wypadku Piotra Zychowicza normalna jest tylko bardzo dawna przeszłość, sięgająca czasów jagiellońskich, bo później było już tylko gorzej
Na ten przykład lata 1918–1921 to już czas wyjątkowo nienormalny – czas zdrady, zaprzaństwa, ludzkiej małości. A przynajmniej takie wrażenia można mieć po lekturze jego ostatniej książki Pakt Piłsudski–Lenin.
Polscy historycy mają nie od wczoraj problem z Zychowiczem. Co prawda on sam konsekwentnie definiuje samego siebie jako publicystę historycznego, to jednak nie kryje pewnych szerszych ambicji kształtowania opinii na temat historii najnowszej naszego kraju. Zaczęło się od Paktu Ribbentrop-Beck, prawdziwego manifestu polskiej historii alternatywnej, w której Zychowicz próbował dowieść, jak korzystne dla Polski byłoby porozumienie się z Hitlerem w 1939 r. Potem przyszedł Obłęd ’44, książka jednoznacznie krytykująca decyzję o wybuchu powstania warszawskiego. Trzecim dzieckiem płodnego publicysty okazała się Opcja niemiecka, kreślił w niej sylwetki tych, którzy pomimo wszystko zdecydowali się na jakiś rodzaj taktycznej współpracy z Hitlerem w czasie II wojny światowej. Te trzy książki zyskały mu w kraju pozycję czołowego historycznego rewizjonisty, reprezentanta specyficznej – korzystając z określenia Nietzschego – „historii krytycznej”. A więc takiej, która ma stawiać przed sąd błędy popełnione przez naszych przodków.
Pakt Piłsudski-Lenin jest dla Zychowicza skokiem w nieco inną przestrzeń historyczną. Opuszczając chronologiczne ramy okresu II wojny światowej, zajął się początkami II Rzeczypospolitej, a ściślej: wojną polsko-bolszewicką z lat 1919–1921 oraz jej następstwami. Na ponad 400 stronach Zychowicz próbuje rozprawić się z rzekomym mitem polskiego zwycięstwa w tej wojnie. W jego przekonaniu Rzeczpospolita (a wraz z nią cała cywilizacja europejska) przegrała z kretesem, a wszystko dlatego, że Józef Piłsudski nie zdecydował się w odpowiednim momencie wesprzeć wojsk „białych” walczących z bolszewikami. Najpierw mógł to zrobić jesienią 1919 r., gdy powinien wesprzeć generała Antona Denikina walczącego z bolszewikami na południu. Zdecydował się jednak wówczas wstrzymać postępy wojsk polskich, co umożliwiło bolszewikom powstrzymanie groźnie rozwijającej się ofensywy „białych”. Podobna sytuacja miała miejsce rok później, gdy Piłsudski odmówił wsparcia wojskom generała Piotra Wrangla. Tym wydarzeniom poświęcone są dwie pierwsze części książki. W trzeciej znajdziemy zajadłą krytykę traktatu ryskiego z marca 1921 r., kończącego wojnę polsko-bolszewicką, a w czwartej – opis tragicznych losów, jakie stały się udziałem Polaków, którzy znaleźli się po sowieckiej stronie kordonu granicznego.
Książka, jako się rzekło, jest pozycją publicystyczną. Autor oparł się co prawda na niemałej bibliografii, ale na każdym kroku zastrzega, że jego tezy nie aspirują do miana naukowych. A więc to jedynie publicystyka? Nie mam pełnego przekonania. Czytając najnowszą książkę Piotra Zychowicza, nie potrafiłem wyzbyć się wrażenia, że autor poczyna sobie swobodniej niż zwykle – źródła i fakty traktuje bardziej wybiórczo i dowolnie, niż to bywało w jego poprzednich publikacjach. Weźmy za przykład tytuł książki. Pakt Piłsudski-Lenin? Takiego porozumienia nigdy nie było. Formalnie nie istnieje taki dokument lub jakiś rodzaj najbardziej chociaż wstępnego porozumienia, które dałoby się nazwać w taki sposób. Ktoś może zapytać: czy to rzeczywiście taki problem? Przecież paktu Ribbentrop-Beck też nie było. Tylko że książka poświęcona alternatywnej wersji wydarzeń z roku 1939 była wyraźnie osadzona w realiach dziejów alternatywnych. Czytelnik nie mógł mieć wątpliwości, że takiego porozumienia nie było. A tym razem? Na okładce książki widzimy zasępionego Lenina pilnie studiującego jakiś tekst, a obok niego skupiony Józef Piłsudski. Może więc jednak był jakiś pakt? Takie niewyraźne sugestie pojawiają się u Zychowicza we fragmencie, w którym opisuje tajne negocjacje w Mikaszewiczach jesienią 1919 r. Ostatecznie zostają one zerwane, ale autor nie mówi wprost: był pakt, nie było go lub nie wiemy, czy był. Po prostu sprawę zostawia osądowi czytelnika. Kiepski to pomysł, żeby istnienie lub nieistnienie faktu pozostawiać czytelnikowi.
Sam Zychowicz przyznaje, że inspiruje się dziełami Józefa Mackiewicza, Władysława Studnickiego, Stanisława Cata-Mackiewicza oraz Adolfa Bocheńskiego. W wypadku Paktu Piłsudski-Lenin kluczowa jest oczywiście fascynacja pierwszym z wymienionych twórców. Nie kto inny bowiem, ale właśnie Józef Mackiewicz w Lewej wolnej jako pierwszy tak sugestywnie przedstawił wojnę polsko-bolszewicką jak prawdziwą tragedię narodową. W te same tony uderza Zychowicz. Przedstawia siebie samego jako Litwina, z zachowawczych pozycji atakuje nacjonalizm za jego małość, przedstawia siebie jako zwolennika imperializmu. Pal sześć, że jest to ton trochę niedzisiejszy. Przede wszystkim jest za dużo Mackiewicza w Zychowiczu. Nie sposób znaleźć w Pakcie Piłsudski-Lenin pomysłów, których wcześniej nie przedstawiłby „Ptasznik z Wilna”. Tak jest z pomysłem wskrzeszenia Wielkiego Księstwa Litewskiego, który Zychowicz z uporem maniaka przedstawia jako realne wyjście z trudnego geopolitycznego położenia Polski. Mackiewiczowi mogę to wybaczyć, ale Zychowicz w tych samych butach – to już zbyt wiele. Trzeba tu też podkreślić, że jako przenikliwy umysł i jednocześnie gorący antykomunista Mackiewicz konsekwentnie stawiał tezę o jakimś rodzaju spisku zawiązanego wspólnie przez Lenina i Piłsudskiego. Zychowicz i w tym elemencie konsekwentnie kontynuuje ducha powieści Mackiewicza. Momentami zapomina zresztą chyba, że publicystyka to mimo wszystko nie literatura piękna. Ten drugi gatunek pozwala wszak na nieskrępowane kształtowanie świata przedstawionego. Publicysta nie może być tak swobodny. O historyku nawet nie wspominajmy.
Przeczytałeś właśnie 30% treści artykułu. Chcij więcej! Całość jest dostępna w 78 nr kwartalnika „Fronda Lux”. Zobacz SPIS TREŚCI. Numer pisma można kupić TUTAJ.
Dla studentów mamy specjalną ofertę: “Fronda Lux” tylko za 10 zł. Wystarczy przesłać skan legitymacji studenckiej. Więcej informacji na ten temat znajdziecie TUTAJ.