WSTĘPNIAK. FRONDA LUX 106/107

Mamy do dyspozycji niewiele pewnych informacji dotyczących Judasza. Pewne jest, że był synem Szymona z Karioth w Judei. Czyni go to jedynym apostołem, który nie był Galilejczykiem. Nie możemy z całą pewnością ustalić, czym się zajmował, zanim dołączył do Jezusa. Część źródeł pozabiblijnych wskazuje, że mógł być handlarzem, być może prowadził sklep, nie ma pewności. Jednak musiał znać wartość pieniądza, skoro właśnie on prowadził kasę apostolską, a nie Mateusz, praktykujący jeszcze do niedawna celnik. Na tej podstawie można domniemywać, że w odróżnieniu od pozostałych apostołów nie był ubogi, w każdym razie był od większości z nich nieco bardziej zamożny. Porównywalny status mogli mieć co najwyżej Łukasz, który był lekarzem i wspomniany już Mateusz.

Trzydzieści monet, które miał otrzymać za wydanie Sanhedrynowi Jezusa, budzi ciekawość. Nie ma pewności, co to były za srebrniki. Jeśli brać je dosłownie, musiały to być sykle, odpowiednik stu dwudziestu denarów. Denar z kolei traktowany był jako robotnicza dniówka. Z perspektywy Cesarstwa nie był to wielki pieniądz, w przypadku Rzymian był to ekwiwalent miesięcznego wynagrodzenia. Z perspektywy fizycznego pracownika w Palestynie, mogło tych trzydzieści srebrników odpowiadać trzem-czterem miesiącom pracy. Można to ująć też nieco inaczej, gdyby Judasz był przeciętnie wynagradzanym pracownikiem w rzymskiej metropolii, za wydanie na śmierć niewinnego przyjaciela, dostałby po prostu dodatkową pensję. Nie osiągnął wielkich korzyści, skończył marnie. Schemat powtarzający się u zdrajców zaskakująco często. Zdrada ma dwa, niezachęcające oblicza. Poza oczywistym moralnym aspektem zdrady jest także aspekt praktyczny, a nawet merkantylny. Zdradzieckie praktyki się z reguły nie opłacają, a jednocześnie cena tego występku  może być bardzo wysoka.

Do tego wniosku prowadzi także, nieco po roku, zapomniana, sprawa polskiego dezertera, który uciekł w stęsknione ramiona białoruskiego reżimu. Jego gwiazda łukaszenkowskiej propagandy zgasła równie szybko i nieoczekiwanie, jak rozbłysła. I choć nie upłynęło od tych wydarzeń dwa tysiące lat, nie znamy nawet okoliczności jego śmierci. Ten przypadek przypomina, że zdrada osamotnia i hańbi tego, który się jej dopuścił wśród swoich, ale w zamian nie pozwala zdobyć szacunku, czy nawet zapewnić bezpieczeństwa wśród nowych protektorów. W czasach tak niespokojnych jak współczesne musimy zachować w sobie moralną jednoznaczność wobec zdrady, świadomość jej niszczycielskiej natury i pamięć o tym, że pomimo tych właściwości, niestety wciąż występuje ona w przyrodzie.

Jerzy Kopański