Żyjący ponad 100 lat niemiecki pisarz Ernst Jünger (1895–1998) miał wiele twarzy. Lub mówiąc inaczej, bliżej zapewne jego intencjom – podążał cały swój długi żywot własnymi drogami, nie czując konieczności ciągłego tłumaczenia się ze zmian ideowych, tak żałośnie wymuszonych w dzisiejszych czasach. Żył niezależnie i z dala od mód. Kręta biografia literata prowadziła go przez najróżniejsze fronty, często bardzo kontrowersyjne, na których toczył krwawe batalie wojenne i intelektualne ze swoimi wrogami. W niniejszym eseju skupię się na intelektualnej drodze, którą Jünger przebył w okresie międzywojennym. Jest to konieczne, abyśmy zrozumieli czemu Niemiec jest tak wyjątkowym pisarzem i czemu jego głos jest dzisiaj dla nas ważny. Idee nie biorą się znikąd, to często samo życie nam ich dostarcza poprzez wydarzenia, w których uczestniczymy. Nie inaczej było w wypadku autora Robotnika. A zaczynał on od filozofii politycznej dalekiej od konserwatyzmu, tak ochoczo mu przypisywanego w polskim dyskursie. Epatowanie etykietami w przypadku myślicieli jest bezcelowe, tworzą oni niezależnie od nich, chcąc powiedzieć coś głębokiego o świecie. To ideologowie lubują się w epatowaniu nimi i poszukiwaniu doktrynalnej ortodoksji w celu wzniecenia walki.
FRONDA CZYLI… BUNT!– NR 100/101 – DO KUPIENIA TUTAJ
Dzisiejsza lektura wielu wczesnych tekstów Jüngera z tamtej epoki raczej przynosi najgorsze skojarzenia i zażenowanie, nie jest ona też szczególnie, zwłaszcza dziś, pociągająca intelektualnie – jest ona raczej emanacją szaleństw epoki międzywojennej. Jednakże jest także nieodłącznym elementem jego losu. Egzystencja ludzka jest czasowa – nie możemy zmienić naszej przeszłości. Możemy ją albo odrzucić albo przemyśleć, tak, aby wyciągnąć z niej wnioski. Tą drogą też podążył Jünger.
HERAKLIT Z HEIDELBERGU
Istnieją różne sposoby, które mogą inspirować dyskursywny namysł. Jedni rozważają abstrakcyjne rzeczy, a następnie próbują je wprowadzać w życie. Inni z kolei są praktykami. Sfera działania powoduje w nich konieczność namysłu nad rzeczywistością, swoistą terapię. Jedną z takich osób był na początku swej kariery Ernst Jünger, nieustraszony żołnierz frontowy I wojny światowej – odznaczony za nią Pour le merite, najwyższym orderem wojskowym armii niemieckiej. Doświadczenie tej wojny, powracające jak bumerang w jego twórczości, było dla niego konstytutywne oraz formacyjne – w największym stopniu oddziaływało na twórczość ideową w okresie międzywojennym. Była ona także tematem jego debiutu pt. W stalowych burzach, zbeletryzowanego pamiętnika oraz opowiadania pt. Sturm z 1923 r.
Presokratyczny filozof Heraklit z Efezu powiadał, że wojna jest matką wszechrzeczy. Dwudziestowiecznym uczniem i kontynuatorem Greka był Jünger, który powiadał: „kto chciałby zajmować się tak żywotnymi organizmami jak wojska dobrze zrobi nie oddalając się zanadto od gruntu naturalnych praw życia ku refleksji. Zrobi dobrze obierając za punkt wyjścia bezsporny fakt, że walka należy do praform życia, i że wojska można oczywiście zmienić lub nawet zlikwidować, walki jednak uniknąć można przez śmierć”. Dla Niemca wojna była swoistą arche, najbardziej podstawową sferą bytu, od której wszystko się zaczynało. Żyć, to walczyć o byt, by odwołać się do Karola Darwina. Od walki i wojny nie da się więc uciec, można jedynie udawać, że tak się stało. Prawda o rzeczywistości dla Jüngera jest bardzo prosta i brutalna – żyjąc zawsze żyjemy czyimś kosztem – żyć, to niszczyć i zabijać. „Każda łyżka pełna połykanego przez ciebie pożywienia oznacza cierpienie i śmierć żywych stworzeń oraz naruszenie i złamanie obcego prawa. Każdy ruch kosą, każdy cios siekierą, który pada w rzeźniach skierowany jest przeciwko pełni życia”5 pisał Niemiec. Życie to kontynuacja wojny innymi środkami. Wola walki jest podstawowym instynktem człowieka, pacyfizm zaś jest wyparciem tych faktów, ułudą i nieprawdą. Prawdziwym stosunkiem pomiędzy poszczególnymi ludźmi i państwami była wrogość.
Refleksja Jüngera jest o tyle ciekawa, że w opowiadaniu Sturm, Jünger pisał o zupełnie innych rzeczach. Tekst przedstawia losy Hansa Sturma, porte-parole autora, który nie radzi sobie z doświadczeniem wojny, jest ogarnięty strachem przed śmiercią. Stara się zachować swoje jednostkowe jestestwo w otaczającej go militarnej i krwawej rzeczywistości, w której wszelkie wysokie wartości uległy zniszczeniu. Lektura opowiadania przekonuje, że konflikt bezpowrotnie zmienił niemieckiego pisarza, rozbudził wojnę, która drzemała w nim od początku swojego istnienia. Po tym wszystkim nie był on wstanie powrócić do wcześniejszego życia. „Bo człowiek, który zasadził się tu za krzakiem ostu i ponad muszką karabinu bacznie wypatrywał zdobyczy nie był już tym samym, który jeszcze przed dwoma laty swobodnie przemierzał chaos form ulicznych i który na wskroś obeznany był z każdą emanacją miasta”6 przekonywał Jünger. Wydaje się, że późniejsza apoteoza wojny była przezwyciężaniem młodzieńczejtraumy i próbą nadania sensu swoim działaniom. I wojna światowa była najważniejszym tematem początkowej twórczości pisarza, to namysł nad nią napędzał jego myśl, a wnioski, które z niej wyciągnął stały się najistotniejszymi motywami jego dzieł. Jak stwierdza najwybitniejszy znawca twórczości Jüngera w Polsce i jego tłumacz Wojciech Kunicki: „Szoku I wojny światowej, nie tylko klęski Niemiec, ale przede wszystkim redukcji człowieka do materiału, nie przezwycięży nigdy”.
Uczestnicząc w wojnie człowiek realizował w najpełniejszym stopniu swoje jestestwo. W przedmowie do W stalowych burzach Jünger pisał: „Wojna jest sprawą, w której wszyscy mają swój udział. O ile dziś nerwy są jeszcze poruszone grozą jej zewnętrznych kształtów, o tyle późniejszym pokoleniom jawić się być może będzie jako pewne obrazy pasyjne dawnych mistrzów: jako wielka opromieniona krwią i nocą”. W walce Niemcy dostrzegli właściwą sobie ideę, mówiąc językiem Maurycego Mochnackiego – samostanowili w jestestwie swoim – objawił się im wspólny instynkt, idea, której winni się podporządkować. Pojedynczy byt niemieckiego człowieka poczuł w sobie głębsze znaczenie. Wielka wojna była jednym przypływem życia, jak to powie Jünger – „wdarciem się wiecznego ruchu w przemijające królestwa, destruktywnym ślizgiem sił przez materię”.