Uśpiona 1050. rocznica

Mogłoby się wydawać, że 1050. rocznica chrztu Polski, będzie dla III RP ważnym wydarzeniem. Tymczasem sprawę traktuje się po macoszemu.

Nie chcę powiedzieć, że nic się nie dzieje. Oficjalna strona chrzest966.pl działa – można na niej przeczytać o wielu inicjatywach, ale to wszystko za mało. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z najważniejszym wydarzeniem w historii Polski (nie tylko z punktu widzenia religijnego, ale i politycznego), przygotowany program obchodów nie zachwyca. Raczej usypia.

Większą estymą, nie tylko w mediach, ale i w samym kościele, cieszą się Światowe Dni Młodzieży. Uroczystość ważna, ale pod względem ciężaru gatunkowego znacznie lżejsza niż 1050. rocznica chrztu. W końcu to pierwsza okrągła rocznica w wolnej Polsce i w związku z tym powinna być eksponowana. Zwłaszcza że nie trzeba już konkurować z komunistami (tak jak to miało miejsce w PRL-u). Tymczasem rocznica wejścia Polski w krąg kultury łacińskiej traktowana jest raczej jako coś, co – owszem – przydarzyło się dawno temu i co wypada świętować, ale się nie ma na to pomysłu.

Trzeba sobie uzmysłowić znaczenie 966 roku. To wejście Rzeczpospolitej do kręgu katolicyzmu i zwrot ku Rzymowi, a nie Konstantynopolowi (który dla większości krajów słowiańskich był wyborem oczywistym). To brzemienna w geopolityczne skutki decyzja – wejście do wspólnoty państw zachodnioeuropejskich, a więc zajęcie bardzo konkretnego miejsca w Europie i ustosunkowanie się do krajów wschodnioeuropejskich. To również konkretny wybór metafizyczny – istotny szczególnie z punktu widzenia dzisiejszych bardzo niespokojnych czasów.

Pół wieku temu, w czasach głębokiego PRL-u, bardziej zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Dziś – mierząc tę świadomość rozmachem kościelnych inicjatyw – brakuje nam zaangażowania.

Paweł Rzewuski – filozof, historyk.