Legia Warszawa jest jednym z najbardziej utytułowanych klubów sportowych w polskiej historii. Jej początki sięgają jeszcze I wojny światowej, kiedy na Wołyniu powstała drużyna piłkarska złożona z polskich żołnierzy służących w Legionach Polskich.
Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6: TEORIA I PRAKTYKA SPORTU
Stopniowy rozwój klubu nastąpił już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wówczas założono kilka sekcji sportowych – oprócz piłkarskiej, utworzono m.in. sekcję bokserską, hokejową, kolarską, siatkarską i inne. Co więcej, zawodnicy „Legii” zaczęli odnosić wówczas pierwsze sukcesy. Na przykład w okresie II Rzeczypospolitej piłkarska drużyna „Legii” trzykrotnie zdobyła 3 miejsce w rozgrywkach o mistrzostwo Polski.
Z oczywistych powodów w okresie II wojny światowej warszawski klub nie mógł legalnie funkcjonować. Niemniej uprawiania sportu wówczas nie zaniechano i np. organizowano nielegalne rozgrywki piłkarskie, w których udział brali niektórzy zawodnicy „Legii”. Innych sportowców stołecznego klubu los rzucił w różne części świata, gdzie z bronią w ręku walczyli z niemieckim agresorem. Byli również i tacy, którzy działali w konspiracji na terenie kraju. Jeszcze inni zginęli z rąk Niemców i Sowietów. Na przykład Leonarda Kowalskiego hitlerowcy rozstrzelali na warszawskim Okęciu, jeszcze we wrześniu 1939 r., a w Katyniu zginął jeden z założycieli sekcji tenisowej „Legii” mjr Kazimierz Dobrostański.
Do walki o trofea „Legia” wróciła tuż przed zakończeniem II wojny światowej, gdy w kwietniu 1945 r. klub reaktywowano pod nazwą I Wojskowy Klub Sportowy Warszawa i stopniowo budowano jego wizerunek, jako jednego z najlepszych klubów sportowych w Polsce Ludowej. Metody, jakie do tego służyły były bardzo różne. Niemniej w tamtym czasie poszczególne sekcje „Legii” odnosiły sukcesy, tak na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Piłkarze stołecznego klubu czterokrotnie zdobywali mistrzostwo Polski, a w 1969 r. doszli do półfinału nieistniejących już rozgrywek o Puchar Miast Targowych. Rok później osiągnęli natomiast półfinał Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Niemałe triumfy odnosili także m.in. hokeiści lodowi, koszykarze, siatkarze, a także zawodnicy innych dyscyplin, jak choćby bokserzy, kolarze i inni, trenujący na co dzień w stołecznym klubie. Reasumując — warto nadmienić, że przez dziesiątki lat zawodnicy stołecznego klubu zrzeszeni w różnych sekcjach zdobyli łącznie 89 tytułów mistrza świata, 91 tytułów mistrza Europy i aż 2166 tytułów mistrza Polski.
WOJSKOWA SŁUŻBA WEWNĘTRZNA
Należy jednak pamiętać, że w okresie istnienia Polski Ludowej żadna dziedzina życia nie mogła być wolna od inwigilacji i kontroli. Państwo komunistyczne chciało bowiem mieć wiedzę nt. każdej istniejącej grupy społecznej. Do realizacji tych celów służyła specjalna cywilna policja polityczna – Służba Bezpieczeństwa. Niemniej „ludowe” Wojsko Polskiego posiadało również takie służby, tj. Wojskową Służbę Wewnętrzną (WSW).
Instytucja ta była formalnie kontrwywiadem wojskowym i powstała na początku 1957 r. w miejsce osławionego Głównego Zarządu Informacji. Jako że „Legia” była klubem wojskowym a działacze, trenerzy i zawodnicy, a także część pracowników tego klubu było formalnie żołnierzami, ich „ochroną operacyjną” zajęła się właśnie WSW, a konkretnie Oddział WSW Warszawa oraz Oddział I Zarządu I Szefostwa WSW.
Jak wynika z dokumentacji, która zachowała się po WSW, funkcjonariusze tej instytucji zajmowali się praktycznie każdą sekcję, w której miało dochodzić do jakichś nieprawidłowości i nadużyć. Dość często inwigilowano i sprawdzano piłkarzy, którzy byli zawodnikami „Legii”.
PIERWSZA WIĘKSZA AFERA
Na przełomie lat 60. i 70 XX w. głównym problemem „Legii”, według dokumentów WSW mieli być nieuczciwi działacze i zawodnicy klubu. Zarzuty postawione osiemnastu osobom dotyczyły przede wszystkim przestępstw dewizowych i korupcyjnych, a także niegospodarności. Na cenzurowanym znaleźli się wówczas wybitni piłkarze stołecznego klubu, tacy jak m.in. Janusz Żmijewski oraz Władysław Grotyński, a także działacze, w tym sekretarz generalny „Legii” płk Edward Potorejko. Żmijewski z Grotyńskim wpadli w kwietniu 1970 r., gdy zostali skontrolowani na warszawskim Okęciu przed wylotem drużyny na rewanżowy mecz półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych do Holandii. Przy obydwu zawodnikach znaleziono nielegalnie przemycane dolary. Sytuacja ta wpłynęła dość mocno na sportową formę Grotyńskiego i Żmijewskiego, ponieważ „Legia” przegrała mecz z Feyenoordem Rotterdam 2:0 i odpadła z rozgrywek.
Cała afera okazała się tylko wierzchołkiem góry lodowej. W kolejnych miesiącach WSW dotarła do informacji, z których wynikało, że niezgodnie z obowiązującym wówczas prawem zachowywali się także inni działacze i zawodnicy stołecznego klubu. Kilkunastu osobom postawiono zarzuty nielegalnego skupu i wywożenia za granicę dolarów, przemytu złota i biżuterii, przyjmowania korzyści majątkowych oraz działanie na szkodę „Legii”. Na przykład wedle dokumentów WSW, w latach 1964-1971 w sekcji piłkarskiej „Legii” działała „czarna kasa”, w której miały być gromadzone nielegalnie zdobyte pieniądze. Fundusze te przeznaczane były na wypłaty dodatkowych, „nienależnych” świadczeń piłkarzom oraz na ściąganie do „Legii” wartościowych zawodników z innych drużyn, niekoniecznie uczciwymi metodami. Dodatkowo płk. Potorejkę oskarżono o niegospodarność przy wydaniu księgi pamiątkowej na pięćdziesięciolecie istnienia stołecznego klubu oraz o nieprzemyślaną rozrzutność podczas przyjmowania zagranicznych delegacji sportowych.
„ORŁY GÓRSKIEGO” NA CELOWNIKU
W latach 70. XX w. prawdziwym problemem dla WSW była kontrolowanie zawodników „Legii”, którzy utrzymywali kontakty z „krajami kapitalistycznymi”. Zwrot ten oznaczał tyle, co utrzymywanie relacji, na różnych płaszczyznach, m.in. ekonomicznych, kulturowych czy też rodzinnych z osobami lub instytucjami funkcjonującymi na stałe w krajach określonych w Polsce Ludowej, jako kapitalistyczne.
Dotyczyło to np. niektórych piłkarzy polskiej reprezentacji, czyli „Orłów Górskiego”, którzy w latach 70. XX w. odnosili największe sukcesy w historii polskiej piłki nożnej na igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach świata. Wśród nich byli na pewno Kazimierz Deyna, Robert Gadocha oraz Lesław Ćmikiewicz. W 1974 r. wszyscy trzej zostali oskarżeni o to, że podczas Mundialu w RFN utrzymywali kontakt z byłym pracownikiem peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa, który zbiegł z kraju i był podejrzany o szpiegostwo.
Niemniej tak Deyna, jak i Gadocha byli na celowniku wojskowych służb już wcześniej. Jeszcze w 1966 r. Deyna był poszukiwany przez WSW i Milicję Obywatelską. Młody i bardzo obiecujący zawodnik reprezentował wówczas barwy Łódzkiego Klubu Sportowego. W tym samym roku piłkarz znalazł się jednak na celowniku „Legii”. Aby transfer do stołecznego klubu stał się faktem, Deyna otrzymał powołanie do odbycia służby wojskowej. Piłkarzowi nie zależało jednak na zmianie klubu, więc zaczął się ukrywać. Cała sprawa zakończyła się wbrew oczekiwaniom Deyny. Zawodnik został zatrzymany i wysłany do warszawskich koszar. Tym samym rozpoczęła się jego długa, trwająca 12 lat i niezwykle owocna kariera w stołecznej drużynie.
Przez kilka kolejnych lat, przynajmniej tak wynika z dokumentów WSW, wojskowa bezpieka nie interesowała się polskim piłkarzem. Zmieniło się to dopiero w 1974 r. Jednak najbardziej intensywny okres zainteresowania WSW Deyną przypadł na pierwszą połowę 1978 r., tuż przed Mistrzostwami Świata w Piłce Nożnej, które miały się odbyć w Argentynie. Wówczas WSW założyła na niego Materiały Wstępne o krypt. „Mundzio”. Deyna został oskarżony o to, że utrzymywał „szerokie kontakty osobiste z cudzoziemcami i uciekinierami z naszego kraju”, a przede wszystkim z podejrzanym o działalność agenturalną na rzecz RFN obywatelem Indii Mahendrem Prakash Vaish, który został aresztowany w styczniu 1978 r. Deyna był w tej sprawie przesłuchany przez Naczelną Prokuraturę Wojskową, a także odbył rozmowę z funkcjonariuszem WSW. Podczas tej ostatniej piłkarz miał zachowywać się niepewnie, a jego wypowiedzi, wedle oceny WSW miały nie mieć „logicznego ciągu”. Ostatecznie nie znaleziono wówczas dowodów na prowadzenie przez Deynę wrogiej wobec kraju działalności. Niemniej o różnych krokach piłkarza, który starał się wówczas o transfer do Manchesteru City, WSW była informowana. Funkcjonariusze otrzymali np. informację, że podczas mistrzostw świata w Argentynie, Deyna kilkakrotnie oddalił się od ekipy w nieznanym kierunku. Całą sprawę we wrześniu 1978 r. zakończył ówczesny minister obrony narodowej gen. armii Wojciech Jaruzelski, który zdecydował, że piłkarz zostanie zwolniony z wojska „przy zachowaniu odpowiednich pozorów”.
W przypadku Gadochy wszystko zaczęło się w 1972 r., gdy ten zakupił auto marki BMW, na które nie było go faktycznie stać, a także utrzymywał kontakty z Kazimierzem Hermanem, właścicielem restauracji w Monachium, którego podejrzewano o kontakt z niemieckozachodnią policją. W styczniu 1974 r., mając zebrany materiał, funkcjonariusze WSW zaproponowali, aby Gadocha był rozpracowywany w ramach Sprawy Obserwacji Operacyjnej (SOO). Prawdopodobnie ze względów czysto sportowych odstąpiono od tego pomysłu. Jednak nie zaprzestano kontroli operacyjnej piłkarza. Dzięki niej WSW dowiedziała się m.in. że Gadocha utrzymywał kontakt z dyrektorem przedstawicielstwa „PAN-America” w Warszawie Ignacym Boćwińskim. Było to o tyle istotne, ponieważ Boćwiński był podejrzewany o działalność wywiadowczą. Całość nagromadzonego materiału oraz podejrzenie, że zawodnik, ze względu na swoje liczne wyjazdy zagraniczne mógł być wykorzystywany przez obcy wywiad jak łącznik, doprowadziło to powielenia wniosku o założenie na niego SOO. Sprawa została założona w lipcu w 1974 r. Nadano jej kryptonim „Piłat”.
Zawodnik był śledzony podczas Mistrzostwa Świata w Niemczech. Z obserwacji WSW wynikało, że piłkarz zachowywał się poprawnie. Zupełnie inne obserwacje miała SB. Według jej dokumentów Gadocha często opuszczał hotel i utrzymywał różne kontakty z dziwnymi osobnikami. Ponadto miał wpłacić pewną kwotę pieniędzy na zakup nowego samochodu, który w produkcji miał pojawić się w 1975 r. W takiej sytuacji WSW rozważała wszczęcie wobec piłkarza postepowania karnego. Niemniej ostatecznie nie zdecydowano się na ten krok, jednak nadal prowadzono działania operacyjne. Wojskowa bezpieka próbowała także zainteresować sprawą Gadochy Departament III MSW, co również zakończyło się fiaskiem. WSW jednak nie odpuszczała, sugerując, że zawodnik mógł wejść w kontakty z Jerzym Pawłowskim i nielegalnie handlować dewizami. Całość podjętych przez WSW przedsięwzięć zakończyła się fiaskiem. Gdy zawodnik przeszedł do FC Nantes, funkcjonariusz WSW przeprowadził z nim jeszcze rozmowę, w której Gadocha stwierdził jednoznacznie, że nie zamierza współpracować ze służbami specjalnymi obcych krajów, a po zakończeniu gry we francuskim klubie wróci do Polski. Ponadto próbowano go namówić, aby informował WSW o różnego rodzaju działalności Polonii na terenie Francji. Ponownie nic z tego nie wyszło i sprawę złożono do archiwum.
KONTAKTY Z POLONIJNYM BIZNESMENEM
Jednak na celowniku wojskowych służb znalazły się nie tylko największe gwiazdy stołecznego klubu. Na przykład od listopada 1976 r. do lutego 1978 r. WSW rozpracowywała byłego piłkarza „Legii” Władysława Dąbrowskiego. W grudniu 1976 r. zawodnik ten wyjechał do USA na zaproszenie polonijnego biznesmena Edwarda Mazura. Tam rozegrał kilkanaście spotkań w drużynie piłkarskiej „Wisła” z Chicago. Wedle dokumentów WSW przebywając w USA, Dąbrowski próbował ściągnąć do siebie swoją żonę. Nic z tego jednak nie wyszło, a piłkarz nie otrzymał odpowiedniego zezwolenia na grę w innym klubie. Zawodnik powrócił do Polski w lutym 1977 r. W opinii funkcjonariuszy WSW chciał on wówczas zdobyć takie zezwolenie i ponownie wyjechać do USA. W tym celu kontaktował się z Mazurem, który dość często bywał wówczas w Polsce. Z planów Dąbrowskiego nic jednak nie wyszło, biznesmen zerwał z piłkarzem jakikolwiek kontakt. Według WSW Mazurowi miały nie spodobać się „[…] usilne i natarczywe starania, wręcz namowy Dąbrowskiego o przywiezienie zaproszeń [do USA – P.Sz.] dla niego i kolegów [innych zawodników „Legii” – P.Sz.]”
ZAKOŃCZENIE
Historia „kontaktów” „Legii” z WSW trwała prawdopodobnie aż do 1990 r. Jak napisałem powyżej, wojskowe organa interesowały się zawodnikami stołecznego klubu z bardzo różnych powodów. Dla funkcjonariuszy nie było istotne czy kontrolowali „prostego” działacza, niewyróżniającego się zawodnika, czy jak w przypadku Deyny, największą gwiazdę warszawskiej drużyny. „Czujność partyjną” należało bowiem zachować. Inną sprawą jest to, że niektórzy zawodnicy sami prowokowali zainteresowanie służb…
Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6: TEORIA I PRAKTYKA SPORTU
Paweł Sztama
Biuro Badań Historycznych IPN