TOMASZ ROWIŃSKI: O LEGENDARNYCH DZIEJACH KOŚCIOŁA I CYWILIZACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ

Powody, dla których powszechnie powtarzane opowieści o niektórych epizody z historii Kościoła są częściej i bardziej mitami niż rzetelną wiedzą jest kilka. Przede wszystkim wynika to z samej burzliwej historii katolicyzmu, w której nie brakowało naprawdę nieprzejednanych przeciwników, a także – mówiąc wprost wrogów. Chcąc czy nie chcąc, Kościół brał i bierze udział w różnorodnych kulturowych zmaganiach i jest w nich punktem odniesienia

Nawet w narracjach podawanych w podręcznikach szkolnych, nie mówiąc o popularnonaukowej literaturze czy czasopismach nieraz trudno znaleźć wiele ziaren prawdy, jeśli chodzi o Inkwizycję czy średniowiecze krucjaty do Ziemi Świętej. Legendy na temat katoliciej przeszłości powstawały zwykle w podobnych okolicznościach, przede wszystkim, jako polemiki protestanckie w czasach nowożytnych, potem wzmacniane przez pisarzy oświecenia, których naiwna antyreligijność – w ich mniemaniu – zwalniała ich z jakiejkolwiek rzetelności. Czasem antykatolickie mity w ogóle powstawały dopiero w epoce rewolucji francuskiej, wcześniej będąc kompletnie nieznanymi. Charakter tych opowieści jest sensu stricto legendarny pozbawiony metodologii, która miałaby charakter poznawczy. Przypominają w swojej strukturze raczej współczesne fake newsy – służą czy też służyły dezinformacji lub mobilizacja przeciw Kościołowi. Ponieważ rzeczywiście poważne studia nad katolicką  przeszłością – w pozakościelnym kontekście akademickim –  podjęto w różnych obszarach badawczych często dopiero w XX wieku, za obowiązującą wykładnię dziejów niejednokrotnie uznawano to, co spisali, w polemicznym zacietrzewieniu, tacy autorzy jak choćby Wolter.

Na przykład czarna legenda krucjat, jako reprezentacji chrześcijańskiego fanatyzmu oraz okrucieństwa jest opowieścią stosunkowo młodą i opiera się na całkowicie abstrakcyjnym potraktowaniu wydarzeń z przeszłości przy jednoczesnej idealizacji kultury islamskiej. To rysy charakterystyczne dla perspektywy oświeceniowej, w której królowała postać „szlachetnego dzikusa”, czy szerzej obcokrajowca. Znamy te figury np. z pisarstwa Rousseau czy Monteskiusza, który w Listach perskich krytykował kulturę europejską oczami dwóch Persów – dodajmy, że muzułmanów.

Zwykle bez powiązania z krucjatami traktuje się trwające kilka stuleci okrutne podboje islamu, które faktycznie zniszczyły chrześcijańską cywilizację Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Rzetelniejsze wykłady historii starają się pokazywać, że idea wypraw krzyżowych miała wyraźnie obronny aspekt. Wyrażała ona świadomość ówczesnych europejskich chrześcijan przekonanych o konieczności obrony miejsc świętych, w których żył Jezus Chrystusa. Można zatem powiedzieć, że chrześcijanie po stuleciach ustępowania muzułmanom powiedzieli w XI wieku „dość”.

Próbuje się także rysować wizerunek krucjat jako wypraw grabieżczych, gdy tymczasem mało kto na tych wyprawach zarobił. Raczej utracono wiele majątków, ponieważ uważano, że obrona Jerozolimy to cel szczytny, zatem zastawiano dobra, by pokryć koszty wyprawy. Za to były efekty dalekosiężne. Blisko dwa wieki istnienia Królestwa Jerozolimskiego bez wątpienia powstrzymało także ekspansję kultury islamskiej, której dominacja w Europie, gdyby nastąpiła, z pewnością zdusiłaby cywilizację Zachodu, tak jak zdusiła cywilizację Afryki Północnej.

Innym przykładem mitu, który możemy krótko omówić jest ten dotyczący inkwizycji, czyli trybunałów kościelnych zajmujących się prawowiernością. Inkwizytorom przypisywano setki tysięcy, a nawet miliony ofiar, Kościołowi zarzucano, że przyczynił się do powstania niezliczonej ilości stosów, na których mieli spłonąć współpracownicy diabła. Od razu da się dostrzec w tej opowieści protestancką proweniencję, ponieważ to właśnie reformowana religijność zasłynęła z polowań na czarownice i – jak się zdaje na zasadzie przeniesienia – zarzutem tym starano się obarczać kulturę katolicką. Ten rodzaj okrucieństwa to zresztą raczej schyłek wieku XVI i wiek XVII, a nie katolickie średniowiecze. Jednocześnie niektórzy ze znanych reformatorów okazali się oprawcami i podejmowali arbitralne decyzje o spaleniu osób uznanych za odstępców.  

Co do samej Inkwizycji – dodajmy, tej hiszpańskiej, okrytej szczególnie złą sławą – to na 125 tys. wyroków wydanych przez całe jej dzieje (1478-1826) tylko około 1,5% były to wyroki śmierci. Tymczasem w protestanckich Niemczech szacuje się, że za czary spalono około 100 tys. osób, również prześladowania katolików przez anglikanów były szczególnie okrutne. Dziś jednak każdy zna epizodyczne dzieje królowej Marii nazwanej Krwawą, ale mało kto ma pojęcie o daleko liczniejszych i okrutniejszych zbrodniach oraz prześladowaniach władców protestanckich.

Oczywiście, my katolicy także tworzymy sobie rozmaite historyczne mitologie, nikt chyba nie jest od tego wolny, jednak to właśnie antykatolickie mity tkwią w kulturze Zachodu naszej epoki najbardziej. Są one wygodne, poręczne, jak każda możliwość wskazania kozła ofiarnego. Ważne jest, byśmy sami zaczęli szukać prawdy – o „swoich”, ale też o ”innych”.