„Teorie spiskowe wyszły z mody” – stwierdzają wydawcy, do których przychodzi bohaterka serialu Utopia, prezentując pomysł na powieść graficzną. Czy tak jest rzeczywiście? W epoce YouTube’a, tysięcy blogów, domorosłych dziennikarzy śledczych i mody na „fake newsy”? Jeśli coraz bardziej wątpimy w rzetelność tradycyjnych mediów i gubimy się w zalewie wątpliwie wartościowych informacji, czy teorie spiskowe nie okazują się jeszcze bardziej żywotne?
Spoglądając na historię polityczną świata, spiski były jej nieodłączną częścią. Od knowań Brutusa i Kazjusza przeciwko Cezarowi po negocjacje w Jałcie. Pojęcie „teoria spiskowa” kojarzy nam się jednak dość jednoznacznie z wytworami wyobraźni osób o paranoicznych skłonnościach. Te na podstawie wybrakowanych danych tworzą czasem niezwykle karkołomne interpretacje danego wydarzenia, budząc wśród swoich słuchaczy uczucie politowania. „Teoria spiskowa” staje się, więc synonimem „oszołomstwa”, „wariactwa” stojącego w sprzeczności z obiektywną próbą badania faktów. A jak zapatrują się na to zagadnienie filmowcy?
Serial stworzony przez Denisa Kelly’iego, to brytyjska mini seria, która powstała w 2013 i 2014 r. Tytułowa „Utopia” to komiks, w której mają być ukryte informacje dotyczące działalności tajnej organizacji. Wokół komiksu skupia się na jednym z internetowych forów grupka jego fanów.
Trudno analizować tu przedstawione teorie bez zdradzenia kilku ważnych fragmentów fabuły, dlatego jeśli jeszcze nie mieliście okazji obejrzeć serialu, warto nadrobić zaległości, by samemu odkrywać piętrzące się w nim tajemnice. Tych w Utopii zdaje się być sporo i jak można się domyślić, wspomniany komiks nie stanowi tylko fikcjonalnej opowieści swobodnie inspirującej się otaczającą rzeczywistością. Okazuje się on kluczem do zrozumienia panującego spisku. Manuskrypt, który dostaje się w ręce grupki fanów ściąga na nich zagrożenie ze strony tajnej organizacji, która nie chce, by jej plany zostały ujawnione.
Zanim więcej o nich, warto zauważyć, w jaki sposób serial został zrealizowany. W ostrych kolorach, w towarzystwie ambientowo trip-hopowej muzyki i czarnego brytyjskiego humoru budzi w widzu dwuznaczne uczucia. Utopia wydaje się pop kulturową zabawą odnoszącą się w swojej wizualnej warstwie do komiksu, przedstawiając niektóre wydarzenia i bohaterów w ironicznym i przerysowanym świetle, jakby twórcy chcieli wyśmiać spiskowe paranoje. Z drugiej strony odnosi się do niezwykle aktualnych zagadnień, budząc niepokojące uczucie realności.
W Utopii mamy, więc teorie dotyczące sztucznego wywoływania wirusów, szczepionkowych spisków, tajnych działań koncernów spożywczych, kontroli płodności czy próby zmniejszenia liczby ludności na ziemi. Takie hasła jak „szczepionkowy spisek”, może kojarzyć się z „antyszczepionkowcami”, budząc w niektórych równie dobrze skojarzenia z „płaskoziemcami” czy wyznawcami teorii o istnieniu reptilian, ale warto zauważyć, że w kontekście koncepcji depopulacji ziemi wątek szczepionkowy w Utopii brzmi mniej absurdalnie.
Bill Gates czy Partia Zielonych Kanady nawołują do walki z globalnym ociepleniem, przekonując, że to człowiek stanowi zagrożenie dla środowiska, wydychając dwutlenek węgla. Z tego powodu konieczna ma być redukcja ludności na ziemi. Doradca Baracka Obamy John Holdren postulował wprowadzanie sterylizacji kobiet czy potrzebę opracowania „długoterminowej kapsułki sterylizacyjnej”. Koncepcje zwarte w Utopii nie stanowią, zatem luźnej inspiracji rzeczywistością, choć warto podkreślić, że wymienione koncepcje przedstawiane są publicznie, podczas gdy w Utopii stanowią tajemnicę, a strzegąca je organizacja jest gotowa zabijać każdego, kto mógłby ją odkryć.
Pozostając przy brytyjskim serialu, warto zauważyć, w jaki sposób zostaje pokazany jeden z bohaterów. Wilson to człowiek, w którego domu znajduje się schron, a jego pokój oblepiony plakatami z UFO, wypełniają także komputery szyfrujące jego działanie w sieci. Ten wątek ukazuje także jeden ze współczesnych lęków przed byciem kontrolowanym i obserwowanym w Internecie. Choć w serialu jest to zaledwie zarysowane, w Utopii zagrożenie dla bezpieczeństwa zdaje się płynąć z każdej strony. Na tym także polega siła serialu z wysp. Z jednej strony niektóre lęki i działania bohaterów mogą nas śmieszyć, ale jednocześnie niepokoi nas jego aktualność, nawet jeśli przefiltrowana zostaje przez komiksowy i typowo brytyjski filtr ironii.
Do wątku internetowych lęków wpasowuje się także tegoroczny film w reżyserii Davida Roberta Mitchella Tajemnica Silver Lake. Sam to młody chłopak zamieszkujący Los Angeles, który próbuje odnaleźć dziewczynę, zaginioną w tajemniczych okolicznościach. Historia śledztwa staje się surrealistyczną podróżą przez spiski i teorie dotyczące popkultury. Reżyser zdaje się bawić z widzem nieco jak twórcy Utopii: naśmiewa się i prowokuje jednocześnie. Tak dzieje się w scenie, gdy Sam spotyka się ze swoim znajomym, który wysłuchując jego spiskowych teorii, zauważa, że w epoce Internetu wszyscy mamy małą paranoję. Jak zauważa, nie potrzebujemy wiary w wilkołaki i wiedźmy, skoro mamy Internet. Wielką bazę mitów, teorii, baśniowych historii, pozbawionych weryfikacji i źródeł. Mówiąc to, jednocześnie operuje dronem, którym przelatując nad dzielnicą bogaczy, podgląda jedną z modelek w jej własnym domu.
Reżyser bawi się oczekiwaniami widzów na przestrzeni całej historii, ale także wyraźnie zarysowuje sylwetkę bohatera. Sam robi wrażenie zagubionego chłopaka posiadającego za dużo wolnego czasu (od siedmiu miesięcy ogląda Koło Fortuny, zapisując według niego podejrzane sygnały i znaki, jakie przedstawia prowadząca), nieco zamulonego przez marihuanę, który znajduje przyjemność w odnajdywaniu ukrytych znaczeń w dziełach popkultury. Czyta komiksy, a ściany jego domu wypełniają plakaty starych, kultowych filmów. W Tajemnicy Silver Lake mocno zarysowuje się wątek komiksu niosącego w sobie ukryte treści, gdy bohater spotyka się z twórcą komiksów opisujących przypadek seryjnego zabójcy psów. Twórca okazuje się jeszcze większym paranoikiem, od głównego bohatera. W domu posiada tajemne pomieszczenie, z podglądem całego domu przechowując w nim także stare opakowanie płatków śniadaniowych, twierdząc, że zawarta w nim zabawkowa mapa niesie za sobą ukryte znaczenia.
Zdaje się, że twórcę bardziej od politycznych teorii spiskowych interesuje, to co robi ze współczesnymi odbiorcami pop-kultura, którzy niektórym dziełom nadają tak głębokie znaczenie, że dopatrują się w nich ukrytych znaczeń. Tutaj owe teorie w jakimś sensie kojarzą się z motywem „ester eggs” obecnym w grach komputerowych – czyli ukrytymi odniesieniami do innych dzieł kultury. O nich w Player One opowiadał, chociażby Spielberg, ale w samej swojej istocie stanowią raczej formę przyjemnej zabawy płynącej z odkrywania ukrytych odniesień. W Silver Lake do głosu dochodzą bardziej te teorie, które ukazują treści ukryte dla ogółu, przeznaczone tylko dla wybrańców. To właśnie podczas poszukiwania dziewczyny Sam gorączkowo próbuje je rozszyfrować. Podobnie, jak w przypadku Utopii mamy tu całą listę: od piosenek, które wyjawiają ukryte treści, gdy puści się je od tyłu, po ukryte w słowach utworów zaszyfrowane wiadomości, legendy miejskiej o tajemniczej morderczyni, czy seryjnym zabójcy psów, tajemnych szyfrach bezdomnych, po koncepcje spisku producentów muzycznych, na tajemniczej organizacji kończąc.
Trudno nie dostrzec w dziele Mitchella parodii współczesnej popkultury, a raczej jej współczesnych odbiorców. Reżyser w osobie Sama ukazuje obraz zjaranego konsumenta, nastawionego na ciągły przekaz. Nadmiar informacji i popkulturowych znaczeń czyni z niego osobę podejrzliwą z natury, która wszędzie dopatruje się drugiego i trzeciego dna. Wyszukiwanie ukrytych sygnałów staje się nie tylko jego hobby, ale sensem istnienia. Pop kultura jawi się tu w skrajnej wersji, jako obudowana znaczeniami do przesady nadbudowa na rzeczywistość, która przesłania bohaterowi realny świat. W pewnym momencie, jako widzowie już nie wiemy, co jest wynikiem nadmiernej wyobraźni bohatera, jego spaczonej psychiki, a co wynikiem prawdziwego spisku. Wszystko zlewa się w jeden kolorowy trip przypominający czasem w swoje stylistyce jaskrawość teledysków o hipsterskim rodowodzie.
Warto odnotować, że tak jak w Utopii twórca Silver Lake odnosi się także do komiksu. Ten, choć współcześnie bardziej doceniany, określany często jako powieść graficzna, kojarzy nam się głównie z opowieściami o superbohaterach, komiks w ten sposób staje się esencją pop-kultury. Z jednej strony komiksowa kreska, sposób opowiadania wydaje nam się czymś mocno odróżniającym go od rzeczywistości, a jednocześnie – w szczególności w Utopii służy jako źródło wiedzy o świecie. Warto zauważyć, że poruszony w Tajemnicy Silver Lake motyw kobiety – sowy zabijającej swoje ofiary przywodzić może na myśl motyw tajemnej sowiej organizacji pojawiający się od 2011 r. w niektórych komiksach DC, a zwłaszcza Batmanie. „Court of Owls” miało kontrolować potajemnie miasto Gotham od stuleci, posiadając w swoich szeregach sowich zabójców.
Popkultura i teorie spiskowe nie są, więc od siebie tak odległe. Internet kumuluje teorie i mnoży niesprawdzone opinie, ale wydaje się, że można zaryzykować stwierdzenie, że to nie popkultura i Internet generują spiskowe teorie, a jedynie odpowiadają na współczesną rzeczywistość, w której mamy do czynienia z bardzo wyraźnym kryzysem dziennikarstwa, sprawiającym w społecznościach uczucie zagubienia i niedoinformowania. Taka rzeczywistość okazuje się wybrakowana, pozbawiona faktów i jasnych odpowiedzi. Właśnie przez to ludzie próbują wypełnić brakujące luki. Być może to pewien paradoks, ale im mamy szerzy dostęp do mediów, tym mniej wiemy i rozumiemy. Być może realne spiski i teorie spiskowe współegzystowały zawsze w historii świata. Ale dziś informacja coraz częściej staje się sprawą wiary, a nie wiedzy. Internet przyjmuje niemal baśniową funkcję tłumaczenia przytłaczającej nas masy informacji. W początkowej sekwencji Teorii Spisku z 1997 r. główny bohater grany przez Mela Gibsona, taksówkarz opowiada kolejnym klientom teorie spiskowe o: masonerii, Watykanie, elektronicznych chipach, namierzających urządzeniach w banknotach, helikopterach szpiegowskich. I to w czasach, kiedy Internet dopiero raczkował, ale reżyser filmu Richard Donner swoją historię tworzył na podstawie wyraźnej już wówczas tendencji nieufności wobec oficjalnych, medialnych przekazów. Problem z Teorią Spisku jest podobny do Utopii. Z jednej strony bohater i jego niektóre teorie wydają się być zabawne i przedstawione w ironiczny sposób, ale co jeśli chociaż jedna z nich rzeczywiście jest bliska prawdy? Twórcy wcale nie negują takiej możliwości…