SZANOWNY PAN – SOWIECKI SPOSÓB NA PROBLEMY, CZYLI KATASTROFA ELEKTROWNI W CZARNOBYLU

Atom. Przez jednych uwielbiany, przez innych znienawidzony. Ma zadeklarowane grono zwolenników, jak i przeciwników. Były jednak w historii świata wydarzenia, gdy kojarzył się jednoznacznie negatywnie i przerażał znakomitą większość ludzkości. Tak było np. wówczas, gdy Amerykanie zrzucili „Little Boy’a” na Hiroszimę. Podobnie było wiosną 1986 r. Wtedy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej doszło do katastrofy, która pochłonęła wiele ludzkich istnień i postawiła w stan gotowości pół Europy…

Fot: Omar David Sandoval Sida, CC BY-SA 4.0 https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0, via Wikimedia Commons

CZARNOBYL

Nazwa tego ukraińskiego miasta już zawsze będzie kojarzyć się jednoznacznie. Któż dziś bowiem wie, że miejscowość ta powstała w XI bądź XII w. Początkowo osada wchodziła w skład Księstwa Kijowskiego, a potem Wielkiego Księstwa Litewskiego. W okresie tzw. złotego wieku Rzeczypospolitej Czarnobyl stał się ważnym ośrodkiem handlowym, gdyż był usytuowany przy szlakach wodnych, leżących na Prypeci. Później na funkcjonowanie miasta negatywny wpływ miało powstanie Chmielnickiego. Już w XVIII wieku, udało się jednak częściowo odbudować dawną świetność Czarnobyla. Zasługi w tej materii położył starostwa żmudzki Jan Mikołaj Chodkiewicz. W kolejnych latach miejscowość została opanowana, tylko i wyłącznie w sensie mieszkalnym, przez Żydów. Pod koniec XIX w. stanowili oni blisko 60% mieszkańców. Prawie połowę mniej mieszkało w Czarnobylu prawosławnych i katolików. Proporcje te zmieniły się już w trakcie wojen, jakie dosięgły miasta nad Prypecią w pierwszej połowie XX w. Najpierw Żydów mordowali Ukraińcy z oddziałów Ilko Struka, a potem Niemcy z III Rzeszy. Po wojnie miasto weszło w skład Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej.

POCZĄTEK I KONIEC ELEKTROWNI

Decyzję o budowie elektrowni w Czarnobylu, a w zasadzie 18 km od tej miejscowości, władze sowieckie podjęły już w 1966 r. Faktyczne prace rozpoczęły się jednak sześć lat później. Postępowały one dość systematycznie i w 1977 r. oddano do użytku reaktor nr 1, a w kolejnych latach dobudowano kolejne urządzenia. Reaktor nr 4 – ostatni, jaki udało się postawić, uruchomiono 21 grudnia 1983 r. To właśnie w tym reaktorze, 26 kwietnia 1986 r. doszło do awarii. Ta była, jak to często w historii bywa dziełem przypadku i wadliwej konstrukcji. Ale od początku…

Na 25 kwietnia 1986 r. kierownictwo i inżynierowie zaplanowali test, który miał sprawdzić możliwość chłodzenia reaktora, kiedy ten nie będzie już pracował. Z przyczyn losowych, tj. odłączenia od sieci Południowoukraińskiej Elektrowni test postanowiono przełożyć na godziny nocne. Niestety w trakcie przeprowadzenia operacji moc reaktora nr 4 zaczęła zbyt szybko spadać. Zaczął być on na tyle niestabilny, że jeden z operatorów postanowił go awaryjnie wyłączyć. Naciśnięcie odpowiedniego przycisku ujawniło wadę konstrukcyjną i, bez wdawania się w szczegóły, doprowadziło do dwóch wybuchów, które wypuściły do atmosfery 50 ton paliwa nuklearnego. Słowem: do gleby, powietrza i wody przedostało się promieniowanie równe czterem bombom zrzuconym na Hiroszimę…

MOSKWA PODEJMUJE DECYZJE                                                    

O skali tego co wydarzyło się pod Czarnobylem, nie zdawało sobie sprawy ani kierownictwo i pracownicy elektrowni, ani najważniejsi sowieccy politycy urzędujący na Kremlu. Było to wynikiem prostego faktu. Ludzie ci nie znali faktycznych przyczyn awarii, a dozymetry, którymi początkowo badano promieniowanie były na tyle słabe, że nie pokazywały faktycznej skali zjawiska. Jednak w Moskwie nikt nie panikował. Wręcz przeciwnie. Michaił Gorbaczow uznał, że sprawą elektrowni politbiuro zajmie się w poniedziałek, tj. 28 kwietnia. Czyli… po weekendzie.

Optyka Kremla zmieniła się już przed południem 26 kwietnia. Wówczas wojsko, które zaczęło mierzyć poziom promieniowania, poinformowało najważniejsze polityczne czynniki o skali zjawiska. I te, biorąc pod uwagę warunki sowieckie, zaczęły działać błyskawicznie. Przede wszystkim powołano specjalną komisję, która miała ocenić skutki katastrofy, podjęto decyzję, by gasić rozgrzany reaktor borem i piaskiem, a także zorganizowano ewakuację kilkudziesięciu mieszkańców pobliskiej Prypeci. Ta ostatnia decyzja był wyraźnie spóźniona.

Dość szybko uzmysłowiono sobie, że awaria reaktora nr 4 nie będzie tylko wewnętrzną sprawą ZSRS, gdyż w wielu europejskich krajach odnotowano zwiększoną, i to znacznie, ilość radioaktywnych izotopów. Biuro Polityczne postanowiło wydać niezwykle zdawkowy komunikat o awarii, w którym napisano: „W Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej doszło do awarii, uszkodzony został jeden z reaktorów. Podjęto działania w celu likwidacji następstw awarii. Ofiarom udzielono pomocy. Powołano komisję rządową”.

PROPAGANDA

Decyzja o przygotowaniu komunikatu, a w zasadzie jego treść, obrazuje sposób zachowania się Sowietów w trakcie tego kryzysu. O ile pierwsze decyzje były pod wieloma względami pozytywne, to w przypadku kolejnych mieliśmy już do czynienia z metodami o iście sowieckim rodowodzie: kombinowaniem, krętactwem i matactwem. Na przykład: Biuro Polityczne Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego uznało, że zasięg wyżej wspomnianej notki trzeba ograniczyć do minimum. Z tego powodu w głównym kanale informacyjnym Wszechrosyjskiej Państwowej Kompanii Telewizyjnej i Radiowej „Wremia” wiadomość o katastrofie była podana zdawkowo i to dopiero na… dwudziestu pierwszym miejscu. W podobny sposób działano także z innymi mediami. W „Robotniczyjej Hazecie” news o Czarnobylu umieszczono pomiędzy wynikami zawodów sportowych…

Sposób informowania własnego społeczeństwa o wydarzeniach w elektrowni nie zmienił się jeszcze przez kilkanaście długich dni. Pomimo że politbiuro sprawę Czarnobyla traktowało z największą powagą, o czym świadczy powołanie tzw. Grupy Operacyjnej, która miała nadzorować działalność utworzonej wcześniej Komisji, to mieszkańcy ZSRS byli nadal znacząco niedoinformowani w kwestiach zasadniczych, jak choćby w rozmiarach katastrofy i zagrożeniach z niej płynących. Co prawda w tamtym czasie wydano jeszcze jeden komunikat, dotyczący tego wydarzenia. Niemniej był on tylko nieznacznie bardziej merytoryczny, niż poprzedni. Przyznano się w nim m.in. do dwóch ofiar śmiertelnych i ewakuacji mieszkańców do położonej 4 km o elektrowni Prypeci. Jednocześnie nie wspomniano słowem o żadnych zaleceniach, które mogłyby uchronić mieszkańców przed szkodliwym promieniowaniem. Z drugiej strony Grupa Operacyjna rozważała nawet ewakuację Kijowa oraz powołała kolejną komisję, która miała zadbać o opiekę medyczną dla ludności żyjącej w pobliżu miejsca wybuchu.

Tego rodzaju działania przeplatane były z papką propagandową, którą wciskano sowieckiemu społeczeństwu, aby je uspokoić. Do Czarnobyla wysłano rodzimych dziennikarzy, którzy mieli przekonać ludność do tego, że w zasadzie, w elektrowni nic poważnego się nie wydarzyło, a władza nad wszystkim panuje. Żeby w takim poczuciu mieszkańców ZSRS jeszcze bardziej utwierdzić, praktycznie nigdzie nie odwołano tradycyjnych obchodów 1 majowych, których sztandarowym elementem były wielkie pochody, w których udział brały m.in. dzieci. Nie odwołano także kolarskiego XXXIX Wyścigu Pokoju, którego prolog był przewidziany na 6 maja w… Kijowie.

WIEDZIEĆ MOGĄ TYLKO „NASI”

Zupełnie inną sprawą, ale również spędzającą sen z powiek moskiewskim decydentom były kwestie międzynarodowe, a w zasadzie to, w jaki sposób i jak wiele informacji przekazać władzom państw europejskich, które dość szybko odkryły, że w ZSRS wydarzyło się coś poważnego.

Pierwszy komunikat, jaki został przekazany na Zachód, był bardzo lakoniczny i od tego, który podano w sowieckich mediach, różnił się tym, że zamieszczono w nim informację o radioaktywnej chmurze, która przesuwała się w różnych kierunkach. Dopiero 3 maja Grupa Operacyjna zdecydowała się poinformować o całym zajściu pod Czarnobylem ambasadorów „bratnich państw”. Dyplomaci ze tzw. krajów kapitalistycznych czy też Trzeciego Świata musieli zdobywać jakiekolwiek dane pośrednio poprzez odpowiednie kontakty i kanały…

Jednocześnie postanowiono zaprosić do ZSRS szefa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Hansa Blixa, którego przekonywano o „całkowitym opanowaniu sytuacji”. Blix przynętę złapał i na konferencji prasowej, zorganizowanej 9 maja, pochwalił działalność władz ZSRS, podjętą po eksplozji reaktora.

W sprawie katastrofy czarnobylskiej władze ZSRS zrobiły to co przez lata potrafiły najlepiej, czyli uprawiały propagandę i dezinformację. Jednak tym razem bezpośrednio działania te narażały obywateli „sojuza” na utratę zdrowia oraz życia. W taki sposób zachowywało się Biuro Polityczne, kierowano przez „liberalnego” i fetowanego na Zachodzie Michaiła Gorbaczowa, który w pryncypialnych kwestiach nie różnił się od swych poprzedników…