SZERCHAN VAN DOGG – KOMUNIZM PRZED MARKSEM

W dobie często niekonsekwentnego szufladkowania, które na dobre zagościło już w języku współczesnej polityki, warto czasem wracać do korzeni. Brnąc w odmęty Twittera naszej uwadze nie umkną setki niespójnych i często obraźliwych postów mających dać ujście gejzerowi emocji, które przeżywa ich autor, niezależnie od tego czy jest lewicowej, czy prawicowej proweniencji.

Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6 (2021) Komunizm

W tym miejscu przypomnieć można wyświechtany cytat z George’a Orwella: „Słowo „faszyzm” – będące w powszechnym użytku – pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia. Słyszałem, jak „faszyzmem” nazwano: rolników, sklepikarzy, Kredyt Społeczny, kary cielesne w szkołach, polowanie na lisa, walki byków, Komitet 1922, Komitet 1941, Kiplinga, Gandhiego, Czang-Kai-Szeka, homoseksualizm, audycje radiowe Priestleya, schroniska młodzieżowe, astrologię, kobiety, psy – i nie pamiętam co jeszcze.[1]”. Ciężko odmówić tu Orwellowi racji widząc wspomniane twitty, czy facebookowe posty rozhisteryzowanych nastolatek, ale żeby nie popaść w samozachwyt prawa strona też powinna uderzyć się w pierś, wszak prawicowy internet również nie jest wolny od twórczości domorosłych znawców komunizmu, marksizmu i szkoły frankfurckiej. Skoro ta zagorzała walka trwa i trwać będzie, a internetowi snajperzy nadal mają zamiar do siebie strzelać, to w takim razie warto lepiej wykalibrować celowniki, wszak nie dla każdego oczywiste jest, że to nie Marks wymyślił komunizm.

Na początku przypomnijmy, krótką prawdę – każdy marksista jest komunistą, ale nie każdy komunista jest marksistą. Przed Marksem istniało wielu myślicieli, którzy głosili postulat uspołecznienia własności prywatnej, ale nie znaczy to, że byli marksistami, z tego choćby prostego powodu, że urodzili się wcześniej od Marksa. Co ciekawe postulat zniesienia własności prywatnej, dzięki któremu każdy, kto wyciąga w jakimś stopniu po nią rękę, zdobywa w dyskursie politycznym miano „komucha”, jest obecny już w myśli Platona i zostało wyrażone przez niego m.in. w Prawach. Myśl o całościowej bądź częściowej kolektywizacji mienia prywatnego towarzyszyła również niektórym myślicielom chrześcijańskim, prof. Adam Wielomski w swoim wykładzie poświęconym XIX wiecznej lewicy niemarksistowskiej, do którego jeszcze będę nawiązywał w tym tekście, przywołuje np. średniowiecznego teologa franciszkańskiego Wilhelma Ockhama oraz jednego z pierwszych przywódców reformacji protestanckiej Tomasza Muntzera. Tego ostatniego Marks nazywać zwykł prekursorem komunizmu. Jak widać, myśl, która legła u podstaw ideologii Marksa posiadała bardzo długie i przede wszystkim różne tradycje, a jednocześnie jej twórców nie jest tak łatwo uszeregować według ukochanego dziś podziału na ludzi do scancelowania, albo lewaków. Fanatyczny chrześcijanin Muntzer jest tego dobrym przykładem.

Kolejną trafną tezą prof. Wielomskiego jest uderzenie młotem w popularny mit, jakoby ruch socjalistyczny od zawsze był centralnie sterowany. Faktem jest, że ideowi synowie Karola Marksa stworzyli w XX wieku bardzo sprawny i skoordynowany aparat służący do aplikowania komunizmu w różnych zakątkach kuli ziemskiej i infiltracji oraz zwalczania wrogów tak zewnętrznych jak i wewnętrznych, ale nie zawsze sterowanie socjalizmem był takie „łatwe”. Często umyka to prawicowym komentatorom, ale przede wszystkim nie zdają sobie z tego sprawy zwykli szeregowcy, strzelając ślepakami w swoich internetowych interlokutorów. Współczesna lewica nie ma jednego Centrum Zarządzania Marksizmem Kulturowym, z którego płyną rozkazy do CEO Netflixa i producentów serialu o Annie Boleyn. Obserwując historię post factum, zdaje nam się, że twarzą i jednostkowym wyrazicielem ideologii socjalistycznej od zawsze był Karol Marks, co nie jest prawdą.

U swego zarania ruch socjalistyczny nie był jednolity i manifestował się w trzech nurtach: socjalizmu utopijnego[2], anarchistycznym oraz marksistowskim. Giełda wpływowych nazwisk „ojców socjalizmu” jest dosyć bogata i na jej czele bynajmniej nie szedł Marks w pojedynkę, a już na pewno nie w parze z Engelsem, ani w trójkącie z Leninem. W tym miejscu wspomnieć należy nazwiska księcia Henriego de Saint-Simona oraz Charles’a Fouriera, którzy dojrzałe teorie socjalistyczne prezentowali jeszcze przed narodzinami Marksa w 1818 roku. Książę de Saint-Simon, który po Rewolucji znany był pod zmienionym nazwiskiem Bonhomme przed rozpoczęciem kariery jako socjalista z pewnością należał do ludzi bardzo obrotnych. Świetnie poradził sobie w warunkach rewolucyjnego kapitalizmu, zbijając fortunę na spekulacji ziemią odebraną kościołowi, niestety nie cieszył się nią zbyt długo gdyż Rewolucja postanowiła pożreć samego Księcia i jego majątek. O ile książę de Saint-Simon został ułaskawiony po obaleniu jakobinów, o tyle majątku nie odzyskał. Spoglądając na koncepcje, które ostatecznie zyskały miano saintsimonizmu, możemy być zaskoczeni kształtem, który miał niegdyś nieskażony marksizmem socjalizm. Henri de Saint-Simon w nauce widział drogę do uszczęśliwienia ludzkości, a rząd mający tę ludzkość uszczęśliwiać, składać się miał właśnie z naukowych technokratów-dyktatorów. Przypominać to może z boku koncepcję rządów filozofów wyrażoną przed wiekami przez Platona w dialogu Państwo. Oczywiście jako socjalista żądał tępienia próżniactwa oraz postulował wprowadzenie zakazu dziedziczenia dóbr. Książe Bonhomme nie był jednak wolny od kontekstu czasów, w których żył, kierował się bowiem podziałem na Europę i „resztę świata” czym z pewnością nie zaskarbiłby sobie sympatii współczesnych nam myślicieli lewicowych. Widać u pierwszych socjalistów pozostałości XVIII wiecznej manii zmierzenia i uporządkowania świata. Chcąc płynnie przejść do doktryny Charlesa Fouriera, wspomnieć należy o falansterach, tj. idealnych gospodarstwach, które zdaniem myśliciela powinno tworzyć ni mniej, ni więcej niż 1620 mieszkańców. Liczba ta nie bierze się z powietrza. Zdaniem Fouriera istnieje 12 namiętności w człowieka, które z kolei tworzą 810 typów charakterów, a to z kolei pomnożone przez jedną parę daje właśnie 1620. Dwójka, przez którą wcześniej pomnożyliśmy, z pewnością nie oznacza małżeństwa, którego instytucji Fourier był zdecydowanie przeciwny z powodu jej sprzeczności z ludzką naturą (jego zdaniem). Tam, gdzie Saint-Simon widział dyktaturę beznamiętnej nauki, tam Fourier chciał widzieć troskę, współpracę, empatię i przyjemność z pracy – to jego zdaniem było kluczem to osiągnięciu sukcesu w funkcjonowaniu komunistycznej wspólnoty. Praca w falansterach oparta miała być o naturalne predyspozycje i skłonności ludzi, przez co byłaby wykonywana z niekłamaną przyjemnością. Swoje petita Fourier miał przesyłać Napoleonowi I oraz Ludwikowi XVIII, z miernym skutkiem starał się zebrać wokół siebie grono osób chcących rozwijać i urzeczywistniać jego idee. Pod koniec życia zgromadził na swoich seminariach grono uczniów, do których zaliczał się również przyszły cesarz Napoleon III. Jednak jego poglądy zaczęły rezonować dopiero po śmierci, która nastąpiła w 1837 roku i odcisnęły piętno na intelektualnym klimacie  rewolucji 1848 roku oraz w czasie wydarzeń Komuny paryskiej ćwierć wieku później. Fourieryzm stanowi z pewnością ciekawe zagadnienie na mapie socjalizmu, który walcząc o człowieka w rzeczywistości, często o nim zapominał, próbując wywołać jego uśmiech za pomocą pałki i więzienia.

Mimo tego, że socjalizm i jego pochodne od zawsze były jądrem lewicowego światopoglądu, bogactwo jego postulatów z pewnością nie stanowi jednolitego monolitu, do którego odrobinę słusznie jesteśmy przyzwyczajeni. Słusznie, bo faktycznie od bolszewickiego zamachu stanu w październiku 1917 roku do początków XXI wieku myślenie o lewicy dominowało jej położenie względem marksizmu. Jednak w trosce o bardziej dojrzały poziom debaty publicznej, wreszcie w trosce o stan samej myśli konserwatywnej musimy uświadomić sobie, że okres dominacji Marksa po lewej stronie najlepsze lata ma już za sobą i jego nazwisko nie może rozpoczynać i kończyć rozmowy o historii socjalizmu i ideologiach lewicowych; przewietrzyć nieco ten zaduch pomaga dorobek pierwszych socjalistów.  To, że byli jednymi z pierwszych, którzy nazwali się socjalistami[3] nie znaczy oczywiście, że najwięcej osiągnęli i byli najbardziej wpływowymi ideologami. Ten spór na korzyść Marksa paradoksalnie zweryfikował rynek. Wszak pierwsze państwo socjalistyczne wyznawało komunizm naukowy, nie saintsimonizm, czy fourieryzm. Na nieszczęście ludzkości czwartą część globu pokryły gułagi, nie falanstery.


Inne teksty z miesięcznika LUX 5/6 (2021) Komunizm


[1] Komentarz w kolumnie „As I Please” pisma Tribune, 24 marca 1944

[2] Przymiotnik „utopijny” zdaniem prof. Adama Wielomskiego pochodzi od samego Marksa, a jego zadaniem była dyskredytacja tej doktryny.

[3] Powstanie terminu przypisuje się Pierre’owi Leroux i Louisowi Reybaud. Na gruncie angielskim zdaniem Bertranda Russela jako pierwszy użył go Robert Owen w 1827 roku.