Gdy pierwszy raz wyjechałam do Sewilli, aby uczyć się u mistrzów flamenco, na pierwszych zajęciach mój wzrok od razu przykuła niesamowita ilość obcokrajowców ze wszystkich kontynentów. Ta charakterystyczna kultura i muzyka fascynuje ludzi na całym świecie, ściągając przez cały rok do słonecznej Andaluzji rzesze aficionados. Działa na emocje każdego słuchacza, niezależnie z jakiego zakątka globu on pochodzi. Porusza i dotyka najdelikatniejsze struny w naszej duszy. W czym tkwi sekret flamenco – sztuki, która powstawała w zaciszu domowych patio lub Grenadyjskich cuevas, która czerpiąc z doświadczenia i folkloru ludzi biednych i prześladowanych, z czasem przerodziła się w prawdziwy fenomen artystyczny doceniany na całym świecie?
Wielokulturowe korzenie flamenco
Energetyczny i emocjonujący taniec. Pełen pasji, siły, ale i delikatności. Głęboki, przeszywający i melodyjny śpiew. Ekspresyjne i rytmiczne dźwięki wydobywające się z pomarańczowego, cyprysowego pudła gitary. Step oraz palmas (klaskanie). To nieodłączne części flamenco – sztuki o bogatych korzeniach, powstałej na terenach południowej Hiszpanii. Najczęściej kojarzy nam się ono z dorobkiem kulturowym Cyganów. Choć jest to w dużej mierze racja, nie tylko oni mieli swój ogromny wkład w jego rozwój. Andaluzja, która przez 800 lat znajdowała się pod panowaniem Maurów, była miejscem otwartym na obce ludy i wpływy kulturowe – perskie, afrykańskie, mauretańskie, hinduskie, żydowskie i cygańskie. Mieszkali tam Żydzi Sefardyjscy oraz przybyli w XV wieku Cyganie – lud wędrowny indyjskiego pochodzenia, który przemierzając liczne ziemie i stykając się z wieloma tradycjami tanecznymi oraz muzycznymi, które adaptował do własnych potrzeb i według własnych metod, przywiózł do Andaluzji. Ludy te żyły w asymilacji, a więc i ich muzyka zaczęła się wzajemnie przenikać. Krzyżowały się więc ze sobą wezwania muezzina, śpiewy z synagogi, melodie azjatyckie, rytmy afrykańskie, tradycyjne pieśni hiszpańskie i dziedzictwo muzyczne ludu cygańskiego. I właśnie na tej bazie powstało to, co dziś nazwać możemy flamenco. Mimo, że jego podstawowe rozwiązania ukształtowały się ostatecznie dopiero w XVII/XVIII wieku, do dzisiaj mocno dostrzegalne są wpływy wszystkich wymienionych kultur. Bogata melizmatyka, liczne asymetrie, duża swoboda we frazach muzycznych i podziałach rytmicznych, głęboki i przeszywający śpiew (cante jondo), który swe źródło ma w śpiewach liturgicznych Żydów Sefardyjskich czy zmysłowy i pełen temperamentu taniec wraz z charakterystycznym ruchem dłoni. Wyjątkowe przenikanie się tych wszystkich tradycji odczuwalne jest od pierwszych uderzeń gitary.
Flamenco, wyrosłe z potrzeby wspólnotowości, tworzone było głównie przez Cyganów w Sewilli, Kadyksie, Jerez i Grenadzie. W XIX wieku przeżywało swój złoty okres – erę tak zwanychcafé cantantes, czyli klimatycznych, wypełnionych dymem tytoniowym i zapachem wina lokali, w których artyści flamenco mogli wyjść ze swoich domowych patio i muzykować oraz dzielić się swoją sztuką z publicznością. Niestety na początku XX wieku, te urokliwe knajpki zaczęły ustępować miejsca wielkim estradom, a flamenco zaczęło ulegać komercjalizacji, znacząco odbiegając od swojej pierwotnej formy. W dużej mierze odwrócić ten proces udało się dwóm wybitnym osobistościom, jakimi byli Federico García Lorca oraz Manuel de Falla. Stworzyli oni pierwszy festiwal flamenco i nadając mu odpowiednią, intelektualną oprawę zaczęli promować flamenco puro (tradycyjne). Sztuka ta wciąż rozwija się bardzo prężnie, adaptując nowe formy muzyczne. Genialny gitarzysta, Paco de Lucía wprowadził flamenco na zupełnie nowe tory, tworząc fuzję z wpływami jazzu a nawet bluesa, nadając muzyce znacznie głębszy, bardziej liryczny, sentymentalny, wymiar. Pojawia się cajón, instrument perkusyjny z Afryki, nierzadko wykorzystuje się także gitarę elektryczną, saksofon, skrzypce czy tradycyjne instrumenty arabskie. Oglądając nagrania z koncertów flamenco nawet sprzed 30 lat, widzimy jak jego styl i tendencje się zmieniają, a artyści wciąż szukają nowych form wyrazu.
Sztuka opowiadania o życiu
To co w każdej sztuce scenicznej liczy się najbardziej to historia. Historia, którą przekażemy widzowi podczas spektaklu. Flamenco posiada kilkadziesiąt różnych stylów, od melancholijnych i tragicznych po radosne, rubaszne, kokieteryjne. Każdy z nich wykonuje się nieco inaczej. Posiadają one własną specyfikę, barwę i opowieść bazującą na przeróżnych doświadczeniach życiowych (głównie Cyganów). Tragiczna śmierć w kopalni, niespełniona lub fatalnie spełniona miłość, zdrada, samotność, ból, strach, tęsknota, melancholia, ale i radość, wschód czy zachód słońca, zapach przypraw na targu, dym unoszący się w fabryce cygar, mokry i lepki, nadmorski piach, fiesty czy pielgrzymki. Niestety często nie znając języka hiszpańskiego, nie wiemy o czym dana letra (zwrotka) opowiada. Jednak sposób jej zaśpiewania i przenikający do naszego wnętrza głos, w połączeniu z ekspresyjnym, pełnym temperamentu tańcem i wirtuozerską gitarą mówią wszystko. Gdy poznajemy flamenco ciężko nam w ogóle znieść jego śpiew, szczególnie ten głęboki (cante jondo). Smutne pieśni często przypominają prawdziwy lament wydobywający się z trzewi. Przeszywający i mogący z początku przyprawić o ból głowy, z czasem staje się drogą do transmitowania najgłębszych uczuć i przeżyć, których nie sposób wypowiedzieć inaczej. Flamenco opowiada o prawie każdym aspekcie ludzkiego życia, o każdej emocji, rozterce czy radości. Mówi o pierwotnych uczuciach każdego człowieka, niezależnie od jego wieku, koloru skóry czy narodowości.
Improwizacja, rytm i cisza…czym jest duende?
To co mnie osobiście najbardziej przyciągnęło do tańca flamenco, bo od niego właśnie rozpoczęła się moja przygoda z tą kulturą, to piękny, kobiecy i silny ruch, nieoczywisty rytm oraz ciągle słyszane słowo „improwizacja”. Nauka tańca flamenco nie polega bowiem tylko na zapamiętaniu choreografii i sekwencji ruchu. Polega także na poznaniu specyficznego języka, za pomocą którego artyści bez słów porozumiewają się na scenie, prowadząc artystyczny dialog. Zbędne są wielogodzinne próby, aby móc zagrać koncert w zasadzie z marszu. Tak jak w jazzie – wszyscy znają zasady i w ich obrębie improwizują. Dlatego każdy występ flamenco może być zupełnie nieprzewidywalny. Wszyscy muzycy muszą być skupieni i uważni na każdego członka zespołu. Gitarzysta oraz śpiewak zawsze bacznie obserwują ruchy i sygnały płynące od tancerki. Ta zaś z kolei przez cały występ musi z uwagą słuchać gitary oraz śpiewu, pamiętać elementy choreografii oraz nie wypadać z rytmu. Wszyscy na scenie są jak jeden organizm, jak jedno bijące serce. W artystycznej wolności tworzy się wyjątkowość i niepowtarzalność danego momentu.
Bardzo ciekawe i charakterystyczne dla flamenco jest to, że tancerz także jest muzykiem. Jego ciało służy za dodatkowy instrument perkusyjny, wystukuje bowiem rytm za pomocą obcasów, pitos (pstryknięć palcami), palmasu oraz uderzeń np. o uda. Panuje także nad pauzami, a więc artystycznie czymś szalenie istotnym. Cisza buduje napięcie, wprowadza element tajemniczości i niepewności. Tylko cisza w muzyce jest w stanie wyrazić najbardziej skrajne emocje, bo wszelkie dźwięki zawodzą i zdają się niezbyt adekwatne. Cisza jednocześnie jest przestrzenią uniwersalną, którą każdy odbiorca może wypełnić własną treścią emocjonalną.
Co sprawia jednak, że rzemiosło zamienia się w prawdziwą, wywołującą ciarki i dreszcze na plecach sztukę? We flamenco nazywamy to duende. Federico García Lorca twierdził, że jest to irracjonalna, naturalna siła, bosko-szatański duch, odczuwany z trudną do wytrzymania intensywnością. Zawiera emocjonalną głębię, euforię i stanowi terapię dla duszy. W wykładzie „Juego y teoria del duende” wygłoszonym w 1933 stwierdza, że:
„Duende nie jest kwestią umiejętności, lecz autentycznego, żywego stylu, krwi, najpierwotniejszej kultury, spontanicznej kreacji. Ta tajemnicza siła, którą wszyscy odczuwamy, a której żaden filozof nie umie wytłumaczyć, jest duchem ziemi, tym samym duende, które spaliło serce Nietzschego poszukującego daremnie jego zewnętrznych form na weneckim moście Rialto czy w muzyce Bizeta, nie wiedząc, że duende, którego poszukiwał, przeskoczyło wprost z greckich mitów na tancerzy Kadyksu (…). Duende wnosi na stare płaszczyzny powiew świeżości, wrażenie czegoś nowo stworzonego (…).”[1]
Flamenco jest sztuką głęboko autentyczną. Wyraża
prawdę, o której czasami ciężko mówić. Fałsz na scenie jest od razu wyczuwalny,
ciężko grać kogoś, kim się nie jest lub emocji, których się nie ma. Niejednokrotnie
zdarzyło mi się oglądać występy profesjonalnych tancerzy, którzy prócz
wspaniałej techniki i kunsztu nie wnieśli nic więcej. Pamiętam za to bardzo
dobrze artystów z dużo mniejszym doświadczeniem i umiejętnościami, którzy
potrafili wywołać wśród publiczności prawdziwe emocje i głębokie wzruszenie. We
flamenco nie są bowiem ważne wiek, płeć, sprawność fizyczna, kolor skóry czy
włosów – liczy się nasze osobiste przeżycie oraz historia, z którą chcemy opowiedzieć.
Na zajęciach z przyjemnością obserwuję wiele kobiet (bo w Polsce, inaczej niż w
Hiszpanii, to kobiety głównie tańczą) w każdym wieku, które dzięki flamenco
przechodzą prawdziwą przemianę, odkrywając zupełnie nowe przestrzenie w swoim
życiu. Taniec tak rozumiany staje się prawdziwą terapią i pokarmem dla duszy.
Flamenco można nie rozumieć, ale z całą pewnością da się je poczuć.