Ponad osiem lat trwała polityka lawirowania Aleksandra Łukaszenki, który rękami i nogami bronił się przed uznaniem Krymu za rosyjskie terytorium. Został on jednak zmuszony do zmiany stanowiska wewnątrzpolitycznymi okolicznościami osłabiającymi jego legitymacje do rządzenia Białorusią. Baćka zrozumiał bowiem, że jego przyszłość zależy wyłącznie od Władimira Putina i jest gotów zapłacić zmianą podejścia do kwestii ukraińskiej za kolejne miesiące sprawowania władzy w Mińsku.
To nie jedyny sygnał z ostatnich miesięcy, który dowodzi, że Łukaszenka pożegnał się już z niezależnością. 4 listopada 2021 roku przywódcy Białorusi i Rosji podpisali dekret „O głównych kierunkach realizacji postanowień Umowy o utworzeniu Państwa Związkowego na lata 2021-2023”, a także zatwierdzili 28 programów związkowych, które zakładają ujednolicenie ustawodawstwa państw m.in. w zakresie gospodarczym, energetycznym czy migracyjnym. Należy jednak zwrócić uwagę, że wdrożenie uzgodnionych zmian nie będzie łatwe. Dokumenty nie mają bowiem charakteru politycznego, lecz gospodarczy, a nawet w niektórych przypadkach wysokospecjalistyczny. Zdaniem premiera Rosji Michaiła Miszustina w celu harmonizacji systemów prawnych należy przyjąć ponad 400 ustaw. Zdając sobie sprawę z trudności postawionego zadania, państwa zabrały się już do żmudnej pracy.
Można zastanowić się, dlaczego Władimir Putin, uruchamiając proces formalnego podporządkowywania sobie Białorusi, wybrał drogę dłuższą i bardziej skomplikowaną? Dlaczego nie sięgnął po narzędzia o charakterze ściśle politycznym, których skutki działalności widoczne byłyby w perspektywie krótkoterminowej? Po pierwsze bezpośrednia integracja spowodowałaby protesty ze strony państw wspólnoty transatlantyckiej. Unia Europejska z pewnością nałożyłaby kolejną transzę sankcji gospodarczych na rosyjskich polityków. Bez wątpienia na taki scenariusz nie zgodziłby się również Aleksandr Łukaszenka. Putin zdaje sobie sprawę, że integracja Rosji i Białorusi jest tematem bardzo drażliwym dla Baćki, który przecież w momencie powstawania Związku Białorusi i Rosji w latach 90. XX wieku, w obliczu wielu dolegliwości Borysa Jelcyna, marzył o objęciu przywództwa w Państwie Związkowym. Po drugie natomiast priorytetem dla Kremla jest trwałe zespolenie Białorusi z Rosją. A przecież nie da się go osiągnąć jedną decyzją polityczną. Do tego niezbędne jest przeprowadzenie długotrwałego procesu, w który zaangażowani zostaną specjaliści, eksperci i naukowcy z różnych dziedzin. Putin dąży do integracji systemów gospodarczych, finansowych, ubezpieczeniowych czy energetycznych. W ten sposób chce zapobiec łatwej dezintegracji Rosji i Białorusi, która – jeżeli miałaby kiedykolwiek nastąpić – byłaby okupiona dużymi stratami politycznymi, społecznymi i gospodarczymi.
Wydaje się, że gra między Moskwą a Mińskiem obecnie toczy się o głowę Łukaszenki. Kreml doskonale zdaje sobie sprawę, że Baćka nie jest już gwarantem stabilności państwa i że wystarczy iskra, by znów Białoruś opanowały protesty. Niezadowolenie z takiego stanu rzeczy prezydent Rosji wyraził, apelując do Łukaszenki o rozpoczęcie dialogu z opozycją. Takie stwierdzenie wyraźnie zirytowało Aleksandra Grigoriewicza, który oznajmił, że oczywiście usiądzie do stołu ze Swietłaną Cichanouską, ale zaraz po tym, gdy Putin zacznie dialog z Aleksandrem Nawalnym.
Jedyną kartą przetargową, jaką dysponuje jeszcze Łukaszenka, jest lojalność wobec Kremla. Posłuszeństwo wobec prezydenta Rosji Aleksandr Grigoriewicz zamanifestował podczas wywiadu udzielonego Dmitrijowi Kisielowowi dla rosyjskiej agencji informacyjnej „Rossija Siegodnia”. Uznanie Krymu za terytorium rosyjskie było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Łukaszenka wielokrotnie w stylu kremlowskich polityków krytykował Zachód, a relacje z Władimirem Putinem określił „braterskimi”.
Przyszłość Łukaszenki zostanie rozstrzygnięta w lutym 2022 roku, gdyż to właśnie wtedy w Białorusi ma odbyć się referendum konstytucyjne. Sprawą drugorzędną oczywiście będą wyniki głosowania, bo przecież mińskich decydentów nie ma co posądzać o uczciwość. Rozgrywka toczy się o wykazanie wewnętrznej stabilizacji. Jeżeli Baćka udowodni, że zapanował nad sytuacją w państwie, że zaprowadził społeczny porządek, że rozbił opozycję, wówczas zostanie na stanowisku. Jeżeli natomiast białoruskie społeczeństwo znów się zorganizuje, wyjdzie na ulice, a w świat pójdą obrazki o dążeniu Białorusinów do demokratyzacji życia publicznego, to można spodziewać się zmiany przywódcy, nawet z kontrolowanym udziałem przeciwników obecnego reżimu. Nieumiejętność zapanowania nad sytuacją wewnętrzną spowoduje, że Łukaszenka stanie się dla Putina nie tylko politykiem bezużytecznym, lecz także generatorem niestabilności. A zbyt dużą rolę Białoruś odgrywa w geostrategicznych i cywilizacyjno-kulturowych koncepcjach Rosji, by mogło coś dziać się w tym państwie bez kontroli rosyjskiego przywódcy.
Szymon Wiśniewski – prawnik i rusycysta. Redaktor portalu Nowy Ład (nlad.pl). Ekspert Instytutu Prawa Wschodniego im. Gabriela Szerszeniewicza.