Totart – czyli sztuka totalna, czy też totalitarna – oznaczał chęć zakomunikowania bezsilności wynikającej z wielopokoleniowej traumy, czyli jak pisał swojego czasu twórca tej inicjatywy Zbigniew Sajnóg: kojarzył się również ze słowem śmierć – „Todt”, ale raczej nie z dadaistycznym :”Die Kunst ist Todt”, ale bardziej w odniesieniu do nazizmu, albo sztuki umierania – a propos naszego życia w komunie. Co oczywiste – podkreślał Sajnóg – sztuka totalna była także reakcją na komunistyczną rzeczywistość: nudę, brzydotę i bylejakość, które się z nią wiązały. Istotny był w tym wszystkim proceder łamania życiorysów i charakterów. Objął on również członków tej formacji, która narodziła się przecież zaledwie w trzy lata po zniesieniu stanu wojennego.
Na ideologię grupy złożyło się kilka kluczowych nurtów artystycznych, wśród nich należy wymienić: futuryzm, z którego zaczerpnięto ideę publikowania dużej ilości manifestów dotyczących różnych aspektów życia; dadaizm, który dał inspirację do korzystania z niejednorodnych form aktywności artystycznej napędzanej anarchizmem w punkowym wydaniu; oraz sytuacjonizm, który zainspirował totartowców do wcielania w życie elementów „społeczeństwa spektaklu” jako modelu społecznego, gdzie demokracja jest fasadą, a społeczeństwo może być tylko widzem spektaklu, nie zaś jego czynnym uczestnikiem.
Totart jako formacja artystyczna rozpoczął swą działalność 23 kwietnia 1986 roku w auli 037 Uniwersytetu Gdańskiego, wraz z projektem „Miasto, masa, masarnia”, nawiązującym wprost do „Miasta, masy, maszyny” – manifestu lidera Awangardy Krakowskiej, Tadeusza Peipera. Występ otworzyła recytacja wiersza „Europa (Wprowadzenie)” przez Sajnóga ubranego w spodnie z jedną nogawką, który wykrzykiwał: Europo, otrząśnij się, stara ździro, to powiedział Juras babie obszczanej, co leżała w grobie, i tłukąc gnidy pod skundloną pachą, fakt ten zgoła nieinterpretowalny głosiła konserwacją części swoich przemyślnie uznanych za cenne. Pozostali członkowie formacji krążyli po auli ubrani w brytyjskie czarne mundury pogotowia ratunkowego, a wszystko to działo się przy akompaniamencie piosenek Jerzego Połomskiego oraz przemówień Aleksandra Kwaśniewskiego, ówczesnego ministra do spraw młodzieży.
Istotą tej akcji miał być całościowy bunt przeciwko organizacji świata poprzez powołanie kategorii anarchizmu metafizycznego, oznaczającego radykalną, wszechogarniającą dowolność w działaniu jego uczestników. Jak pisał Sajnóg w towarzyszącym wydarzeniu „Stanowczym manifeście negatywnym w sprawie tego, co się tu odbywa”: To nie jest happening – nikt tu nikogo nie zaskakuje ani nie generuje estetycznych drżeń – to wykład. To nie jest FLUXUS bo powiedzieć: życie jest sztuką znaczy dzielić co jest w istocie swej niepodzielne – powiedzenie życie jest sztuką nic nie mówi o słowie „jest” a za to w pełni je oddaje nasza tu obecność…
Jak twierdził później jeden ze współsprawców całego zamieszania Paweł Koñjo Konnak: Suma naszych refleksji po tej inicjalnej operacji powołała kategorię anarchizmu metafizycznego. (…) Powstało wtedy mnóstwo extremalnych manifestów z wielu stron kąsających rzeczywistość „opartą o schemat egzystencji ciepłodupecznej”.
Kolejnym wydarzeniem w historii Totartu w czerwcu 1986 r. był występ (a raczej jego próba) na punkowym koncercie w Chodzieży. Wówczas to ubrany w kabaretki Konjak w makijażu rzucał się w publikę, Sajnóg wywiesił natomiast transparent „Miesiączkuje woźna, będzie zima mroźna”, a reszta ekipy rozrzucała ulotki z napisem „DUPA”. Organizatorzy obawiając się kłopotów, po 15 minutach wyłączyli prąd. Nie uratowało to jednak członków grupy przed rewizją SB, następnego dnia w pensjonacie. Jak wspominał Konjo: Nad ranem przyjechała SB i dokonała rewizji szukając reszty ulotek. Znaleźli ich parę i byli mocno zdezorientowani, oczywiście nie uwierzyli nam, że DUPA to jest dupa i zaproponowali, żebyśmy się już z Chodzieży wynieśli, bo nikt nas tam nie chce. I jak się nie wyniesiemy do którejś tam porannej godziny, to dostaniemy wpierdol…
W lipcu 1986 r. członkowie Totartu wystąpili także na Festiwalu Artystycznym Młodzieży Akademickiej w Świnoujściu, znanym szerzej pod nazwą FAMA. Ekipa poruszała się po okolicznych letniskach, w tym ośrodkach wczasowych MO i SB ciężarówką z plandeką, wykonując publiczne swoje performance. I znów oddajmy głos Konjowi: Nasz star przyjechał na ten kemping i naszym wystąpieniu byli niczego niespodziewający się wczasujący esbecy, milicjanci i hydraulicy oraz ich rodziny. Już po kwadransie zrozumieli, że ktoś z nich okrutnie zażartował przywożąc tę kulturę studencką do ich ośrodka i ingerując w ich święty spokój. W Świnoujściu zorganizowany został happening o nazwie „Szalet naszym schronem”, a jury festiwalu zostało obrzucone mokrymi kulami zrobionymi gazet.
Następnym ważnym wydarzeniem w historii Totartu był występ w szpitalu psychiatrycznym na Srebrzysku podczas którego do załogi przystąpił sam Tymon Tymański. To właśnie on podczas happeningu dokonał słynnego aktu kopulacji z godłem państwowym PRL, czyli orłem bez korony. Performance przeprowadzony w tego typu ośrodkach miał nie tyle szokować co stanowić poparcie dla znajomych anarchistów i wipowców, którzy migali się od służby wojskowej poprzez załatwienie sobie „żółtych papierów” i rezydowanie w szpitalach psychiatrycznych.
Największym echem odbił się jednak rzeszowski występ formacji z grudnia 1986 roku, czyli tzw. Rzeźnia rzeszowska, zrealizowany w ramach imprezy teatralnej „Przedstart 1” w jednej z sal gimnastycznych, która została przekształcona przez totartowców, w jak ujął to Konjo: w świątynię metafizyki społecznej. Podczas występu członkowie Totartu mieli między innymi smarować się ekskrementami (do czego – według Sajnóga – nigdy nie doszło) i oddawać na siebie mocz. Jeden z członków grupy Artur „Qdłaty” Kozdrowski nazwał później te wydarzenia „obsesją destrukcji”… To przekroczenie swoistego tabu czy też naruszenie sacrum, było momentem krytycznym dla późniejszych wydarzeń, które wpłynęły niszcząco na duchowość Sajnóga i jego przyszłe załamanie psychiczne. Tak uważał choćby Robert Tekieli, twórca i redaktor „bruLionu” – „trzecioobiegowego” czasopisma, na łamach którego później Sajnóg opublikował głośny, skandalizujący wiersz „Flupy z pizdy”.
Konnak w jednym z wywiadów z 1996 roku o wydarzeniach w Rzeszowie mówił: – (…) nie mieliśmy świadomości, że takie praktyki używane są w obrzędach czarnej magii. Dla nas była to wtedy ostatnia stacja przed strzeleniem zbiorowego samobója na scenie, bo wtedy byliśmy na takim etapie. Jak sam przyznał później Tymon Tymański w rozmowie z Rafałem Księżykiem, po „Rzeźni rzeszowskiej” członkowie grupy rozmawiali o złagodzeniu dalszych posunięć. – Wszyscy czuliśmy, że dalej nasze radyklane happeningi niczemu kreatywnemu nie posłużą, mieliśmy dość bruityzmu, skandalizmu i destrukcji. Tymański wspomina działania Totartu jako niekończący się happening. – Wyglądaliśmy jak jakieś komando – komando skończonych pojebów…
Dariusz Brzóska Brzóskiewicz, który dołączył do grupy kilka miesięcy po „Rzeźni”, w wywiadzie dla „Frondy” z 1996 roku, mówił: – Przyszedłem, patrzę, a tu pełno ludzi. Konik jakimiś sztandarami macha, filmy, mówię – co to w ogóle to ma być ten występ, kurwa, przecież to jakiś burdel na kółkach.. Sajnóg już w 1987 roku wiedział, że sztuka, którą tworzą, jest czymś wyjątkowym, co najmniej w skali kraju. Mówił: – (…) robimy takie rzeczy, dzięki którym przechodzimy do historii.
Koniec komunizmu – 1989 rok, był czasem wielkich nadziei, a zarazem faktycznym końcem Totartu jako bojówki artystycznej. Wiązało się to z faktem, iż radykalne teorie Sajnóga nie mogły z powodzeniem znaleźć sobie miejsca w realiach raczkującego kapitalizmu. Artyści kontestujący stracili wówczas rację bytu. Było to widoczne pomimo sukcesów różnych postotartowych projektów, na czele z programami telewizyjnymi w TVP – „Dzyndzylyndzy, czyli bruLion TV” oraz „Lalamido”.
*
Rozpatrując Totart w kontekście jego roli, jako jednego z wielu elementów oporu społecznego w czasach komunizmu to stanowił on udaną propozycję dla niepokornych intelektualistów. Nie mogli oni znaleźć wspólnego języka ze środowiskami robotniczymi skupionymi wokół Solidarności, ani też Kościołem katolickim, którego ówczesna polityka ustępstw i postępującej normalizacji stosunków z komunistycznym państwem mogła razić co bardziej zbuntowane jednostki. Jak przyznał Maciej Chmiel wyrażana przez Totarcie antyinstytucjonalność – dotyczyła nie tylko instytucji państwa totalitarnego, ale także Kościoła Katolickiego (…) Najlepiej oddaje to fragment manifestu „Jeszcze Polskość nie zginęła” autorstwa Janusza „Janego” Waluszko współtwórcy Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego i Federacji Anarchistycznej: Bo nie masz już w Kościelech cnoty żadnej – dobryś, choćbyś był cham, pijak, złodziej a obywatelska świnia – byle swoja, byle polska a katolicka. Toż samo i w Rzeczy Pospolitej, bo ów kompromis (jak to zawsze bywa, tak i teraz) nieszczery był, każden jeno czekał okazji, co by drugiego słabość wyzyskać a pobić, tyle że po cichu niby nożem w plecy…
Lecz Totart nie był tylko i wyłącznie instrumentem do wyrażania buntu wobec komunistycznej rzeczywistości, pozostawił po sobie ogromne zasoby inspiracji dla projektów, w których uczestniczyli później jego członkowie, takich jak: yassowe zespoły Tymańskiego (Miłość, Kury), nieszablonowe programy telewizyjne: Lalamido i Dzyndzylyndzy, czy w końcu doprowadzenie do powstania działającego do dziś Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia w Gdańsku”.
Bibliografia: Bogdan Dudko, „Wywiad z Pawłem Koñjo Konnakiem”, „Kartki” 1996; Christopher Gretkus, „Zbigniew Sajnóg – Wywiad Totalny”, eprawda.pl 2017; Ewa Winnicka, „Jak odchodził Zbigniew S.”, „Polityka”, 43/2000; Krzysztof Skiba, Jarosław Janiszewski, Paweł Koňjo Konnak, „Artyści, wariaci, anarchiści: opowieść o gdańskiej alternatywie lat 80-tych”, Warszawa 2010; Maciej Chmiel, „Paweł Koñjo Konnak – fenomen uczestnictwa w sztuce współczesnej”, Warszawa 2013; Paweł Koñjo Konnak, „Gangrena: mój punk rock song”, Warszawa 2012; Paweł Koñjo Konnak, Karnawał profuzji, Warszawa 2013; Rafał Smoczyński, „Jestem psem papieża”– rozmowa z Dariuszem Brzóską Brzóskiewiczem, „Fronda”, 6/1996; Robert Tekieli, „Gołębie Uciekały, Psy Się Na Mnie Rzucały…” – wywiad z liderami Sekty Niebo, Bogdanem Kacmajorem zwanym NIEBO i Zbigniewem Sajnógiem zwanym AMBASADOREM , „bruLion”, 28/1996; Sebastian Keller, „Niebo. Pięć lat w sekcie”, Tychy 2011; „Totart, czyli odzyskiwanie rozumu”, reż. Bartosz Paduch, 2014; Zbigniew Sajnóg, „Co to była sztuka totalna”, „XXX-lecie Totartu. Jednodniówka”, Gdańsk 2016.