Sielanka i reality show. Rolnik szuka żony.

„Rolnik szuka żony” opiera się na wykorzystaniu obecnej u ludzi skłonności do zastępowania własnych przeżyć i doświadczeń – cudzymi.  Zastąpienie świata realnego uproszczeniami, powoduje zacieranie się granicy między rzeczywistością a wyobrażeniem o niej. W rezultacie istnieje niebezpieczeństwo przyjmowania przez odbiorców tego typu wyidealizowanych programów jako realnej rzeczywistości. Ale za to jakiej pięknej!

„Rolnik szuka żony” stosunkowo niedawno pojawił się w naszej telewizji i jest polską wersją formatu: „Farmer wants a wife”, którego pierwszy odcinek wyemitowano w 2001 roku w Wielkiej Brytanii. Brytyjska wersja programu nieco różni się od naszej rodzimej. Tam położono zdecydowanie większy nacisk na rywalizację między konkurentami, a całość przyprawiona była typowo brytyjskim poczuciem humoru. Po Wielkiej Brytanii program zawitał do większości krajów Europy, a także do USA, aby w 2014 roku pojawić się również w Polsce.

W trakcie polskiej emisji programu, w niedzielny wieczór, gromadził on średnio przed telewizorami około 4,3 mln widzów, a w szczytowych momentach oglądalność sięgała ponad 5 mln. W czasie emisji „Rolnika…” TVP1 była niekwestionowanym liderem oglądalności, zostawiając daleko w tyle konkurencję. Do chwili obecnej (sierpień 2017) miały miejsce 3 edycje programu, a czwarta startuje już na jesieni. Na czym polega jego fenomen?

„Rolnik szuka żony” ma swój ustalony scenariusz. W programie występuje kilku rolników (przeważnie mężczyzn, ale bywały również rolniczki), którzy na podstawie listów wyłaniają swoje wymarzone kandydatki (bądź kandydatów) na żonę (męża). Z wybrankami (bądź wybrańcami) udają się oni na randki i następują eliminacje. Oczywiście swoje typy mają nie tylko uczestnicy programu, ale przede wszystkim widzowie, ciekawi tego, czy rolnik wybrał tak, jak oni.

O „Rolniku…” słyszeli już prawie wszyscy. Co jakiś czas na serwisach plotkarskich pojawiają się nowe wiadomości z życia uczestników programu. Dlaczego aż tylu Polaków z zapartym tchem śledzi losy uczestników „Rolnika”? Co przyczyniło się do tego, że program zdobył aż taką popularność w Polsce? Aby spróbować znaleźć odpowiedź na to pytanie, zacznę od zwrócenia uwagi na to, w jaki sposób wieś oraz to co z nią związanie funkcjonuje w społecznej świadomości Polaków.

Stereotypy i hiperrzeczywistość

Według badania CBOS (BS/4/2014) dotyczącego stereotypów polskiej wsi aż 78% badanych utożsamia wieś z piękną, nieskażoną przyrodą, rozległymi terenami, ciszą, bezpieczeństwem, wolnością itp.  ̶  sielskim obrazem wsi. Jest on mocno zakorzeniony w świadomości Polaków już od stuleci. Czy ktoś nie zna stwierdzenia „Wsi spokojna, wsi wesoła”  Jana Kochanowskiego z XVI wieku? W badaniu CBOS-u wieś budzi skojarzenia związane z trudem, ubóstwem i patologiami społecznymi, jednakże tych skojarzeń jest już znacznie mniej. Nazwanie kogoś „wieśniakiem” nie budzi pozytywnych konotacji, raczej ma mówić o tym, że osoba ta nie umie się zachować, czy jest nieobyta w towarzystwie. Mamy więc dwie skrajności dotyczące wsi.

Jednakże życie poza miastem w stereotypowej świadomości Polaków ma w sobie coś z sielanki. I właśnie dlatego programy, które bazują na tym stereotypie, wpisują się w powszechne gusta odbiorców. Wystarczy tutaj wspomnieć chociażby serial „Ranczo”, który emitowany był na antenie TVP przez 10 lat (2006-2016) i gromadził przed telewizorami ogromną rzeszę Polaków  ̶  średnio 6,2 mln. W „Rolniku…” ta „sielskość” jest obecna już od samego początku. Występuje tu dużo ujęć z lotu ptaka, pokazujących nieskrępowaną przestrzeń, widać piękne ujęcia zwierząt i niczym niezmąconą przyrodę. Program, co zrozumiałe, stara się pokazać uroki wiejskiego życia od tej lepszej strony, bohaterowie prezentowani są na tle np. zachodzącego słońca czy zielonej trawy, a w tle słychać śpiew ptaków. Właśnie taki obraz wsi celnie trafia w gusta odbiorców i przekłada się na zainteresowanie programem. Ale to nie wszystko – „Rolnik szuka żony” jest produktem kultury masowej. Dlatego poddany jest pewnej standaryzacji i spłaszczeniu treści. Wszystko po to, aby przypodobać się jak największej liczbie odbiorców.

Sceneria odgrywa tu ogromną rolę, w pewien sposób nadaje całemu programowi wyrazistości. Akcja programu opiera się na znanym z telewizji i sprawdzonym schemacie polegającym na rywalizacji kilku osób o względy jakiegoś konkretnego uczestnika programu. Na bazie takiego samego mechanizmu swoje triumfy świeciła kilkanaście lat temu „Randka w ciemno”. To właśnie wykorzystanie rywalizacji przyczyniło się do sukcesu programu „Rolnik szuka żony”. Widzowie z zaciekawieniem czekali na dalszy rozwój wydarzeń w programie i na kolejne odcinki, mieli swoich faworytów i przeżywali to, co działo się u bohaterów.

Program idealnie trafił w target. Oglądający go emocjonalnie utożsamiają się z uczestnikami. Zauważyć to możemy w dyskusjach na forach internetowych takich jak np. wizaz.pl, kafeteria.pl czy dyskusje24.pl. Widzowie wymieniają się w nich swoimi spostrzeżeniami, krytyką czy opiniami, często w bardzo dosadny sposób. Nie jest tajemnicą, że spora część społeczeństwa generalnie lubi interesować się czyimś życiem i podpatrywać to, co dzieje się u innych (stąd wziął się sukces programu „Big Brother” i innych tego typu produkcji). Takie podglądanie jest nie tylko swego rodzaju rozrywką, lecz także formą uczestniczenia w życiu społecznym.

Mechanizm wykorzystany w reality shows oparty jest na wykorzystaniu skłonności do zastępowania własnych przeżyć i doświadczeń – cudzymi. Jest to tak zwana hiperrzeczywistość, o której pisał Jean Baudrillard – zjawisko występujące w dobie globalizacji. Hiperrzeczywistość polega na zastąpieniu świata realnego znakami, powoduje zacieranie się granicy między rzeczywistością a wyobrażeniem o niej. W rezultacie istnieje niebezpieczeństwo przyjmowania przez odbiorców tego typu wyidealizowanych programów jako realnej rzeczywistości.

Perypetie, które wciągają

Postanowiłem zanalizować wybrany odcinek i jedną z rzeczy, która najbardziej rzuciła mi się w oczy, był styl wypowiedzi uczestników programu. Prezentowany przez rolników język był zazwyczaj prosty i kolokwialny, by nie powiedzieć, że momentami wręcz prostacki. Szczególną popularnością cieszyły się teksty jednego z uczestników trzeciej edycji, Zbigniewa. Cytuję: „Irenka ma czym pooddychać, ma na czym usiąść. Taka interesująca jest no… Buciki sobie założyła.” Ale podobne perełki możemy znaleźć i w wypowiedziach innych uczestników. Jeden z rolników wyznał raz: „Pogoda mnie ładuje swoją energią”. Inny zastanawiał się: „Czy się znajdzie dzisiaj wybranka? Myślę, że należałoby to zostawić czasowi i pewnym chwilom na przyszłość”.

Zanim zabrałem się do pisania tego tekstu, starałem się prześledzić wybrane fragmenty odcinków „Rolnika”, oczywiście w celach badawczych, a nie rozrywkowych. I połknąłem haczyk. Po obejrzeniu prezentacji poszczególnych bohaterów zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób potoczą się ich losy. Byłem tego ciekawy, bo przecież już jakby znałem tych ludzi. Odkryli przede mną swoją prywatność (w jakimś stopniu wyreżyserowaną, ale to już jest inna kwestia). Na tym to właśnie polega. Widzowie niejako wczuwają się w sytuacje bohaterów i chcą uczestniczyć w ich poczynaniach, a bohaterowie z kolei poprzez to, że otwierają przed widzami swoją prywatność, przestają być anonimowi, stają się bliżsi i tym samym ciekawsi. Nie obchodzi nas przecież, co słychać u sąsiada X z klatki Y z piątego piętra, ale już co nowego u konkretnego pana Stasia z parteru to i owszem.

Sukces „Rolnika” jest zręcznym połączeniem wypróbowanych i sprawdzonych schematów wkomponowanych w nową scenerię. Program wzbudza skrajne opinie u widzów. Są tacy, którzy uważają go za żenujący, tandetny i unikają go z racji tego, że jest tanią rozrywką dla mas. Inni podchodzą do niego z wielkim entuzjazmem, chwalą program za jego autentyczność i realizm.  Prawdopodobnie, tak jak podobne jemu produkcje, za jakiś czas znudzi się odbiorcom i trzeba będzie szukać czegoś, czego jeszcze nie było. Czas pokaże, czy jest to miłość na kilka, czy kilkanaście edycji.

Jakub Oszczepaliński