TOMASZ KROK – ELIADE W INDIACH

Wiara, że w wieku dwudziestu trzech lat mogłem poświęcić historię i kulturę dla Absolutu, było kolejnym dowodem na to, że nie rozumiałem Indii. Moim powołaniem była kultura, nie świętość.

Mircea Eliade

Mircea Eliade rumuński historyk idei uznawany dziś za reformatora, a jednocześnie klasyka religioznawstwa, wiódł burzliwy żywot. Za młodu dał się poznać jako bezkompromisowy krytyk modernizmu, członek nacjonalistycznej i antysemickiej organizacji „Żelazna Gwardia” oraz dyplomata reprezentujący rumuński rząd będący sprzymierzeńcem nazistowskich Niemiec. To zaangażowanie po „złej stronie historii” nie przeszkodziło mu jednak w odniesieniu międzynarodowego sukcesu, którego zwieńczeniem było objęcie przez niego w drugiej połowie lat 50. katedry na  Uniwersytecie w Chicago. Zanim się to wszystko się jednak wydarzyło, w jego życiu nastąpił epizod, który odcisnął piętno na całym jego „dorosłym” życiu. Mowa tu o ponad trzyletnim pobycie w Indiach. 

Inne teksty z miesięcznika LUX 7/8 (2021) RUMUNIA

W drugiej połowie lat 20. młody Eliade, którego pierwszym mistrzem był uniwersytecki wykładowca logiki i metafizyki Nae Ionescu, zaczął być znany w kręgach intelektualnych Rumunii jako płodny publicysta zamieszczający swoje liczne artykuły popularnonaukowe, recenzje oraz kąśliwe i błyskotliwe polemiki.  Początkowo publikował na łamach studenckiego pisma „Revista Universitata”, zdarzało mu się zamieszczać artykuły w lewicowej gazecie „Adevarul”, najwięcej w tym okresie pisał jednak do skrajnie prawicowego dziennika „Cuvântul” (po polsku: Słowo), w którym pracował także N. Ionescu (w późniejszym czasie stał się nawet jego właścicielem).

Eliade utrzymywał wówczas wzmożone kontakty z włoskimi naukowcami (m.in. religioznawcą Raffaelem Pettazzonim, biblistą Giovannim Luzzim, sanskrytologiem Carlo Formichio, krytykiem literackim Giovanni Papinim), a w 1927 r. spędził dwa miesiące w Genewie jako stypendysta Ligii Narodów. W 1928 r. udał się do Włoch w celach naukowych – prowadził kwerendy w tamtejszych bibliotekach w celu ukończenia swojej rozprawy dyplomowej dotyczącej hermetycznych i okultystycznych tradycji włoskiego renesansu, którą obronił w  tym samym roku w październiku. 

Co skłoniło zatem do podjęcia brawurowej decyzji o wyprawie do Indii tego bardzo młodego dobrze się zapowiadającego 21-letniego rumuńskiego intelektualistę i świeżego absolwenta filozofii Uniwersytetu Bukaresztańskiego?

Eliade w młodości fascynował się twórczością medium i okultystki rosyjskiego pochodzenia Heleny Bławatskiej i założonym przez nią w 1875 r. Towarzystwem Teozoficznym, którego celem miało być zgłębianie praw „rządzących wszechświatem”. Do swoich „badań” członkowie używali doświadczeń spirytystycznych oraz elementów wiedzy tajemnej. Istotny jest fakt, że teozofowie jako główne miejsce swej aktywności wybrali właśnie Indie. W 1878 r. w Madrasie w dzielnicy Adyar (dzisiejszy Ćennaj) założyli główną siedzibę stowarzyszenia. Teozofia przejęła wówczas wiele wpływów religijnych wywodzących się z tradycji Wschodu. Jak pisał biograf Eliadego Florin Țurcanu: „Przez jakiś czas uważał, że w założonym w 1875 r. przez Helenę Bławatską i Henry’ego Olcotta Towarzystwie Teozoficznym znalazł właściwe miejsce »gdzie za dni naszych praktykuje się tajemne mądrości Wschodu«[1]”.

Kolejną prawdopodobną inspiracją do podjęcia decyzji o wyjeździe do Indii był głęboki podziw, który Eliade żywił do  włoskiego filozofa elityzmu współtwórcy tradycjonalizmu integralnego  barona Juliusa Evoli, który zdradzał w swojej twórczości głęboką fascynację koncepcjami hinduistycznymi oraz buddyjskimi. Na Eliadem ogromne wrażenie w szczególności miała wywrzeć praca Włocha –  Człowiek jako siła. Tantry w ich metafizyce i metodzie magicznego samourzeczywistnienia (1927). Rozbudziła w nim chęć zdobycia nadludzkich umiejętności, które miał osiągnąć dzięki praktyce tradycyjnego indyjskiego życia duchowego.

Kluczowym powodem, dla którego Eliade zdecydował się ostatecznie opuścić Europę i przenieść się do egzotycznego miejsca, były – paradoksalnie –  jego badania prowadzone we Włoszech nad renesansowym europejskim okultyzmem. W czasie kompletowania materiałów do pracy równocześnie pogłębiał swoją fascynację filozofią i religią hinduską zaczytując się w literaturze dotyczącej tych tematów.  Jak ujął to F. Țurcanu: „[…] zajmowanie się religijnością i okultyzmem renesansowym mogło być czymś w rodzaju rekompensaty niedostępności Azji[2]

Podczas kwerendy bibliotecznej Eliade natknął się na pracę Surendratha Dasgupty A History of Indian Philosophy, w przedmowie, której autor dziękował za wsparcie finansowe Manindrze Chandry Nandyemu maharadży małego autonomicznego indyjskiego stanu Kassimabazaru. Postanowił wówczas napisać do filantropa list z informacją o tym, iż chce studiować filozofię indyjską u Dasgupty i zwraca się do niego o pomoc finansową. We wrześniu dość niespodziewanie otrzymał odpowiedź od maharadży, który poinformował go o pozytywnym rozpatrzeniu jego prośby, a także o tym, że Dasgupta za jego namową zgodził się wziąć Eliadego pod swoją opiekę.

Do Indii dostał się dzięki początkowemu wsparciu finansowemu rodziny swojej matki, natomiast brytyjską wizę otrzymał jako delegat rumuńskiej sekcji YMCA, na odbywający się wtedy w Indiach zjazd organizacji. 22 listopada 1928 r. udał się pociągiem do Konstancji, następnie popłynął do Aleksandrii, po czym z Port Saidu wyruszył na pokładzie japońskiego statku płynącego do Cejlonu. Pod koniec 1928 r. znalazł się na terytorium Indii. Tak rozpoczął się jeden z przełomowych etapów w jego życiu.

Początkowo Eliade skierował się do miasta Rameshwaram, gdzie odwiedził sanktuarium poświęcone bogu – Ramie jednemu ze wcieleń Wisznu. Następnie przybył do Mysore na kongres YMCA, a więc oficjalnie docelowe miejsce jego postoju jako rumuńskiego delegata tej organizacji. Po konferencji zawitał w okolice Madrasu, gdzie w siedzibie Towarzystwa Teozoficznego w Adyarze spotkał samego Dasguptę, który prowadził tam kwerendę pism sanskryckich zgromadzonych w potężnej bibliotece Towarzystwa. Wraz ze swoim nowym nauczycielem Eliade udał się do Kalkuty, gdzie początkowo zamieszkał w pensjonacie pani Perris, należącym do mieszanej anglo-indyjskiej rodziny, w którym pokoje wynajmowali głównie Europejczycy.

Na początku 1929 r. Eliade zdążył poznać jeszcze swojego mecenasa maharadżę Manindrę Chandrę Nandy’ego, który zmarł jeszcze w listopadzie tego samego roku. Wywarł na nim odczucie skromnego człowieka oddanego swojej misji cywilizowania miejscowej ludności, poprzez stypendia naukowe i tworzenie imponującej sieci szkół publicznych. Pomimo dobrego wrażenia, jakie zrobił na nim Nandy, maharadża okazał się bankrutem, a finansowa pomoc, jaką mu udzielił, okazała się niewystarczająca, jednak szczęśliwie dla Eliadego stypendium postanowiła mu przyznać jego macierzysta bukaresztańska uczelnia.

Na początku pobytu w Eliade skupił się na zgłębianiu wiedzy dotyczącej sanskrytu, z przerwami na pracę nad artykułami dla gazety „Cuvântul”, które w większości ukazały się już po jego powrocie do ojczyzny. Uczestniczył w ogólnodostępnych wykładach Dasgupty oraz często odwiedzał profesora w domu. Indyjski uczony znalazł Eliademu prywatnego tutora, który systematycznie szkolił go z sanskrytu. Nauka szła z różnym skutkiem, ponieważ – jak przyznał po latach sam Rumun – nie posiadał on pamięci fotograficznej, która była niemal niezbędna do swobodnego posługiwania się tym starożytnym językiem.

Dasgupta żywił jednak wobec Eliadego ogromne nadzieje, chciał z niego uczynić swojego spadkobiercę intelektualnego, który podjąłby po nim dalsze prace w tematyce historii i filozofii jogi. Eliade przytoczył na łamach swoich dzienników jedną z rozmów, którą odbył ze swoim mistrzem, która dobrze ilustruje stosunek indyjskiego uczonego do swojego europejskiego ucznia: „[Dasgupta] Powiedział mi: »Pan, który w tak młodym wieku trafił do Azji, ma szansę dostrzec to, co tutaj najistotniejsze, a co dotąd zawsze umykało Europejczykom. Ci spośród nich, którzy w Azji urodzili, to zazwyczaj durnie, ignoranci albo narwańcy, bo tutaj nie można uzyskać dobrego europejskiego wykształcenia. Natomiast ci, którzy przyjeżdżają już ukształtowani, są albo ludźmi sentymentalnymi, albo uczonymi. Ani jedni, ani drudzy nie są zdolni zbliżyć się do azjatyckiej duszy. Nie potrzebujemy ludzi, którzy by nas kochali za poezję Kalidasy czy demokrację. Potrzebujemy takich, co zaczną od poznawania nas, aby później nas kochać. Niech Pan się więc nie śpieszy z pańską miłością. Jeśli, będąc tak młodym człowiekiem, zdoła nas pan poznać, będzie to istny cud«[3]”. Rumun miał jednak zgoła inne oczekiwania, chciał bowiem poznać nie tylko teorię, ale przede wszystkim praktykę jogi, natomiast Dasgupta upierał się, że przedtem, zanim to nastąpi, musi on dogłębnie przestudiować jej aspekt filozoficzny oraz lingwistyczny.

Eliade rozpoczął więc poszukiwania na własną rękę.  Wkrótce przywiodły go one do zainteresowań tantryzmem. Ten religijno-filozoficzny prąd w przeciwieństwie do jogi nie był wówczas szerzej znany w Europie. Eliadego zainteresował w tantryzmie nurt sahadźy, który rozwinął się w Bengalu w sekcie waisznawawów, a który najwyższą formą doświadczenia religijnego uznawał uczucie żywione do żony innego mężczyzny (parakija).

Eliade w poszukiwaniu źródeł tantryzmu odbył szereg bezpośrednich spotkań z mnichami buddyjskimi oraz panditami, którzy wprowadzili go w podstawy  ezoterycznej wiedz. Choć robili to w sposób mglisty to jednak sam fakt, iż chcieli rozmawiać z białym przybyszem z zewnątrz, a więc intruzem – był czymś niespotykanym. Sam Eliade w tamtym czasie zmienił zresztą sposób ubierania się, porzucił europejski garnitur dla dhoti – tradycyjnego indyjskiego stroju męskiego składającego się z upiętego w pasie kawałka materiału. Nie wiadomo, czy zrobił to bardziej dla wygody, czy chęci wtopienia się w tłum, jak wspominał w dziennikach: „Na ulicy ludzie patrzyli na mnie z ciekawością, widząc, że w tropikalnym mieście paraduję w zimowym ubraniu[4]”.

Stopniowo zaczynała go także mierzić obecność białych w Indiach, którzy jego zdaniem zepsuli Azję, chcąc upodobnić ją do europejskich państw. W celu poznania „prawdziwych Indii” udał się nawet na własną rękę do Radźputany stanu mającego opinię autonomii, w której nie ma Europejczyków. Poznał tam tradycje muzułmańskich Indii, które pozwoliły mu pełniej zrozumieć stopień skomplikowania relacji panujących pomiędzy ludami indyjskimi.

Po roku pobytu Eliade opuścił pensjonat, by na zaproszenie samego profesora Dasgupty zamieszkać u niego w domu. Już wcześniej bywał tam częstym gościem, mając sposobność poznania panujących tam stosunków. Jednak przebywanie tam na stałe oznaczało wejście na zupełny inny poziom relacji ze swoim mistrzem. Eliade postrzegał decyzję Dasgupty wręcz w kategoriach (i nie bez racji) adopcji. Niebawem niemal całkiem porzucił on europejskie zwyczaje, jedząc rękoma ze wspólnych misek, zaprzestał także używania krzeseł, siedząc na ziemi ze skrzyżowanymi nogami. W tamtym czasie był tak zauroczony możliwością obcowania z indyjską rodziną, że w liście do matki pisał o swoich zamiarach przedłużenia swojego pobytu o pięć lat.

Eliade podczas swojego pobytu w Indiach miał szczęście stać się świadkiem bujnego rozwoju indyjskiego ruchu obywatelskiego, którego uosobieniem był Mahatma Ghandi. W 1930 r. Rumun miał szansę zobaczyć z bliska pierwszą tak dużą zorganizowaną formę protestu obywatelskiego w Indiach. Mowa tu o „marszu solnym”, który miał miejsce między 12 marca a 6 kwietnia 1930 r. Pretekstem do przeprowadzenia kampanii był dla Gandhiego powszechnie znienawidzony  podatek, który objął ten podstawowy artykuł spożywczy. Eliade był bardzo poruszony próbami wybicia się Indii na niepodległość, i całym sercem popierał akt buntu wobec panowania Brytyjczyków, do tego stopnia, że wyrażał podziw i zadowolenie, gdy ze względu na swoje europejskie pochodzenia sam stał się ofiarą indyjskiego tłumu, który rzucał w jego kierunku wyzwiska, czy w końcu kamienie. Jak odnotował w swoich dziennikach: „W tramwajach młodzi Hindusi spluwają pod nogi »Europejczykom«. Jest to zmiana naprawdę rewolucyjna. Prestiż »białych« załamuje się. A przecież Anglicy panują w Indiach tylko dzięki prestiżowi. […] Gdy chodzę sam ulicami Bhowanpiru, dzieci lżą mnie. Pewnego dnia obrzuciły mnie kamieniami. Dziś wieczorem z tarasu obok parku ktoś cisnął we mnie glinianym garnkiem, który upadł dwa kroki za mną. Uszczęśliwiony, opowiadam o tym ze śmiechem D.[asgupcie]. Mówię mu, że dane mi jest oglądać narodziny nowych Indii. […] Mimo wszystko te napaści cieszą mnie, unaoczniają mi bowiem siłę nienawiści do ciemiężców. Pojmuję, jak wielka i niezwyciężona moc kryje się w tej nienawiści, w tym zapamiętałym zbiorowym oporze wobec obcej cywilizacji, wobec barbarzyńskiej rasy i jej dominacji. Z tego napięcia zrodzi się nowy świat. Jakże niezwykłe jest to szaleństwo Indii – stawać bez broni przed karabinami maszynowymi i europejskimi czołgami… Jeśli ono zwycięży, jak tego pragnę z całego serca, w dziejach otworzy się nowy etap[5]”.

Tymczasem współpraca naukowa Eliadego z Dasguptą rozwijała się znakomicie. Indyjski profesor wystąpił nawet z apelem do władz Uniwersytetu w Bukareszcie w sprawie ufundowania katedry filozofii indyjskiej, którą docelowo miał objąć już po swoim powrocie Eliade. Dasgupta pisał także do rumuńskiego króla Karola II.  W liście przedstawił mu projekt powołania Instytutu Orientalistyki w Rumunii, w którym pierwsze skrzypce miał grać właśnie jego rumuński uczeń.

Wszystko to zostało jednak zaprzepaszczone przez Eliadego, który nawiązał romans z córką swojego mistrza – Maitreyi Devi. Był to zakazany w oczach rodziny związek, któremu z całą mocą przeciwstawił się Dasgupta, który jako badacz jogi chciał uchodzić za piewcę indyjskich tradycji. Według surowych zasad Bengalskie dziewczęta nie mogły poślubić kandydatów innej kasty, a co dopiero obcokrajowca. Eliade nie zwracając jednak uwagi na te tradycje, starał się sformalizować związek, co stanowiło ostateczny dowód na zhańbienie przez Rumuna tradycyjnych indyjskich wartości. Rumuński student opuścił więc dom Dasgupty w atmosferze skandalu, zaprzepaszczając zarazem karierę znawcy jogi i następcy indyjskiego uczonego.

W drugiej połowie września 1930 r. Eliade powrócił na krótko do pensjonatu pani Perris, po czym udał się do położonego na wzgórzach u stóp Himalajów Riszikeszu, uważanego za centrum ascetyzmu oraz jogi. Został tam przyjęty do pustelni –  aśramu Swarga i odnalazł swojego guru Swamiego Śiwanadę, byłego lekarza pochodzącego z południa Indii. Eliade otrzymał swoją mnisią celę i obietnicę praktycznego wypróbowania technik jogi, czego bez powodzenia domagał się wcześniej od Dasgupty. Po niedługim czasie ćwiczenia zaczęły go jednak męczyć i nużyć, nie chciał także spełnić oczekiwań swojego guru, który widział w nim przyszłego misjonarza, który miał nauczać indyjskich tradycji duchowych po powrocie do Europy. Wstępną wiedzę, którą wówczas posiadł, wykorzystał po latach w pracy nad pracami dotyczącymi jogi.

W listopadzie 1930 r. opuścił swojego aśram i w towarzystwie anglika Arthura Younga wybrał się do Peszawaru, skąd planowali się udać dalej do Afganistanu, nie udało się to jednak ze względu na napiętą sytuację wewnętrzną. Wkrótce Eliade powrócił zatem do Riszikeszu, gdzie poznał Jenny Isaacs, pochodzącą z Ameryki Południowej wiolonczelistkę, która przybyła do Indii w celu religijnych poszukiwań. Eliade nawiązał z nią romans, podczas którego oboje oddawali się praktykom seksualnym związanym z jogą tantryczną. Robili to wbrew tradycji i bez zgody guru Swamiego Śiwanady, który był wówczas nieobecny w aśramie. Eliade uznał to za sprzeniewierzenie się tradycjom ascetycznym i ponownie opuścił, tym razem już na dobre Riszikesz i powrócił do Kalkuty, jak wspominał „Z Jenny rozmówiłem się szybko. Dowodzę jej, że byłoby śmieszne, gdyby pojechała ze mną do Kalkuty. Spotkaliśmy się, zaraziliśmy sobą, zaciekle i zgodnie pracowaliśmy nad naszym nader tuzinkowym »grzechem«; po cóż przedłużać ten obłęd?[6]

 W mieście czekała na niego wiadomość od ojca – byłego wojskowego, który przypomniał mu o powinnościach wobec ojczyzny wynikających z obowiązku odbycia służby wojskowej. Pomimo że Eliade planował pozostać w Indiach jeszcze przez kilka lat, nie mógł sprzeciwić się woli ojca. Ostatnie miesiące w Indiach, które spędził w pensjonacie, poświęcił pracy nad rozprawą doktorską, dotyczącą jogi, którą miał obronić w Rumunii dopiero w 1934 r. 

*

Eliade przybył do Indii głównie po to, by poznać kulturę, sanskryt i podstawy tradycji indyjskiej, które dały mu szerszą perspektywę w przyszłych badaniach nad religiami. Jego przeżycia dały jednak także inspiracje dla kilku dzieł beletrystycznych, które ukazały się po jego powrocie do Rumunii. Wśród najbardziej znanych trzeba wymienić: Tajemnicę doktora Honigbergera, w której opowiedział on historię indologa-samouka, który poprzez przejście wszystkich etapów techniki jogi sprawia, że jego ciało staje się niewidzialne; oraz Izabelę albo ruczaje diabelskie, powieść opublikowaną w 1930 r. przedstawiającą  historię uczonego – eksperta od historii sztuki, który wiedziony swą duchową nędzą postanawia porzucić chrześcijaństwo i oddać się pokusom i grzechowi, które stają się dla niego środkiem dla osiągnięcia absolutnej wolności.

Zdecydowanie najważniejszym dziełem beletrystycznym z okresu indyjskiego była autobiograficzna powieść tworzona już po powrocie z Indii. Mowa tu o Majtreji będącej literackim opisem romansu Eliade z córką prof. Dasgupty – Maitreyi Devi, która sama z książką Eliadego zapoznała się dopiero po 15 latach od jej pierwszego wydania. Nie zgadzając się z jej treścią, stworzyła literacką odpowiedź w postaci powieści Mircea, w której przedstawiła swoją wersję burzliwego związku z rumuńskim religioznawcą.


Inne teksty z miesięcznika LUX 7/8 (2021) RUMUNIA


[1] F. Țurcanu, Mircea Eliade. Więzień historii, Warszawa 2008, s. 44.

[2] Ibidem, s. 115.

[3] M. Eliade, Dziennik indyjski, (tłum. I. Kania) Warszawa 1999, s. 27.

[4] Ibidem, s. 30.

[5] Ibidem, s. 119.

[6] Ibidem, s. 127.


Bibliografia:

Djurdjevic G., India and the Occult: The Influence of South Asian Spirituality on Modern Western Occultism, Londyn 2014.

Eliade M., Dziennik indyjski, (tłum. I. Kania) Warszawa 1999.

Tokarski S., Eliade i Orient, Wrocław 1984.

Țurcanu F., Mircea Eliade. Więzień historii, Warszawa 2008.

Wieczorkiewicz A., Człowiek z dwiema walizkami. Fragmenty opowieści o Eliadem w Indiach, , w: „Rocznik Antropologii Historii”, Tom 5, Nr 8, Toruń 2015.