TOMASZ KROK: KULISY NIEUDANEJ UCIECZKI STEPANA BANDERY Z ZAKŁADU KARNEGO WE WRONKACH (1938)[fragment nr 92]

Stepan Bandera – urodzony w 1909 roku terrorysta i jeden z głównych ideologów ukraińskiego nacjonalizmu – już od czasów młodości związany był z podziemnymi szowinistycznymi organizacjami ukraińskimi: „Ukraińską Wojskową Organizacją” oraz „Czarnym Tryzubem”, z którymi sympatyzował, będąc jeszcze uczniem gimnazjum. W 1929 roku w wieku 20 lat wstąpił do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, gdzie 3 lata później został referentem propagandy w Egzekutywie Krajowej (Małopolska Wschodnia) oraz stał się odpowiedzialny za „akcję antymonopolową”, mającą uszczuplić dochody państwa polskiego z akcyzy. Awans Bandery w OUN posuwał się błyskawicznie; już w 1933 roku objął kierownictwo Egzekutywy Krajowej, rozwijając działalność terrorystyczną organizacji, w tym w szczególności terror indywidualny, skutkujący licznymi zabójstwami politycznymi. Wśród nich można wymienić morderstwo polskiego polityka i zwolennika pojednania polsko-ukraińskiego Tadeusza Hołówki czy zabójstwo dyrektora ukraińskiego gimnazjum akademickiego we Lwowie Iwana Babija, a przede wszystkim udany zamach na życie ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, dokonany w dniu 15 czerwca 1934 roku w Warszawie przed Klubem Towarzyskim przy ul. Foksal. Pieracki został trzykrotnie trafiony w tył głowy przez młodego mężczyznę, któremu pomimo pościgu udało się zbiec.

Początkowo o zamach podejrzewani byli członkowie Obozu Narodowo-Radyklanego, gdyż resort kierowany przez Pierackiego zamknął drukarnię, w której odbijany był organ ONR „Sztafeta”. Było to jednak mało prawdopodobne, zważywszy na fakt, iż przed swoją śmiercią Pieracki zdradzał swoją fascynację nacjonalizmem, a nawet podejmował rozmowy z członkami Obozu Narodowo-Radykalnego, próbując nakłonić narodowców do współpracy z rządem.

Już 2 dni po zbrodni 17 czerwca prokuratura badająca sprawę mogła jednak z całą pewnością potwierdzić odpowiedzialność ukraińskich nacjonalistów. Stało się tak za sprawą materiału wybuchowego (puszki), który wypadł podczas ucieczki zabójcy Pierackiego. Był on skonstruowany w identyczny sposób, co pociski bombowe znalezione w Krakowie w pokoju ukraińskiego studenta Jarosława Karpyńca, aresztowanego niedawno za przynależność do OUN.

Organom ściągania udało się namierzyć osobę odpowiedzialną za kontakt z zamachowcami. W tym celu wysłano do Gdańska (gdzie pod kierownictwem Andrzeja Fedyny działała ekspozytura OUN) funkcjonariusza policji ze Lwowa, przodownika Józefa Budnego, świetnie rozeznanego w zagadnieniach związanych z ukraińskim nacjonalizmem. 22 czerwca Budny zauważył w towarzystwie Fedyny mężczyznę posługującego się językiem niemieckim, którego wygląd odpowiadał rysopisowi mordercy Pierackiego, który wsiadł na statek płynący do Niemiec. Wieczorem zaalarmowana przez Budnego centrala poinformowała polski MSZ, który postanowił natychmiast zareagować. Dyrektor departamentu politycznego w resorcie Tadeusz Schaetzel zadzwonił do ambasadora Józefa Lipskiego w Berlinie z poleceniem interwencji u władz niemieckich i zażądania pojmania, następnie wydania wskazanego mężczyzny jako podejrzanego o zabójstwo polskiego ministra. Lipski zwrócił się wprost do gestapo i zażądał od dyżurnego oficera zatrzymania odpowiadającemu rysopisowi podejrzanego, który znajdował się na statku płynącym do Niemiec.

Zatrzymany miał przy sobie niedawno wystawiony przez Konsulat Generalny Rzeszy niemieckiej w Gdańsku dowód osobisty, wydany na nazwisko „Eugen Skyba”. Tak naprawdę nazywał się on Mykoła Łebed i był jednym z czołowych liderów OUNu. Niemcy przewieźli go do Berlina, a ambasador Lipski od samego Heinricha Himmlera zażądał jego ekstradycji. Dla nikogo nie było tajemnicą, że Niemcy wspierali politycznie oraz finansowo ukraińskie organizacje polityczne, które pełniły dla nich rolę destabilizatora w Rzeczypospolitej, a także przyszłego sojusznika w wojnie ze Związkiem Sowieckim. Niemcy były ponadto w szczególnie delikatnej sytuacji. Zabójstwo zostało dokonane zaledwie w kilka godzin po odjeździe z Warszawy ministra Josepha Goebbelsa, którego witał i żegnał w Warszawie właśnie Pieracki. Po kilkugodzinnych pertraktacjach Łebed został przewieziony specjalnym samolotem LOTu prosto do Warszawy.

Dziś wiemy, że przygotowania do zamachu rozpoczęły się już w 1933 r. gdy do Warszawy przyjechał właśnie sam Łebed, który przeprowadzał rozpoznanie w stolicy. Na odwołanie zabójstwa w 1934 roku nalegali Niemcy, a miało to związek z polepszeniem stosunków polsko-niemieckich po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Do zamachu doszło jednak za sprawą nacisków radykalnej grupy „młodych” z OUN ze Stepanem Banderą na czele.

25-letniego Banderę zatrzymano w związku z ciążącymi na nim zarzutami o pomoc w przygotowaniu zamachu na Pierackiego, inspirowaniu innych zbrodni popełnionych na terenach Wschodniej Małopolski, a przede wszystkim za przynależność do nielegalnej organizacji, która – jak głosiło oskarżenie – dążyła do „[…] oderwania od Państwa Polskiego jego południowo-wschodnich województw”. Postawiono mu zarzuty i wraz z 12 osobami, pośród których nie znalazł się jednak morderca Pierackiego (Hryhorijowi Maciejce udało się ukryć we Lwowie, skąd zbiegł do Czechosłowacji, a następnie do Argentyny, gdzie zmarł w 1966 roku), przystąpił do procesu, który rozpoczął się 18 listopada 1935 roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie.

Rozprawa przypadła na czas, w którym w Polsce doszło do poważnych zmian w stosunkach z mniejszością ukraińską. Marian Zyndram-Kościałkowski, który został nowym ministrem spraw wewnętrznych po Leonie Kozłowskim sprawującym przejściowo tę funkcję, podpisał ugodę z przedstawicielami Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowo-Demokratycznego, w wyniku czego partia ta z sukcesem wzięła udział we wrześniowych wyborach parlamentarnych (1935). Poskutkowało to wniesieniem projektu ustawy, która poprzez amnestię zamieniała karę śmierci na karę dożywotniego więzienia, objęła ona oskarżonych w sprawie o zabójstwo Pierackiego. Bandera i Łebed skazani zostali na karę śmierci, która ze względu na amnestię została złagodzona na dożywocie. W tym samym czasie, od dnia 25 maja do 27 czerwca, odbyła się przed sądem przysięgłych we Lwowie rozprawa przeciw 23 oskarżonym o zdradę stanu i szereg zamachów na czele z Banderą. Wyrokiem sądu lwowskiego został on skazany siedmiokrotnie na karę dożywotniego więzienia.

Bandera początkowo został umieszczony w więzieniu na Mokotowie, następnie w Więzieniu Ciężkim na Świętym Krzyżu, gdzie miała zostać podjęta pierwsza próba jego odbicia, o czym pisał biograf ukraińskiego nacjonalisty Grzegorz Rossoliński-Liebe: „Plan ten przewidywał ulokowanie dwóch członków OUN przebranych za mnichów w klasztorze sąsiadującym z więzieniem. Zakładano, że przebrani nacjonaliści wydostaną go przez klasztor i uciekną z nim do lasu. Jednak strażnicy więzienni i policja z pomocą swoich konfidentów odkryli ten plan i zatrzymali operację uwolnienia Bandery na jej początkowym etapie, bez zwracania uwagi opinii publicznej na ten incydent”. Wobec tych wydarzeń Banderę postanowiono przenieść do więzienia we Wronkach – zakładu karnego o wyższych standardach bezpieczeństwa, gdzie OUN również podjął próbę uwolnienia swojego lidera.

Jak wspominał po latach oskarżyciel w procesie Pierackiego Władysław Żeleński w artykule Zabójstwo Ministra Pierackiego opublikowanym w 1973 r. na łamach paryskich „Zeszytów Historycznych”: „W roku 1938 miałem w rękach akta sprawy związanej z udaremnionym w zarodku przygotowaniem do ucieczki Bandery z więzienia we Wronkach. O ile pamiętam, próba nie miała poważnego charakteru”. O tym, jaki miała „charakter” i czy istniały jakikolwiek szanse jej powodzenia, możemy się dowiedzieć analizując akta sprawy prowadzonej przez Komendę Wielkopolskiego Okręgu Straży Granicznej oraz Samodzielny Referat Informacyjny Oddziału II SG WP, działający przy VII Dowództwie Okręgu Korpusu w Poznaniu.