Mikołaj Jastrzębski; WEGANIZM. CZY W TYM „SZALEŃSTWIE” JEST METODA? [FRAGMENT]

Gdybyśmy przenieśli się w czasie o 1800 lat i z jakiegoś powodu znaleźli się na terenie Rzymu, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że bylibyśmy świadkami organizowanych wówczas walk gladiatorów. Obrazy i mozaiki przedstawiają ich jako potężnie zbudowanych mężczyzn. Ekstremalnie wysportowani wojownicy, walczący często na śmierć i życie, byli wielką atrakcją dla ówczesnych mieszkańców Wiecznego Miasta. Gladiatorzy bardzo często byli niewolnikami zmuszanymi do wyjątkowo intensywnego treningu – dobrze wyszkolony wojownik mógł być sprzedany lub wynajęty organizatorowi igrzysk za wysoką ceną, z tego powodu przykładano dużą wagę nie tylko do intensywności wieloetapowego treningu gladiatora, ale też do jego diety.

Diecie rzymskich wojowników w 2014 roku postanowili przyjrzeć się badacze z Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu i Bernie. Poddali oni analizie kości 22 gladiatorów i wyniki okazały się dość zaskakujące. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że wojownicy uosabiający siłę i waleczność z pewnością konsumowali spore ilości mięsa, okazało się, że gladiatorzy… byli wegetarianami. Podstawę ich diety stanowił jęczmień, pszenica i fasola. Wyniki te były spójne dla kości 20 gladiatorów – jedynie u dwóch z nich stwierdzono wyższy poziom spożycia białka zwierzęcego.

Mało tematów tak rozbudza dyskusje polskich internautów jak kwestia jedzenia mięsa i diety wegańskiej czy wegetariańskiej. Po wpisaniu w Google frazy „weganie to” dowiadujemy się, że najczęstszymi internetowymi skojarzeniami z tą niejednorodną grupą społeczną są: „sekta”, „idioci”, „sataniści”, „podludzie”. Jakiś czas temu o temacie weganizmu znów stało się głośno, gdy na jaw wyszło, że jeden z polityków polubił na Facebooku stronę „Je*ać wegan i wegetarian” (należy jednak uczciwie zaznaczyć, że posiada on również polubione strony na temat reptilian, czyli zmiennokształtnych jaszczuropodobnych istot z Kosmosu, które mają rządzić naszą planetą, więc polityk ten może po prostu być zgrywusem).

Przeciwnicy diet wegańskich w dyskusjach zazwyczaj operują takimi stwierdzeniami, jak to, że „weganizm nie jest męski” (nie określając jednocześnie tego, co właściwie oznacza „bycie męskim”), że to dieta niedoborowa, że nie pozwala uzyskiwać zadowalających wyników w sportach, albo powołują się wprost na tradycję („ludzie od zawsze jedli mięso”). Popularne jest także porównywanie żyjących w XXI wieku ludzi do lwów („lwom też chcecie zabronić polowania na zebry?”) albo używanie dość abstrakcyjnego argumentu „to nienaturalne” (bez odniesienia do tego, że ani pisanie na klawiaturze, ani używanie sieci światłowodowej także nie należą do repertuaru najbardziej naturalnych zachowań ludzkich). Dyskusja na tematy weganizmu w sieci często dryfuje w śmieszne bądź niepokojące przestrzenie. Trzeba przyznać, że w takich sytuacjach obie strony dyskusji potrafią tracić na jakiś czas kulturę osobistą i argumenty merytoryczne – weganie bywają bardzo agresywni i zdarza się, że określają osoby będące na diecie tradycyjnej mianem „morderców”, a osoby chcące wykazać wyższość mięsa potrafią zniżać się do poziomu argumentacji „moje jedzenie sra na twoje jedzenie” albo pisać o „żarciu trawy” przez osoby pozostające na diecie roślinnej. Pojawiają się też groteskowe próby tłumaczenia, że „rośliny też czują ból”, a w odpowiedzi – przedstawianie porównania układu nerwowego krowy i ogórka (dla pewności zaznaczę, że ogórek nie ma układu nerwowego). Ale co tak naprawdę z tego wynika? Gdyby odsiać emocje i przyjrzeć się tematowi na spokojnie – czego możemy tak naprawdę się dowiedzieć? Co mówią badania na dużych próbach ludzi albo metaanalizy (czyli analizy krytyczne uwzględniające wszystkie dostępne w danym czasie badania)? Czy weganizm to czyste szaleństwo, czy może w tym szaleństwie jest metoda?

NAJNOWSZY NUMER DO KUPIENIA TUTAJ