Paweł Rzewuski: Pustka edukacji o moralnych zwycięstwach

Zarzuty o to, że w Polsce więcej uwagi poświęca się przegranym bitwom niż sukcesom, powracają od dawna z bardzo konkretną częstotliwością. Powszechnym jest odmienianie przez przypadki wszystkich powstań, wszystkich klęsk. Głosy sprzeciwu pojawiają się wprawdzie, ale znikają w natłoku popularnych twierdzeń. Szczególnie jednego, które głosi, że nasze narodowe klęski są zarazem moralnym zwycięstwem. Ale czy to w ogóle możliwe?

Jednym z argumentów jest tu przeświadczenie o nauce płynącej z porażek. Mają one tym samym dać przykład przyszłym pokoleniom, ucząc je właściwej postawy w chwilach historycznej próby. Teza moralnego zwycięstwa jest jedną z najbardziej powszechnych metod usprawiedliwienia obchodów kolejnych rocznic hekatomb.

Należy się zatem zastanowić, czym w ogóle jest moralne zwycięstwo. Jak większość tego typu elementów kultury, swoje źródło ma w tradycji antycznej i oznacza triumf cnoty nad barbarzyństwem. Moralne zwycięstwo odniósł choćby zamordowany Cyceron – jego śmierć oznaczała bowiem zwycięstwo jego postawy, dała przykład innym, aby postępowali podobnie. Podobne wydarzenia z zamierzchłych wieków również dotyczyły jednostek, a nie całych społeczności czy grup.

Tymczasem w Polsce dosyć często – na tyle często, by stanowiło to wyraźny problem – powtarza się, że to MY odnieśliśmy moralne zwycięstwo. Moralne zwycięstwo we wrześniu ‘39, w sierpniu ‘44, a wcześniej w roku 1831 i 1863, nie mówiąc już o moralnych zwycięstwach, jakie odnosili żołnierze wyklęci. Najbardziej wyrazistymi przykładami są tu rzecz jasna zbrodnia katyńska i powstanie warszawskie.

Jednocześnie nie bardzo wiadomo, jakie warunki muszą zostać spełnione, by cała grupa, a nie tylko jednostka, odniosła moralne zwycięstwo. Czy wystarczy, że dowódca podejmie decyzję o honorowej walce, czy też tę decyzję muszą poprzeć jego żołnierze, a może całe społeczeństwo? Co więcej, dochodzi w ten sposób niejako do zawłaszczenia zasług tych, którzy bezpośrednio brali udział w wydarzeniach. Moralne zwycięstwo powstańców – jeżeli w ogóle przyjąć, że istnieje tak szeroka kategoria – nie będzie przecież moralnym zwycięstwem współczesnych. Zasługi, nawet w najbardziej rozszerzonym ujęciu etyki cnoty, nigdy nie będą dziedziczne.

Podobny brak dziedziczenia zachodzi wprawdzie w przypadku zwycięstw, różnica jest jednak znacząca – o ile militarny triumf jest faktem, na przykład w wojnie polsko-bolszewickiej czy bitwie pod Wiedniem, o tyle zwycięstwo moralne jest kwestią interpretacji. Ocena postaw w stosunku do wydarzeń nie ma nic wspólnego z faktami. Szczególnie, że większość z moralnych zwycięstw, którymi szczycą się Polacy, nie jest powszechnie uznawana za takowe.

Tendencja do usprawiedliwiania porażek ma się jednak dobrze. Pomijając wskazane wcześniej mankamenty takiej retoryki, należy zwrócić uwagę na jej inny, edukacyjny wymiar.

Problem stanowi fakt, że większość wydarzeń, które nazywa się w Polsce moralnymi zwycięstwami, w sposób ścisły nie spełniają ich definicji. Gdyby rzetelnie potraktować terminologię, do tej kategorii zaliczałoby się takie wydarzenie, w którym Polacy mieli realną szansę na zwycięstwo, ale ze względu na etykę postępowania nie zdecydowali się na podjęcie określonych działań – na przykład nie chcieli wygrać kosztem śmierci wielkiej liczby cywilów. W tym świetle powstanie warszawskie jawi się wręcz jako antyprzykład, ponieważ jego dowództwo trwało w walce pomimo świadomości bestialskich zbrodni okupantów.

Problem moralnych zwycięstw powraca przy okazji celebracji kolejnych klęsk w polskiej historii. Widać wyraźnie, że takie podejście nie uczy moralności, a jedynie usprawiedliwiania własnej nieudolności. Daje milczące przyzwolenie na odrzucenie trzeźwego osądu – każdą ewentualną porażkę będzie można przecież wytłumaczyć, dorabiając się przy okazji szacunku kolejnych pokoleń.