Historia koegzystencji Zjednoczonego Królestwa i państw Europy kontynentalnej od zawsze była nacechowana, w najlepszym wypadku, serdecznym dystansem. Podczas gdy jesteśmy uczeni, iż historyczne bariery to jedynie widma majaczące na drodze postępu coraz częściej musimy radzić sobie z dysonansem, jaki rodzi żywotny wymiar kulturowych różnic – tym bardziej pomiędzy państwami o wspólnej, europejskiej tradycji.
Inne teksty z miesięcznika Lux 3/4 NA KREDYT
To właśnie w historii odnajdujemy najlepszego pomocnika dla zrozumienia wydarzeń, które wstrząsnęły nami wraz z oznajmieniem wyników referendum z 2016 roku w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej przez jedną z najbardziej znaczących gospodarek skupiających w sobie ogromny potencjał społeczny i ekonomiczny. Sytuacja ta może być jednak większym zaskoczeniem dla polskiego obserwatora, który nie bez słuszności, mierzy wydarzenia światowe miarą własnego doświadczenia. Otóż Wielka Brytania wstępowała do Wspólnoty Europejskiej w zupełnie innych warunkach niż Polska i pozostałe państwa tzw. Nowej Unii. Kraj o rozwiniętej i ugruntowanej gospodarce kapitalistycznej, akumulujący dobrobyt z przerwą na dotkliwy okres wojennej mobilizacji skłaniał się do wizji europejskiej integracji na zupełnie innych warunkach. Podczas gdy dla Polski wejście do Unii miało stanowić ofertę cywilizacyjnego skoku, dla Wielkiej Brytanii była to decyzja mogąca zaważyć na podstawowych interesach państwowych, począwszy od bezpieczeństwa i gospodarki po szczegółowe instrumenty polityki społecznej.
Podczas gdy zasada serdecznego dystansu pozostawała naczelną regułą w relacjach z europejskimi wspólnotami, problematyczna okazała się konkurencja w zakresie utrzymywania atrakcyjnych relacji handlowych z kontynentalnymi kontrahentami. Dlatego też z inicjatywy brytyjskiej, 3 maja 1960 r. powstało Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu skupiające szereg państw dążących do utworzenia wolnego rynku towarów przemysłowych w ciągu 10 lat od powstania organizacji. Propozycja skupienia wspólnoty wobec postulatów czysto handlowych napotkała jednak na opór ze strony euroentuzjastów chcących powiązać członków wspólnoty nie tylko naczyniami ekonomicznych interesów, ale napełnić je krwią politycznej idei. Postulat wspólnoty opartej na wolnym europejskim handlu zastąpiła koncepcja Wspólnego Rynku znacząco wykraczająca poza hasła zniesienia barier wymiany handlowej czy deregulacji. Znosząc problemy partykularnych polityk celnych, przyczyniła się do zamknięcia rynku wewnętrznego i regulowania obrotu zgodnie z siłą lobbingowego wpływu poszczególnych państw członkowskich.
Czasem przełomu okazał się dla Zjednoczonego Królestwa wzrost ekonomiczny państw Wspólnoty w latach 1957-1960 r. skłaniający rząd do podjęcia próby bliższej integracji w ramach EWG. Pierwsze starania o rzeczywiste członkostwo podjął rząd konserwatywny Maurice’a Harolda Macmillana znanego, jako „Supermac”. Jego polityka odnowienia bliskich więzi ze Stanami Zjednoczonymi zaniepokoiła jednak prezydenta De Gaulle’a. Upatrywał on w Wielkiej Brytanii potencjalnego konkurenta w polityce wspólnotowej, co doprowadziło do odrzucenia wniosku brytyjskiego rządu (1963). Z ponownym wnioskiem wystąpił już rok później nowy rząd laburzystów, licząc na sympatię wspólnotowych gremiów decyzyjnych. Jednak i te starania skończyły się vetem strony francuskiej 27 października 1967 roku. Ostatecznie negocjacje akcesyjne rozpoczęły się w 1970 r. zakończone 22 stycznia 1972 r. podpisaniem umowy akcesyjnej. Dnia 1 stycznia 1973 r. bez wcześniejszego referendum Zjednoczone Królestwo przystąpiło do Wspólnot.
Już od samego początku było to członkostwo problematyczne. W latach 80-tych rząd Margharet Tatcher podejmuje zwycięskie negocjacje o utworzenie tzw. rabatu brytyjskiego polegającego na obniżeniu składki Wielkiej Brytanii do unijnego budżetu. Rabat ten miał swoje uzasadnienie w marginalnej roli rolnictwa w gospodarce brytyjskiej. Wielka Brytania musiałby pogodzić się z regularnym dotowaniem francuskiej gospodarki rolnej, nie uzyskując w zamian świadczeń atrakcyjnych dla analogicznie rozwiniętych sektorów gospodarki krajowej. Kwestia ta dotyczyła podstawowych różnic strukturalnych pomiędzy organizacją ekonomiczną państw wspólnotowych. Jednak jak miało się okazać hasło „gospodarka głupcze!”, nie stanowiło podstawowej osi odrębności Brytyjczyków.
Kolejną kwestią problematyczną okazały się wartości. Wobec rozszerzenia prerogatyw organów wspólnotowych i ustanowienia Unii Europejskiej[1], jako organizacji ponadnarodowej, która znamy dzisiaj, część społeczeństw państw członkowskich upomina się o zachowanie opcji opt-out wobec stosowania Karty Praw Podstawowych na terytorium swojego kraju. Ten sprzeciw doprowadza do powstania tzw. protokołu polsko-brytyjskiego mającego ograniczyć stosowanie Karty, w rzeczywistości stanowiącego czek bez pokrycia[2] wręczany konserwatywnym euroentuzjastom dla zaakceptowania postanowień Traktatu Lizbońskiego.
Kwestia okoliczności społecznych przeprowadzenia samego referendum stanowi materiał na wiele artykułów i nie sądzę, aby jej szczegółowe przedstawienie miało sens wobec zasadniczej treści niniejszego streszczenia. Ma ono dotyczyć konsekwencji wyboru już podjętego, nie zaś przeżywania jego okoliczności w formie żałobnego seansu mającego poprawić samopoczucie uczestników lub odtworzyć emocje zwolenników podjętego przez Brytyjczyków rozporządzenia własną suwerennością.
Podstawową konsekwencją z perspektywy brytyjskiej jest los gospodarki, która od lat 70-tych przeszła zasadniczą ewolucję w kierunku symbiozy w ramach prawnych Wspólnego Rynku. Oczekiwania ze strony brytyjskiego rządu w wypadku przyjęcia umowy korzystnej dla Wielkiej Brytanii zakładają zmniejszenie się PKB o 3,9%[3] wartości w cięgu 15 lat. W wypadku braku porozumienia i konieczności obrania opcji „hard Brexit”, spadek miałby wynieść 9,3%[4] PKB. Oznaczałoby to oczywiście niekorzystne konsekwencje mające jednak znaczenie tylko w konkretnej perspektywie – utrzymania się koniunktury gospodarczej w państwach Starej UE oraz konsolidacji projektu politycznego wokół tych właśnie państw członkowskich.
Ciekawszym i bardziej żywotnym problemem dla obywateli Unii pracujących lub zamieszkujących na terenie Zjednoczonego Królestwa jest zakres praw nabytych, jakie pozostaną pod ochroną prawa brytyjskiego po Brexicie. Do kwestii tej odnosi się w publikacji swojego biura Izba Lordów wymieniająca katalog tych praw, niekiedy dość enigmatycznie. Mają to być prawa związane z własnością nieruchomości i inne prawa rzeczowe, prawa wynikające z umów zawartych w reżimie prawa brytyjskiego, prawa socjalne dotyczące rent oraz emerytur[5]. Publikacja nie odnosi się szczegółowo do praw socjalnych w postaci świadczeń zasiłkowych. W mniej precyzyjnym zakresie Izba Lordów odwołuje się do alternatywnych źródeł prawa. Zasadniczym zmianom zostanie poddana kwestia prawa pobytu oraz praw politycznych obywateli Unii na terytorium Wielkiej Brytanii. Publikacja ta zakończona jest swoistym zaproszeniem do uregulowania szczegółowych zagadnień w drodze bilateralnych umów międzynarodowych. Trop ten wydaje się o tyle interesujący, iż publikacja porusza problem trzech najliczniejszych wspólnot narodowych zamieszkujących Zjednoczone Królestwo, a więc wymienionych kolejno: Polaków, Rumunów oraz Francuzów. Docenić należy zaangażowanie ambasadora RP w Londynie, Arkadego Rzegockiego biorącego aktywny udział w dyskusji z brytyjskimi parlamentarzystami. Wobec braku jakiegokolwiek umownego rozwiązania powyższych kwestii kluczowa okaże się sytuacja pozostawania Wielkiej Brytanii w strukturach Unii w trakcie trwania wyborów do Parlamentu Europejskiego pod koniec maja 2019 r. Problem ten wydaje się zmuszać strony do zakończenia trwającej od kilku lat groteski. Tworzy on zarazem wizję autentycznego chaosu prawnego rodzącego dodatkowe problemy w postaci braku reprezentacji politycznej państwa, które można będzie określić jedynie, jako „formalnie pozostające członkiem Unii Europejskiej”.
Inne teksty z miesięcznika Lux 3/4 NA KREDYT
[1] Unia Europejska powstaje na mocy Traktatu Lizbonskiego, jako podmiot zastępujący Wspólnotę Europejską.
[2] Jak podkreślają znawcy prawa Unii Europejskiej, w tym prof. A. Cieśliński, podpisanie protokołu nie rodzi wymiernych ograniczeń w stosowaniu Karty Praw Podstawowych wobec obywateli tych państw.
[3] Obliczenia te potwierdzają eksperci PKO BP w artykule w serwisie Business Insider Polska.
[4] Dalej za: Business Insider Polska.