Odmienne stany świadomości i metody ich stymulacji to zagadnienie nurtujące szereg dyscyplin naukowych. Rozmaite czynniki fizjologiczne, psychologiczne czy farmakologiczne już od tysiącleci wywołują u ludzi ekstazę, trans, opętanie i doświadczenia mistyczne[i].
Narkotyczne misteria
Rytuałom religijnym czy też obrzędom ukierunkowanym na duchową iluminację często towarzyszyły substancje psychoaktywne. Były one tak zespolone z życiem człowieka, że właściwie tylko jeden lud, Inuici, nie pozyskiwał substancji narkotycznych, a to ze względu na lokalizację geograficzną całkowicie uniemożliwiającą wyhodowanie jakiejkolwiek rośliny o takich właściwościach[ii].
Badania paleolitycznych malowideł jaskiniowych we Francji wykazały, że farby używane do ich wykonania zawierały substancje halucynogenne, a technika ich zastosowania (nabieranie farby do ust, mieszanie jej ze śliną i późniejsze wydmuchiwanie na ścianę jaskini) wskazuje jednoznacznie, że to pod ich wpływem powstawały psychodeliczne wizje widoczne na malunkach[iii]. Ideogramy datowane na 4000 rok p.n.e. ukazują stosowanie opium przez Sumerów (mak określany jest tu jako roślina przynosząca radość) i Asyryjczyków. Do antycznej Grecji opium dotarło z Egiptu, a stosowane było w celach kultowych podczas fumigacji świątynnych i wyroczni, ofiarowywano bogom i przyjmowano je jako środek odurzający podczas misteriów[iv]. Badacze tej problematyki wykazują, że różnego typu narkotyki stosowane były zarówno przez ludy starożytne, jak i nowożytne w obrzędach religijnych i magicznych[v]. Zażywali je między innymi Indianie obu Ameryk, wspomniani Grecy i Asyryjczycy, Chińczycy, Persowie czy Hindusi. U tych ostatnich imionami bogów Haoma i Soma określano uświęcone rośliny halucynogenne stosowane w kulcie od kilku tysiącleci[vi]. Już Patandźali (ok. II w. p.n.e.), w Jogasutrach pisał: Nadludzkie moce (sidhi) powstają poprzez wcielenie się (urodzenie się, najman), za pomocą cudownych leków (osadhi), za pomocą zaklęć czarodziejskich (mantra), przez ascezę (tapas) i w wyniku skupienia (samadhi)[vii]. Jednakże – jak podkreślał – te cudowne leki czy zioła wypełnione światłem nie są pozbawione złogów karmicznych, a tylko świadomość zrodzona poprzez kontemplację jest od nich wolna.
Na przestrzeni wieków zaczęto tłumić religie misteryjne (Bachusa i Diany, Attisa i Kybele)[viii] celem budowy dominacji religii hierarchicznych, które wypracowały w stosunku do narkotyków, w tym i alkoholu (islam), stosunek wyraźnie antagonistyczny, uważając je za siedlisko grzechu. Dla zobrazowania posłużmy się choćby przykładem Inków, u których stosowanie koki według najnowszych badań archeologicznych wskazywane jest już na około 6000 rok p.n.e. Konkwista kościoła katolickiego dążyła do wprowadzenia całkowitego zakazu spożywania tego narkotyku, stwierdzając, że jednym ze sposobów na oderwanie Indian od inkaskich rytuałów było odebranie im możliwości używania liści koki[ix]. Podczas konferencji episkopatu w Limie w 1569 r., krasnodrzew został uznany za roślinę przeklętą, a skutki używania koki – za działania samego diabła. Zapoczątkowana przez Kościół polityka zwalczania koki została częściowo powstrzymana w momencie, gdy konkwistadorzy odkryli, że dzięki niej mogą znacznie zwiększyć wydajność skolonizowanych pracowników[x].
W dyskursie religijnym odmienne stany świadomości, jak na przykład ekstaza mistyczna, mają charakter bezpośredniej relacji człowieka z bóstwem, ale w większości (są przecież kościoły używające w misterium peyotlu czy ayahuasca) warunkiem koniecznym do ich zaistnienia jest tak zwana czystość przekazu. Oznacza ona, że objawienie bóstwa powinno nastąpić samoistnie lub poprzez techniki ascetyczne (post, umartwianie, etc.). Ponieważ oficjalne nurty religijne odrzuciły środki narkotyczne – zarówno z konieczności zachowania kontroli nad wiernymi, jak i za sprawą zmiany społecznego odbioru tychże substancji – pojawiły się one w nurtach ezoterycznych. Czasem faktycznie pełniły rolę medium dla wglądu w światy nadzmysłowe, ale znacznie częściej były przypisywane odłamom przez apologetów oficjalnych religii. Mieli oni na celu dyskryminację ezoteryki za sprawą pejoratywnego wydźwięku samych narkotyków.
Czym jest ezoteryka?
W najprostszym etymologicznym znaczeniu nazwa ta pochodzi od greckiego słowa esôterikos, a to z kolei od esôtero (esô – wewnątrz), oznacza zatem wszystko, co jest wewnętrzne.
Ezoterykę zachodnią – według koncepcji jednego z pierwszych jej badaczy, wykładowcy paryskiego École pratique des hautes études Antoine Faivre’a – charakteryzują cztery cechy istotne oraz dwie mniej istotne, które nie muszą występować. Są to: (1) wiara w niewidzialny, pozaprzyczynowy układ odpowiedników pomiędzy widzialnymi i niewidzialnymi wymiarami kosmosu, (2) postrzeganie natury jako przenikanej i ożywianej boską obecnością albo siłą życiową, (3) koncentracja na wyobraźni religijnej jako mocy dającej dostęp do światów i poziomów rzeczywistości pośredniczących między światem materialnym a Bogiem (4) wiara w proces przemiany duchowej, dzięki której dochodzi do odnowy wnętrza człowieka i nawiązania przezeń ponownego związku z boskością. Dwie inne cechy, niemające charakteru obligatoryjnego, ale często pojawiające się w kontekście „ezoteryzmu” to: (1) wiara w podstawowe podobieństwo licznych czy nawet wszystkich tradycji duchowych, oraz (2) przekonanie o istnieniu mniej lub bardziej tajemnego przekazu wiedzy duchowej[xi]. Profesor Uniwersytetu w Amsterdamie Wouter Hanegraaff, badacz tej problematyki, wskazuje, że koncepcja Faivre’a nie przystaje do zjawisk współczesnych, a jedynie do pewnych renesansowych i być może jeszcze osiemnastowiecznych zjawisk kulturowych. Wykazuje równocześnie heurystyczną wartość Faivre’owskich kategorii (co oznacza, że niczego tak naprawdę nie wyjaśniają, ale są pomocne we wprowadzaniu w krąg pojęć, którymi w tej dziedzinie trzeba operować)[xii]. Hanegraaff definiuje zatem ezoterykę jako wiedzę odrzuconą, zanegowaną w łonie protestantyzmu, gdy luźne dotąd wątki ezoteryczne stopione zostały w jeden kłąb idei i właśnie wtedy odrzucone[xiii]. Powstało w ten sposób nowe podejście, uwolnione od kategoryzacji Faivre’a, zdefiniowane jako empiryczno-historyczne. Niezwykle trafnie ezoterykę dookreśla lubelski badacz Maciej B. Stępień, pisząc: Jest to (Zachodnia ezoteryka – Z.Ł.) zbiór idei ukształtowany przez zderzenie biblijnej i pogańskiej tradycji oraz długofalowe skutki tego spotkania, do którego należą wielorako powiązane ze sobą nurty religijno-filozoficzne o charakterze alternatywnym i dysydenckim w stosunku do głównego nurtu nauki i religii w kulturze zachodniej[xiv].
Rozpuszczanie granic
Techniki jogiczne, ćwiczenia oddechowe, głodówki czy izolacje są bardzo pomocne w osiąganiu wizji, jednak szczególnie skuteczna pod tym względem okazała się medytacja wspomagana substancjami enteogennymi. Farmakologiczne działanie tych specyfików polega bowiem na podwyższaniu wrażliwości zmysłowej, przede wszystkim słuchowej i wzrokowej, prowadzi zatem do zwiększonej obecności treści nieuświadomionych w polu świadomości. Jako że wyżyny i głębiny istnienia są przez nas wtedy doświadczane z niezwykłą intensywnością, istnieje zagrożenie, że nie uda nam się zintegrować naszych przeżyć. Dlatego stosowanie substancji enteogennych jest w kulturach archaicznych zawsze osadzone w kontekście religijno-obrzędowym. Dzięki temu mogą one doprowadzić do tego, co ludzkość poszukuje najbardziej, czyli unio mystica i towarzyszącego mu szczęścia[xv]. Ponieważ w zwyczajnym stanie świadomości możemy doświadczyć tylko fragmentarycznego świata zewnętrznego (nadawcy), niektóre osoby celowo indukują mistyczny stan umysłu, przestawiając odbiór na maksymalną szerokość pasma i rozpuszczając – często za pomocą środków psychoaktywnych – granice pomiędzy ego a światem zewnętrznym
Stosunek ezoteryki do narkotyków nie jest jednoznaczny. Zmieniał się on na przestrzeni wieków, przyjmując różne postacie: od całkowitej negacji, poprzez umiarkowane przyzwolenie, aż do uświęconego zażywania. Całościowa historia obecności środków psychoaktywnych w ezoteryce nie ma jeszcze swego opracowania w rodzimym piśmiennictwie. Zachodnie wydawnictwa naukowe oferują za to mnogość artykułów dotyczących tej tematyki. Musimy wziąć pod uwagę, że badanie tego obszaru nie jest zadaniem łatwym. Po pierwsze, na przestrzeni wieków radykalnym zmianom uległ stosunek społeczeństwa do narkotyków. Jeszcze w latach 50. XIX wieku niektóre dziś zakazane narkotyki były możliwe do nabycia w sklepie lub aptece. Istotna w tym względzie była rzecz jasna wiedza medyczna w zakresie uzależniającego działania niektórych środków narkotycznych.
Po drugie, jak już wspominałem, przypisywanie określonym grupom wyznaniowym zwyczaju zażywania narkotyków było celowym działaniem służącym ich dyskredytacji w oczach ogółu społeczeństwa lub wyznawców innych religii. W takim przypadku niejednokrotnie trudno jest odróżnić prawdę od celowej manipulacji.
Trzecia okoliczność wiąże się poniekąd z pierwszą. Obecnie wielu ezoteryków czy stowarzyszeń ezoterycznych oficjalnie dystansuje się od zażywania i propagowania narkotyków jako czynnika wspomagającego mistyczny wgląd czy też pomocnego w kontaktach ze sferą sacrum. Są one jednak zażywane nieoficjalnie, a grupa wyznawców doskonale wie, że na pewnym poziome wtajemniczenia mogą być nawet wymagane. Oficjalne nauki danego mistrza czy grupy należy zatem oddzielić od praktyk wewnętrznych, o czym wspomina Wouter J. Hanegraaf w tekście Entheogenic esotericism, do którego jeszcze wrócimy.
Ważnym jest, by badania historii powiązań narkotyków z ezoteryką uwzględniały wszystkie trzy wymienione kwestie. Musi zatem zostać przebadany kontekst kulturowy, kontekst odbierania badanej osoby czy grupy przez dominujące religie, a wreszcie oficjalne i nieoficjalne stanowisko badanej osoby czy grupy w obrębie idei i praktyk[xvi].
Wiedźmy i asasyni
Już najsłynniejsza kapłanka delficka Pytia wieszczyć miała w stanie naturalnego lub sztucznego odurzenia. Ten drugi wywołany miał być oparami ze spalonych roślin[xvii] lub wyziewami wulkanicznymi[xviii]. Opium było z dużym prawdopodobieństwem stosowane na starożytnej Krecie i w Grecji, w kulcie Demeter związanym z misteriami eleuzyńskimi[xix] (Egipcjanie używali go z kolei ku czci Ozyrysa). O prawdopodobnym istnieniu szamanizmu greckiego wzmiankuje Mircea Eliade, pisząc o myzyjskich kapnobatai, czyli tych, którzy chodzą w dymie. Chodzi tu o dym konopny, będący również podstawowym środkiem ekstatycznym Traków i Scytów[xx]. Eliade zwracał jednak uwagę, że w szamanizmie narkotyki są tylko wulgarnym substytutem czystego transu[xxi]. Chińscy taoiści w I wieku n.e., skierowawszy się w stronę magii oraz alchemii[xxii], zalecali dodawanie nasion konopnych do palących się kadzielnic, a uzyskiwane tą drogą halucynacje uważane były za niezwykle cenne doświadczenie na drodze do nieśmiertelności[xxiii]. Zwyczaj stosowania przez wiedźmy maści czy balsamów mających umożliwiać latanie znany był już w II wieku n.e. za sprawą Pamfilii z opisu Apulejusza[xxiv].
Za najstarszą grupę używającą na szerszą skalę haszyszu uważany jest ezoteryczny odłam islamu, sufi (pogardzany ekonomicznie i społecznie), uzasadniający zażywanie tej substancji narkotycznej jako pomoc w kontaktach z bogiem[xxv]. Mimo sporej roli narkotyków w mistyce i ezoteryce islamskiej, ich święci przedstawicie nie uciekali się do tych surogatów (tak wywoływana ekstaza pochodzić miała bowiem z preislamskich[xxvi] technik mistycznych oraz niektórych wypaczonych technik indyjskich mających wpływ na sufizm)[xxvii]. Haszysz kojarzono powszechnie z substancją służącą kontemplacji, pozbawiającą użytkowników chęci do pracy, a przez to czyniącą ich pariasami. Samo wyrażenie zażywający haszysz stało się wręcz obraźliwym epitetem. Jeszcze wśród współczesnych ezoteryków panuje przekonanie, że sekta nizarytów, nazywana obecnie asasynami, zawdzięcza to określenie właśnie stosowanemu przez nią haszyszowi[xxviii]. Wyznawcom Nizara, jako odszczepieńcom islamu, oponenci nadali wzgardliwe przezwisko haszaszijja, które w Europie utrwalił Marco Polo za sprawą swoich relacji z pobytu w Persji w 1273 roku[xxix]. Wojownicy z twierdzy Alamut pod przywództwem Hasana bin Sabbaha mieli być za sprawą haszyszu ślepo oddani sekcie i wykazywać bezprzykładną gotowość poświęcenia życia w imię wyznawanych ideałów. Ba, sam Hasan miał swych podopiecznych karmić haszyszem i w stanie upojenia przenosić do stworzonych specjalnie, imitujących rajskie ogrody pomieszczeń, w których opiekowały się nimi niebiańskie hurysy. Po takiej demonstracji mocy wojownicy byli skłonni oddać życie za swego pana na każde jego skinienie[xxx]. Ponieważ nizaryci byli niezwykle skutecznymi i wiernymi skrytobójcami, legenda o haszyszu znalazła podatny grunt i trwa po dziś dzień. Jest również bardzo przydatna ezoterykom z tradycji zachodniej, asasyni mieli bowiem kontakty z templariuszami, a tych z kolei spadkobiercami mieni się dziś między innymi zakon magii seksualnej Ordo Templi Orientis. Konstrukt tyczący upajania i programowania haszyszem wyznawców przez przywódcę ezoterycznej sekty obala jednak W. B. Barlett w książce Asasyni. Dzieje tajemnej sekty muzułmańskiej. Jego zdaniem fedaini nie mogli działać pod wpływem narkotyków ze względu na obraną taktykę. Zabójca musiał w pierwszej fazie operacji przedostać się do grona najbliższych potencjalnej ofiary. Aby wypełnić zadanie, wyczekiwał na odpowiedni moment i atakował dopiero wtedy, gdy szanse powodzenia operacji były największe – zmuszony był tym samym, cierpliwie czekać i bardzo uważnie wypatrywać stosownej okazji. Zadanie można było powierzyć tylko ludziom działającym niezwykle metodycznie, panującym nad swymi czynami i emocjami. A to z pewnością nie są cechy kogoś, kto znajduje się pod wpływem narkotycznego odurzenia[xxxi]. Dodajmy: odurzenia pod wpływem ówcześnie znanych narkotyków, dzisiaj bowiem istnieją specyfiki wielce pomocne w takich zadaniach. Poruszając się na płaszczyźnie ezoteryki islamskiej, warto wspomnieć jeszcze o członkach bractwa Jakubitów, którzy podczas rajskich tańców osiągali stany ekstatyczne za pomocą specjalnego napoju sporządzanego między innymi z liści baobabu[xxxii].
Ciekawym przypadkiem, głównie na polu europejskim, były środki odurzające stosowane w maściach czarownic. Katoliccy demonolodzy już od XV wieku utrzymywali, że jednym z podstawowych składników używanych podczas czarnych mszy i sabatów czarownic miały być konopie. W roku 1484 papież Innocenty VIII ogłosił edykt potępiający czary i stosowanie konopi w mszach satanistycznych, a w roku 1615 Giovanni de Ninault (włoski demonolog i lekarz) wymienił konopie jako główny składnik maści i kremów używanych przez wyznawców diabła[xxxiii]. Konopie wraz z opium, lulkiem czarnym, wilczą jagodą, mandragorą i cykutą miały być powszechnie stosowane podczas szatańskich misteriów celem wywołania ekstazy, odurzenia i pożądania. Gwoli uzupełnienia, Kościół rzymskokatolicki również korzystał z roślin o narkotycznym działaniu w ramach sądów Bożych zwanych ordaliami. Wychodząc z założenia, że jeśli osoba procesowana jest niewinna, to Bóg Wszechmogący uchroni ją od śmierci, podawano oskarżonemu między innymi trujące specyfiki roślinne. Proceder ten został zakazany w 1215 r.[xxxiv].
Skład substancji rzekomo umożliwiających czarownicom latanie był obiektem badań już XIX-wiecznych etnologów. Próbując odtworzyć czarodziejskie maści, podczas ich nakładania na skórę naukowcy faktycznie przeżywali halucynacje. Przynajmniej dwóch średniowiecznych autorów pozostawiło godne zaufania w informacje o składzie specyfiku. Potwierdzili je siedemnastowieczny lekarz Weirus i Jean de Nynauld w swym dziele De la Lycanthropie, Transformation, et Extase des Sorciers (Paryż 1615 r.)[xxxv]. Używanie przez czarownice kijów czy mioteł również nie było jedynie aktem symbolicznym we Freudowskim znaczeniu – za pośrednictwem tych atrybutów maść zawierająca atropinę wprowadzana była bezpośrednio we wrażliwe błony pochwy, co intensyfikowało jej działanie oraz wywoływało złudzenie jazdy na rumaku czy lotu na miotle, tak typowe dla sabatowych podróży[xxxvi].
Od nałogu do rozkoszy
Jeden z pierwszych poglądów głoszący, że psychoaktywne narkotyki nie stanowią integralnego, a przede wszystkim usankcjonowanego elementu praktyk ezoterycznych, ogłosił cieszący się ogromną estymą wśród późniejszych okultystów Eliphas Levi (1810-1875) w swym dziele Dogme et Rituel de la Haute Magie (wydanej w dwóch tomach w latach 1854-1856). Stanowczą przeciwniczką narkotyków i alkoholu była twórczyni teozofii Jelena Pietrowna Bławatska (1831-1891), która swe poglądy wyłuszczyła w formie odpowiedzi na pytania zebranych w fundamentalnym dziele przybliżającym istotę nauk teozoficznych, Kluczu do teozofii (1889):
Pytanie: Przypuszczam, że co do wina i wszelkiego alkoholu, również nie radzicie swoim uczniom ich używać?
Odpowiedź: Tak, są one o wiele szkodliwsze dla ich moralnego i duchowego rozwoju niż mięso, gdyż alkohol, we wszystkich swych postaciach, ma bezpośredni i bardzo ujemny wpływ na psychikę człowieka. Wódka i inne alkohole mają tylko o jeden stopień mniej destrukcyjny wpływ na rozwój wewnętrznych władz niż nałóg stosowania opium, morfiny, haszyszu itp. narkotyków[xxxvii].
Wywodząca się z jednej z gałęzi – uważanego za najbardziej wpływowy tajemny zakon ezoteryczny XIX wieku – Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku (do którego wrócimy) Violet Mary Firth (1890-1946), bardziej znana pod swym ezoterycznym pseudonimem Dion Fortune, określała stosowanie narkotyków w magii jako praktykę niepożądaną i niebezpieczną. Dopuszczała jednak pewne eksperymenty z udziałem lekarza, o czym pisała: Wszystkie inicjacyjne ścieżki prawej ręki zgadzają się deklarując, iż podniesienie świadomości przy pomocy narkotyków jest niebezpiecznym i niepożądanym działaniem. Mogą być naukowcy, którzy z uzasadnionych przyczyn pragną podjąć eksperymenty, lecz nie mogę sobie wyobrazić jakiegokolwiek zasadnego powodu wprowadzania neofity w narkotykowy nałóg. W każdym przypadku, gdy podejmowane są takie eksperymenty, powinny być prowadzone pod nadzorem wykwalifikowanego lekarza, który będzie w stanie zapobiec katastrofie lub poradzić sobie w momencie jej pojawienia[xxxviii].
Filozof, mistyk i ezoteryk Georgij Iwanowicz Gurdżijew (ok. 1870-1949), choć opierał swoje nauczanie w dużej mierze na sufizmie i naukach derwiszy, stanowczo odradzał stosowanie substancji, które, jak pisał, rujnują życie milionów ludzi. Miał na myśli narkotyki, a zwłaszcza spopularyzowaną w jego czasach kokainę[xxxix]. Wiele tajnych ugrupowań magicznych propagowało prawość i szlachetność swych członków, wśród nich Różokrzyżowcy[xl], których wielu spadkobierców, jak na przykład Antiquus Mysticusque Ordo Rosae Crucis (A.M.O.R.C), po dziś dzień stosuje zakaz spożywania alkoholu i narkotyków.
Obraz byłby niepełny, gdybyśmy nie przedstawili drugiego – mniej eksponowanego, przynajmniej oficjalnie – stanowiska wobec substancji psychodelicznych. O tym, że stanowiły one ważne narzędzie na drodze ezoterycznego rozwoju, świadczy choćby publikacja Almanac Prophetique z 1849 r. Na jej okładce widnieje grupa ludzi stojąca przed magiem patrzącym przez teleskop w przyszłość. W tłumie widnieją zaś transparenty z hasłami eter i haszysz[xli].
Paschal Beverly Randolph[xlii] (1825-1875) – amerykański lekarz, okultysta, medium transowe, spirytysta i pisarz, jeden z pierwszych ezoteryków wprowadzających seks do praktyk magicznych i prawdopodobnie najstarszy znany różokrzyżowiec w Stanach Zjednoczonych – w swych naukach propagował indywidualny postęp realizowany poprzez techniki praktyczne, a wśród nich narkotyki, magię luster i seks[xliii]. Na piedestale praktyk magicznych z wykorzystaniem narkotyków pierwsze miejsce zajmuje jednak inna osobistość – uznawany za ojca współczesnej magii Aleister Crowley (1875-1947).
Obszernych i szczegółowych biografii Crowleya jest co najmniej siedem. Ostatnia z nich to bardzo ceniona wśród badaczy za wnikliwość książka R. Kaczynskiego Perdurabo – The life of Aleister Crowley. Liczba i nakład, w jakich publikowane są pozycje na temat życia Crowleya, świadczą o niesłabnącym zainteresowaniu tym jakże niejednoznacznym w ocenie człowiekiem. Sam Crowley, jak się zdaje, nigdy nie mógł obrać jednego kierunku rozwoju swej osoby. Najczęściej wahał się pomiędzy pozą typowego angielskiego dżentelmena intelektualisty a wizerunkiem zdeprawowanego szalonego maga, poszukującego w narkotykach i seksie nowych doznań poszerzających świadomość. Niemal do końca życia uzależniony był od stymulantów, heroiny (będącej lekarstwem na astmę, na którą chorował) i kokainy: w efekcie czego miotał się pomiędzy stuporem wywoływanym przez heroinę a stanem nadmiernego wzbudzenia, którego źródłem była silniej uzależniająca psychicznie kokaina[xliv].
Hermetic Order of the Golden Dawn (pol. Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku) to inicjacyjny zakon okultystyczno-ezoteryczny powstały w drugiej połowie XIX wieku w Londynie[xlv]. To właśnie w nim swe pierwsze kroki stawiał Crowley i właśnie tu, wraz ze swym przyjacielem Allanem Bennettem (1872-1923), jako jeden z pierwszych w Europie[xlvi] prowadził metodyczne doświadczenia nad roślinami wywołującymi wizje psychodeliczne i rozwijającymi zdolność jasnowidzenia. Dodajmy, iż podjęcie tego rodzaju doświadczeń przez Bennetta i Crowleya irytowało przywódcę i twórcę zakonu, Samuela Liddell’a MacGregor’a Mathers’a (1854-1918), który nie dostrzegał w nich obszarów badawczych, a jedynie przejaw narkomanii.
Crowley swym badaniom poświęcił kilka tekstów, między innymi The psychology of Hashish (1908), Cocaine (1917) oraz The Fountain of Hyacinth (1922). Koszmar podwójnego uzależnienie od heroiny i kokainy opisał zaś w powieści z kluczem Diary of a drug fiend. W Liber 777 usystematyzował korespondencję religii i magii ceremonialnej, uwzględniając również użycie narkotyków, ale najważniejsza z naszego punktu widzenia będzie objawiona mu w 1904 roku w Kairze Liber AL vel Legis (The book of the law), czyli główny tekst religii woli Thelemy. W nim to czytamy: Jam jest Wężem który daje Wiedzę i Rozkosz, i jasną chwałę, i ożywiam serca człowiecze upojeniem. By czcić mnie, weźcie wino i dziwne narkotyki, o których powiem memu prorokowi; i upoicie się nimi! Nie zaszkodzą wam wcale. Kłamstwem jest to szaleństwo przeciwko sobie. Obnażanie niewinności jest kłamstwem. Bądź silny, o człowieku! pożądaj, raduj się wszystkimi rzeczami zmysłów i uniesienia: nie bój się że jakikolwiek Bóg wyprze się ciebie za to[xlvii]. Celem kultu nie jest jednak przyznanie całkowitej swobody w odurzaniu się narkotykami. Ich stosowanie jest uzasadnione tylko w celu pomocy naturze w przezwyciężaniu przeciwności na drodze rozwoju, zatem winno być przemyślanym i całkowicie zaplanowanym aktem. Liber AL vel Legis to jednak wciąż jedna z niewielu ksiąg religijnych, która w sposób jawny sankcjonuje zażywanie środków psychodelicznych.
Długoletni sekretarz i przyjaciel Crowleya, ezoteryk Israel Regardie (1907-1985), który również eksperymentował z narkotykami, tak pisał o podejściu Crowleya do tychże: Pragnę podkreślić jednoznacznie, iż Crowley twierdził nie raz, lecz tysiąc razy, że samodyscyplina jest o wiele ważniejsza od jednego konkretnego wyniku czy osiągnięcia. Jego tezę zobrazować można na przykładzie treningu koncertu pianistycznego, gdzie koncentrując się na drylu, skali i ćwiczeniach dochodzi się do takiej sprawności manualnej i samodyscypliny, by zagrać koncert cesarski Beethovena. Nie można zacząć od końca. To właśnie w tym obszarze różni się on znacznie od większości współczesnych (…). Swe podstawowe założenie powtarzał w kółko na sto różnych sposobów. Nigdy nie twierdził, iż doświadczenie narkotyczne per se może zastąpić podstawową psychiczną i duchową dyscyplinę, w czym zgadzał się z twierdzeniami innych teoretyków okultyzmu. W rzeczywistości był on przekonany, iż cokolwiek zostanie wywołane przez narkotyki, wkrótce zostanie zapomniane, by stać się zimnym, szarym i mglistym wspomnieniem[xlviii].
Gerald Brosseau Gardner (1884-1964), angielski okultysta, który wraz z Doreen Valiente (1922-1999) stworzył synkretyczny kult Wielkiej Bogini związany z różnymi formami magii zwanej Wicca, mimo czerpania idei wprost od Crowleya nigdzie w swych pismach nie wymienia narkotyków. Wiadomo jednak, że nieoficjalnie niektóre linie wiccańskie kultywujące ceremonię inicjacyjną Cultus Sabbati używają czasem środków halucynogennych. Jedna ze współczesnych wiccanek, Belladonna LaVeau, jako jedną z ośmiu ścieżek mocy wymienia kadzidło, narkotyki, wino i wszelkie substancje pomagające wyzwolić ducha[xlix].
Satanizm i narkotyki
Szatan oznacza zaspokojenie zamiast abstynencji, Szatan oznacza pełne życia istnienie zamiast uduchowionego marzycielstwa, Szatan oznacza nieskalaną mądrość zamiast obłudnego oszukiwania się, Szatan oznacza życzliwość wobec tych, którzy na nią zasługują, zamiast marnowania miłości dla niewdzięczników, Szatan oznacza zemstę zamiast nadstawiania drugiego policzka, Szatan oznacza odpowiedzialność wobec odpowiedzialnych zamiast troski okazywanej psychicznym wampirom (…), Szatan oznacza wszystkie tak zwane grzechy, gdyż to one prowadzą do cielesnej, umysłowej lub emocjonalnej satysfakcji[l]. To cytat z najbardziej popularnej książki najsłynniejszego współczesnego satanisty Antona Szandora LaVeya (1930 -1997). Człowieka, który nawoływał do zaspokajania naturalnych zwierzęcych popędów i rezygnacji z wszelkich ograniczeń[li], z pewnością można posądzać o propagowanie zażywania narkotyków, jeśli nie w celach magicznych, to przynajmniej hedonistycznych. Jednak gdy przyjrzymy się zarówno opisom LaVeyowskich czarnych mszy, czyli głównego rytuału satanistycznego, jak i nagraniu jednej z nich (1968 r.), nie znajdziemy tam narkotyków[lii]. Najpopularniejsza polska strona satanistyczna (satan.pl) w kwestii substancji psychodelicznych wykłada następujące stanowisko, mające być opinią Europejskiego Frontu Satanistycznego: Sataniści mogą dzielić substancje na groźne lub niegroźne dla ich zdrowia, uspokajające i oszałamiające, tworzące pustkę i inspirujące, zabójcze czy życiodajne, ale nie na dozwolone i zakazane. Heroina, alkohol, kokaina, metamfetaminy, LSD25, tytoń, grzyby i pochodne marihuany – substancje ułożone od silnych do słabych – powinny mieć swobodny dostęp do ostrzeżonych konsumentów. E.F.S. będzie działał na rzecz upowszechnienia tego prawa we wszystkich krajach stowarzyszonych[liii]. Natomiast oficjalna strona Kościoła Szatana (http://churchofsatan.com) przypomina, że organizacja ta nie toleruje nielegalnych działań (narkotyki uznane za nielegalne są również zabronione w obrębie kościoła). Cytuje też wypowiedzi LaVeya odnośnie do spożywania narkotyków: W każdym razie nie ma wątpliwości, że produkcja napojów miłosnych i ich picie jest niemal tak stare jak sama miłość. Ich skład, prócz dużej dawki sugestii, jest tajemnicą profesji. LaVey podkreśla bez wahania, że nie ma w nich żadnych narkotycznych składników. W rzeczywistości, nie ma miejsca na wykorzystanie jakichkolwiek narkotyków w magii, co tak przedstawia LaVey: „Prawdą jest, iż narkotyki są przez niektórych używane w magii jak również w niektórych praktykach religijnych”, a dalej: „Rytualne użycie peyotlu w niektórych kościołach Indian, niedawno zalegalizowane – jest tego przykładem. Lecz dla naszych celów stosowanie narkotyków byłoby zdecydowanie szkodliwe”. Jak poważnie podchodził do tego tematu, niech zobrazuje jego postawa wobec LSD: „Podobnie jak opium, marihuany, heroiny i innych, powinno się go unikać jak ognia”[liv]. Oczywiście i w tym przypadku stanowisko oficjalne jest różne od nieoficjalnego, powszechne jest bowiem stosowanie narkotyków podczas satanistycznych rytuałów. Dodajmy również, że nurtów satanistycznych jest obecnie bardzo dużo[lv], a każdy może reprezentować inną politykę wobec substancji psychoaktywnych. Nie ma tu jednak miejsca na dokładne zgłębienie tychże.
Założony stosunkowo niedawno, ale znaczący w nurcie ezoterycznym Zakon Iluminatów Thanaterosa, posługujący się niezwykle ciekawą miksturą teorii sigili Spere’a z najnowszymi odkryciami fizyki kwantowej, według antropologa i znawcy okultyzmu Carla Abrahamssona w kluczowych elementach praktyk korzysta z ćwiczeń fizycznych, seksu i narkotyków właśnie[lvi]. Na rodzimym podwórku posądzany o satanizm, czarne msze i używanie narkotyków był Czesław Czyński[lvii]. O ile nie ma żadnych danych co do satanizmu Czyńskiego, o tyle wiadomym jest z pewnością, iż narkotyki były zażywane przez jego uczniów. Jego sekretarz Bohdan Filipowski (?-1934) był współautorem książki Stanisława Ignacego Witkiewicza o narkotykach. Ponieważ Witkacy miał uczulenie na morfinę i nie mógł sam doświadczyć skutków jej działania, polecił Filipowskiemu, by ten przyjął za niego narkotyk i opisał efekty. Posiłkował się również heroiną, a jego śmierć była następstwem wycieńczenia organizmu w wyniku uzależnienia narkotykowego. Posądzana o przemyt narkotyków była również kochanka Czyńskiego. Jednak o tym, czy sam Czyński zażywał narkotyki, nie ma żadnych informacji.
Otwarcie dynamitem drzwi do skarbca umysłu
Zdaniem Jonna Mumforda, nauczającego tantry ludzi Zachodu, z tantrycznego punktu widzenia ekstaza wywołana poprzez substancje psychodeliczne jest usankcjonowanym środkiem, który w specjalnych okolicznościach może zostać użyty celem otwarcia wszechświata znajdującego się w czaszce. Jego zdaniem uczniowi przygotowanemu na drodze długoletnich praktyk jogicznych nie wyrządzi to krzywdy. Stosowanie środków poszerzających świadomość bez uprzedniego treningu i absolutnej fizycznej dyscypliny porównuje on jednak do otwarcia dynamitem drzwi do skarbca umysłu. Wybuch spowodować może bowiem zniszczenie połowy skarbów, a wyważone wrota w razie potrzeby nie będą mogły zostać zamknięte[lviii].
Wiele technik tantrycznych zaadaptował ruch New Age, jednak narkotyki trafiły do niego w wyniku rewolucji lat 60. XX wieku. Ciekawe, że jeszcze w badaniach z 1996 roku W. Hanegraaff stwierdzał, że jednym z najbardziej charakterystycznych elementów kontrkultury było powszechne stosowanie narkotyków psychodelicznych, choć większość powstających w tych latach nowych ruchów religijnych zdecydowanie zakazywała ich zażywania. W zamian podkreślały one konieczność medytacji i innych praktyk duchowych jako alternatywnych dróg poszerzania świadomości[lix]. W przywoływanym na początku artykułu tekście Entheogenic esotericism Hanegraaff wypomina sobie własną naiwność, twierdząc, że powinien być bardziej wrażliwy na ukrytą rolę psychodelików w życiu autorów, na których się powoływał. LSD było już wtedy prawnie zakazane, a jako przykład zakamuflowanych opisów doświadczeń psychodelicznych pod wpływem tej substancji Holender podaje książkę Fritjofa Capry The Tao of Physics (1975)[lx].
Na zakończenie przywołam ciekawe zjawisko, które nie ma odpowiednika w zachodniej tradycji ezoterycznej. Mowa o wiedzy i wierzeniach Bimin-Kuskusmin, jednego z ludów Ok zamieszkującego góry zachodniego Sepiku na Nowej Gwinei. Na każdym z dwunastu szczebli rytualnej drabiny inicjowani osiągają coraz wyższy stopień wtajemniczenia, a całością zawiaduje starszyzna, zajmująca najwyższe miejsce w hierarchii dzięki przejściu wszystkich stopni wtajemniczenia. Jej członkowie posiadają dogłębną i szczegółową wiedzę dotyczącą całego systemu wiedzy rytualnej. Inicjacja wiąże się nieodzownie z zażyciem świętej rośliny waraang, a każdy kolejny szczebel wtajemniczenia łączy się ze spożyciem określonej substancji – im wyżej w obrzędowej hierarchii, tym mocniejszy narkotyk należy przyjąć. Święte substancje tworzą tu uporządkowaną hierarchię i odzwierciedlają pozycję społeczną. Spożywanie świętych roślin zapewnia dostęp do ukrytej mądrości, umożliwia kontakt ze światem przodków ale również z samym sobą. Pielęgnacji roślin towarzyszą zabiegi magiczne oraz ofiary ze zwierząt służące pomocy w wegetacji[lxi].
Tradycja ezoteryczna nie stroni od narkotyków. Są one stosowane zarówno jawnie, jak i (zwłaszcza obecnie) nieoficjalnie. Nie powinno to dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że u ponad 90% ludzkich kultur obecne było instytucjonalne wykorzystanie transowych stanów umysłu osiąganych najczęściej za pomocą substancji halucynogennych[lxii]. Ujęte tu zagadnienie obecności substancji psychodelicznych w ezoteryce jest tylko małym wycinkiem całości tego zagadnienia czekającej wciąż na zbadanie.
Zbigniew Łagosz
[i] H. Grzymała-Moszczyńska, Religia a kultura, Kraków 2004, s. 150.
[ii] S. Walton, Out of It: A cultural History of Intoxication, London 2001, s. 2.
[iii] A. Szyjewski, Etnologia religii, Kraków 2001, s. 282.
[iv] J.T. Bąbel, Środki psychoaktywne w kulturach megalitycznych Europy Środkowej. Zarys Problematyki, [w:] Idea megalityczna w obrządku pogrzebowym Kultury Pucharów Lejkowatych, (red.) J. Libera, K. Tunia, Kraków-Lublin 2006, s. 182.
[v] Zob.: T. Sikora, Użycie substancji halucynogennych a religia, Kraków 2003.
[vi] R. Czyżykowski, Wedyjska soma – perspektywy badawcze, [w:] Narkotyki, dopalacze, środki psychoaktywne. Studia socjologiczne i kulturoznawcze, (red). E. Anczyk, s. 183-203.
[vii] L. Cyboran, Klasyczna joga indyjska, Warszawa 1986, s. 202.
[viii] Zob.: K. Banek, Mistycy i bezbożnicy. Przełom religijny VI-V w. p.n.e. w Grecji, Kraków 2003.
[ix] H. Hobhouse, Ziarna zmian. Sześć roślin, które zmieniły oblicze świata. Warszawa 2001, s. 427.
[x] Ł. Kamieński, Farmakologizacja wojny. Historia narkotyków na polu bitwy, Kraków 2012, s. 77.
[xi] „esotericism” [w:] Dictionary of Gnosis & Western Esotericism, red. W.J. Hanegraaff, Leiden 2006, s. 340.
[xii] Ibidem.
[xiii] W. Hanegraaff, The Birth of Esotericism from the Spirit of Protestantism, [w:] „Aries” 10:2010, nr 2, s. 197–216.
[xiv] M. B. Stępień, Okultyzm. Studium ezoteryki zachodniej, Lublin 2015, s. 88.
[xv]A. Hofmann, Eliksir Hofmanna. LSD i nowe Eleuzis. Albert Hofmann i inni, rozmowy i eseje w opracowaniu Amandy Feilding, Warszawa 2011, s. 92.
[xvi] Warto nadmienić, iż badania na temat wpływu tańca, samookaleczeń i narkotyków na wywoływanie stanów ekstatycznych badał już ponad 100 lat temu Th. Achelis (zob.: Th. Achelis, Die Ekstase In ihrer kulturellen Bedeutung, Berlin 1902).
[xvii] S. Oświecimski, Zeus daje tylko znak, Apollo wieszczy osobiście. Wrocław 1989, s. 125 nn.
[xviii] Niezwykle intrygująca dyskusja w temacie czym odurzała się Pytia, trwa po dziś dzień. O mdłych oparach wydobywających się ze szczelin świątynnych opowiadał Plutarch. Brytyjski uczony A. P. Oppe, stwierdził autorytatywnie po przebadaniu świątyni, iż nie ma w jej ścianach żadnych większych szczelin, a kolejny badacz Pierre’a Amandry skonstatował, iż obszar, na którym leży świątynia delficka, pozbawiony był od długiego czasu wulkanicznej aktywności, mogącej być przyczyną emisji toksycznych gazów. Na długie lata zamknęło to dyskusję naukową, gdy w 1995 r. ponownie przeprowadzono badania, by opublikować śmiały tekst zespołu interdyscyplinarnego J Z. De Boer, J R. Hale, J. Chanton, New evidence for the geological origins of the ancient Delphic Oracle, „Geology” 2001/29, ss. 707-710, w którym stwierdzono obecność pod świątynią uskoku tektonicznego, którego nachodzące na siebie warstwy indukują tarcie wytwarzające ciepło. Tak generowane ciepło powoduje odparowywanie złóż wapienia bitumicznego, by w konsekwencji wytworzyć metan, etan i etylen. Owym etylenem miała się „narkotyzować” wyrocznia. Obecnie obalenie tej tezy znajdziemy w tekście J. Foster, D. Lehoux, The Delphic Oracle and the ethylene-intoxication hypothesis, „Clinical Toxicology” 2007/45, ss.85-89.
[xix] K. Kerenyi, Dionizos, Kraków 1997, s. 35 nn.
[xx] M. Eliade, Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy, Warszawa 2001, s. 387.
[xxi] Ibidem, s. 397.
[xxii] Na temat pochodzenia i źródeł alchemii, oraz jej przenikania przez różne kultury zob.: R. Prinke, Zwodniczy ogród błędów. Piśmiennictwo alchemiczne do końca XVIII wieku, Warszawa 2014.
[xxiii] J. Needham, Science and Civilization In China, Cambridge 1974, s. 150.
[xxiv] Apulejusz, Metamorfozy albo Złoty osioł, Wrocław 1953, s. 66-67.
[xxv] E. L. Abel, Marihuana, pierwsze dwanaście tysięcy lat, Warszawa 2010, s. 60.
[xxvi] Na temat magii przed islamskiej zob.: M. Dziekan, Arabia magica. Wiedza tajemna u Arabów przed islamem, Warszawa 1993.
[xxvii] M. Eliade, op. cit., s. 398.
[xxviii] R.A. Wilson, Seks, narkotyki i okultyzm, Toruń 2002, s. 99-105.
[xxix] Zob.: M. Polo, Opisanie świata, Warszawa 1975, ks. I, rozdz. XLI-XLII, s. 110.
[xxx] Sprawę „haszyszowych wojowników” dokładnie opisuje Ł. Kamieński, op. cit., ss. 64-68.
[xxxi] W.B. Bartlett, Asasyni. Dzieje tajemnej sekty muzułmańskiej, Warszawa 2004.
[xxxii] K. Banek, op. cit., s. 87.
[xxxiii] A. De Pasquale, Farmocognosia della ‘Canape Indiana, [w:] Estratto dai Lavori dell’Instituto di Farmpcognosia dell’Universita di Messina 1967, 5/24.
[xxxiv] M. Motyka, J. T., Marcinkowski, Dlaczego zażywali środki psychoaktywne? Cz. I. Rola i znaczenie środków psychoaktywnych w kulturze: od Pradziejów do początku XX wieku, „Problemy higieny i epidemiologii”, 95(2)/2014, s. 227.
[xxxv] R. Rudgley, Alchemia kultury. Od opium do kawy, Warszawa 2002, s. 111.
[xxxvi] M.J. Harner, The role of hallucinogenic plants in European witchcraft, [w:] M.J. Harner (red.), Hallucinogens and Shamanism, New York 1973, s. 131. Na temat rodzimych wiedźm zob.: W. Wyporska, Witchcraft in Early Modern Poland, 1500-1800, New York 2013.
[xxxvii] H.P. Blavatsky, The key to theospohy, London 1893, s. 176.
[xxxviii] D. Fortune, Psychic self – Defence (New edition), San Francisco 2001, s. 135.
[xxxix] W.K. Kulczyk, Wprowadzenie do nauk Gurdżijewa, Łódź 2004, s. 129-130.
[xl] Zob.: J. Prokopiuk, Historia Różo-Krzyża, Kraków 2013.
[xli] „Almanac Prophetique”, Paryż 1849.
[xlii] Zob.: J.P. Deveney, Paschal Beverly Randolph. A nineteenth-Century Black American Spiritualist, Rosicrucian, and sex magician, New York 1997
[xliii] Dictionary…, s. 976.
[xliv] A. Anczyk, Życie Aleistera Crowleya jako przykład patogennej interpretacji doświadczenia religijnego, „Ex nihilo” 1/2009, s. 26.
[xlv] Na temat Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku zob.: E. Howe, The magicians of the Golden Dawn, New York 1972; P. Zasuń, Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku – początki współczesnej ezoteryki, [w:] Ezoteryzm, okultyzm, satanizm w Polsce, (red.) Z. Pasek, Kraków 2005; R. Prinke, Dwa rękopisy. Polskie tropy u początków Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku, w: „Hermaion” 1/2012, Warszawa 2012.
[xlvi] Temat ten ściślej opisuje: R. Rudgley, Alchemia kultury. Od opium do kawy, Warszawa 2002, s. 123−130.
[xlvii] Liber AL vel Legis, OTO, London, 1938. Introduction, IV,
[xlviii] I. Regardie, Roll Away the Stone: An Introduction to Aleister Crowley’s Essays on the Psychology of Hashish with the complete text of The Herb Dangerous [by] Aleister Crowley, Saint Paul 1968, s. 23-26.
[xlix] B. LaVeau, Awakening Spirit: Wise Seminary, First Year Certification for Wiccan Clergy, b.m.wyd. 2003, s. 296.
[l] A. Sz. LaVey, The Satanic Bible, New York 1969, s. 25.
[li]A. Sołtysiak, Dobro i zło według satanistów, „The Peculiarity of Man” t. V/2000, s. 153.
[lii] A. Sołtysiak, Czarna msza. Od mitu do bluźnierczej psychodramy [w:] Obrzęd, teatr, ceremoniał w dawnych kulturach, (red.) J. Olko, Warszawa 2008, ss.87-94.
[liii] http://www.satan.pl/faq.php – dostępna na dzień 30 XII 2014.
[liv] http://churchofsatan.com/policy-on-drug-abuse.php – dostępna na dzień 30 XII 2014.
[lv] Przekrój nurtów i historię satanizmu zob.: M. Introvigne, Satanizm, historia, mity, Kraków 2014.
[lvi] C. Abrahamsson, Dwudziestowieczny okultyzm: krótka historia hokus pokus, [w:] tegoż Rezumanse. Eseje i rozmowy o okulturze, Warszawa 2016, s. 29-30. Na temat magów chaosu i Zakonu Iluminatów Thanaterosa zob.: P. Zaborowski, Teoria i praktyka magii chaosu. Studia kulturowe, Gdynia-Kraków 2016.
[lvii] Zob.: Z. Łagosz, Na obrzeżach religii i filozofii: Czesław Czyński, „Nomos. Kwartalnik religioznawczy” 2006, nr 53–54, s. 85–95; Z. Łagosz, Polska myśl magiczna XX wieku na przykładzie Cz. Czyńskiego, „Furor Divinus”, nr 1, Materiały z konferencji Lashtal Press, Gdańsk 2008, s. 89–104; Z. Łagosz, Mit polskiego satanizmu. Czesław Czyński – proces, którego nie było, „Hermaion” 2012, nr 1, s. 186–206; Z. Łagosz, Czesław Czyński – uwodziciel hipnotyczny, [w:] Miłość Czarowna, (red.) B. Płonka-Syroka, K. Marchel, A. Syroka, Wrocław 2015, s. 157-168; Z. Łagosz, Punar Bhava. Czesław Czyński i Aleister Crowley w świetle XX wiecznej tradycji ezoterycznej, Gdynia-Kraków 2016.
[lviii]J. Mumford, Psychoseksualna moc, [w:] Ekstaza, seks, magia. Inny wymiar erotyki, red. E. Obarski, Wrocław 1993, ss. 130-131.
[lix]W. J. Hanegraaf, New Age Religion and Western Culture, Leiden 1996, s. 11.
[lx] W. J. Hanegraaf, Entheogenic esotericism, [w:] Contemporary Esotericism, E. Asprem, K. Granholm (red.), Equinox: Sheffield 2012, s. 396.
[lxi] R. Rudgley, op. cit., ss. 100-101.
[lxii] A. Szyjewski, Szamanizm, Kraków 2005, s. 19.