Zaskakujące jest to, że niektóre książki, pomimo swojej wartości, nie mogą zaistnieć w szerszym kręgu. Klinicznym przykładem takiej pozycji jest książka Jarosława Gowina pt. Kościół w czasach wolności 1989-1999, mająca już swoje siedemnaście lat. Aktualny minister szkolnictwa wyższego dokonał w niej analizy roli Kościoła katolickiego w Polsce. Zarazem przedstawił racje wszystkich tych, którzy walczą albo po prostu nie zgadzają się z Kościołem.
Książka Gowina jest udaną analizą problemów, z jakimi borykał się polski Kościół w latach następujących po reformie. Wskazuje nie tylko na zarzewia sporu między nim a środowiskiem liberalnym albo lewicowym, lecz także na niedociągnięcia samego Kościoła. W książce zostały poruszone takie tematy jak aborcja, rozdzielenie Kościoła od państwa, współodpowiedzialność Kościoła za Okrągły Stół i za jego rolę w transformacji.
Cały problem w pracy Gowina polega na tym, że nie doczekała się ona kontynuacji takich pozycji. W latach 20. XXI wieku brakuje kompetentnej analizy relacji Kościół – państwo. Rzetelna próba zrozumienia, jaką rzeczywiście rolę odgrywa episkopat w walce o dusze Polaków, okazałaby się niezwykle pomocna nie tylko dla Kościoła katolickiego, lecz także dla polskiego społeczeństwa. Być może kontynuacja Kościoła w czasach wolności… wskazałaby na to, czy Kościół cały czas myśli o kilka stuleci do przodu, czy raczej – do tyłu, czy ciągle – jak chciał tego Gowin – jest gwarantem trwałości demokracji.