Z ARCHIWUM FRONDY: JAKUB SZYMAŃSKI – TOLKIEN – PROROK CZASÓW OSTATECZNYCH

Sam Tolkien stwierdził, iż myślał o krasnoludach trochę jak  o  Żydach.  Córa  Moria  została  odebrana  krasnolu­dom  i stała się siedliskiem  złych  sił, tymczasem w cza­sach  ostatecznych,  gdy  pojawi  się Antychryst, jedną ze spraw,  których  ma  on  dokonać,  będzie  odbudowanie starej świątyni Salomona na Morii, aby mógł w niej  za­siąść  i  dowodzić,  że jest bogiem.

Wizje  czasów ostatecznych  od  dawna inspirowały wyobraźnię  autorów,  problem polegał  jednak  na  tym,  iż  każdy  z  owych  piszących  istniał  w  danej  rzeczywisto­ści  przestrzenno-czasowej   i  pewne  znane  i  dostępne  wszystkim  motywy  końca świata  starał   się  włączać   i   tłumaczyć  przez  pryzmat  zdarzeń   swojego  czasu, przez  co  wizja  końca  stawała  się  tylko  albo  suchym  wyliczeniem  oczekiwanych apokaliptycznych  faktów,  albo  ulegała literackiemu  spłaszczeniu.  Człowiekiem, który  podszedł  do  sprawy  inaczej,   tj.   „stworzył”   całkiem  osobny  świat   i   do   niego  dopiero  wprowadził  owe  motywy,  był J.R.  Tolkien. 

I  przez  to  wygrał,  bo jego  mityczny  świat  przepojony mitami  z  realnego  świata  stał  się  nagle  bardzo zbliżony  do  rzeczywistości.  Należy  też  wspomnieć  o  trzech  ważnych  źródłach inspiracji Tolkiena. Jak sam  twierdził,  był  oddanym katolikiem,  a miało  to takie przełożenie,  iż jak  stwierdzał  dalej, Władca  Pierścieni był  fundamentalnie  religij­nym  i  katolickim  dziełem,  na  sposób nieuświadomiony  w czasie  pisania,  ale już całkiem  świadomie  w  robionych  poprawkach,  kiedy  to  element  religijny  został wchłonięty do  opisywanej  historii  i jej  symbolizmu. 

Tolkien  kochał  średniowie­cze,  więc  mity  i  eschatologia  tamtego  okresu  były  mu  dobrze  znane.  Uważał, iż  jeżeli  autor  dobrze  spełnia  swą  funkcję,  może  być  narzędziem  Opatrzności(za  takie  narzędzie,  choć  niedoskonałe,  sam  się  uważał  –   już  samo  to  ociera się  o  misję  prorocką).  Zresztą  od  pewnego  momentu  Tolkien  był  przekonany, iż  nie  napisał  tej  książki  całkiem  sam  (tak jak  prorok,  który  czasami  wykonuje coś,  nawet  tego  nie  rozumiejąc,  a  będąc  poddanym  wyższej  inspiracji).  Poniżej tylko   kilka   najważniejszych   z   owych   eschatologicznych   relacji,   jakich   w  jego twórczości  znaleźć  można  znacznie  więcej. 

144,33,9  i 4

Nawiązanie  do  spraw  ostatecznych  zaczyna  się już  na  samym  początku  książki, kiedy to  Bilbo  i  Frodo obchodzą razem urodziny,  których łączna wartość liczbo­wa  wynosi  144  lata  –  co jest jeszcze  podkreślone  przez  zaproszenie  takiej  liczby gości  do  „wewnętrznego  kręgu”.  Liczba   144   (wprawdzie  tysiące)   w  symbolice chrześcijańskiej    (według   Apokalipsy)    oznacza   liczbę   wybranych    w   czasach ostatecznych,   którzy  stać  będą  odziani   w  białe   szaty  na  górze   Syjon,   a  Sam właśnie podczas wstępowania  na  górę  Przeznaczenia  i  konfrontacji  z Golumem ma  wizję  Froda  przyobleczonego  w  białą  szatę. 

Ponadto  wiek  Froda  podczas rozpoczęcia  wynosi  33  lata  –   co  jest  tzw.  „wiekiem  Chrystusowym”,  czyli  licz­bą  lat,   która  oznacza  w  symbolice  chrześcijańskiej  wejście  w  wiek  dojrzałości duchowej.  Także  według  starożytnych  wierzeń  Adam  i  Ewa  w  Raju  mieli  być stworzeni  właśnie  w  takiej  pełni  lat,  po  tyle  też  lat  mają  mieć  ludzie  po  zmartwychwstaniu  ciał.  Zatem  Frodo  jest  dojrzały  duchowo.  W  późniejszym  etapie podróży na przykładzie  Froda zostało  także  ukazane  ciśnienie, jakiemu podda­ne  będą  w  czasach  ostatecznych  umysły  ludzi  wybranych,  aby  zgodzili  się  oni na  zło.  W  tym  kontekście  ciekawe  jest  także  znaczenie  samego  pierścienia,  po  odłączeniu  go  bowiem  od  wszelkich  inter­pretacji  pozostaje  jego  zasadnicza  funkcja: pierścień  władzy,  pierścień  umożliwiający panowanie  nad  innymi  i  związana  z  tym pokusa. 

Tymczasem  święci  mówią,  iż  je­dynie  Bogu  przynależy to,  by  nikomu  nie podlegał  i  zarazem  rządził wszystkimi,  nie zaś  stworzeniu  –  a  Sauron  nazywa  siebie Panem Ziemi.  Przez tę żądzę władzy prze­ziera   pierwszy   grzech,   który   wszedł   na świat  dzięki  Lucyferowi   (którego  hasłem było:   „Nie  będę  służył!”)   –   czyli  pycha i   podążająca  za  nią  zazdrość.  Jedna  jest bowiem  dla  wielkich,  a  druga  dla  małych i  tak  mamy  różnych  władców  pierścieni i  golumy.  Walka  o  pozbycie  się  pierścienia jest  więc  w  sumie  walką  o  usunięcie  ze  świata  wszelkich demonicznych  zanieczyszczeń  i  w  tym  sensie  jest  też  walką ostateczną.  W  ten  sposób  dziewięciu  czarnych  jeźdźców  to  być  może najlepiej  odzwierciedlony  w  całej  literaturze  przykład  upostaciowienia  lęków związanych  z  Czterema Jeźdźcami  Apokalipsy. 

Czarni  jeźdźcy zresztą pojawiają się jako  prolog  przygotowujący nadejście  ich  pana Saurona,  a Jeźdźcy Apokalip­sy  mają  się  pojawić jako  pierwsze  plagi  zapowiadające  dalsze  katastrofy  i  koniec świata.  Sam  Tolkien  robi  tu  zresztą  lekką  aluzję,  kiedy wspomina ustami  Gandalfa,  że  ich  pojawienie  się  i  sforsowanie  bramy  w  Bree  spowodowało  wśród jego  mieszkańców oczekiwanie końca świata.  Kształtuje  ich  też zapewne wspo­mnienie  Apokalipsy  o  dziesięciu  królach,  którzy władzy królewskiej  jeszcze  nie objęli,  lecz  wezmą  władzę  jakby  królowie  na  jedną  godzinę  wraz  z  Bestią.  Ci mają  jeden  zamysł,  a  potęgę  i  władzę  swoją  dają  Bestii  –   czyż  to  nie  definicja Upiorów  Pierścienia? 

WIARA ELFÓW

W  czasach  ostatecznych  i  w  walce  z  siłami  ciemności  ma  wielką  rolę  do odegrania  Matka  Boża.  U  Tolkiena pojawia  się  postać  bogini  Elbereth,  która  – mimo  znaczących  różnic  –   ma też  wiele  podobnych  do  Niej  cech,  co  zauwa­żyli  współcześni  Tolkienowi  i  czemu  on  nie  zaprzeczył.  Nas  w tym momencie najbardziej  jednak  interesuje  to,   iż  „wierzący”,   nazwijmy  to,   „wiarą  elfów” bohaterowie  zwracają  się  do  niej  zawsze  w  czasie  konfrontacji  nie  ze  zwykły­mi  przeciwnikami,   ale   z  wyższymi,   demonicznymi  mocami  ciemności.   Tak czynią  elfy,  Frodo,  Legolas  czy  Sam. 

Ważną   rolę   w   sprawach   dotyczących   czasów   ostatecznych   gra   też   tzw. funkcja  powstrzymującego,  czyli  czynnika,  po  którego  osłabnięciu  Antychryst będzie  miał  wolną  drogę  do  objawienia  się.  Związane  jest  to   z  fragmentem Drugiego  Listu  do Tesaloniczan,  który mówi:  wiecie,  co  go teraz  powstrzymu­je,  aby  objawił  się  w  swoim  czasie…  niech  tylko  ten,  co  teraz  powstrzymuje, ustąpi  miejsca,  wówczas  ukaże  się  Niegodziwiec…Pierwsi  chrześcijanie  rozumieli  jako  powstrzymującego  Cesarstwo  Rzym­skie   (jako  utrzymujące  ład  w  ówczesnym  świecie),  następnie  po  jego  upadku zaczęto  pod   tym   określeniem   rozumieć  państwa   (szczególnie   romańskie), które  powstały  na jego  gruzach,  a  których  miało  być  10  (były zresztą  i  próby reaktywacji   tzw.   Świętego  Cesarstwa  Rzymskiego   –   ciekawostką  zaś  jest,   iż obecnie   obserwujemy   zanikanie   państw   narodowych   tamtego   regionu,   co być  może  też  stanowi  pewien  znak). 

W  średniowieczu  –   gdy  zrozumiano,  że konflikt  końca  czasów  będzie  bardziej  duchowy  niż   fizykalny   –   zaczęto  jako powstrzymującego  rozumieć  Kościół  rzymskokatolicki,   którego  oddziaływa­nie   u  końca  czasów  ma  osłabnąć   i  do  osłabionej  wtedy  duchowo  ludzkości przyjdzie  Antychryst.  Tymczasem  u  Tolkiena jako  siłę  ustępującą  mamy  poka­zanych  elfów  i  to  zarazem  na  płaszczyźnie  politycznej  –   ich  państwa pomniej­szają  się  i  zanikają,  jak  i  duchowo-kulturowej  –   zanika  znajomość  ich  języka i  całej   kultury.  Zresztą  same  elfy  przeczuwają,   że  jeżeli  Sauron  powróci,   to moc  ich  trzech  pierścieni  osłabnie,   a  wszystkie   rzeczy  utrzymywane  przez nie  zanikną,  same  zaś  elfy  dojdą  do  swego  zmierzchu   (Silmarilion). 

Tolkien sam  dał  tu  też jeszcze  parę  znaków,  wskazując,  iż język  elfów  (ąuenya)  i  wiele nazw  było  opartych  na  łacinie.  Lembas  – chleb  podróżny  elfów  –   to  pewnego rodzaju   transkrypcja   eucharystii,   inwokacje   zaś   elfów   do   bogini   Elbereth, jakich  używali  również   ci,  którzy  znajdowali   się  pod  ich  kulturowym  wpły­wem  – stanowią   transkrypcje   inwokacji   maryjnych.   Ponadto   dom   Elronda był  zawsze  schronieniem  dla  znękanych  i  uciskanych   (przykład  Bilba),  czyli taką   chrześcijańską  ochronką   oraz   skarbcem   dobrej   rady   i   mądrej   wiedzy.   Co  więcej,  Galadriela  uświadamia  penitencję  Boromira,  a  rozmowa  w  my­ślach  Gandalfa  z  Elrondem  i  Galadriela przypomina po prostu  chrześcijańską kontemplację.

KRAINA CIENIA

W IV  wieku  pojawiła  się  legenda  o  tym,  iż Aleksander  Wielki  miał  zbudować w  przesmyku  pomiędzy niedostępnymi  górami  Kaukazu  wrota  z  żelaza  (zwa­ne  też  bramą  kaspijską),  by  uniemożliwić  barbarzyńskim  hordom  z  północy ataki  na  cywilizowany  zachód  (podaje  tak  Pseudo-Metodiusz).  W  kolejnych wersjach  legendy  skojarzono  tamte  ludy  z  ludami  Goga  i  Magoga,  które  na końcu  czasów  pod  wodzą Antychrysta  mają  się  przebić  przez  rzeczone  wrota i  przynieść  zagładę  całemu  światu. 

Tymczasem  u  Tolkiena  mamy  Mordor, czyli  krainę  cienia  otoczoną  niedostępnym   pasmem   górskim,   do  którego prowadzi  północna,  główna  droga,  właśnie  przez  Czarne  Wrota,  które  zo­stały,  co  prawda,  zbudowane  przez  Saurona,  ale  ich  ekwiwalent  stanowiły wcześniej   dwie   wieże   strażnicze,   zbudowane   na   sąsiednich   przełęczach, które  faktycznie  miały  strzec  tego,  by  z  Mordoru  nie  wydostawało  się  zło(a  które  po  przejęciu  ich  przez  Saurona  przemianowa­no   na   Kły  Mordoru).   Można   tu   też   przypomnieć ciekawe   średniowieczne   przedstawianie   piekła w   sztukach   graficznych    (chociażby   słynna miniatura  z  Psałterza  Henryka  de  Blois), jako  uzębionej  paszczy  pełnej  pożeranych grzeszników. 

 Oraz   średniowieczne   przy­słowie,   iż  piekło   podgryza,   ale  nie  po­chłania.  Jest  zresztą  powiedziane,  że  gdy zastępy  zachodu jadą pod wrota,  by  odciąg­nąć  uwagę   od   Froda,   Sauron   zatrzaskuje nad  nimi  swe  szczęki  jakby  nad  przynętą. Słowo  zaś  „ork”  w staroangielskim  oznacza demona,  a pochodzi od łacińskiego słowa orcus oznaczającego    piekło.    Wracając zaś   do   wrót,   to   armie   Saurona   do ostatecznej     rozgrywki    rzeczywiście    zaczynają  wychodzić  właśnie  przez  nie.   O   owych   zaś  ludach   w  Apokalipsie napisano:  „…z  więzienia  swego  szatan  zostanie  zwolniony.  I  wyjdzie,  by oma­mić  narody  z  czterech  narożników  ziemi,  Goga  i  Magoga,  by  ich  zgromadzić na  bój,  a  liczba  ich jak piasek morski. 

Wyszli  oni  na powierzchnię  ziemi  i  oto­czyli  obóz  świętych  i  miasto  umiłowane…”. W  historii  podczas  różnych  zagrożeń  pod  owe  ludy  podstawiano  kolejno pomiędzy  III  a  XIII  stuleciem:  Celtów,  Scytów,  Gotów  (ich  nazwę  w  łacinie przemieniono  wtedy na Goth-Magoth!),  Hunów,  Alanów,  Khazarów,  Arabówi  Turków  tzw.  Saracenów,  Węgrów,  Partów,  Mongołów  i  Tatarów.  Ogólnie  zaś przyjęło  się  rozumieć,  że  będą  to  jakieś  ludy  ze  wschodu  (obecnie  uważa  się, że  to  Chińczycy).Tymczasem Tolkien  pisze,  że  czarny jeździec Gothmog  (!)  pchnął  do  walki przeciwko  oblężonemu  miastu  Minas  Tirith   dzikie  ludy  ze  wschodu,   Wargów  z  Khandu,  Południowców,  czarnoskórych  ludzi  z  Haradu.  A  były  to  siły,które  miały  splądrować  miasto   i   spustoszyć  ziemie  Gondoru   – tymczasem taka  jest   ich   funkcja  wedle   księgi   Ezechiela,   gdzie  właśnie  do  takich  celów ma  zebrać  ich  król  Gog  z  kraju  Magog. 

Ponadto,  co  do  orków,  to  sam  Tolkien stwierdzał,  że  tworząc  ich,  miał  na  myśli jakby  zdegenerowanych  Mongołów. Ponadto  jeżeli  chodzi  jeszcze  o  motyw wyprawy  hobbitów  do  Czarnych  Wrót, to  Tolkien  znał  zapewne  przekaz  XIII-wiecznego  angielskiego  franciszkanina i  profesora  szkoły  w  Oxfordzie,  Rogera  Bacona,   o  franciszkańskiej  wyprawie, która  została  wysłana  przez  króla  Francji   św.  Ludwika  IX  do  bramy  kaspij­skiej  i  która  przeszła  poza  ową  bramę  (król  Ludwik  IX  zresztą  sam  starał  się ucieleśnić  ideał  władcy  końca  czasów  i  np.  zorganizował  też  dwie  wyprawy krzyżowe;   jeżeli   zaś   chodzi   o   hobbitów,   to   w  jakiś   sposób  wpisują   się   oni w  postacie  „braci  mniejszych”).  

Z  kolei  motyw  śmierci   (z  szaleństwa  i  lęku, że  oto  Gandalf  nadchodzi  odebrać  mu  władzę  dla  Aragorna)   pozostającego pod  wpływem   magii   Saurona  namiestnika   Denethora   przez   samospalenie(co  zresztą  według  słów  Gandalfa  czynili   z  pychy  i  rozpaczy  tylko  pozosta­jący  pod  wpływem  czarnej  mocy  pogańscy  królowie)  niewątpliwie  był  oparty przez  Tolkiena  na  rzeczywistym  wydarzeniu  z  życia  św.  Patryka.  Gdy bowiem św.  Patryk  powrócił  do  Irlandii jako  biskup,  jego  były pan  i  zarazem  wyznaw­ca  demonicznego  druidyzmu,   Milhu,   zebrał  wszystkie   swoje  dobra  na  stosie  spalił  się  wraz  z  nimi  z  pychy  i  z  irracjonalnego  strachu,  że  oto  teraz  będzie sługą  swojego  byłego  sługi. 

FAŁSZYWY PROROK

Powracając  jednak  do  opisu  jawnie  czarnych  charakterów  we Władcy  Pierścieni, to  następny  w  tym  bestiariuszu  jest  Saruman,   w  którego  postaci  można  się dopatrzyć  kilku  archetypów.   I  tak  w Apokalipsie  pojawia  się  postać  Fałszywe­go  Proroka,  który  będzie  wykonywał  przed  Bestią  całą jej  władzę  – tymczasem Saruman  zwiedziony  przez  Saurona  zaczyna  kształtować  swój  Isengard  jako kopię  krainy  cienia  i  wykonywać  wszystkie  pochodzące  stamtąd  zamysły,  sam stając   się  jakby  takim  małym  Sauronem.  

Fałszywy  Prorok  będzie  na  różne sposoby  zwodził   mieszkańców  ziemi   –   czyż  to  nie  przypomina  zwodzącego głosu  Sarumana?  –   aby  wszyscy  oddali  w  końcu  pokłon  Bestii  –   czyli  by  ludy Śródziemia   zostały   zagarnięte   pod   władzę   Saurona.   Fałszywy   Prorok   ma także  sprawić,  by  wszyscy jego  zwolennicy  zostali  oznakowani  jak  bydło  i  na czoło  lub  prawą  rękę  otrzymali  znamię  Bestii  –  słudzy  zaś  Sarumana  zostają oznakowani  symbolem  białej  dłoni.  Interesująca  wydaje  się  geneza powstania postaci  Fałszywego  Proroka.  

Pierwsi  chrześcijanie  za  głównego  Antychrysta uważali  bowiem   cesarza  Nerona,   a  za  Fałszywego   Proroka  mieli   Szymona Maga,  któremu  przyjrzymy  się  bliżej.  Pierwsze  wspomnienie  o  nim jest  takie, że  w  Samarii  chciał  „odkupić”  za  pieniądze  od  św.  Piotra  duchową  zdolność udzielania  Ducha  Świętego.  Następnie  zaś,  będąc  magiem,  który jeszcze  po­żądał  boskości,  Szymon  miał  udać  się  do  Rzymu  dla  zdobycia jak  największej sławy. 

 A  przez   swe   spektakle   zaczął   odciągać  wielu  wiernych   od   Kościoła.Wtedy  przybył  Św.  Piotr  i  miał  miejsce  słynny  pojedynek  duchowy.  Obydwaj mieli  wobec  tłumów  udowodnić  prawdę   i  moc  swoich  postaw.  Szymon  do­prowadził  wtedy  zgromadzonych  do  zbiorowej   hipnozy  –   tak,   iż  wszystkim zaczęło  się  zdawać,  że  udaje  mu  się  wskrzesić  zmarłego,  cała  ułuda  jednak prysła  po  modlitwie   Św.   Piotra.  Wtedy  Szymon,  by  odzyskać  autorytet,   za­czął  latać  w  powietrzu  –  unoszony  przez  niewidzialne  demony  –   na  to  także św.  Piotr  zareagował  modlitwą.  Szymon  spadł   i  według  jednych  podań  już wtedy  się  zabił,   a  według  innych  był  tak  zdesperowany,  że  kazał  się  swoim uczniom  zakopać  w  ziemi,  by  sparodiować  zmartwychwstanie.   I  dopiero  ta próba  miała  zakończyć  się  dla niego  tragicznie.  A jak  było  na początku,  tak ma być  i  na  końcu,  ostatni  bowiem  papież  zwany  też  według  przepowiedni  Dru­gim  Piotrem  ma  stanąć  naprzeciw  Fałszywego  Proroka  –  tak jak  i  u  Tolkiena mamy  konflikt  Gandalf – Saruman.  Z  innych  archetypów  należy  wymienić  jesz­cze  przepowiednie,  które  stwierdzają,  iż  pod koniec  czasów  papież  będzie  się  zmagał  z  ja­kimś  hierarchą  kościoła  wschodniego,  który pozazdrości  mu  władzy  nad  całym  chrześ­cijaństwem,   albo   z   jakimś   antypapieżem z  łona  samego  Kościoła  katolickiego  (na  te przepowiednie  wpłynęło  zapewne  zaistnie­nie  takich  historycznych  zdarzeń,  jak  schi­zma  wschodnia  i  zachodnia). 

Te  zdarzenia też  mogą  mieć  swoje  odbicie  w  stosunkach Gandalf   – Saruman.   Ostatnim   przeciwni­kiem,   który  według   poglądów   niektórych katolików  pojawił   się  na  arenie  dziejów, są  masoni,  którzy to  podobno  „całkiem otwarcie    godzą    na    zgubę    Kościoła”(papież     Leon    XIII Humanum    Genus) –    Saruman    zaś    więzi    Gandalfa. Dalej  papież  Leon  XIII  mówi,  że równocześnie   zawsze   są   gotowi podkopywać  fundamenty  państw,  atakować  władców,  wypowiadać  im  walkę i  oskarżać,  a  nawet  ich  wypędzać  –   a  czyż  to  wszystko  nie  przypomina  sto­sunku  Sarumana  do  króla  Theodena?  Dalej  Leon  XIII  twierdzi,  że  mamy  do czynienia  z  przeciwnikiem  podstępnym  i  przebiegłym,  który potrafi  schlebiać i  ludom,  i władcom,  ująć  i jednych,  i  drugich  gładkością  swych  maksym,  nie­możliwe jest jednak,  żeby jakakolwiek  sprawa  nie  zdradziła  swej  natury przez skutki,  jakie  wywołuje…  

Czyż  to  znowu  nie  przypomina  zwodzącego  głosu Sarumana,  i jego  spisków  ze  Smoczym Językiem? Co  do  klęski  masonerii  zaś  są  dwie  słynne  wizje:  Katarzyny  Emmerich z  października   1820  roku   i   św.  Jana  Bosko   (wizja  okrętu  kościoła),  wedle których  w  ich  szeregach  ma  nastąpić  zamęt,  mają  oni  wystąpić  sami  przeciw sobie,  co  będzie  nosiło  rozmach  prawie  klęski  żywiołowej,  i  mają  zatonąć. Tymczasem  Tolkien,  opisując  atak  Entów  na  Isengard,  czyli  siedzibę  Saruma­na,   gdy  wszystko  ulega  ogólnej   destrukcji  jak  w  żywiole,   czyni  lekką  aluzję w  opisie,   kiedy  to  Orthanc  jest   zasypywany  swoim  własnym  materiałem: 

„bloki masonerii  (roboty murarskiej)…  rozbijały się na oknach Orthancu.  Na­stępnie  zaś  też  Isengard  zostaje  zalany  wodą.  W  Księdze  Daniela  powiedzia­no,  iż  koniec  Antychrysta  nastąpi  wśród  powodzi  i  do  końca  wojny  potrwają zamierzone  spustoszenia. 

NADEJŚCIE ANTYCHRYSTA

Przejdźmy  zatem  teraz  do  postaci  ostatniego  wroga  ludzkości  –  Antychrysta. Postać  tę  w  książce  symbolizuje  Sauron  i  choć  sam  fizycznie  pojawia  się  wcześ­niej,  a  w  zasadniczej  rozgrywce  jest  obecny  tylko  jego  duch  –  co  przypomina w pewien  sposób tzw.  ducha Antychrysta,  tj.  tajemnicę bezbożności  (Drugi  List do  Tesaloniczan),  która  mimo  iż  fizycznie  Antychryst  się  nie  pojawił,  działa jednak  poprzez  wszystkie  wieki,  przygotowując  czas  jego  przyjścia  –  to  jednak jego  cechy fizyczne, tj.  te,  które  w  Biblii  zostały przypisane  Antychrystowi,  we Władcy Pierścieni są rozciągnięte na wiele demonicznych  postaci,  będących słu­gami  Saurona. 

Zanim  jednak  przejdziemy  do  tego,  należ  też  krótko  przedsta­wić  rodowody  obydwu  postaci.  Według  nauczania  chrześcijańskiego Lucyfer  był  najwyższym  aniołem,  który  zbuntował  się  przeciwko Bogu  i  za to  został  strącony  z  nieba do  Otchłani,  skąd  działa przeciwko innym  stworzeniom  Boga,  tj.  ludziom,  chcąc pociągnąć  ich  na zagładę  za  sobą.  Najmocniej  ma to czynić pod koniec  czasów poprzez jednego  z  ludzi, który  opętany  przez  niego   stanie   się   najkrwawszym  tyranem  w  dziejach  ludzkości   i  będzie  się domagał   tytułowania   go   bogiem.   Tymczasem u  Tolkiena  (początek  Silmarilionu)  mamy  Iluvatara  (Boga),  który  zaczyna  tworzyć  świat.  Jeden z  jego  ainurów  (aniołów)  Melkor  zwany  później Morgothem    (Lucyfer)    buntuje   się   przeciw­ko    Iluvatarowi    i    w   płomieniach    zstępuje w  Ciemność,   skąd  kieruje  kolejnymi  atakami przeciwko  stworzonemu   światu   elfów,   kras­noludów  i  ludzi,  aż  w  końcu  przeprowadza największe  ataki  za  pośrednictwem  swego sługi  Saurona zwanego  Okrutnym. 

Co  prawda,  jest  tutaj  pewna  różnica,   Sauron  bowiem  Tolkiena  jest  rów­nież  upadłym  maiarem  (duchem  anielskim),   a  Antychryst  będzie  po  prostu opętanym  człowiekiem,   ale  dodać  można,   iż  zanim  wyjaśniono  tę  kwestię, w  późnym   antyku   i  wczesnym   średniowieczu   często  uważano  Antychrysta za  syna  diabła  lub  też  za  samą  inkarnację  Lucyfera   (są  to  jednak  dwie  różne postacie,   a  ich  łączność  polega  na  tym,  jak  mówi   św.  Tomasz   z  Akwinu,   że w Antychryście  diabeł  doprowadzi  swą  złość  do  „doskonałości”).  Powracając zaś  do  cech  Antychrysta,  które  Tolkien  rozciągnął  na  Saurona  i  jego  sługi, są  one   następujące.   Według  Apokalipsy   Fałszywy  Prorok   ma  przekonywać mieszkańców  ziemi  do  Bestii,  która  otrzymała  cios  mieczem,  a  ożyła  –  i  taki jest   czas   dziania   się Władcy   Pierścieni, Saruman   bowiem   jest   „heroldem” Saurona,  który  został  zabity  mieczem  przez  Isildura.  

W  średniowieczu  tłu­maczono  to  w  ten  sposób,  że  Antychryst  podczas  jednej  z  bitew  będzie  uda­wał  swoją  śmierć  od  miecza,   aby  następnie  sparodiować  zmartwychwstanie i   ostatecznie   zwieść  poprzez  to   swych  oponentów.   Nie   bez   znaczenia  jest tu  także  antyczna  pogańska  legenda,  wedle  której  Neron,  który  pchnął   się mieczem,  miałby powrócić  i  odzyskać panowanie  nad  światem  z nową  stolicą w Jerozolimie.  Warto  także  przypomnieć to,  co wspomniane  było  o  Szymonie Magu  i  jego  próbie  „zmartwychwstania”.

Pierścień  Saurona   (czyli  lucyferyczna  pycha  lub  owa  tajemnica  bezbożno­ści)  jednak  przetrwał  i  teraz  pozwala  powrócić  swemu  panu.  Jak  Antychryst ma  być  w  przyszłości  dla  swych  zwolenników  –  tak  Sauron  dla  swych  ludzi był  zarazem  królem  i  bogiem.  Sauron  został  także  przedstawiony jako  „pandarów”  oraz  czarownik  (Necronomancer),  rozdający  pierścienie,  dzięki  któ­rym  można  zdobyć  władzę,  wiedzę  tajemną  lub  –  jak  w  przypadku  krasnolu­dów   –   skarby.   Tymczasem  Antychryst  ma  rozdawać   tym,   którzy  go   uznają, ziemię  i  zaszczyty,   czyniąc  ich  władcami  nad  wieloma,  oraz  nagradzać  zło­tem,  srebrem  i  drogimi  kamieniami  (Księga  Daniela). 

Tolkien  mówi,  iż  „jego[Saurona]   sieć  roztaczała  się  na  tych,  którzy  chcieli  pozostać  w  Sródziemiu, a jednocześnie  cieszyć  się  błogosławieństwem  tych,  którzy  odeszli  za morze” –   czyż  to  nie  przypomina  ludzi  czasów  ostatecznych,  którzy  będą  ulegali  swo­im  ziemskim  słabościom, jednocześnie  chcąc  być  zwanymi  świętymi  i  uczest­niczyć  w  darach  świętości?  Jak  mówi  jedna  z  przepowiedni:  będą  okazywali pozory  świętości,  ale  wyrzekną  się  jej  mocy  –   i  właśnie  to  niespokojne  prag­nienie  nadejdzie  zaspokoić  Antychryst.  

W  Księdze  Daniela  powiedziano  też  na  temat  Antychrysta,  że  będzie  czcił  boga  twierdz,  tj.  wojny,  i  będzie  chciał zmienić  czasy  i  prawo,   i  że  święci  będą  wydani  w jego  ręce  –   tymczasem  Tol­kien  w Silmarilionie  pisze  na temat  Saurona  (który przekonał Ar-Pharazona),że  namówił  on  ludzi  do  oddawania  czci  panu  ciemności  oraz  że  sprzeciwiał się  temu,  co  zostało  przedtem  powiedziane   o  naturze  świata  i  religii,  oraz że  prześladował  wiernych.  Ponadto  Faramir  w  rozmowie  z  Frodem  nazywa Saurona  niszczycielem,   który  chce  pochłonąć   i   zniszczyć  wszystkie   krainy Śródziemia,   tymczasem  jednym   z   apokaliptycznych   imion  Antychrysta  jest Apollyon,  tzn.  niszczyciel.

Cechy Antychrysta  rozciągnięte  na  sługi  Saurona  są  następujące.   O  Anty­chryście  w  Księdze  Daniela  powiedziano,  że  bez  udziału  ręki  ludzkiej  zosta­nie  skruszony,  tymczasem  u  Tolkiena  jest  to  samo  zapowiedziane  względem głównego   sługi   Saurona   –  kapitana  Nazguli   (któremu   poczynią  to  Eowyni  Merry).  Antychryst  (czy też  sam  szatan)  będzie  miał  poprowadzić ludy Goga i  Magoga  do  spustoszenia  świata,  tymczasem  u  Tolkiena  czyni  to  porucznik Nazguli-Gothmog,  prowadząc  ludy  ze  wschodu   i  południa  na  spustoszenie Gondoru.  Antychryst  ma  stanąć  naprzeciw  papieża  końca  czasów,   a  w  Mori i demon  Barlog  staje  naprzeciw  Gandalfa,  który  zresztą jeszcze  przy  innej  oka­zji  stwierdza,  że  sam  był  głównym  wrogiem  Saurona. 

OSTATNI CESARZ

Kolejną  postacią  związaną  z  mitami  końca  świata jest  postać  tzw.  ostatniego rzymskiego  cesarza.   Postać   ta  najwcześniej   pojawiła   się   w   łacińskiej   wersji przepowiedni   Sybilli  Tyburtyńskiej   z  IV  w,  następnie  w  tekście  Pseudo-Metodiusza  z  VII  w.  i  w  „życiorysie”  Antychrysta  napisanym  przez  Adsa  z  Montieren-Der  w  X  w.  Chodzi  tu  o  władcę,  który  przy  końcu  czasów  ma  zapano­wać  nad  całą  ziemią  i  zwalczyć  prawie  całe  zło.  Postać  ta  była  bardzo  nośna szczególnie  w  okresie  średniowiecza  i  pojawiało  się  wiele  przepowiedni  z  nią związanych   (szczególnie  popularnych  w  okresach  krucjat),   ale   i  później  nie traciła na  znaczeniu  (np.  Krzysztof Kolumb  twierdził,  iż jednym  z  czynników, który  pchnął  go  do  wypraw,  była  chęć  przygotowania  drogi  dla  tego  króla).

Także  w  nieodległych  nam  czasach  wspominają  o  niej  znani  wizjonerzy,  np. św.  Jan   Bosko   w   XIX   w.   Postać   taka   we Władcy   Pierścieni również   istnieje, a  jest  nią  Aragorn.   Potwierdził  to  pośrednio  również  sam  Tolkien,  mit  bowiem  ostatniego  cesarza  był  związany  z  mitami  dotyczącymi  odrodzenia  się Świętego  Cesarstwa  Rzymskiego  (ów  cesarz  miał  być  „drugim  Karolem  Wiel­kim”),   a  Tolkien  stwierdził,  że  jeżeli  jego  opowieść  coś  przypomina,  to  jest to  przywrócenie  Świętego  Cesarstwa  Rzymskiego   z  jego  siedzibą  w  Rzymie. Jakie  jeszcze  cechy  ich  łączą? 

Pojawienie  się  ostatniego  władcy  jest  związane z  czasami  ostatecznymi  i  ukazaniem  się Antychrysta  –   i  tak  to  się  dzieje  w  wy­padku  Aragorna  i  Saurona.  Ów  król  ma  walczyć  ze  wszystkimi  przeciwnikami dobra,  ale  nie  bezpośrednio  z  samym  Antychrystem  – i  tak  Aragorn  ukazuje się  tylko  Sauronowi,  ale  nigdy  z  nim  nie  walczy. Chodziło   tu   o   ukazanie,   że   chociażby  ludzkimi   środkami   spełniło   się wszystko,  będzie  to  tylko  walka  fizyczna,  która  nie  może  zadecydować  o  zwycięstwie  nad  takim  przeciwnikiem jak Antychryst,  którego  trzeba  będzie  osta­tecznie  pokonać  duchowo.  To  również  zdaje  się  zauważać  Tolkien,  stwierdza bowiem,   że  chodziło  mu   o  stworzenie  takiego  świata,   w  którym  można  by walczyć   fizycznie   z   łatwo  uchwytnym,   bo  ucieleśnionym  złem   i   w  którym jednocześnie  do  zniszczenia  „zła  ostatecznego”,   czyli  Saurona,  potrzeba  by było elementu  duchowego,  tj.  podróży Froda  z pierścieniem i  postaci  Gandalfa.

 Warto  jeszcze  wspomnieć,  że  cesarz ma  wyruszyć  na  krucjatę,   która  ma  wyzwolić  cały świat   od   zła,   i   Aragorn   też   rusza   na   swoją krucjatę. Należy  tutaj  jednak  również  powiedzieć o  drugim  wątku  całej   sprawy.  Otóż  w  śred­niowieczu    Niemcy    zaczęli    rywalizować z  Francuzami   o  status  imperialny   i   dla­tego  oprócz  objęcia  prymatu  politycznego zaczęli   też   przywłaszczać   sobie   związane z  nim  mity.   W  ten  sposób  zdarzenia  zwią­zane  z  niemieckimi  cesarzami  Fryderykiem Barbarossą   i   Fryderykiem   II   Hohenstaufem     spowodowały    dodanie     nowych elementów    do    mitologii    ostatniego cesarza.    Barbarossą   bowiem   utonął w   rzece    w   drodze    na   wyprawę   krzy­żową,   a  Fryderyk  II  został  wyklęty  przez  papieża  Innocentego   IV   (jednym   z  powodów  było  krzywoprzysięstwo  do­tyczące  pójścia  na  krucjatę,   aby  odbić  Jerozolimę,  która  ponownie  została wówczas   opanowana   przez   muzułmanów).   

Te   zdarzenia   doprowadziły do  powstania  legend,   że   Fryderyk  II   zstąpił   po  śmierci  wraz   z  zastępem pięciu   tys.   przeklętych  wojowników   z   podziemia  góry   Etny,   a   Barbarossa śpi  z  sześcioma    rycerzami   we   wnętrzu   góry   Kyffhauser.   Mają   oni   czekać tam  na  koniec   czasów,   aby  wystąpić  wtedy  i   dopełnić swoich  zobowiązań,  czyli  walczyć  ze  złem  i  przez  to odzyskać  spokój.   Mity  te  inkorporuje  również Tolkien  do  swojego  świata,  łącząc  zarazem te  dwie  (tj.  francuską  i  niemiecką)  trady­cje,   kiedy   to   Aragorn   wzywa   umarłych i  przeklętych  wojów  z  Nawiedzonej  Góry(którzy  kiedyś  –  mimo  że  zaprzysiężeni przez  jego  przodka  –  odmówili  walki ze  złem). 

Czekali  oni  zatem  w  owej górze  jako  przeklęte  duchy,   lecz  ich los  ma  się  wypełnić  teraz,  gdy  dopeł­nią  swej  dawnej  przysięgi  i  staną  do walki,  a wtedy  odnajdą  spokój  i  odejdą na  zawsze.  W  ten  oto  sposób  Aragorn rusza  do  boju  na  ich  czele jako  Król Umarłych. Aragorn  leczy dotykiem,  a królo­wie  francuscy,   z  których  linią  głów­nie  były  związane  owe  apokaliptyczne nadzieje,   posiadali   zdolność   leczenia dotykiem   skrofułów.    Po   wszystkich   wal­kach   ów   cesarz   wedle   przepowiedni   spocznie pod  drzewem,  które  ma  się  na nowo  zazielenić  (np.  Hildegardaz  Bingen  widziała  w  tym  symbol  odnowienia  cnót  chrześcijańskich),tymczasem  Aragorn  po  walkach  odnajduje  sadzonkę  Białego  Drzewa  w  świę­tym  miejscu,  gdzie  królowie  składali  kiedyś  dziękczynienia  Eru  (czyli  Bogu).Samo  przywrócenie   linii  królów-kapłanów  Tolkien  postrzegał  jako  równo­znaczne  z  odnowieniem  czczenia  Boga.  

Ów  przykład  z  drzewem  z  Minas  Tirith  w  połączeniu  ze  wspomnianym  stwierdzeniem  Tolkiena,  że  jego  opo­wieść  przypomina  przywrócenie  Świętego  Cesarstwa  Rzymskiego   z  jego   sie­dzibą  w  Rzymie,  pozwala  zresztą  i  na innym  poziomie  zidentyfikować właśnie Białe  Miasto  z  Rzymem.  Rzymski  historyk  Tacyt  stwierdzał  bowiem  w  swoich Rocznikach, że  w  Rzymie  na  głównym  rynku  było  drzewo,  które  uważano  za to,  pod  którym  wykarmieni  zostali  założyciele  Rzymu  –   Romulus  i  Remus. A   stan   owego   drzewa  traktowano  jako  znamienny  dla  losów  miasta   i   gdy pewnego  razu  obumarły  gałęzie  i  zaczął  usychać  pień,  a potem  nagle  jednak drzewo  się  zazieleniło  i odmłodniało,  wzięto  to za cud.

DRUGI PIOTR

Aragorn   tytułuje   się   Odnowicielem,   a   w  przepowiedniach   na  temat  końca czasów  tytuł  Odnowiciel  Świata  przypada  Ostatniemu  Papieżowi.  Tutaj  bo­wiem  dochodzimy  do  kolejnego  aspektu.  W  przepowiedniach  na temat  końca czasów  ważną   rolę   odgrywała  wspomniana  już  jakaś   siła   powstrzymująca, czy  też  ostatni  król,  nie  wspominano  zaś  nic  o  papieżach.   Z  czasem  jednak zaczęto  sobie  uświadamiać,  iż  w  takim  konflikcie  reprezentant  siły  duchowej będzie  też  grał  niepoślednią,   a  być  może  najważniejszą  rolę.  Tak  do  przepo­wiedni  w  XIII  w.  trafiła postać  tzw.  Odnowiciela  Świata,  Anielskiego  Papieża, zwanego  też  Drugim  Piotrem,  który  obyczajami  miałby  przypominać  anioły, świętością  życia  nawrócić  cały  świat  i  współpracować  z  ostatnim  rzymskim cesarzem. 

Skojarzenie  tej  postaci   z  Gandalfem  jest  nieuniknione  i  to  w  bar­dzo  wielu   aspektach.  Jak  bowiem   stwierdza  Tolkien,   Gandalf  był  głównym przeciwnikiem  pewnej   części  poczynań   Saurona,   podczas   gdy  Aragorn   był przeciwnikiem  w  innej  części.  Ponadto  Mithradir  to  Szary  Pielgrzym,   a  pa­pieża   nazywa   się   często   Białym   Pielgrzymem.   Na   określenie   jego   różdżki Tolkien  używa  określenia  „staff”,   co  równie  dobrze  może  znaczyć  laskę   czy pastorał,   zaś baculus  pastoralis,czyli   kij   pasterski,   i   klucze   są  emblematami papiestwa,  zresztą  obydwa  te  symbole  pojawiają  się  razem  w  momencie,  gdy Gandalf,  według  słów Tolkiena,  „ekskomunikuje”  Sarumana  (czyli  łamie jego różdżkę  i  żąda  zwrotu  kluczy  do  Orthancu).

Kościelne  określenie  „ekskomunikować”  oznacza  wykląć  i  wyłączyć  ze  wspólnoty,   a  używa  się  go  względem duchownych  popadających  w  herezję,  których  pozbawia  się  władzy.  Tymcza­sem  Gandalf wyrzuca  Sarumana  z  Zakonu  i  z  Białej  Rady.  Cała  grupa  istari  (czyli  czarodziejów,  których  Tolkien  pojmował  raczej  jako  mędrców)   stano­wiła  zresztą  zgromadzenie  quasi-religijne,  zwane  Zakonem.  A jak  stwierdzał dalej  Tolkien,  z  czarodziejów  sam  Gandalf pozostał  wierny  swemu  powołaniu i  wykonał  plan Jedynego  (czyli  Boga). 

Gandalf potrafił  czynić  cuda  związane z uzdrawianiem  (np.  lecząc Theodena),  co było  też przymiotem  św.  Piotra. Ostatni  Papież  ma  prowadzić,  wedle  przepowiedni,  życie  wręcz  anielskie i  dlatego  zwany jest  Anielskim  Papieżem,  tymczasem  według  Tolkiena  Gan­dalf był  wcielonym  duchem  anielskim  (wystarczy  przeczytać Listy i Niedokoń­czone  opowieści). Ostatni   Papież  w  przepowiedniach  nosi  też  miano  Drugiego Piotra,  a  Gandalf jest  przez  Tolkiena  w  pewien  sposób  porównany  do  anioła św.  Piotra.  Gandalf tak  jak  papież  jest  też  opisany  jako  podróżujący  głównie po  Zachodzie.  Tolkien  był  bowiem  rzymskim  katolikiem,  więc  trudno  mnie­mać,  aby  natchnienia  do  przedstawienia  postaci  „duchowego  guru”  szukał gdzieś  poza religią,  do  której  prawdziwości  był  całkowicie  przekonany,  a właś­nie  papież  stanowi  w  niej  najwyższy  widzialny  autorytet.

Na  określenie  spot­kania  Entów Tolkien  dwukrotnie  używa terminu  konklawe,  co  w  katolicyzmie oznacza  zebranie  kardynałów  wybierające  nowego  papieża. I  choć  Gandalf  nie  uczestniczy  w  tym  spotkaniu  i  niema  z  nim  bezpośredniego  związku,  to  jednak  jego powtórne   pojawienie   się,   już   w   bieli   (kolor stroju  papieskiego),  jako   Białego  Jeźdźca, Tolkien  umieszcza właśnie  zaraz  po  owym konklawe. 

Zresztą   w   owych   wspomnia­nych    wyżej    wizjach     św.    Jana    Bosko(wizja   okrętu)   i   Katarzyny   Emmerich z  października   1820  roku  atak  wrogów, jak   i   ich   klęska   (tak  jak   atak  Entów  na Orthanc)   to  zdarzenia  bezpośrednio  po­wiązane   z   wyborem   nowego   papieża i    pojawieniem    się    białego    jeźdźca prowadzącego   legiony   obrońców   prze­ciw    przerażonym    wrogom    (Gandalf na   białym   Shadowfaxie   prowadzący zastępy     Rohirimów     powodował szaleństwo   i   przerażenie   orków).  

Zresztą    według    Tolkiena    zachęcaniei  rozpalanie  wszystkich  do  oporu  prze­ciw  Sauronowi   i  wspieranie  Aragornabyło  zadaniem  Gandalfa,  a  jak  podajeBartłomiej  Holzhauser  –  słynny  XVII–wieczny   wizjoner    –   wKomentarzu    do Apokalipsy:„A   to   z   Bożego  objawieniabędzie  miał  Papież,  który pobudzi  sercawładców   i  wzmocni   chęć   do   podjęciaowej  wojny,  i  Bóg  wzbudzi  serca  wojska,aby jednym duchem  za owym Monarchąmocno współ  stanęli”.Zresztą   Gandalf   stojący   naprzeciwAragorna   jest   opisany   jako    dzierżącymoc  daleko  większą  od  potęgi  królów.

Potem  zaś koronuje  Aragorna,  tak  jak  Anielski  Papież  ma ukoronować  ostatniego  cesarza.  Gandalf określa  się  także  wobec  zarządcy  Denethora  jako  namiestnik,  który  choć  nie rządzi   fizycznie  żadnym  królestwem,  jednak  dba  o  to wszystko,  co jest  tego warte  i  co  może  przynieść  owoce  –   tak jak papież,  który ma  władzę  duchową  od  Chrystusa  nad  wszystkimi  i  jest  Jego  wikariuszem, tzn.  namiestnikiem,  który dba o owoce duchowe.  Zresztą później,  rozumiejąc tę  duchową  wielkość,  Aragorn  składa  całą  władzę  w  ręce  Gandalfa,  stwier­dzając,  że  w  czasie  walki  z  Sauronem  Gandalf powinien  rządzić  wszystkimi. Owo  zrozumienie  potęgi  pierwiastka  duchowego  w  walce  z  ostatnim  prze­ciwnikiem  występowało  już  w  starych  przepowiedniach  i  zanim  pojawiła  się postać  Anielskiego  Papieża,   cesarz  końca  czasów  po  pokonaniu  wszystkich pomniejszych  wrogów  składał  atrybuty  swej  władzy,  tj.  berło  i  koronę,  same­mu  Bogu  na  górze  Oliwnej  lub  Golgocie  w Jerozolimie,  oddając  Stwórcy  całą władzę  nad  stworzeniem  i  wtedy  to  dopiero  następował  moment  nadejścia Antychrysta. Ważnym   motywem  jest  również   śmierć  Gandalfa. 

  Zanim  jednak  przej­dziemy  do  jej  opisu,  należy  uchwycić  pewne  ciekawe  korelacje  dotyczące  jej miejsca,  czyli  górskiej  kopalni  Morii.  Tolkien,  co prawda,  zastrzegał  się,  iż jego Moria nie  ma nic wspólnego  z Morią Abrahama,  ale robił  to w tym znaczeniu,  że nie uważał  za słuszne łączenia  pracy  wydobywczej  krasnoludów  z  histo­rią  tego  Patriarchy.  

Czy  jednak  nie  ma  innych zbieżności?   Moria  w   Biblii  jest   górą,   na  której Abraham  poddany  przez  Boga  próbie  wiary  miał złożyć  w  ofierze  swego  jedynego  syna  Izaaka,  co później  stało  się jedną  z  figur  śmierci  i  zmar­twychwstania   Chrystusa.   Co   zaś   stwierdza Tolkien?   „Jedynie   Gandalf  w   pełni   prze­chodzi   próby   na   planie   moralnym   […], bowiem  w  jego  sytuacji  było  to  dla  niego ofiarą  zginąć  na  Moście   […]   tym  większą, o   ile  wiązało   się   to   ze  zrezygnowaniem z  samego  siebie   […],  ponieważ  ze  względu na wszystko, co mógł wiedzieć w tamtym  momencie, był  on  jedyną  osobą, która  mogła  efektywnie  pokierować oporem względem  Saurona,  a  cała jego   misja   stawała   się   daremna   […]            oddał  się  on Władzy  (tj.  wyższym anielskim duchom  lub  Bogu),  która ustanowiła   Porządek,    i   zrezygnował z  osobistej  nadziei  na  sukces  […]  Gandalf  więc  poświęcił  samego  siebie,  został przyjęty,  wzmocniony  i  odesłany  z  powrotem”(List156).

Moria była tą  samą  górą,  na której  później  Salomon  wybudował  świątynię, która  opisana  została jako  pokryta  wewnątrz  czystym  złotem,  wyłożona  dro­gocennymi  kamieniami  i pełna pięknych  rzeźb.  Grano tam też  na harfach,  cy­trach  i  trąbach.  Tymczasem  Gimli  podczas  przechodzenia  przez  Morię  stwier­dza,  iż  było  to  wielkie  królestwo  i  miasto  wykute  w  skale,  że  były  tam  dachy pokryte  złotem,  że  wydobywano  drogocenne  kamienie  oraz  że  grali  tam  harfiarze,  śpiewali  pieśniarze  i  grano  na trąbach. 

Ponadto  sam  Tolkien  stwierdził, iż  myślał  o  krasnoludach  trochę  jak  o  Żydach.  Moria  została  odebrana  kras­noludom  i  stała  się  siedliskiem  złych  sił,  tymczasem  w  czasach  ostatecznych, gdy  pojawi  się  Antychryst,  jedną  ze  spraw,  których  ma  on  dokonać,  będzie odbudowanie  starej  świątyni  Salomona na Morii,  aby mógł  w niej  zasiąść  i do­wodzić,  że  sam  jest  bogiem  (istnienie  licznych  korytarzy  pod  wzgórzem  świątynnym   w Jerozolimie  potwierdziły  angielskie ekspedycje   naukowe   prowadzone   w   drugiej połowie  XIX  wieku  przez  Charlesa  Wilsona i    szczególnie    Charlesa   Warrena;    badania zostały   jednak   przerwane   przez   władze tureckie    i   muzułmanie   od   tamtej   pory sprzeciwiają     się     prowadzeniu    jakichkol­wiek  prac  na  tamtym  terenie  –  co  stano­wi   też   zapewne   kolejny   przyczynek do     zdarzeń     historycznych uniemożliwiających odbudowę     tamże świątyni   żydowskiej   aż do  przeznaczonego  na ten  cel  momentu  w  cza­sach   Antychrysta). 

Sama nazwa  Moria  wedle  znaczenia wymyślonego   przez   Tolkiena   miałaby znaczyć:  Czarna  Przepaść,   Pustka,  Otchłań. Tymczasem   przebywanie   Antychrysta    w   odbudo­wanej   przez  niego   świątyni  jest  nazwane:   Ohydą  Spusto­szenia   (Ewangelia  według  św.  Mateusza)   oraz  Ohydą  Ziejącą  Pustką   (Księga Daniela).   W   tym   sensie   i   dwa   kamienne   posągi   strażników   z   odległej,   co prawda,  wieży  Cirith  Ungol  stanowią   u  Tolkiena  niewątpliwe  odniesienie  do dwóch  cherubów,  które  zostały  wyrzeźbione  przez  Salomona  w  sanktuarium świątyni   w  Jerozolimie   (cheruby  były  bowiem   strażnikami   miejsc   świętych).Gdy  zatem  pojawi   się  Antychryst   i  odbuduje   świątynię  jerozolimską,   umieściw  niej  niewątpliwie  na  nowo  i  ich  podobizny,  choć  tym  razem  będą  to  już  ra­czej  antycheruby,  strzegące  nowego  i  złego  antysanktuarium,  tj.  miejsca,  gdzie zasiądzie   Antychryst.  

Podobnie   kamienni   strażnicy   znajdowali   się   w   wieży Cirith  Ungol,  która  została  zbudowana  przez  dobrych  ludzi,  aby  strzec  krain zachodu  przed  złem,  przejęły ją jednak  siły  Saurona  i  zamieniły  w  posterunek strzegący  dostępu  do  krainy  cienia. W  Apokalipsie  jest  powiedziane,   że  dwaj   świadkowie  Boga  zostaną  zabiciprzez  Bestię   w  Jerozolimie,   tymczasem  Gandalf  schodzi   w  ciemności   Morii,   by,  jak  się  okaże,  stanąć  przeciwko  demonowi  Barłogowi  (którego  notabene wygląd,  taki  jaki  został  przedstawiony  w  filmie,  też  nie  jest  żadną  nowością, XI-wieczna  bowiem  mistyczka,  Elżbieta  z  Schoenau,  miewała wizje  demona,który  ukazywał  się  jej  w  postaci  wielkiego  i  strasznego  byka,  unoszącego  sięnad  nią w powietrzu,  który znikał  w ścianie  czarnego ognia i dymu). 

Gandalf ginie  w  tej  konfrontacji.  Tymczasem  od  XIII  wieku  zaczęły  się  pojawiać  cie­kawe  przepowiednie  na  temat  losu  Ostatniego  Papieża.  Jedna  z  nich  mówi:„Piotr,  który  najpierw po wodzie  chodził  bezpieczny,  nagle zdumiony pociąg­nięty  został  w jednej  chwili  w przepaść;  gdyż  zapewne  rzymski  biskup,  któryu  owych  10  królestw  [chodzi  o  wspomnianych już  spadkobierców  CesarstwaRzymskiego]  pozyska  tak  wielki  przyrost  wiary,  że  przerażony  nagłym  ujaw­nieniem  się  Antychrysta,  w jedno  wraz  z  pozostałymi  wybranymi,  zejdzie  ażdo  jamy  beznadziejności”.Inna   XV-wieczna  przepowiednia   na  temat  Anielskiego   Papieża  mówi­ła  też,   iż  najpierw  zostanie  on  zabity,   a  następnie  powróci  zwycięski.

   Co wspomniany już  wizjoner  św. Jan  Bosko  powtórzył,  mówiąc,  iż  papież  umrzei     będzie  żył  na nowo.Ciekawa   zdaje   się   też   symbolika,   bowiem   tytułpontifexmaximusstanowił   w  starożytnym  Rzymie  określenie  naj­wyższego  kapłana  i  związanej  zarazem  z  tym  funkcjibudowniczego  mostów.  Ten  sam  tytuł  przeszedłpóźniej  na papieży.  Gandalf tymczasem „ginie”na moście,  który  rozbija,  spełniając  swą  ofiaręi  powstrzymując  zło.  O  świadkach  z  Apoka­lipsy  powiedziano  także,  iż  następnie  zmar­twychwstaną oni  obleczeni  w  obłok  i  wzbu­dzać    będą    strach    swoich    przeciwników.

I  tak  dzieje  się  z  Gandalfem,  który  powraca przemieniony  i  którego  samo  pojawienie  się teraz  będzie  powodowało  szaleństwo  i  prze­rażenie  w  oddziałach  orków.   Ważna  wydaje się   też   druga  konfrontacja,   która  jest  jakby zwycięskim      powtórzeniem      wspomnianej właśnie  pierwszej,  kiedy  to  Gandalf  staje naprzeciw  króla  Nazguli,  który  przebija  się  przez  bramę  miasta   (a  to   św.   Piotrowi   w  pewnym  kontekście  zapowie­dziano,  iż  „bramy  piekielne  go  nie  przemogą”). 

Ponadto  pieje  wtedy  kogut(choć  tutaj  chodzi  pewnie  bardziej  o  starożytne  wierzenie,  iż  upiory  i  widma znikają,  gdy  kogut  zaczyna  piać).Zasiadając  przeto   w  domowym  zaciszu   z  książką  lub   w  fotelu  kinowym,należy  pamiętać,  iż  mamy  do  czynienia  z  najlepszą  być  może  w  dziejach  świa­ta  artystyczną  wizją  wydarzeń  związanych   z  końcem  czasów.   I  że  być  możestąd  właśnie  bierze  się  też  część  owej  wciągającej,  tak  „podskórnie”  bliskiejprawdy,   głębi  tego  dzieła. 

Zatem  cieszmy  się  nim   w  naszych  czasach  fikcji, dopóki  jeszcze  możemy,  zanim  nadejdzie  to,  co  realne,  jak  bowiem  powie­dział  inny  wielki  –  Wergiliusz  w Eneidzie: „Najgorsze  dopiero  przed  nami”. Z  drugiej  jednak  strony  niezależnie  od  tego,  w  jakiej  sytuacji  się  znajdzie­my,  trzeba  pamiętać  o jednym:  zawsze  pozostaje  nadzieja. 

Artykuł pierwotnie ukazał się w 34 numerze Frondy  (2004)